Wyzwania ery e-komiwojażerów

Dzisiejszy Kościół w Polsce widziany oczami socjologa

 

Jeśli zacznę naszą rozmowę od stwierdzenia, że Polacy uważają się nadal za osoby wierzące i deklarują, iż religia jest czymś bardzo ważnym w ich życiu, nie będzie to chyba przejaw jakiejś księżycowej propagandy sukcesu...

- Ta teza jest dość oczywista. Potwierdza ją — prócz codziennych obserwacji każdego z nas - wiele socjologicznych badań, w tym niedawno opublikowany „Polski pomiar postaw i wartości 2009” naukowców z UKSW czy badania Centrum Myśli Jana Pawła II z roku 2007. Religia jest dla naszych rodaków ciągle sprawą ważną - zarówno w życiu prywatnym, jak i w życiu publicznym. Wraz z patriotyzmem, obywatelskością współtworzy fundament polskiej tożsamości. Ów amalgamat jest wzbogacony o silne związki z rodziną oraz elementy indywidualizmu (w tym przekonanie, że jest się kowalem własnego losu). Polacy nie czują się bowiem trybikami w społecznej maszynie, a jednostkami w łączącej ich wspólnocie.

Wartości współczesnych Polaków zaprzeczają wpływowej teorii głoszącej, że konsekwencją rozwoju społecznego i gospodarczego musi być sekularyzacja, czyli ograniczenie roli religii w życiu jednostki, społeczeństwa i państwa. Teoria ta, która do niedawna znajdowała sporo potwierdzeń w części krajów Zachodu, ma dziś jednak złą passę. Nie potwierdza jej nie tylko casus Polski, ale również bieg spraw w USA i wielu państwach spoza cywilizacji Zachodu. Podważa ją także coraz więcej teoretyków socjologii dowodzących, że sekularyzacja jest raczej pewną opcją, jednym z wariantów społecznej ewolucji, a nie nieuchronnym trendem.

Mimo to w sporej części opiniotwórczych środowisk naszego kraju ciągle słychać, że sekularyzacja jest nie tylko nieuchronna, ale i niezbędna, zaś spora część dziennikarzy i ludzi nauki ciągle wypatruje jej objawów: „czy już?”. Nadal czytamy także, że „polskie wartości źle wpływają na rozwój społeczny”, zaś polski familiocentryzm jest „przejawem postawy ucieczkowej”...

- Takie opinie wydają się więcej mówić o wartościach wyznawanych przez ich autorów niż o procesach kształtujących nasze społeczeństwo. Badania pokazują wyraźnie, że ostatnie dwadzieścia lat przyniosły Polsce modernizację, w tym — opóźnioną „postmaterializację” wartości Polaków, bez jakościowej zmiany ich tożsamości. Więcej: to właśnie ta tożsamość była jednym z czynników sprzyjających rozwojowi. Aktywności Polaków w życiu społecznym sprzyjają m.in. silniejsze związki z religią, zaś jednym z ważnych źródeł obywatelskiego kapitału społecznego jest kapitał rodzinno-sąsiedzki. Zaś głównym źródłem naszych kłopotów z rozwojem są zupełnie inne czynniki: długoletnie, niszczące społeczne zaufanie, doświadczenie totalitaryzmu oraz kłopoty z budową sprawnego państwa w ostatnich dwóch dekadach.

Z czego wynika siła polskiej tożsamości?

- Każdy z jej głównych elementów ma własne, samodzielne, trwałe korzenie, a więc dużą nośność. Rzecz chyba jeszcze ważniejsza to wzajemne, złożone powiązania pomiędzy tymi elementami: patriotyzmem, wiarą, obywatelskością, prorodzinnością, indywidualizmem. Tam, gdzie słabnie wpływ jednego z elementów, nadal oddziałują pozostałe. Daje to splecionej całości i siłę, i elastyczność w reagowaniu na nowe wyzwania.

