"Dylematy demokracji" - fragmenty
ISBN: 978-83-7505-454-5
wyd.: WAM 2010
Trudności ze sformułowaniem definicji demokracji prowadziły niektórych myślicieli do prób określenia, czym z pewnością demokracja nie jest. Jednym z takich stwierdzeń jest podkreślenie radykalnej różnicy między demokracją a systemami autokratycznymi. Jak napisał Sartori: „Demokracja to system, w którym nikt nie może sam siebie wybrać, nikt nie może sobie powierzyć władzy rządzenia i, tym samym, nikt nie może przywłaszczyć sobie bezwarunkowej i nieograniczonej władzy”39. Autokracja, czyli samowładza rządzących, którzy uważają się za źródło i ramię władzy, przeczy ideałom demokracji i wolności, którą ona zakłada.
Dla przybliżenia prawdy o demokracji używa się współcześnie także terminu „poliarchia”, podkreślając, że władza należy do wielu różnych ośrodków. Wyborcy delegują władzę swym reprezentantom, a poszczególne ośrodki władzy przedstawicielskiej, według zasady check and balance, wpływają na siebie. Wzajemna kontrola samych władz nie jest wystarczająca, lecz potrzebna jest także kontrola z zewnątrz, a taką przynoszą wybory. Stąd często używa się określenia „poliarchia selektywna”, dla podkreślenia, że normą wyborów ma być wyłonienie najlepszych możliwych kandydatów40. Innym określeniem, które łączy się z negatywnym opisem demokracji, jest nazwanie jej „ograniczonymi rządami większości”. Pierwszy człon tego określenia — „ograniczone” — wskazuje na prawa i reguły, które sankcjonują kształt demokracji. Zasady te zaczerpnięte są z etosu demokracji społecznej, z prawa konstytucyjnego bądź z innych źródeł, które nie podlegają decyzji większości. Drugi zaś człon określenia — „rządy większości” — odwołuje się mocno do procedury demokratycznej opartej na regule większości, która stanowi warunek demokracji rozumianej całościowo41. Z pewnością demokracja nie była i nie może być używana jako etykietka dla różnego rodzaju ideologicznych dyktatur. Marksiści-leniniści zwykle „demokracją” nazywali dyktaturę swojej partii. Podobnie do tego pojęcia odwoływali się i ciągle się odwołują różnego rodzaju dyktatorzy w wielu krajach nierozwiniętych, gdzie często istnieje tylko jedna partia.
Nadużywanie tego określenia to jedynie wyraz manipulacji politycznej,
rodzaj „zaklinania” politycznej rzeczywistości i element kłamstwa ideologicznego.
Z pewnością demokracja nie jest:
• najbardziej efektywnym ekonomicznie
ustrojem, a współczynniki wzrostu, dochodów czy inwestycji
w krajach demokratycznych nie muszą być wyższe niż w krajach niedemokratycznych;
zmiany ekonomiczne — jako wynik zmian ustrojowych
zmierzających w kierunku demokracji, pojawiają się powoli, a nie można
ich uznawać za cechy charakterystyczne dla demokracji;
• najbardziej
skuteczną formą rządzenia — choćby z racji liczby uczestników konsultacji
istotne decyzje mogą być podejmowane znacznie wolniej niż np.
w krajach autorytarnych; także koszty rozwiązywania problemów mogą
okazać się wyższe, gdyż ewentualne zyski mają dotyczyć znaczniejszego
grona obywateli; konieczne kompromisy nie muszą wszystkich zadowalać,
a przegrani zwykle zgłaszają szereg pretensji; demokracja nie
musi się okazać ustrojem większego ładu, porozumienia i stabilności
oraz łatwiejszym w rządzeniu niż autokracja; swoboda wypowiedzi jest
okazją do odzwierciedlenia wielu sporów co do nowych zasad i instytucji;
pojawia się wiele konfliktów często motywowanych szczytnymi
ideałami; autonomiczne grupy i jednostki często oprotestowują nowo
powstałe instytucje i ich decyzje; partyjne potyczki nie muszą oznaczać
„chwiejności demokracji” ani jej bezsilności, zwłaszcza gdy partie
są skłonne — nawet niechętnie — do przestrzegania reguł niepewności
i tymczasowego porozumienia;
• gospodarka w demokracji nie musi być
bardziej wolna od restrykcji — wiele państw z ugruntowaną demokracją
uciekało się, i nadal to czyni, do protekcjonizmu, ochrony granic, wykorzystując
różne instytucje do wspierania rozwoju gospodarczego; wspieranie
liberalnych rozwiązań ekonomicznych, jak: prawo do własności
prywatnej i zysku, regulatywna funkcja rynku, prywatne rozstrzyganie
sporów, prawo do wytwarzania bez rządowych regulacji czy prywatyzacja
własności państwowej niekoniecznie są istotnie korzystne dla umocnienia
demokracji. Także demokracja musi ściągać podatki, kontrolować
pewnego typu transakcje, bo prawo ogółu musi być chronione przed
możliwymi zagrożeniami ze strony jednostek. Kategorie wolności ekonomicznej,
zwłaszcza we współczesnej interpretacji neoliberalnej, nie są
tożsame z wolnością polityczną, na której bazuje demokracja, a niekiedy
mogą się stać dla niej przeszkodą42.
Trudno mówić o realizacji pełnej demokracji w przypadku jakiegokolwiek państwa we współczesnym świecie. Jest to raczej ideał, do którego poszczególne kraje zmierzają, którym się posiłkują w rozwiązywaniu swych istotnych zagadnień i problemów ustrojowych. W rozprzestrzenianiu się demokracji jako formy rządów można wyróżnić w najnowszej historii kilka faz. Po raz pierwszy ustrój, dający się nazwać demokracją na poziomie rządu krajowego, pojawił się na początku XIX wieku w Stanach Zjednoczonych. Następne sto lat to pojawienie się rządów demokratycznych w północnej i zachodniej Europie, w dominiach brytyjskich i w kilku krajach Afryki Południowej. Wśród państw niepodległych w 1902 r. było 19% państw demokratycznych. W roku 1920, który był szczytem demokracji w niepodległych państwach, było ich 34%. W okresie pojawienia się w Europie tendencji autorytarnych, czyli w latach 1929-1930, ich liczba spadła do 32%. W okresie od wczesnych lat pięćdziesiątych do osiemdziesiątych występowały różne tendencje. W 1960 r. liczba państw demokratycznych wynosiła 24%, a lata 1989-1991, które znamionowały upadek komunizmu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i byłych republikach Związku Radzieckiego, oznaczały wejście tych krajów na drogę demokracji43. Trzeba pamiętać, że wiek XX niemal ogłoszono wiekiem triumfu demokracji. Jak zapisał znany amerykański politolog Francis F. Fukuyama, ogłaszający „koniec historii”: „Jesteśmy świadkami nie po prostu końca zimnej wojny czy też przemijania pewnego szczególnego okresu powojennej historii świata, lecz historii świata jako takiej, to jest końca punktu ideologicznej ewolucji ludzkości i uniwersalizacji zachodniej, liberalnej demokracji jako ostatecznej formy rządów44”. Obecne badania na temat odczytywania ustroju własnego państwa jako demokratycznego mówią, że w Polsce dwie trzecie obywateli uważa wybory za wolne i sprawiedliwe (wzrost o 25% w stosunku do roku 2007). Równie wielkiego wzrostu zaufania do mechanizmów demokracji nie odnotowano w żadnym innym państwie. Sondaż przeprowadzony przez ośrodek Gallup International w 55 krajach wśród 58,6 tys. respondentów potwierdził, że za demokratyczne uważa wybory polityczne we własnym kraju: 86% Duńczyków, 68% Niemców, 66% Polaków, 58% Brytyjczyków, 51% Czechów, 35% Rumunów, 27% Rosjan, 11% Bułgarów i 9% Ukraińców45. Świadczy to o dobrym wykorzystaniu w Polsce okresu, który upłynął od upadku bloku sowieckiego, a Polacy są coraz bardziej świadomi zasad kierujących państwem.
Jednocześnie wiele ośrodków myśli społecznej podnosi problem zagrożeń współczesnej demokracji. Manifest założycielski Retinopera, czyli sieci grupującej największe włoskie stowarzyszenia katolickie, zatytułowany „Wypłyńmy na głębię” i ogłoszony 26 marca 2002 r., głosi m.in.:
Wielu wskazuje na zanik demokracji i pojawienie się tzw. postdemokracji, spowodowanej kryzysem narodowych „demos”, brakiem przestrzeni dla autentycznej demokracji. Ginie coraz bardziej poczucie demokratycznego etosu, poczucie odpowiedzialności i świadomość uczestnictwa w życiu politycznym. Świadomość społeczna nie postrzega, jako fundamentalnych wartości, prawa nienarodzonego do życia, rodziny jako naturalnego podmiotu, społecznego wymiaru religii i sprawiedliwości społecznej. A bez demokracji wartości demokracja reguł i procedur okazuje się mało skuteczna w budowaniu pokoju i przyszłości.
39 G. Sartori, Teoria, dz. cyt., s. 257.
40 Tamże, s. 197-214.
41 Por. M. Zięba, Papieże, dz. cyt., s. 9.
42 Ph.C. Schmitter, T.L. Karl, Czym jest, dz. cyt., s. 36-38.
43 W. Sokół, Legitymizacja systemów politycznych, Lublin 1997, s. 49-51.
44 F. Fukuyama, Koniec historii, przekł. T. Bieroń i in., Poznań 1997, s. 7.
45 Gallup International, Triumf woli ludu, „Newsweek Polska” 2008, nr 46, s. 11.
46 C. Gentili, Romano Guardini i nauka społeczna Kościoła, tłum. T. Żeleźnik, „Społeczeństwo” 2008, nr 85, s. 324-325.
opr. aw/aw