Rozmowa z rzecznikiem prasowym GUS na temat spisu powszechnego
W tych dniach kończy się próbny spis, stanowiący poligon doświadczalny przed wielkim przyszłorocznym Narodowym Spisem Powszechnym...
- To będzie pierwszy tego rodzaju spis po wejściu Polski do Unii Europejskiej, przeprowadzony już według ogólnie przyjętych standardów europejskich. Co więcej, w najbliższym czasie podobne spisy odbędą się we wszystkie pozostałych unijnych państwach.
Ów spis, a właściwie dwa spisy — tegoroczny rolny oraz przyszłoroczny powszechny — przyniosą potężny ładunek informacji, który pozwoli na uporządkowanie i wyjaśnienie bardzo wielu spraw istotnych z punktu widzenia naszego funkcjonowania w UE i na świecie, np. określenie rzeczywistej struktury i skali migracji zarobkowej Polaków.
Ale spis to nie tylko dane makro, to także, a może przede wszystkim, pojedyncze historie zapisane na kartach formularza ...
- Nie da się ukryć, że spis powszechny jest bardzo ważnym punktem odniesienia przede wszystkim dla samorządu — dla sołtysa, dla wójta, dla burmistrza, dla starosty, dla prezydenta miasta - bo to będzie realna ocena sytuacji na danym terenie, a nie wiedza jedynie „na oko”. Uzyskamy rzetelną informację na temat tego, jak wyglądają nasze rodziny, ile jest w nich osób, w jakim wieku, z jakim poziomem wykształcenia, jak się ma nasze wykształcenie do wykształcenia rodziców itp. To będzie także odpowiedź na wiele szczegółowych kwestii, ot, choćby sprawę codziennych dojazdów do pracy — a jest to problem, który dotyka prawdopodobnie ok. 2,5 miliona mieszkańców naszego kraju. I tylko pełny spis pozwoli nam stwierdzić, jak jest naprawdę.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że niemal wszystko dokona się w rzeczywistości wirtualnej, bez choćby jednego machnięcia długopisem...
- Myślę, że ten spis przenosi nas rzeczywiście w XXI wiek. To jest matriks, bo to jest spis, który odbywa się bez papieru — podstawową formą zbierania informacji ma być formularz elektroniczny, wypełniany drogą internetową lub offline poprzez płytę ze specjalnym programem, ewentualnie telefonicznie. I tylko wtedy, kiedy wszystkie te metody zawiodą, zjawi się w naszym domu rachmistrz.
Będzie to więc spis pełny?
- Tak, spis dotyczy wszystkich obywateli, ale zakładamy, że jedynie 20 proc. ankietowanych osób będzie miało okazję goszczenia u siebie rachmistrza. Dlatego przewidujemy zatrudnienie jedynie 12 tys. ankieterów. Dla porównania, podczas poprzedniego spisu powszechnego w 2002 roku takich ankieterów było 180 tys.
Przyszłoroczny spis oparty będzie na metodzie mieszanej: oprócz danych pochodzących bezpośrednio od samych obywateli, ustawodawca nałożył także obowiązek dostarczenia stosownych informacji na wszelkie instytucje publiczne prowadzące rozmaite rejestry - począwszy od ZUS-u, KRUS-u i NFZ-u, a skończywszy na biurach ewidencja budynków i gruntów oraz zarządach zasobów mieszkaniowych. Wszystkie te informacje zostaną zebrane, scalone, porównane i ujednolicone.
O co będziecie przede wszystkim pytać Polaków?
- Najogólniej mówiąc są to pytania dotyczące procesów społeczno-ekonomicznych zachodzących w naszym kraju — obejmujące zarówno aktywność ekonomiczną ludności i sytuację na rynku pracy, jak i warunki cywilizacyjne, socjalne, komunalne, w których żyjemy, np. stan naszych mieszkań i domostw oraz ich wyposażenie. Chciałbym jednak wyraźnie zaznaczyć, że w spisie nie ma żadnych pytań o dochody czy zgromadzony majątek.
Są za to inne „wrażliwe” tematy...
- Do tej kategorii należą na pewno pytania dotyczące przynależności narodowej lub etnicznej. Ta sprawa rzeczywiście wywołała sporo emocji. Ostatecznie GUS przyjął zobowiązanie, że w spisie zostanie wprowadzona możliwość udzielenia na to pytanie więcej niż jednej odpowiedzi.
Natomiast część pytań będzie zbierana wyłącznie na zasadzie dobrowolności. Dotyczy to m.in. kwestii wyznania czy przynależność do Kościoła lub związku wyznaniowego, a także życia osobistego, np. pozostawania z kimś w związku nieformalnym.
Żadnych pytań o poglądy polityczne i preferencje światopoglądowe?
- Absolutnie nie. Takich pytań z założenia nie umieszcza się w formularzach spisowych.
Nikt zatem nie będzie zaglądał do mojej bieliźniarki?
- Spis jest obowiązkowy, bo takie jest prawo uchwalone przez ustawodawcę. Jednak odpowiedzialność spisowa rozciąga się wyłącznie na część obligatoryjną, czyli te pytania, na którą obywatel musi odpowiedzieć z mocy Ustawy o Narodowym Spisie Powszechnym Ludności i Mieszkań w 2011 r. Pozostałe pytania nie wymagają obowiązkowej odpowiedzi.
Co się stanie z danymi przekazanymi przez ankietowanych?
- Ze względu na ochronę danych, przede wszystkim konieczność zachowania prywatności oraz intymności obywateli, spis jest tak zorganizowany, aby do minimum ograniczyć jakiekolwiek ryzyko udostępnienia danych osobom do tego niepowołanym.
Wygląda to mniej więcej w taki sposób, że w momencie, w którym zalogujemy się do internetu i zaczniemy wypełniać formularz, nasze dane zostaną automatycznie zakodowane. Nikt poza systemem i samym ankietowanym nie będzie więc miał do nich dostępu. Podobnie przedstawia się procedura w sytuacji zbierania danych przez rachmistrza. Ankieter dysponować będzie specjalnym urządzeniem ze sporym ekranem, na którym pojawią się pytania. Po wprowadzeniu odpowiedzi system automatycznie zakoduje dane.
Cały spis jest zresztą szczególnie chroniony przez samą zasadę tajemnicy statystycznej. Rachmistrze oraz cały personel, który ma do czynienia ze spisem, przechodzą specjalne przeszkolenie, składają przysięgę i karnie odpowiadają za jakiekolwiek naruszenie tajemnicy spisu.
Czy przewidziane są jakieś sankcje prawne w przypadku niewypełnienia formularza albo niewpuszczenia do domu rachmistrza?
— Formalnie tak, chociaż jak sięgam pamięcią - a pracuję w statystyce już czterdzieści parę lat — to nie przypominam sobie, by obywatele odpowiadali kiedykolwiek karnie za odmowę udziału w spisie powszechnym.
My liczymy raczej na to, iż przekonamy ludzi do tego, że naprawdę warto wziąć udział w spisie, bo to jest nasz kraj i to jest robione w interesie nas wszystkich. To nieprawda, że można się obejść bez spisów. Owszem, są takie kraje jak Dania, Holandia, Finlandia czy Norwegia, które od wielu dziesiątków lat prowadzą spisy wyłącznie w oparciu o rejestry. Ale to oznacza, że poziom zapisania tamtejszych obywateli w dokumentach, spisach, rejestrach i różnego rodzaju zapiskach urzędowych jest mniej więcej pięćdziesięciokrotnie wyższy niż u nas! Każdy Duńczyk czy Holender jest więc zapisany na sto różnych sposobów i właściwie nie może zrobić kroku w przestrzeni publicznej, by nie zostać gdzieś odnotowanym.
Lepiej więc spisać się raz, a dobrze?
— Wszyscy jak tu żyjemy między Odrą a Bugiem, między Tatrami a Bałtykiem, powinniśmy dać się spisać po to, abyśmy wiedzieli, jacy jesteśmy i jak żyjemy. Mamy ogromną szansę, by dowiedzieć się, jak tak naprawdę wygląda nasza rzeczywistość. Ten kraj kryje przecież wiele zagadek i tajemniczych historii. Jak to się dzieje na przykład, że w Polsce występuje jeden z niższych współczynników aktywności ekonomicznej ludności w Unii Europejskiej? Z czego biorą się olbrzymie różnice w poziomie wykształcenia, liczebności rodzin czy warunków mieszkaniowych między poszczególnymi regionami naszego kraju? A to tylko pierwsze z brzegu przykłady.
Spis ma swoją symbolikę i znak, którym się bardzo szczycimy — jest nim daszek, coś jakby szkic domu, a pod nim kilkuosobowa rodzina. To symbol, że spis naprawdę nie jest tylko suchą statystyką. I nawet jeżeli jestem tylko jedną cząstką z ponad 38 milionów innych, to zostanie ona uwzględniona i uwidoczniona.
opr. mg/mg