Czy możemy wybrać właściwy cel życia i realizować przepis na szczęście, jeśli nie jesteśmy tak naprawdę wolne? Jest to bardzo trudne
Czas się otrząsnąć z szaleństwa, które zgotował kobietom współczesny świat. Czas odkryć na nowo to, co nosimy w sercach. Obudzić wiarę i nadzieję. Czas na podróż w głąb kobiecych pragnień i lęków. Czas na kobiecość. Świat czeka na nas i usycha z braku miłości! Bez kobiecości stanie się nieludzki!
Czy możemy wybrać właściwy cel życia i realizować przepis na szczęście, jeśli nie jesteśmy tak naprawdę wolne? Jest to bardzo trudne. Czy rzeczywiście możemy być w pełni wolne? Prawda nas wyzwala, ale my same notorycznie, niezauważalnie łykamy różne kłamstwa i oddajemy się w niewolę. Związek prawdy i wolności jest bardzo konkretny. Warto więc teraz omówić, na czym polega wolność.
Świat mówi: żyj spontanicznie, nie pozwól Bogu sobą kierować, szukaj szczęścia – to właśnie jest wolność… To brzmi nieźle i wydaje się bardzo przyjemne oraz łatwe. Szkoda tylko, że to kłamstwo. To nie jest wolność, tylko jej pozór wynikający z poczucia niezależności od Boga. Absurdalny jest pomysł bycia niezależnym od Boga, skoro zależymy od Niego w każdej sekundzie naszego istnienia. Korzystając z wolności w opozycji do Niego, po prostu odrzucamy Jego miłość i propozycję współpracy. Pozór niezależności wynika z tego, że wykorzystujemy fakt, iż Bóg poważnie traktuje naszą wolność i sam niejako uzależnia się od naszej woli… Znamy z doświadczenia podobne sytuacje.
Ania zaręczyła się z Jankiem. Jest zakochana. Ponieważ kocha, nie postępuje już tak, jakby Janek nie istniał. Bierze pod uwagę jego uczucia, potrzeby. Dostosowuje swoje sprawy do jego kalendarza itp. Tymczasem Janek, nie pytając jej o zdanie, umówił się na wyjazd z kolegami na koncert. Ania poczuła się dotknięta. Janek uważał, że jest wolnym człowiekiem i narzeczona nie powinna mu niczego zabraniać ani wtrącać się do jego spraw. Czy jednak Janek może być całkowicie niezależny od swojej narzeczonej? Tak, jeśli nie kocha jej i nie zamierza wejść z nią w relację miłości. Ania właśnie w taki sposób odczytała jego decyzję. Jej podejście zaskoczyło Janka. Zrozumiał, że jako wolna osoba będzie musiał wybrać: zrezygnować albo z części niezależności, albo z miłości. Nie chodzi o to, czy Janek pojedzie na koncert, tylko o to, czy zrobi to (lub nie) w porozumieniu z narzeczoną. Wolność to możliwość wyboru. Niezależność to brak miłości. Janek wybrał miłość.
Taka pozorna niezależność od Boga powoduje najczęściej naszą zależność od innych osób i czynników – często działających na naszą podświadomość. Niezależność jako taka nie istnieje. Nawet sam Bóg, chociaż doskonale wolny, nie jest niezależny, ponieważ kocha! My tym bardziej podlegamy różnym wpływom.
Jeśli żyjesz „spontanicznie”, i tak na każdym kroku dokonujesz wyboru, nawet nie będąc tego świadoma. Wszystkie twoje wybory będą zależeć od kogoś lub czegoś, co ma na ciebie wpływ. Jest to przeciwieństwo wolności. Różnica jest taka, że nie wiesz, kto za nimi stoi i do jakiego celu cię zaprowadzą. Wolność od odpowiedzialności za swoje życie to w istocie zależność od woli innych (nawet jeśli są to osoby nam bliskie i życzliwe). Innymi słowy, to właśnie, niestety, jest niewola. My natomiast możemy być wolne.
Popatrz na liść na wietrze i ptaka – jedno i drugie pięknie szybuje na tle błękitu nieba. Ale tylko ptak jest wolny i leci, gdzie chce. Liść nie wie, dokąd doleci. Jest niesiony przez wiatr, a ostatecznie wyląduje w trawie i zgnije. Podobnie ryba w morzu i puszka miotana przez fale. Być niesionym przez wiatr lub przez fale jest bardzo przyjemnie przez jakiś czas… Ale umieć latać i pływać – oto wolność i prawdziwe szczęście.
