O dojrzałości emocjonalnej
Codzienne doświadczenie potwierdza to, że dojrzałość i równowaga w sferze emocjonalnej stanowi ważny sprawdzian dojrzałości człowieka i warunkuje zajęcie odpowiedzialnej postawy wobec samego siebie i innych ludzi. Z oczywistych względów dojrzałość i równowaga emocjonalna jest koniecznym warunkiem owocnego pełnienia funkcji wychowawcy i wzorca dla innych osób.
Celem niniejszego opracowania jest opis sfery emocjonalnej człowieka, ukazanie psychicznego sensu emocji i uczuć, a także prezentacja zarówno typowych trudności i zaburzeń w sferze emocjonalnej, jak też kryteriów dojrzałości w tym względzie.
Sfera afektywna obejmuje wiele rodzajów emocji i uczuć, które różnią się między sobą źródłem pochodzenia, długością trwania, a także intensywnością odczuwania. Do podstawowych przeżyć w sferze emocjonalnej należą:
Całość sfery afektywnej można zdefiniować jako sposoby przeżywania wszystkiego, co dzieje się w nas samych oraz w naszych relacjach z otaczającym nas światem, zwłaszcza światem osób. Przeżycia afektywne to spontaniczne reakcje człowieka na jego zachowania i stany wewnętrzne, na dochodzące z zewnątrz bodźce, a także na wszystko to, co dzieje się w jego życiu oraz w jego kontaktach z innymi osobami. W zależności od okoliczności reakcje te wyrażają się poprzez radość, satysfakcję, poczucie bezpieczeństwa, zaufania, pewności siebie, albo poprzez niepokój, wstyd, poczucie winy, depresję, gniew, nienawiść, rozpacz. Skoro emocje są ważną informacją o naszej sytuacji życiowej, to nie powinno się ich dzielić na pozytywne i negatywne, lecz raczej na radosne i bolesne. Wszystkie bowiem są pozytywne jako nośniki informacji o naszym życiu. Co więcej, im bardziej bolesne są przeżywane emocje, tym cenniejszą zawierają one informację. Sygnalizują bowiem jakiś stan egzystencjalny, który koniecznie powinno się zmodyfikować, np. poprzez uwolnienie się z toksycznych więzi czy poprzez modyfikację błędnego postępowania. Prawidłowa klasyfikacja uczuć i emocji jest niezwykle ważna, gdyż mamy naturalną skłonność do unikania kontaktu z przeżyciami klasyfikowanymi — choćby nieświadomie — jako grzeszne, wstydliwie czy niewłaściwe.
Informacje emocjonalne o naszej sytuacji życiowej są tym cenniejsze, że w dużej mierze pozostają niezależne od naszej woli, od naszych przekonań, oczekiwań czy pragnień. Nikt z nas nie ma bezpośredniej władzy nad emocjami. Żaden człowiek nie może ich sobie mocą świadomości czy siły woli po prostu nakazać czy zakazać. Jeśli chcemy postępować w sposób odpowiedzialny, to powinniśmy korzystać z informacji, które docierają do nas drogą emocjonalną. Im większy bowiem mamy dostęp do przeżywanych przez nas emocji, tym większy mamy dostęp do informacji o nas samych i o naszym położeniu, tym większą mamy szansę na dojrzałe postępowanie i odpowiedzialne kierowanie życiem.
Emocje są darem od Boga. Darem, który umożliwia nam dostęp do prawdy o naszym życiu, zwłaszcza o naszych więziach i wartościach. Dar ten okazuje się szczególnie potrzebny wtedy, gdy z jakiegoś względu manipulujemy własnym myśleniem w taki sposób, aby nie dostrzegać tych prawd o nas samych i o naszym położeniu, które stawiają nam trudne wymagania i które zobowiązują nas do zmiany życia. Emocje można zatem porównać do rozgłośni radiowej, która transmituje informacje na nasz temat, ale jest od nas w znacznym stopniu niezależna. W tej sytuacji mamy tylko dwie możliwości: korzystać z tych informacji, albo wyłączyć wewnętrzne „radio”.