Badania ukazują także złożoność zakorzenienia polskiej religijności. Dla Polaków Kościół jest i instytucją, i wspólnotą, i sposobem kontaktu z Bogiem. Co niezwykle ważne i ciekawe, w ten trzeci sposób definiują ludzie Kościół najczęściej. Gdy prezentowaliśmy te wyniki po raz pierwszy, zaskoczeni byli i dziennikarze, i socjologowie, i religioznawcy. Wielu z nich było święcie przekonanych, że pierwsze wskazanie padnie na aspekt instytucjonalny, jako że właśnie taki sposób narracji dominuje od dawna w polskiej dyskusji publicznej.

Rozumienie Kościoła jako przede wszystkim miejsca kontaktu z tym co nadprzyrodzone wyjaśnia odporność jego wizerunku na różne, eksponowane w mediach, skandale, a także na umniejszenie roli instytucji Kościoła w sferze publicznej po upadku komunizmu.

Zapewne dlatego nie powtórzył się w Polsce scenariusz z kanadyjskiego Quebecu, gdzie po przyznaniu tej francuskojęzycznej i katolickiej prowincji większej autonomii politycznej rola Kościoła, wcześniej bardzo skutecznego organizatora życia mieszkańców tej prowincji, wyraźnie osłabła.

Czy to właśnie jeden z tych „polskich cudów” w sferze społecznej, o których pisał Pan niedawno na łamach ostatniego, piątego numeru „Teologii Politycznej”?

- Takich cudów jest rzeczywiście sporo. Pierwszy z brzegu przykład: jesteśmy chyba jedynym krajem Europy, w którym w demokratycznym dyskursie publicznym dotyczącym ochrony życia zwycięstwo odniosła opcja „pro life”. A przypomnę, że jeszcze kilkanaście lat temu tzw. aborcja z przyczyn społecznych była powszechnie akceptowana przez większość opinii publicznej i popierana przez lewicowe oraz liberalne media. Jednak ten trend udało się odwrócić i to pomimo zmian obyczajowych w początkach transformacji ustrojowej, związanych z zachłyśnięciem się wolnością pojmowaną w sposób skrajnie indywidualistyczny.

Inny „polski cud” to chociażby fakt, że Polska zaskakująco szybko oswoiła Unię Europejską i rozgościła się tam zamiast „siedzieć cicho”. Badanie Eurobarometru sprzed roku pokazuje także, że Polacy są najbardziej otwarci na poszerzenie Unii o inne kraje mające europejską tożsamość (w tym państwa bałkańskie i Ukrainę). Za ich akcesją do UE było aż 3/4 naszych rodaków, niewiele mniej mieszkańców innych, doświadczonych przez komunizm państw Unii, ponad połowa Szwedów i Duńczyków i tylko jedna trzecia obywateli dużych państwa „starej” Unii: Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii. Co ciekawe, w państwach starej Europy za takim otwarciem najmocniej opowiadają się ludzie młodzi i wykształceni. Pytam więc, kto jest bardziej europejski - ten, kto nie chce poszerzania Unii do jej kulturowych, cywilizacyjnych granic, czy też ten, kto takie rozwiązanie popiera?

Charakterystyczne jest przy tym, że o „polskie cudy” było nam w ostatnich dwóch dekadach łatwiej wtedy, gdy decydowały o tym wartości Polaków, nasza „splątana tożsamość”. Patriotyzm, wiara i obywatelskość ułatwiły procesy ekonomicznej modernizacji, europejskiej integracji, „oswajania” własnego państwa, także uczenia się codziennej demokracji, Tam, gdzie o społecznych wizjach i zachowaniach decydowały także stan debaty publicznej i jakość oferty elit, o sukces było trudniej. Nie dopracowaliśmy się zwłaszcza spójnej, w pełni dopasowanej do naszych wartości, koncepcji porządku politycznego, w tym — obywatelstwa.

W jakim kierunku ewoluuje dziś, Pańskim zdaniem, nasza wiara?

- Mamy w tej chwili do czynienia z kilkoma tendencjami. Po pierwsze, po przejściowym spadku w początku lat dziewięćdziesiątych wzrosło i ustabilizowało się na wysokim poziomie zaufanie do instytucji Kościoła. Zwiększyła się także — jak już mówiliśmy — aprobata dla bardzo ważnych i trudnych elementów nauczania Kościoła.

Po drugie, obserwujemy powolny spadek poziomu praktyk religijnych wśród młodzieży, choć nadal jest on wyższy niż w innych krajach Europy.

Po trzecie, zarówno wśród młodych ludzi, jak i wśród ogółu Polaków, daje się zaobserwować wzrost siły pogłębionych, indywidualnych więzi z religią i Kościołem. W ciągu ostatnich trzech dekad widać to np. po dwukrotnym wzroście wskaźników comunicantes (przystępowania do Komunii św.). Zwiększył się także odsetek katolików deklarujących się jako głęboko wierzący. Okazuje się, że dla coraz większej rzeszy ludzi, uformowanych już pod wpływem kultury masowej i myślących pod pewnymi względami podobnie do swoich rówieśników z bogatych krajów, punktem docelowym ich indywidualnych poszukiwań staje się odnalezienie Boga.

A co z naszymi tak bardzo rozbudzonymi po 1989 roku pragnieniami konsumpcyjnymi? Mam niekiedy wrażenie, że Polacy postrzegają Kościół trochę jak supermarket, w którym opłaca się kupować jedynie to, co w promocji. Ślub kościelny, chrzest, pogrzeb — tak, nauka społeczna Kościoła — już nie bardzo...

- Oj, chyba nie do końca. Przecież stanowisko Kościoła w sprawie ochrony życia nie jest wcale takie łatwe, a akceptujemy je bardziej, niż przed 10 czy 15 laty. Spora w tym zasługa Jana Pawła II. Jego rzeczywiście nie tylko kochaliśmy, ale i słuchaliśmy. Nie wszyscy i nie zawsze, ale wielu i wcale nie tak rzadko.

W tym, o co pan pyta, jest jednak również jeszcze drugi, niezwykle ważny, aspekt. Otóż, także w kwestiach związanych z religią, coraz wyraźniej widać nowe wyzwania wiążące się z wkraczającą właśnie we współczesny świat cywilizacją informacyjną. W tej cywilizacji podmiotami dominującymi w kształtowaniu debaty stają się nie politycy, a komercyjne media, słabnie rola państwa, obywatelstwo ustępuje konsumpcji, zaś dzieci po raz pierwszy w historii ludzkości są wychowywane przez komiwojażerów. Bo czymże innym, jak nie ekspansją specyficznych, elektronicznych komiwojażerów są te ogromne liczby reklam w telewizji i w innych mediach? Mamy więc zupełnie nową jakość. To wyzwanie jest jednak dopiero przed nami. I to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.

Prędzej czy później więc do tablicy wywołany zostanie również i Kościół...

— Jedno z najważniejszych dziś pytań brzmi: jak Kościół odnajdzie się w nowej rzeczywistości cyfrowej, w której bezpośredni kontakt między wiernymi oraz pomiędzy wiernymi a kapłanami będzie się odbywał nie tylko w przestrzeni realnej, a więc w świątyniach, podczas pielgrzymek, na ulicach czy na placach, ale także (przede wszystkim?) w cyfrowej przestrzeni „witrualu”. Z badań wynika, że gdy w „realu” religijność sprzyja obywatelskiej aktywności Polaków (ich udziałowi w wyborach, pracy w organizacjach społecznych), to w naszym, rodzimym „wirtualu” — w obecnej fazie jego rozwoju — występują inne zależności: w debatach organizowanych przez media i internet partycypują ponadprzeciętnie często osoby mniej religijne. Wygląda na to, że Kościołowi są potrzebni e-misjonarze, zapewne także całe zakony docierające do wiernych i wątpiących na internetowych portalach, w blogosferze. Pojawia się też pytanie, jak mają wyglądać pomosty między życiem religijnym w „realu” a „wirtualu”. A to przecież dopiero początek czekających nas wyzwań.

dr Tomasz Żukowski, socjolog, politolog, wykładowca akademicki, pracuje w Instytucie Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, współautor i redaktor książki „Wartości Polaków a dziedzictwo Jana Pawła II” wydanej w tym roku przez warszawskie Centrum Myśli Jana Pawła II

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama