Rozwód - to tragedia, która nigdy nie powinna się wydarzyć katolikowi, a jednak czasem się wydarza: jak poradzić sobie w takiej sytuacji
Wydawnictwo Homo Dei
Kraków 2010,
ss. 88,
ISBN 978-83-60998-97-7
Spis treści |
---|
Wprowadzenie |
Co to znaczy: Odzyskać zdrowie po rozwodzie? |
8 DRÓG |
1. Przepracować żal: droga do uzdrowienia |
2. Zaprzyjaźnić się ze swoim gniewem |
3. Przebaczyć |
4. Przyjąć Bożą pomoc |
5. Rozmawiać o swoich problemach: pożytki z psychoterapii |
6. Uzdrawiający wpływ służenia innym |
7. Śmiech to dobre lekarstwo |
8. Troska o siebie |
Zakończenie |
Po rozwodzie niektórzy pozostają zranieni i nie są zdolni do normalnego życia. Inni nie tylko umieją przetrwać rozpad związku, ale odnajdują równowagę przebudowując swoje życie. Rozwód, mimo iż jest tragedią, staje się dla nich „pozytywną porażką”, z której wyciągają wnioski i rozwijają się wewnętrznie.
Książka Williama Rabiora powstała na podstawie rozmów z ludźmi, którzy razem z nim przeszli proces przezwyciężenia traumy porozwodowej. Ukazuje osiem dróg prowadzących ku uzdrowieniu. Bóg w tym procesie pomoże przekształcić cierpienie w coś dobrego. Tylko od osobistego zaangażowania człowieka zależy, czy to dobro będzie trwałe.
Wiliam Rabior jest kapelanem szpitalnym i psychoterapeutą. Specjalizuje się w problematyce związanej z relacjami międzyludzkimi, żalem i depresją. Z żoną Susan i córką Gabrielle mieszka w USA w stanie Michigan.
Rozwód ... ale jest też życie po rozwodzie. Długoletni doradca pomagający w uporaniu się z traumą porozwodową William Rabior na podstawie rozmów z ludźmi, którzy osiągnęli sukces na tej drodze, wyróżnia osiem kluczowych elementów uzdrowienia z bólu i destrukcyjnego doświadczenia rozwodu. Dowiedz się, jak:
- Przepracować żal,
- Zaprzyjaźnić się z gniewem,
- Wybaczyć byłemu współmałżonkowi i sobie,
- Pozwolić Bogu sobie pomóc,
- Rozmawiać terapeutycznie,
- Pomagać innym, a przez to sobie,
- Odnaleźć korzyści ze śmiechu,
- Poradzić sobie ze stresem.
Co to znaczy: odzyskać zdrowie po rozwodzie?
Wększość osób po rozwodzie potrzebuje uzdrowienia pod względem emocjonalnym, psychicznym lub duchowym (albo — co bardziej prawdopodobne — pod wszystkimi trzema). Wszyscy, oczywiście, reagujemy po swojemu, zależnie od osobowości, sytuacji życiowej i innych czynników. Rany wewnętrzne są różne: bardziej lub mniej dotkliwe. Każdy człowiek jest wyjątkowy, nie ma więc uniwersalnej, dopasowanej do wszystkich metody odzyskiwania równowagi. Powrót do zdrowia nie polega także na dążeniu do osobistej doskonałości lub do błogiego spokoju. Jego celem jest pełniejsze, szczęśliwsze życie.
Jak zatem odzyskać zdrowie po rozwodzie? W rozmowach z osobami rozwiedzionymi zawsze zadawałem to pytanie i otrzymywałem rozmaite odpowiedzi, odzwierciedlające doświadczenia moich rozmówców, a także wpływ tych doświadczeń na ich życie. Oto co usłyszałem od Geny, Lynne i Larry'ego:
— Byłam mężatką przez dwadzieścia lat — opowiadała Gena.
— W dwudziestą rocznicę ślubu mąż oznajmił, że już mnie nie kocha i chce rozwodu. Później ożenił się z kobietą dwa razy młodszą od niego.
Co było dalej?
— Załamałam się kompletnie. Ledwie żyłam.
Załamanie nerwowe trwało kilka miesięcy i było na tyle poważne, że Gena trafiła do szpitala. Podczas naszej rozmowy wyglądała jednak na opanowaną, pogodzoną ze sobą i światem.
Wyraźnie uporała się z wywołaną przez rozwód traumą i osiągnęła spokój. Zapytałem, jak do tego doszło.
— Przede wszystkim muszę wyjaśnić, że powrót do zdrowia był procesem, a nie jednorazowym wydarzeniem. Modliłam się gorąco, żeby Bóg uwolnił mnie od bólu, ale nie stało się to błyskawicznie, jak pragnęłam.
Uzdrowienie wymaga czasu. Im większe poczucie straty, tym dłużej odzyskuje się równowagę. Trudno też wrócić do zdrowia o własnych siłach. Próbowałam, ale zorientowałam się szybko, że nie poradzę sobie bez pomocy. Gdzie znalazła pomoc? Postanowiła skorzystać z rocznej psychoterapii oraz grupy wsparcia sponsorowanych przez jej parafię.
— Potrzebowałam kogoś gotowego mnie wysłuchać, kiedy będę dawać upust złości i poczuciu krzywdy. Psychoterapeuta i grupa wsparcia okazali się świetnymi słuchaczami. Słuchali bez osądzania. Gena wróciła do zdrowia, kiedy uświadomiła sobie, że chociaż skończyło się jej małżeństwo, nie skończyło się jej życie. Pewna, że wciąż ma wiele do zrobienia i podarowania innym, zrozumiała coś jeszcze:
— Zdałam sobie sprawę, że porażka mojego małżeństwa wcale nie przekreśla mnie jako osoby.
Ostatnim etapem tego procesu było przebaczenie byłemu mężowi.
— To prawda: przebaczyłam mu szczerze. I głównie temu przebaczeniu zawdzięczam wolność.
Lynne nawet podczas zakupów w supermarkecie roztacza wokół siebie tak pogodną atmosferę, że przykuwa uwagę otoczenia. Nie zawsze jednak tak było.
— Dziesięć lat mieszkałam z mężem alkoholikiem, który znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie. W lecie szłam do pracy w bluzce z długimi rękawami, żeby ukryć sińce na ramionach.
Wszystko to odbijało się na dwojgu naszych dzieciach. Nie wiedziałam, co robić. Tylko dzięki modlitwie mogłam co dzień dotrwać do wieczora.
Co się wydarzyło? Lynne jest przekonana, że Bóg wysłuchał jej modlitw i zesłał anioła.
— Anioł był bez skrzydeł, ale z wielkim sercem i darem obserwacji. Mówię o swojej szefowej.
Przełożona spostrzegła, że dzieje się coś złego, i skłoniła Lynne do zwierzeń.
— Powiedziałam jej o wszystkim — przyznaje Lynne z uśmiechem.
Dzięki wsparciu przełożonej Lynne i dzieci znalazły się jeszcze tego samego dnia w schronisku dla ofiar przemocy w rodzinie. Po pewnym czasie pracownicy schroniska pomogli Lynne wnieść sprawę rozwodową. Co ważniejsze — jak twierdzi Lynne — skierowali ją ku nowemu życiu.
Czemu zawdzięcza swój powrót do zdrowia? Po rozwodzie przeprowadziła się do innego miasta i zaczęła wszystko od nowa. Szykany ze strony męża pozbawiły ją wprawdzie pewności siebie, ale potrafiła zaufać Bogu.
— Poprosiłam Boga o pomoc i wysłuchał mnie po raz kolejny.
Znalazłam się w cudownej parafii i zaczęłam codziennie uczestniczyć w Mszy świętej. Eucharystia była dla mnie wielkim sakramentem uzdrowienia. W niej Chrystus poruszał mój umysł i serce. Przede wszystkim uzdrowiła mnie Jego miłość, ona dodała mi sił. Jeśli coś dobrego można wyczytać z mojej twarzy, to zapewne Jego pokój, za który dziękuję Mu nieustannie.
Rozmawiałem także z Larrym. Jako osiemnastolatek ożenił się z dziewczyną, która spodziewała się jego dziecka.
— Naszym rodzinom bardzo zależało na tym, żebyśmy się pobrali. Wydawało się to dobrym rozwiązaniem. Nie łączyła nas miłość, ale się lubiliśmy i byliśmy przekonani, że to wystarczy.
Nie wystarczyło.