Stany emocjonalne są czymś więcej niż tylko źródłem informacji. Niosą ze sobą także energię i mobilizację do działania w kierunku pozytywnym i do powstrzymywania się od działań szkodliwych. Gdy czynimy coś właściwego, to towarzysząca temu satysfakcja emocjonalna mobilizuje nas, by dalej tak postępować. Z kolei naszym niewłaściwym zachowaniom czy zaburzonym więziom towarzyszy niepokój, ból, gniew, a czasem nawet rozpacz. Powtórzmy jednak, że takie bolesne przeżycia nie są niepotrzebnym cierpieniem czy nieszczęściem, lecz ważną informacją, która stwarza człowiekowi szansę na przezwyciężenie niekorzystnej sytuacji. Właściwie wykorzystywane emocje stają się zatem cennym „przyjacielem”, który nas informuje o naszej sytuacji życiowej i który jednocześnie mobilizuje nas do wykorzystania tych informacji.
Gdy ktoś unika kontaktu z własnymi emocjami, wtedy nie tylko traci szansę na zrozumienie własnej sytuacji życiowej, ale też ryzykuje, że emocje, których sobie nie uświadamia, zaczną kierować jego myśleniem i postępowaniem. Dla przykładu, jeśli ktoś przeżywa zazdrość i nie ma odwagi, by sobie to uświadomić, to taka nieuświadomiona zazdrość będzie nadal kierowała jego postępowaniem, a on sam nie będzie w stanie tego zmienić. Człowiek nie może przecież zapanować nad czymś, z czego nie zdaje sobie sprawy. Jeśli natomiast zdemaskuje swoją zazdrość, to ma szansę czuwać, by nie skrzywdzić osoby, wobec której jest zazdrosny, a jednocześnie ma szansę odkryć i wyeliminować źródło zazdrości, np. swoją skłonność do porównywania się z innymi ludźmi, albo swoją nadmierną zależność emocjonalną od danej osoby.
Istnieje na tyle silny związek między uczuciami a miłością, że łatwo o utożsamienie tych dwóch rzeczywistości. Nie jest sprawą przypadku, że najbardziej intensywne przeżycia wiążą się właśnie z miłością, gdyż to miłość stanowi największe pragnienie ludzkiego serca. Z kolei brak miłości powoduje dotkliwy lęk, cierpienie i rozgoryczenie emocjonalne. Jednak miłość w swej istocie nie jest uczuciem. Gdyby bowiem miłość była uczuciem, to nie można byłoby jej ślubować. Człowiek nie może przecież ślubować, że w przyszłości będzie przeżywał określone stany emocjonalne. Ponadto miłość, która byłaby jedynie uczuciem, stałaby się neutralna moralnie, gdyż takie właśnie są uczucia. Jeśli kogoś lubię, to nie jest to cnota, lecz informacja, że dana osoba jest dla mnie życzliwa czy ważna emocjonalnie. Jeśli z kolei czuję do kogoś awersję emocjonalną, to nie jest to grzech, lecz informacja, że np. ta osoba mnie krzywdzi albo że jest zachowanie staje się dla mnie źródłem niepokoju czy powodem jakichś obaw.
Gdyby istotą miłości były uczucia, to miłość byłaby zmienna tak, jak uczucia. Tymczasem dojrzały człowiek potrafi kochać również tych, których z jakiegoś względu nie lubi, lub których zachowanie powoduje negatywny oddźwięk emocjonalny. Silne stany afektywne zawsze towarzyszą miłości, ale nie stanowią jej istoty, dlatego dojrzała miłość nie kieruje się uczuciami, lecz świadomością i odpowiedzialnością. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę na to, że miłości na tej ziemi towarzyszą nie tylko tak zwane „piękne” uczucia, ale również uczucia bardzo bolesne (np. lęku czy rozgoryczenia) w zależności od tego, co w danym momencie dzieje się z osobą, którą kochamy. Wystarczy uświadomić sobie na przykład to, co przeżywają rodzice, którzy odkrywają, że kochany przez nich syn czy córka weszli na drogę narkomanii czy przestępczości.
Dojrzałość emocjonalna nie oznacza, że przeżywamy jedynie miłe uczucia i że nie doznajemy żadnych bolesnych stanów emocjonalnych. Taka sytuacja byłaby przejawem zaburzenia, gdyż emocje informują nas o naszej sytuacji życiowej, a ta podlega zmianom. Przynajmniej czasami pojawiają się sytuacje bolesne i niepokojące. Z tego względu także Chrystus przeżywał bardzo różne stany emocjonalne: od radości i wzruszenia do gniewu, niepokoju i dramatycznego cierpienia w Ogrójcu.
Łatwo jest o popadnięcie w postawy skrajne wobec emocji. Jedną skrajnością jest próba ucieczki od bolesnych emocji, np. za pomocą określonych substancji psychotropowych, takich jak alkohol, narkotyk czy leki psychotropowe. Próba ucieczki sprawia, że nie korzystamy z informacji emocjonalnych, że popadamy w ryzyko śmiertelnych uzależnień i że spiętrzone emocje mogą któregoś dnia niespodziewanie wybuchnąć w sposób niekontrolowany, zwykle w postaci agresji skierowanej na zewnątrz lub do samego siebie. Drugą skrajnością jest bierne uleganie emocjom. Człowiek staje się niewolnikiem sfery emocjonalnej. Gdy czynimy to, do czego nas spontanicznie prowokują emocje, wtedy nie jesteśmy w stanie kochać, tracimy równowagę emocjonalną i zaczynamy postępować w sposób, który powoduje coraz większe napięcia w naszych relacjach międzyludzkich. Dojrzałość natomiast to sytuacja, w której emocje nas informują o naszej aktualnej sytuacji życiowej, ale nami nie rządzą! Dojrzały człowiek kieruje się miłością, prawdą i odpowiedzialnością, a nie emocjami. Z emocji natomiast wyciąga egzystencjalne wnioski.
Poważnym zaburzeniem psychicznym jest sytuacja, w której emocje nas dezinformują, zamiast informować o naszej sytuacji życiowej. Najczęściej przejawia się to w postaci stałych i nie związanych z żadnym faktycznym zagrożeniem stanów lękowych. Drugim typowym przejawem zaburzeń jest wyraźny brak proporcji między daną sytuacją a jej sposobem emocjonalnego przeżywania. Ów brak proporcji może wyrażać się zarówno w postaci nadwrażliwości emocjonalnej (np. rozpacz czy stany samobójcze w obliczu drobnych niepowodzeń życiowych), jak też w postaci obojętności emocjonalnej (oziębłość lub zupełny brak reakcji emocjonalnej w obliczu najbardziej nawet dramatycznych krzywd czy wydarzeń). Podstawowe przyczyny tego typu zaburzeń emocjonalnych to: uszkodzenia neurologiczne (zwłaszcza mózgu), zaburzenia hormonalne (np. w funkcjonowaniu tarczycy czy innych gruczołów, albo wskutek stosowania hormonalnych tabletek antykoncepcyjnych czy odchudzających), a także dramatyczne krzywdy czy długofalowe bolesne przeżycia, zwłaszcza w fazie rozwoju prenatalnego i we wczesnym dzieciństwie.
Do typowych przejawów niedojrzałości emocjonalnej należy częsta i zaskakująca zmiana nastrojów, skłonność do niedojrzałych związków emocjonalnych (opartych na dominacji lub na podporządkowaniu się drugiej osobie czy grupie ludzi), poważne zablokowania psychiczne i emocjonalne sfery tabu, obronne racjonalizowanie lub negowanie sfery emocjonalnej (prowadzi to m.in. do skrajnie uproszczonych przekonań moralnych czy religijnych, aby „uspokoić” emocjonalną niepewność), zachowania „teatralne” i histeryczne, stałe, nieuzasadnione stany lękowe, patologiczne poczucie winy, intensywny lęk przed podejmowaniem decyzji, dążenie do odreagowania emocjonalnego za wszelką cenę (drobne ale częste odreagowania, lub rzadkie ale intensywne „wybuchy” emocjonalne).
Gdy chodzi o kontrolę w sferze afektywnej, to zdolność do panowania nad własnymi przeżyciami stanowi ważne potwierdzenie prawidłowego rozwoju. Błędem są postawy skrajne. Pierwsza skrajność to naiwna spontaniczność w sferze emocjonalnej, która prowadzi do dyktatury emocji. Skrajność druga to negowanie własnych przeżyć i emocji. Dojrzałość polega na tym, że dany człowiek jest świadomy własnych przeżyć (nie ma bloków psychicznych), a jednocześnie panuje nad sposobami ich wyrażania oraz potrafi wykorzystać informacje, które są w nich zawarte. Mówimy wtedy o dojrzałej asertywności w odniesieniu do własnych emocji i uczuć.
Istotnym sprawdzianem dojrzałości w sferze afektywnej jest prawidłowa relacja miedzy motywacją a emocjami i uczuciami. Niektórzy sądzą (por. McClelland, Personality, New York 1951, s. 466), że podstawowym motywem ludzkiego działania jest szukanie przyjemności i unikanie emocjonalnego bólu. Tymczasem tego typu postawa jest typowa dla dzieci, a także dla ludzi niedojrzałych lub zaburzonych psychicznie. Natomiast człowiek dojrzały i odpowiedzialny kieruje się w swoich decyzjach i działaniach nie tym, co przynosi mu doraźną przyjemność czy co w danym momencie pozwala mu uniknąć nieprzyjemnych stanów emocjonalnych, lecz tym, co jest danej sytuacji wartościowsze. Dla dojrzałego człowieka podstawowym motywem działania jest prawda, miłość i odpowiedzialność, a nie jego stany czy potrzeby emocjonalne. Z tego właśnie względu dojrzały człowiek jest w stanie zdecydować się na coś, co w danej chwili jest bolesne emocjonalnie (np. powiedzieć gorzką prawdę samemu sobie lub innym) i powstrzymać się od czynienia czegoś, co dałoby doraźne zadowolenie emocjonalnie (np. agresywne odreagowanie krzywdy czy sięgnięcie po narkotyk).
Dojrzałość w sferze emocjonalnej oznacza ponadto uświadomienie sobie tego, że szczęście nie polega na dobrym samopoczuciu emocjonalnym, lecz jest konsekwencją życia w miłości i prawdzie. Powinniśmy zatem czynić nie to, co w danej sytuacji jest emocjonalnie przyjemniejsze lecz to, co wyraża miłość i prawdę. Trwanie w miłości i odpowiedzialności owocuje poczuciem bezpieczeństwa, satysfakcją i radością.
Jezus przyszedł nie po to, aby nasz krzyż był cięższy, ale po to, aby Jego radość w nas była i aby nasza radość była pełna (por. J 17, 13). Naśladowanie Chrystusa jest drogą do radości, a nie do smutku czy cierpienia. Aby jednak osiągnąć tę radość, którą On nam obiecuje, trzeba precyzyjnie odróżniać radość od przyjemności. Ludzie, którzy mylą te dwa stany, nie zaznają radości, gdyż istnieją zasadnicze różnice między radością a przyjemnością. Popatrzmy na najważniejsze z tych różnic.
Pierwsza różnica płynie z faktu, że przyjemność jest łatwo osiągalna dla wszystkich ludzi, podczas gdy radości doświadczają tylko niektórzy ludzie. Aby doznać chwili przyjemności, wystarczy się najeść, wyspać, odreagować złość czy zaspokoić jakiś popęd. A na tego typu zachowania stać każdego człowieka. Tak postępować potrafi nawet niemowlę, a także ludzie niedojrzali czy zaburzeni psychicznie. Doznanie przyjemności jest zatem czymś pospolitym, czyli osiągalnym dosłownie dla każdego. Tymczasem radość jest arystokratyczna, gdyż pojawia się dopiero wtedy, gdy dojrzale kochamy. Zwykle tylko nieliczni ludzie potrafią być radośni i szczęśliwi.
Druga różnica polega na tym, że przyjemność można osiągnąć wprost i natychmiast. Można ją też sobie zapewnić. Wystarczy sięgnąć po smaczną potrawę czy zostać przytulonym przez kogoś, kto nas kocha, aby natychmiast doświadczyć chwili przyjemności. Tymczasem radość nie jest osiągalna wprost ani natychmiast. Nie możemy też jej sobie zagwarantować. Ona nas zwykle zaskakuje. Jest konsekwencją szlachetnego życia, opartego na miłości, prawdzie i odpowiedzialności. Z tego właśnie względu ktoś, kto szuka radości, ten jej nie znajdzie, gdyż zapomina wtedy o kierowaniu się miłością i mądrością. Natomiast ten, kto wymaga od siebie szlachetnego postępowania, ten odkrywa, że staje się coraz bardziej szczęśliwym człowiekiem.
Trzecia różnica polega na tym, że przyjemność jest krótkotrwała (np. poczucie sytości po posiłku czy doznanie innej przyjemności cielesnej) i pozostawia po sobie niedosyt. Czasem szukanie przyjemności prowadzi do przykrych doznań, a nawet do uzależnień i życiowych tragedii. Wystarczy tu pomyśleć o ludziach, którzy dla chwili przyjemności seksualnej zdradzają małżonka i łamią własną przysięgę małżeńską czy popadają w chorobę AIDS. Podobnie ci, którzy dla chwili przyjemności nadużywają alkoholu czy sięgają po narkotyk, popadają w konsekwencji w bolesne konflikty i śmiertelną chorobę. Tymczasem radość jest trwała. Nie tracimy jej nawet wtedy, gdy przeżywamy jakieś trudności czy gdy pojawiają się problemy ze zdrowiem. Radość jest bowiem silniejsza od doraźnych problemów i gorszych nastrojów, z którymi przychodzi nam się mierzyć.
Czwarta różnica płynie z faktu, że szukanie przyjemności w sposób dramatyczny zawęża nasze pragnienia i aspiracje, a z czasem uzależnia i prowadzi do zaburzeń (np. obżarstwo, erotomania, przemoc). Kierowanie się doraźną przyjemnością może prowadzić nawet do śmierci, jak to często bywa np. w przypadku alkoholizmu czy narkomanii. Natomiast radość prowadzi do entuzjazmu i umacnia naszą wewnętrzną wolność. Człowiek radosny dysponuje siłą, która pomaga mu chronić w sobie i zrealizować swoje najpiękniejsza aspiracje, pragnienia i ideały.
W oparciu o powyższe prawdy można stwierdzić, że ludzie, którzy nie szukają w życiu niczego więcej, niż tylko doraźnej przyjemności, znajdują się w rozpaczliwej sytuacji. Jest przecież wyrazem rozpaczy to, że ktoś z ludzi nie ma większych aspiracji niż zaspokojenie potrzeb swego ciała czy rozładowanie popędu. Początkowo taki człowiek nie zdaje sobie sprawy z własnego położenia i z własnej rozpaczy. Jednak z każdym dniem taki człowiek staje się kimś coraz bardziej powierzchownym, egoistycznym, prymitywnym i zniewolonym. W konsekwencji nie potrafi już mądrze myśleć i dojrzale kochać. Z czasem doświadcza coraz większego rozgoryczenia i poczucia pustki, a jego rozpaczliwa sytuacja staje się coraz bardziej oczywista nie tylko dla zewnętrznego obserwatora, ale również dla niego samego.
Ci, którzy pragną żyć w radości i szczęściu powinni zatem czynić to, co wartościowsze, a nie to, co w danej chwili przyjemniejsze. Człowiek poszukujący jedynie przyjemnych doznań cielesnych czy miłych stanów emocjonalnych, nie dozna nigdy radości. Radość jest zarezerwowana dla ludzi pogłębionych duchowo, którzy potrafią kierować się miłością i odpowiedzialnością, którzy zapominają o sobie i starają się być mądrym, ofiarnym i bezinteresownym darem dla innych. Najbardziej intensywna i trwała radość płynie bowiem z miłości. Właśnie dlatego największą szansę na życie w radości i szczęściu mają ci, którzy są zaprzyjaźnieni z Bogiem, który przynosi nam radość pełną.
Człowiek dojrzały rozumie, że wrażliwość w sferze emocjonalnej to nie przejaw słabości czy naiwności, lecz to ważna informacja o sytuacji egzystencjalnej człowieka oraz energia psychiczna, potrzebna do podejmowania decyzji i działań. Dojrzale przeżywane emocje i uczucia pomagają nam w budowaniu pogłębionych więzi międzyosobowych poprzez doświadczenie poczucia bezpieczeństwa, zaufania, radości, wdzięczności, fascynacji i tym podobnych stanów emocjonalnych w kontakcie z innymi.
