Wywiad - o Festiwalu w Mohylewie

Wywiad z Romanem Gruczą, dyrektorem Katedralnego Chóru Chłopięco — Męskiego „Pueri Cantores Thorunienses” w Toruniu, doktorem muzykologii

Z panem Romanem Gruczą, dyrektorem Katedralnego Chóru Chłopięco — Męskiego „Pueri Cantores Thorunienses” w Toruniu, doktorem muzykologii rozmawia kl. Adam Nawój.

A: Panie Profesorze, co to jest festiwal?

RG: W moim rozumieniu festiwal od łacińskiego słowa to „świętowanie”. Zatem jest to święto pieśni, święto chórów. Festiwal to uczta duchowa. Jest nią niewątpliwie Festiwal w Mohylewie.

A: Właśnie, festiwal w Mohylewie...

RG: Uważam, że ten festiwal jest bardzo potrzebny i korzystny dla wszystkich nas nie tylko z Polski. Muszę przyznać, że uczę się tu wielu rzeczy. W ubiegłym roku byłem ze swoim chórem na Festiwalu w Mohylewie, po raz pierwszy za wschodnią granicą. Ludzie tutaj są bardzo chłonni muzyki religijnej. Percepcja muzyczna tutejszej publiczności jest bardzo wysoka. Wydarzenia z ubiegłej historii wyobcowały bardzo ludzi z dobrej muzyki. Co prawda ratowali się jak mogli, obserwuję to teraz podczas Mszy Świętej, słuchając jak śpiewają. Tradycja śpiewu mimo wielkiego ateizmu, jaki przetoczył się przez Białoruś nie zaginęła. Na Mszy Św. widać starszych ludzi, także młodzież, którzy chcą śpiewać. Właśnie, młodzież! Ona przyjeżdża na Festiwal i daje się poznać jako bardzo uporządkowana, stateczna. Widać wśród nich dryl, porządek. Nasi chórzyści, powiedziałbym, są bardziej zmanieryzowani, będący pod wpływem kultury zachodu, liberalizmu i wolności często niewłaściwie rozumianej. Porządek i zdyscyplinowanie szczególnie cenię wśród miejscowych ludzi.

A: Prowadzi Pan obecnie chór chłopięco — męski w Toruniu. Oprócz muzyki, jakie wartości stara się Pan przekazywać młodym.

RG: Nie tylko przekazuję, ale muszę to robić. Jest to wpisane w pracę dyrygenta. Będąc katedralnym organistą, związanym z parafią, biskupem, kurią diecezjalną, kościołem, nie mogę wyobcować tych chłopców z wartości. W dziewięćdziesięciu procentach śpiewamy muzykę sakralną. Jest to wpisane w naszą działalność. Jesteśmy chórem katedralnym, musimy więc obsługiwać nabożeństwa liturgiczne. Trudno zaś, żeby przy muzyce sakralnej, która mówi o Panu Bogu pomijać wątek religijny. Jeżeli w jakimś utworze występuje słowo Jezus, każdy chłopiec który przyjął I Komunię Świętą, który chodzi na katechezę, rozumie znaczenie tego słowa. Na to słowo należy czynić „inclinatio”, czyli zginać głowę.

Oprócz śpiewu organizujemy spotkania z różnymi ludźmi, często odwiedza nas ksiądz biskup, ksiądz proboszcz, organizujemy pogadanki. Wszystkie nasze koncerty w dziewięćdziesięciu procentach odbywają się w świątyniach. Zatem członkowie chóru mają nieustanny kontakt z Kościołem. Spotykamy się także z rodzicami chórzystów podczas opłatka, i uroczystości kościelnych.

A: Jak by Pan ocenił stan i potrzeby polskiej muzyki kościelnej?

RG: Nie będę odkrywczy jeśli powiem, że jest zła, a nawet bardzo zła. W ubiegłym roku w Trzebini zebrało się gremium księży, znakomitości muzycznych Polski, po to, by ocenić stan muzyki kościelnej. Napisano ostry memoriał o stanie muzyki w kościołach. Myślę, że wina jest nas wszystkich. Są przecież pewne przepisy kościelne, które obligują i mówią, że instrumentem liturgicznym są organy, że nie wolno używać gitar. Te przepisy często się łamie i to za wiedzą księdza. Po drugie, teksty i melodie nie są kontrolowane. Jeżeli powstaje w parafii jakiś zespół muzyczny to bardzo dobrze, ale liturgia ma swoje prawa i jest święta. Są śpiewniki zatwierdzone przez Episkopat Polski i musimy tego przestrzegać. Młody człowiek nie zawsze mający pojęcie o teologii, zaczyna układać teksty, które czasem są zupełnie nie do słuchania, a wykonuje się je podczas liturgii. Po trzecie taki zespół muzyczny często wyłącza wiernych z liturgii. Prowadzi to do tego, że stare pieśni są wyrzucane, zapomniane, nie używa się w kościołach śpiewników. Należałoby te sytuację uzdrowić. Odpowiedzialne są za to komisje liturgiczne, które przecież działają.

A: Jakimi kryteriami kieruje się jury podczas przesłuchań festiwalowych w Mohylewie?

RG: Ten Festiwal czy inny powinien kierować się kilkoma kryteriami ocen. Bardzo ważna jest emisja głosu, repertuar. Jeżeli nasz Festiwal jest imprezą o charakterze chrześcijańskim to i repertuar powinien spełniać to wymaganie. Ponadto istotna jest interpretacja utworu, nienaganny wygląd, zachowanie. To jest tak zwany ogólny wyraz artystyczny. Potrzebny jest przecież zarówno szacunek dla jury jak i słuchaczy, a przede wszystkim dla Pana Boga. Na pierwszym miejscu postawiłbym zatem emisję głosu, a dalej dynamikę, agogikę i wyraz artystyczny. Na naszym Festiwalu w odróżnieniu od innych panuje wyjątkowy porządek. Na Zachodzie jest większe rozluźnienie pod tym względem, trudno młodzież utrzymać.

A: Dziękuję za rozmowę.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama