Współczesne społeczeństwa traktują pracę głównie jako źródło utrzymania, zapominając o jej wymiarze humanistycznym. Pilnie potrzeba powrotu do spojrzenia na pracę, jakie miał św. Benedykt, a także podjęcia przesłania papieskiej encykliki Laborem Exercens.
Współczesne społeczeństwa traktują pracę głównie jako źródło utrzymania, zapominając o jej wymiarze humanistycznym. Pilnie potrzeba powrotu do spojrzenia na pracę, jakie miał św. Benedykt, a także podjęcia przesłania papieskiej encykliki Laborem Exercens.
Podczas swego wykładu dla Powszechnego Uniwersytetu Nauczania Chrześcijańsko- Społecznego (PUNCS) w dniu 22 maja 2021 pan Marek Cupiał, trener zarządzania i właściciel firmy konsultingowej, odwoływał się do słów benedyktyna Anselma Grüna. Wybrzmiało tam, między innymi: „Człowiek pozbawiony wartości, staje się bez-wartościowy, a ta bezwartościowość przytłacza. Niektórzy próbują wprawdzie kosztem olbrzymiego wysiłku zwiększyć wydajność i nią zastąpić wartości, ale to nie może się udać”. Zaś drugi cytat z Grüna kończył się konkluzją: „Kto chce prowadzić innych, musi umieć się w nich wczuć i odkryć, w jaki sposób obudzić tkwiące w każdym z nich życie. To jest jedno z najważniejszych dzisiaj zadań kierowania”.
Temat pracy pojawiał się również w maju 2021 podczas organizowanych przez Instytut Myśli Schumana konferencji dotyczących osoby i duchowości Sługi Bożego Roberta Schumana, byłego premiera Francji oraz jednego z inicjatorów procesu integracji europejskiej, który wiele czerpał z myśli benedyktyńskiej. W dużym stopniu to benedyktyni utworzyli Europę, wpajając zasadę ora et labora, czyli dobrej pracy opartej na rozwoju duchowym. Po tej linii Schuman pisał: „Chodzi o wyjście z izolacji i poddanie się konkurencji, której i tak nie będziemy mogli uniknąć. Cała nasza gospodarka musi stanąć na wysokości zadania, dostosować się do nowych okoliczności pokojowego współzawodnictwa i współpracy. Będzie to walka, lecz nie pod godłem wojennym, a pod znakiem surowej dyscypliny, zaakceptowanej i stosowanej przez cały naród mający świadomość, że jego ocalenie zależy przede wszystkim od niego samego, od jego wysiłków i poświęceń, lecz również od współpracy z innymi krajami solidarnymi w ogromnym wspólnym przedsięwzięciu. Każdy z krajów współczesnej Europy powinien mieć niejako intuicyjne wyczucie tej wzajemnej zależności, powinien żyć i pracować w nowym klimacie woli i zaufania, gdzie każdy wnosi do wspólnoty maksimum tego, co jest ważne i wartościowe, w zależności od własnych zdolności”. (Dla Europy, Kraków 2003, s. 68-69)
Gdy w latach powojennych środowiska chrześcijańsko-demokratyczne wprowadzały w Europie Zachodniej społeczną gospodarkę rynkową, my wpadliśmy w sowiecką strefę upadku gospodarczo- społecznego, ale jednak i wówczas mieliśmy wybitnych myślicieli katolicko- społecznych, na których czele warto wskazać Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W roku 1946 wydał on książkę Duch pracy ludzkiej, choć w istocie ten tekst powstał jeszcze przed II wojną. Kardynał wzywał, by ludzka praca była wykonywana jako współudział w Bożym dziele stwarzania świata. Dzisiaj można w tym odczytywać wprowadzanie wewnątrz polskich przedsiębiorstw klimatu pracy z poszanowaniem godności, odpowiedzialności oraz innowacyjności pracowników. Równolegle do tego społeczną odpowiedzialność biznesu warto nakierowywać na promowanie wartości chrześcijańskich. To by było działanie zarówno podwyższające wynik gospodarczy, a tym samym przewagę konkurencyjną, jak i polepszające relacje międzyludzkie w bezpośrednim otoczeniu społecznym polskich firm, co pośrednio również pomagałoby polskiej gospodarce. Trzeba by się wyzwalać z myślenia o pracy jako jedynie sposobie otrzymywania pensji. Praca ma być pożyteczna, ma służyć bliźnim i za to osoba pracująca jest wynagradzana pensją. A ta służba winna być wykonywana w sposób artystyczny, tak jak sam Bóg okazał się artystą, stwarzając nasz świat.