Po ślubie coraz bardziej oddalali się od siebie. Każde miało własnych przyjaciół i własne zainteresowania: „dwie drogi życia, które w ogóle się nie schodziły ani nie przecinały” — opowiadał Larry. Po pięciu latach małżeństwa, kiedy żona wystąpiła o rozwód, byli sobie niemal obcy, chociaż nadal się „lubili”. Co wymagało uzdrowienia?
— Czułem się winny, między innymi z powodu tamtej ciąży i rozpadu naszego małżeństwa.
Larry próbował bardziej zaangażować się w związek, wierząc, że naprawi sytuację. Radził się swojego proboszcza, „wspaniałego kapłana z doświadczeniem psychoterapeutycznym”, i dzięki niemu uporał się z poczuciem winy. Proboszcz zachęcił go do starań o kościelne unieważnienie małżeństwa. Larry'emu spodobała się ta myśl, bo wciąż miał nadzieję, że spotka „właściwą” osobę i ożeni się powtórnie. Z uśmiechem pokazał mi obrączkę na palcu.
— Jesteśmy małżeństwem już prawie siedem lat i każdy dzień jest lepszy od poprzedniego. Można mnie chyba uznać za żywy dowód na to, że rozwód wcale nie jest końcem wszystkiego.
Na podstawie wywiadów z osobami, które po rozwodzie w znacznym stopniu odzyskały wewnętrzną równowagę, mogę wymienić następujące oznaki procesu zdrowienia:
— Dobre dni zaczynają przeważać nad złymi.
— Rozmowa na temat byłego małżeństwa staje się możliwa bez rozpaczy i łez.
— Ewentualna dalsza miłość lub sympatia dla eksmęża lub eksżony nie łączy się już z silną więzią uczuciową (jest to tak zwany „rozwód emocjonalny”).
— Samotność przestaje wywoływać panikę.
— Możliwa jest myśl o powtórnym małżeństwie, podobnie jak myśl o niezawieraniu nowego związku.
— Dni świąteczne i szczególne okazje, na przykład rocznica ślubu, nie wywołują już lęku.
— Panowanie nad emocjami, zwłaszcza nad gniewem, przeważa nad uleganiem im.
— Możliwa staje się modlitwa za eksmęża lub eksżonę.
— Mija przygnębienie.
— Teraźniejszość zaczyna sprawiać przyjemność, pojawiają się plany na przyszłość.
— Łatwiej jest pozwolić sobie na uśmiech i wesołość.
— Nie unika się rozmów z innymi rozwiedzionymi osobami, prowadzonych ze współczuciem i zrozumieniem; budzi się chęć pomocy.
— Znika pragnienie zemsty czy wyrównania rachunków z eksmężem lub eksżoną.
— Wzrasta pewność siebie.
— Rozwija się uczucie wdzięczności.
— Pojawia się myśl o nauce, jaką można wyciągnąć z rozwodu, a nawet o jego pozytywnych aspektach, dotychczas niezauważanych.
— Serce napełnia się spokojem, który promieniuje na wszystkie sfery życia, w tym na relacje z eksmężem lub eksżoną.
— Umacnia się poczucie wewnętrznego uzdrowienia.
Nasza potrzeba uzdrowienia nie mija, choć z upływem czasu znajduje różne formy wyrazu. Żyjemy w niedoskonałym świecie, dlatego uzdrowienie też może nie być doskonałe. Zapewne nieraz powrócą dawne nawyki myślenia i działania. W takich chwilach prośmy Boga o pomoc i kierownictwo, potwierdzajmy swoje dotychczasowe osiągnięcia i starajmy się odzyskać równowagę.
Bez wątpienia należy porzucić poprzednią negatywną postawę: jest bezużyteczna, a trwanie w niej może zmarnować nam życie. Teraz najważniejsze jest nasze zdrowie. Każdy jego przejaw warto chronić i pielęgnować. Zasługujemy na uzdrowienie, dlatego starajmy się o nie ze wszystkich sił. Możemy je osiągnąć. Nie rezygnujmy z niego. Niech przyczynia się do naszej radości z tego, że istniejemy, że jesteśmy sobą.
Pytania do przemyślenia
1. Czy otwieram się na możliwość powrotu do zdrowia po rozwodzie? Jeśli nie, to dlaczego?
2. W której dziedzinie życia najbardziej potrzebuję teraz uzdrowienia?
3. Co zamierzam zrobić w tej sprawie?
opr. mg/mg