Naszą wolność ogranicza wiele rzeczy – oczywiście inni ludzie i różne okoliczności naszego życia. Największym ograniczeniem jesteśmy jednak my sami – nasze naturalne skłonności, właściwości naszego ciała i psychiki. Każdy człowiek jest w stanie wejrzeć w siebie na tyle, żeby wskazać te właściwości swojej natury, które utrudniają mu funkcjonowanie i zaciemniają logiczne myślenie. Aby je rozumieć i korzystać z nich w sposób świadomy, trzeba je dobrze poznać. Nie oznacza to konieczności studiów psychologicznych. Warto jednak skorzystać z dorobku nauki, przynajmniej w stopniu podstawowym.
Ważnym źródłem nieuporządkowania w nas i utraty wolności mogą się stać nasze emocje i uczucia. Nie chciałabym w tej książce zajmować się szczegółową klasyfikacją uczuć. W tej dziedzinie jest prawie tyle klasyfikacji, ilu autorów. Niektórzy traktują uczucia i emocje jako synonimy, inni zakładają, że termin „uczucia” odnosi się do emocji „wyższych”, co zwykle oznacza większą złożoność lub związek z potrzebami społecznymi. Dodatkowo sytuację komplikuje ogromna różnorodność i nieuchwytność stanów emocjonalnych. Wystarczy wspomnieć na przykład o nastrojach, wzruszeniach, namiętnościach i afektach. Obawiam się, że w najbliższym czasie nie poznamy spójnej, jednoznacznej teorii na ten temat. Z uczuciami i emocjami nieuchronnie łączą się takie pojęcia, jak oczekiwania i pragnienia, a także potrzeby. Cała ta obfitość różnych poruszeń w nas w pewnym sensie ogranicza naszą zdolność do obiektywnego postrzegania świata i siebie. Faktem jest, że świadomość ich istnienia, chociaż nie zabezpiecza przed ich odczuwaniem i przeżywaniem, może uchronić nas przed ich wpływem na nasze decyzje.
Kobieta w stanie napięcia przedmiesiączkowego bywa bardzo rozdrażniona. Każda z nas dobrze wie, jak to jest. Ja w takich chwilach byłam skłonna interpretować słowa mojego męża zawsze w taki sposób, że rozmowa kończyła się sprzeczką. Na stwierdzenia, w których wyczuwałam choć cień krytyki lub uszczypliwości, reagowałam wojowniczo, choć normalnie machnęłabym na nie ręką. Mąż kilka razy zakończył sprzeczkę uwagą: „Chwileczkę, czyżby już hormony działały? Jeśli tak, to ja wszystko cofam. Poddaję się”. To gniewało mnie jeszcze bardziej, ale musiałam przyznać, że zbieżność podobnych sytuacji rzucała się w oczy. Zaczęłam więc pilnie obserwować i kontrolować moje reakcje. Nie z dobroci serca, ale z rozsądku. Głównie po to, żeby nie narażać się na podobne podsumowania… [...]
Beata Kołodziej to pisarka, autorka kilkudziesięciu książek, głównie dla dzieci. Pisze też scenariusze, reżyseruje. Z wykształcenia biolog, prywatnie jest żoną, mamą i od niedawna babcią. Otrzymała tytuł Ambasadora Polszczyzny Literatury Dziecięcej i Młodzieżowej oraz medal fundacji „Cała Polska czyta dzieciom”. Prowadziła warsztaty poświęcone kobiecości, konferencję „Odwaga bycia piękną” Krakowie, warsztaty dla kobiet „Świat relacji” organizowane przez RTCK w Nowym Sączu. W przygotowaniu kolejne warsztaty.
Jest to fragment książki: Beata Kołodziej, "Czas na kobiecość, czyli podróż do samej siebie", Wydawnictwo Homo Dei, Kraków 2016
Książka ta powstała dzięki spotkaniom ze wspaniałymi kobietami. Porusza sprawy tak podstawowe i oczywiste, że zazwyczaj o nich nie myślimy, nie rozmawiamy i rzadko czytamy. Ich istnienie jednak często przejawia się w sposób dla nas bolesny.
opr. ac/ac