Ludzka praca wykonywana jako współudział w Bożym dziele stwarzania świata buduje prawdę, dobro i piękno, a tym samym przebudowuje środowisko w takim kierunku, który przyczyniać się będzie do zmian kultury w kierunku rozwijania prawdy, dobra i piękna. To zaś bezpośrednio będzie popychało ludzi do budowania między sobą relacji współpracy i solidarności, ze stałym zrównoważonym wzrostem wspólnego dobra. Ludzie chętnie idą za tym, co odczytują od kultury, tak w kierunku zła, jak i w kierunku dobra, zgodnie z tym co dana kultura nakazuje. Jednak zmieniając środowisko oddziałujemy na kulturę i tym samym na ludzkie zachowania; to nie jest manipulowaniem czy też inżynierią społeczną, ale właśnie służbą prawdzie, dobru i pięknu, a to za sprawą sposobu wykonywania naszej pracy.
Wyszyńskiemu chodziło przy tym o każdą ludzką pracę, bo rzeczywiste zmiany środowiska muszą być owocem zbiorowego wysiłku ludzi. Również osób sprzątających. Samo to, iż osoby sprzątające uważane są za najniżej stojące w hierarchii ludzkiego szacunku, pokazuje, że panująca kultura jest chora, zaś otaczające nas środowisko zaśmiecone i brzydkie. Środowisko wyrażające prawdę, dobro i piękno to coś wymiernego, dającego się odróżnić od środowiska będącego owocem i wyrazem kłamstwa, zła i brzydoty. O ile kulturę trudno mierzyć, o tyle ze środowiskiem nie ma takich trudności.
Mój profesor, ks. Józef Majka, w komentarzu do Laborem Exercens pisał, że należy wprowadzać chrześcijan w dzieło uświęcenia przez pracę, wychowywać ich „do pracy i znoszenia jej uciążliwości jako udziału w Krzyżu Chrystusa, w Jego zbawczej Ofierze. W tym ujęciu ofiara pracy staje się wyrazem miłości człowieka ku Bogu, elementem jego odpowiedzi na miłosny apel Boga i środkiem wrastania we wspólnotę z Chrystusem, jednoczenie się z Nim w jego zbawczej Ofierze”. Pięknie to uzupełniają słowa św. Wincentego á Paulo, iż trzeba Boga kochać tak, aby bolały ręce.
Nie każdy skłonny jest rozumieć pracę jako wyraz miłości. Od starożytności utrzymuje się pogarda dla pracy, jako czynności poniżającej, przeznaczonej dla niewolników lub chłopów pańszczyźnianych. Są też i tacy, którzy skłonni są sprzeciwiać łączeniu pracy z miłością, bo od ludzi nie można zbyt wiele wymagać. Jednak, gdy przeszkadza się człowiekowi pracować z miłością, choćby tam, gdzie szerzy się pogardę dla pracy, to przeszkadza się człowiekowi wprowadzać w czyn przykazanie miłości Boga i bliźniego. Bo miłość to coś daleko więcej niż tylko uczucie: to również praca.
Jeśli pozwoli się ludziom poprzez pracę świadczyć miłość, uczyni się najlepszy dar dla rozwoju gospodarczego oraz dla powiększania spójności społecznej. Niestety, wiele mechanizmów dzisiejszego świata przeszkadza w świadczeniu dobrej pracy. Nie docenia się potencjału tkwiącego w szerokich rzeszach ludzi. Zazwyczaj na ludzi patrzy się jako na problem, stąd zabiegi, aby się nie mnożyli nadmiernie oraz by powstrzymywać ich ruch murami i granicami. Nie docenia się również potencjału ludzkiej współpracy, a przez to powstrzymuje zjawisko synergii, kiedy to współpraca daje niespodziewanie duży rezultat, wielką wartość dodaną. Procesy globalnej gospodarki starają się przekazywać własność nad kapitałem i nad wiedzą w ręce coraz to węższej elity. Na szczęście, pojawia się również i przeciwne zjawisko dzielenia się wiedzą oraz wspólnego organizowania ludzi. Zapewne znajduje w tym wyraz zasada opisana przez Jana Pawła II: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa” (Redemptor hominis 10).
Niniejszy tekst stanowi część cyklu artykułów powstałych w ramach Powszechnego Uniwersytetu Nauczania Chrześcijańsko Społecznego (PUNCS)
opr. mg/mg