Niedojrzałość emocjonalna w aspekcie więzi międzyosobowych to nadmierna koncentracja emocjonalna na samym sobie, traktowanie własnych przeżyć i odczuć jako najważniejszego kryterium myślenia, decydowania i działania. Dojrzałość wymaga emocjonalnego „zaparcia się samego siebie”, czyli umiejętności dystansowania się od własnych przeżyć i powiązań emocjonalnych. Emocjonalne skupianie się na samym sobie może prowadzić do izolacji, osamotnienia i egoizmu. Druga skrajność to niezdrowa, nadmierna zależność emocjonalna od innych osób, kosztem emocjonalnej więzi z samym sobą. W obu przypadkach dany człowiek nie będzie zdolny do dojrzałej miłości. W pierwszym przypadku będzie bowiem unikał kontaktu z drugim człowiekiem (narcystyczne osamotnienie) lub posługiwał się nim dla zaspokojenia własnych potrzeb emocjonalnych (egoizm i manipulacja). W drugim przypadku będzie przesadnie ofiarny na rzecz innych ludzi, nie stając się jednak bezinteresownym darem, ale — zwykle nieświadomie — dążąc do zaspokojenia głównie własnych, niedojrzałych potrzeb emocjonalnych (naiwny lub pozorny altruizm). Człowiek zrównoważony emocjonalnie ofiaruje innym to, co służy ich rozwojowi. Natomiast człowiek niedojrzały w tej sferze „ofiaruje” innym to, co jemu samemu sprawia emocjonalną przyjemność.
Warunkiem zajęcia dojrzałej postawy w sferze emocjonalnej jest prawidłowe rozumienie relacji między emocjami a moralnością. Otóż uczucia i emocje są neutralne moralnie, gdyż są spontaniczną reakcją naszego organizmu na określone osoby, sytuacje czy wydarzenia. Zgrzeszyć można myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem ale nie uczuciami czy emocjami. „Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli” (KKK 1767). Uczucia i emocje nie są ani grzechem, ani zasługą, gdyż nie wynikają z naszych działań świadomych i dobrowolnych. Ocenie moralnej podlega natomiast nasza postawa wobec tego, co dzieje się w naszej sferze emocjonalnej, a także nasze zachowania związane z przeżywanymi emocjami (oczywiście na tyle, na ile zachowania te są dokonane w sposób świadomy i wolny). Im silniejsze oraz im bardziej bolesne są nasze przeżycia, tym bardziej zawężają one naszą świadomość i wolność. Ocena moralna takiej sytuacji zależy od tego, na ile my sami doprowadziliśmy się do silnego, bolesnego poruszenia emocjonalnego (np. gniewu, nienawiści czy rozpaczy), a na ile jest to sytuacja spowodowana działaniem innych osób albo niezależnych od nas wydarzeń.
Cnotą moralną jest odwaga stawania wobec prawdy o sobie, w tym także wobec prawdy emocjonalnej. Wymaga to postawy pokory (zwłaszcza wobec tych przeżyć, które świadczą o naszej niedojrzałości), a także odwagi i wewnętrznej wolności. Z kolei winą moralną jest nie sam fakt przeżywania określonych stanów emocjonalnych, ale ewentualne oszukiwanie samego siebie w tej sferze lub uciekanie od informacji na nasz temat, zawartej w doświadczanych przez nas uczuciach czy emocjach.
Kolejnym elementem dojrzałości w sferze emocjonalnej jest zdolność do uznawania odpowiedzialności psychicznej za własne stany emocjonalne. Inni ludzie są odpowiedzialni za ich zachowania wobec mnie, ale nie odpowiadają za moje reakcje emocjonalne na ich zachowania. Nie mogę zatem obarczać drugiego człowieka odpowiedzialnością za moje przeżycia. Ma to bardzo pozytywną konsekwencję, gdyż oznacza, że inni ludzie nie mają władzy decydowania o moich przeżyciach i że posiadam władzę modyfikowania moich reakcji emocjonalnych. Jeśli zachowanie innych osób jest niedojrzałe czy przykre dla mnie i nie mogę zmienić tego stanu rzeczy, to mogę modyfikować moje sposoby emocjonalnego reagowania w tym względzie. Mogę stać się kimś bardziej zrównoważonym i emocjonalnie zdystansowanym w obliczu danych osób, wydarzeń czy sytuacji.
