Fragmenty książki na temat przezwyciężania problemu cierpienia: "Jak przejść przez cierpienie"
Wydawnictwo Jedność 2007
ISBN 978-83-7442-457-8
Nasz Bóg pragnie, abyśmy zostali uzdrowieni. Nie wiemy jednak, jak i kiedy ani gdzie. Musimy zatem zachowywać postawę ciągłego otwarcia duchowego i całkowitej ufności do naszego Pana. Nie mówię więc o wysiłkach woli, nadmiernym moralizmie, technikach psychologicznych, trosce, strategiach, ale mówię o tym, by się nie lękać, dać się prowadzić... do Boga, który mówi w naszym sercu przez Ducha Świętego.
Tylko w ten sposób życie otworzy się na nas w swej niezmierzonej obfitości.
A nasza droga poszukiwania tu, na ziemi, nabierze sensu.
Taka silna wiara inaczej nas ustawia także wobec czasu.
Dla większości współczesnych mi ludzi czas jest rodzajem chronologicznym, środkiem do osiągania celu. Dlatego jest odliczany, ma swoją cenę.
Stał się rzeczą.
Oderwaną od nas.
Aby móc dominować albo być przez nas zdominowanym.
Tak samo i ja, kiedy nie byłem zbyt świadomy, przeżywałem czas odliczany w dniach, godzinach, minutach... ale dla prawdziwego duchowego wędrowca tak nie jest.
Przeżywany czas jest czasem naszego serca.
Już nie jest od nas oddzielony.
Jest w nas.
Staje się miejscem, gdzie nasłuchujemy tego, co nam szepce Duch Święty. Gdzie odbywamy wędrówkę w głąb swojego serca i spotykamy się z naszymi bliźnimi.
Jest przeżywany jako miejsce, gdzie Bóg dokonuje w nas przemiany. Jako miejsce niezliczonych możliwości.
Zatem nie jest już czasem przeżywanym w pełnym napięcia oczekiwaniu przyjemnych chwil czy w niepokoju przed nadejściem chwil nieprzyjemnych, ale jest continuum, w którym działa mądrość Pana, by przemieniać nasze serca.
Jednakże ludzkość wieków zdominowanych przez postęp technologiczny ciągle się gdzieś śpieszy. Chcemy jak najszybciej wyjść z choroby, z cierpienia. Chcemy pośpiesznie zapełnić pustkę, utratę, pośpiesznie zrealizować marzenia, szybko doznawać mocnych wrażeń, silnych i znaczących. A jeżeli coś lub ktoś stanie nam w poprzek tego sposobu pojmowania życia, stajemy się nieznośni, porywczy, wybuchowi. Albo popadamy w znużenie, apatię, w depresję.
Kiedy widzimy, że nasze plany nie mogą ruszyć z miejsca bądź z trudem posuwają się naprzód, kiedy napotykamy na nieoczekiwany opór ze strony przyjaznych nam osób, kiedy nasze życie, praca stają się banalne, bez wyrazu... nie zdajemy się na Boga, ale ulegamy rezygnacji, pogrążamy się w nicości. W złości. Zagubiliśmy sens oczekiwania. Już nie mamy cierpliwości. Także i tu prawdziwa wiara uczy nas czegoś przeciwnego. Ciągle żyjemy, ponieważ ciągle mamy kontakt z głębią naszego serca w tej samej chwili, gdy spotykamy drugiego człowieka...
Pan Stworzenia działa zawsze i nieustannie w nas i w ciszy.
Tak samo w życiu każdego z nas, mimo że uważamy się za anonimowych, nieważnych, bezużytecznych.
Dlatego zawsze trzeba być gotowym. „Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w swoich naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, senność ogarnęła wszystkie i posnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: «Oto pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!»
Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: «Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną».
Odpowiedziały roztropne: «Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie». Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. Nadchodzą w końcu i pozostałe panny, prosząc: «Panie, panie, otwórz nam!»
Lecz on odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was».
Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny" (Mt 25,1-13).
opr. mg/mg