Ważne kryterium dojrzałości to świadomość, że nie można na trwałe poprawić przeżywanych uczuć i nastrojów bez pozytywnej modyfikacji własnego postępowania i własnej sytuacji egzystencjalnej. Nasze przeżycia nigdy nie są czymś przypadkowym. Osoba ludzka jest całością, a jej sfera psychiczna nie jest odizolowana od pozostałych wymiarów człowieczeństwa. Psychika to rodzaj lustra, w którym człowiek może zobaczyć sytuację, w jakiej się znajduje. Byłoby naiwnością dążenie do korygowania tego psychicznego lustra zamiast korygowania własnej sytuacji życiowej. Nie jest możliwe modyfikowanie własnych przeżyć psychicznych bez jednoczesnego modyfikowania samego siebie, własnych zachowań, postaw, reakcji czy więzi. Mimo to niemal wszystkie modne obecnie systemy psychologiczne obiecują swoim klientom poprawę nastroju bez potrzeby modyfikowania ich zachowań oraz ich sytuacji życiowej. Tego typu systemy stają się rodzajem opium dla ludzi i redukują same siebie do roli psychicznego alkoholu czy narkotyku. Przecież ludzie, którzy nie radzą sobie z życiem i w konsekwencji z emocjami, sięgają po substancje psychoaktywne właśnie po to, by osiągnąć poprawę nastroju bez poprawiania własnego zachowania i sytuacji, w której się znajdują. Dojrzały człowiek nie poddaje się tego typu iluzji. Zdaje sobie sprawę z tego, że celem jego życia jest dobre postępowanie, a nie szukanie dobrego nastroju.
Wzorem dojrzałości emocjonalnej jest Chrystus. Potrafił On przeżywać i wyrażać różne stany emocjonalne: od wielkiej radości i wzruszenia do gniewu, niepokoju i oburzenia. W Ogrójcu doświadczał aż tak dramatycznego cierpienia i lęku emocjonalnego, że pocił się krwią. Na krzyżu ogarnęło Go emocjonalne poczucie opuszczenia. Wykrzyczał swoje przeżycia w dramatycznych słowach: Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił? Chrystus nie kierował się jednak emocjami, lecz wolą swego Ojca, troską o człowieka, wiernością swojej misji. Nawet w obliczu śmierci potrafił zdobyć się na postawę zawierzenia i zaufania: Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mojego. Naśladowanie tego typu postawy i osiąganie równowagi w obliczu najbardziej nawet bolesnych emocji wymaga osiągnięcia dojrzałości i równowagi również w pozostałych sferach życia.
Dzieci, osoby zakochane, a także ludzie niedojrzali opierają swe więzi z innymi głównie, a czasem nawet wyłącznie w oparciu o emocje. Tego typu więzi sprawiają, że stajemy się ekstremalnie zależni od innych ludzi. Im bardziej się nimi cieszymy, tym większą płacimy za to cenę cierpienia w postaci zazdrości, lęku, że zostaniemy opuszczeni, a także z powodu konfliktów z innymi osobami, które czują się przez nas ignorowane czy zaniedbane. Często więzi zdominowane emocjami prowadzą nie tylko do zauroczenia, ale stają się wręcz rodzajem psychicznego uwięzienia i zniewolenia.
Klasyczną ilustracją takiej sytuacji jest zakochanie. Jego istotą jest wyjątkowo silne związanie się emocjonalne z osobą drugiej płci. W dużym stopniu zakochanie to powtórzenie sytuacji z dzieciństwa, gdy dziecko było zauroczone swoimi rodzicami i czuło się bezradne, kiedy choćby na chwilę zostawało samo. Istotna różnica między zakochaniem a więzią dziecka z rodzicami polega na tym, że zakochanie wynika nie tylko z potrzeb emocjonalnych, ale wiąże się także z fascynacją osobą drugiej płci, z pragnieniem, by ją poznać i zrozumieć, z budzącymi się potrzebami seksualnymi, z marzeniami o założeniu własnej rodziny.
Początkom zakochania towarzyszą intensywne, radosne przeżycia. Osoba zakochana czuje się szczęśliwa i wzruszona, czasem wręcz „porażona” emocjonalną więzią z drugą osobą. Potrafi już tylko o niej myśleć, tylko za nią tęsknić, a największym marzeniem jest pozostać z tą osobą na zawsze. Z czasem jednak zakochanie odsłania inne, bolesne oblicze. Zakochany odkrywa ze zdumieniem, że zakochanie nie oznacza jedynie emocjonalnych wzruszeń i godzin szczęścia. Pojawiają się pierwsze nieporozumienia i rozczarowania, wzajemne pretensje i emocjonalne zranienia. Zakochany ma coraz większą świadomość, że ta druga osoba wcale nie jest samą doskonałością. Uświadamia sobie też oczywisty fakt, że nie może w takim stanie pozostać do końca życia. Nie może być tak, że już do śmierci nie będzie umiał bez tej drugiej osoby uczyć się, pracować, a nawet spożyć posiłku.
Od momentu uzyskania tej świadomości, zakochany zaczyna zwykle odnawiać więzi z innymi ludźmi i staje się coraz bardziej niezależny od osoby, w której się zakochał. Dalszy kontakt z tą osobą będzie odtąd dojrzalszy i oparty na rosnącej autonomii. W ten sposób zakochanie staje się drugą, obok więzi dziecka z rodzicami, ważną lekcją życia. Zakochany odkrywa, że pomylił się sądząc, iż jest już całkiem dorosły i niezależny. Jego rosnąca niezależność emocjonalna od rodziców okazała się raczej pokonaniem pewnego etapu zależności, niż osiągnięciem całkowitej niezależności. Cierpienie, którego doznał w drugiej fazie zakochania, pozwala mu odkryć tę prawdę, która wcześniej znajdowała się poza jego zasięgiem. Prawdę, że więzi oparte na zauroczeniu emocjonalnym nie przyniosą mu nigdy pokoju i szczęścia, że takie więzi będą go ciągle na nowo niepokoiły i utrudniały uczenie się dojrzałej miłości. Przeżycie zakochania z jego radościami i rozczarowaniami pozwala na wyciągnięcie wniosku, że człowiek tęskni za miłością, która jest czymś znacznie więcej niż fascynacją emocjonalną. Emocjonalne zauroczenie czy uczuciowe przylgnięcie do drugiej osoby jest czymś normalnym i właściwym w okresie dzieciństwa i zakochania. Okazuje się natomiast fatalnym sposobem na resztę życia.
Dramatyczna staje się sytuacja wtedy, gdy ktoś zakochuje się nie w jakiejś osobie, lecz w substancji chemicznej. Chodzi tu oczywiście o substancje psychotropowe, czyli o te związki chemiczne, które — podobnie jak osoby — mają niezwykle silny wpływ na nasze stany emocjonalne. Zakochanie chemiczne oznacza najczęściej uzależnienie od alkoholu. Alkoholizm w swej istocie polega na „zakochaniu się” danej osoby w tej substancji. Alkoholik to ktoś aż tak związany emocjonalnie z alkoholem, że sięganie po tę substancję staje się dla niego jedynym sposobem na życie. W zaawansowanej fazie choroby nie potrafi już funkcjonować bez alkoholu. O ile jednak zakochanie w drugiej osobie jest potrzebną fazą psychospołecznego rozwoju, o tyle popadanie w emocjonalne zniewolenie alkoholem czy narkotykiem nie jest już fazą rozwoju, lecz przejawem patologii. Mamy wtedy do czynienia z chorobą, która w większości przypadków kończy się śmiercią.
Dojrzały człowiek to ktoś, kto potrafi w taki sposób kierować sferą emocjonalną, że przeżywane przez niego uczucia i emocje stają się dla niego ważnym źródłem informacji o nim samym i o jego sytuacji życiowej, zwłaszcza o jego więziach i o wartościach, którymi się kieruje. Z drugiej strony emocje i uczucia są ważnym narzędziem wyrażania bliskości, czułości, delikatności, cierpliwości i życzliwości w kontakcie z drugim człowiekiem. Dorastanie do takiej postawy oznacza, że dana osoba dokonała rzeczywistej integracji swojej sfery emocjonalnej z dojrzałą postawą wobec samego siebie i innych ludzi. Najlepszym wzorem integracji sfery emocjonalnej z miłością, odpowiedzialnością i wolnością jest Chrystus, który przeżywał ogromnie szeroki wachlarz emocjonalnych przeżyć, ale w każdej sytuacji kierował się wolą Ojca a nie uczuciami.
opr. mg/mg