Problemy psychiczne współczesnych ludzi to koszt "skoku cywilizacyjnego". Czy oznacza to, że w przyszłości potencjalnie wszyscy ludzie będą pacjentami psychiatrów?
Psychiatrzy i psycholodzy skupiają się coraz częściej na cierpieniu psychicznym jako skutku przemian cywilizacyjnych, które przekraczają odporność wielu współczesnych ludzi. Pęd do kariery, kult sukcesu, presja wyniku, rozmaite formy mobbingu — to wszystko wytwarza ogromną presję i jest źródłem ogromnych stresów oraz wewnętrznego niepokoju.
Wielkie napięcie wynika z bezrobocia. Kiedy dotyka to konkretnego człowieka, rodzi w nim poczucie własnej zbędności, może również wpłynąć na niższą samoocenę.
Jeżeli ktoś nie jest w stanie, z przyczyn od siebie niezależnych, zrealizować podstawowych potrzeb swoich oraz rodziny, może to budzić wielkie rozczarowanie sobą oraz być źródłem konfliktów z otoczeniem. Warto zwrócić uwagę na całą gamę problemów cywilizacyjnych związanych z konkurencją i rywalizacją na każdym polu, zarówno w życiu towarzyskim, jak i zawodowym. Efektem ubocznym dzisiejszego stylu bycia jest poczucie zagrożenia ze strony innych oraz kompleksy wynikające z odstawania od najlepszych, tych którym udało się zdobyć czołowe miejsca w wyścigu o pieniądze i prestiż. Ci, którzy nie dotrzymują tempa, są odrzucani.
Kilka lat temu psychiatra Zenon Dudek na łamach „Przeglądu Powszechnego” pisał, że produktem naszych czasów jest tak zwana osobowość borderline, czyli osobowość pogranicza. Oznacza ona występowanie wybuchów agresji, włącznie z zachowaniami autoagresywnymi (próby samobójcze, upijanie się, narkotyzowanie, destrukcyjne związki, bulimia). Nadmiar stresu, tempa, wymagań, nauki, dodatkowych zajęć; coraz większa liczba zadań, presja ideałów dotyczących wyglądu, ambicji, osiągnięć, agresji w mediach, wszechobecność pornograficznego seksu — wszystko to powoduje silne pobudzenie młodej psychiki. Nie jest to filtrowane przez tradycję. A agresja lub autoagresja to proste sposoby rozładowywania nadmiaru emocji i napięć. Oto jeden z przejawów udręczenia psychicznego.
Richard Rechtman zwraca uwagę, że pojęcie cierpienia psychicznego zostało dzisiaj rozszerzone na formy, można by rzec, „normalne”, które nazywa „awatarami cierpiącej normalności” (jak stres w pracy, przeżycia traumatyczne i tym podobne). Osoby dotknięte różnymi formami cierpienia potrzebują wsparcia psychicznego, ale ich stan nie ma wiele wspólnego z klasycznymi formami choroby. Cierpienie nie jest efektem patologii (jak to się dzieje w przypadku schizofrenii lub ciężkich nerwic), lecz — odwrotnie — produktem pewnej szczególnej sytuacji uznawanej w normalnych warunkach za nie do zaakceptowania i w związku z tym wywołującej „automatycznie” „normalną” reakcję organizmu, którą jest właśnie owo cierpienie psychiczne.
Profesor Bogdan de Barbaro zauważa, że choroba psychiczna to sytuacja, kiedy u danej osoby zachodzi fałszywy odbiór czy przeżywanie świata realnego, to znaczy: dochodzi do zaburzeń w zakresie spostrzegania realności, i ma to swój wyraz zarówno w sposobie myślenia i odczuwania, jak i zachowania danej osoby. Chorzy psychicznie stają się dzisiaj podmiotami. Stosowanie wobec nich wyjątkowych środków izolacji i przymusu zanika. Arbitralną decyzję o ich zamykaniu postrzega się coraz bardziej jako niedopuszczalną. Przestają być uważani za obywateli drugiej kategorii. Jak zauważa jednak Rechtman, pozycja psychicznie chorych niesie w sobie pewne paradoksy. Z jednej strony zbliża się chorych do zdrowych i znajduje dla nich miejsce w społeczeństwie, z drugiej — sprowadza najciężej chorych psychicznie do kategorii najbiedniejszych. I chorym, i biednym proponuje się te same rozwiązania. Jednym słowem przekształcono schizofreników w biednych. Troszczymy się bardzo o integrację ze społeczeństwem i przeciwstawiamy się wszelkim formom wy kluczenia; chcemy, by chorzy byli traktowani tak jak normalni, jak niechorzy, a równocześnie spychamy ich w najbiedniejsze warstwy społeczeństwa. Najciężej chorzy psychicznie uważani są za podmioty, mają wszystkie prawa, ale społeczeństwo nie oferuje sprawiedliwego rozwiązania ich problemów. Najcięższe choroby psychiczne upodabniają się do najbardziej dominujących form społecznej nędzy, czego skutkiem jest takie samo traktowanie i takie same słabości. Społeczeństwo zajmuje się cierpieniem psychicznym niektórych, aby odstawić na boczny tor przypadki najcięższe, które tym samym stają się niewidoczne, ukryte. Status prawny i polityczny osób psychicznie chorych bardzo podniósł się, ale konkretne życie przedstawicieli tej grupy nie zmienia się najczęściej na lepsze. Bycie jak inni w świecie, w którym istnieje tyle nierówności społecznych, niekoniecznie musi przynosić wielką korzyść.
Profesor de Barbaro w jednym z wywiadów zwrócił uwagę na inny ważny problem: zachęca do zweryfikowania wyobrażeń o osobie chorej psychicznie. To nie szaleniec, który biega z siekierą i chce komuś zrobić krzywdę. Istnienie takiego obrazu chorego ma wiele negatywnych konsekwencji, jak choćby dystansowanie się tak zwanych zdrowych i w efekcie stygmatyzacja (rodzaj piętna nakładanego na tych, o których się wie albo mówi, że chorują). Jest to nierzadko bardziej bolesne niż sama choroba. Dla psychiatry czy psychoterapeuty rzeczą zupełnie fundamentalną jest branie pod uwagę wewnętrznego doświadczenia osoby chorej. Jest to punkt wyjścia do zrozumienia tej osoby i udzielenia jej pomocy. Dopiero kiedy „wchodzą w buty” takiej osoby, wczuwają się w jej świat, są w stanie odczuć, jak ciężko jest być chorym, jakie to często bolesne doświadczenie.
Chory nierzadko czuje się prześladowany, zagubiony. Czasem myślenie chorego — niegdyś sprawne — ulega jakiejś chaotycznej destrukcji. Osoba chora psychicznie, czy też przechodząca kryzys egzystencji, jest przede wszystkim kimś, kto cierpi. Jest wewnętrznie rozdarta i potrzebuje wiele szacunku i współczucia. Pojęcie cierpienia psychicznego współczesnych ludzi zostało bardzo rozszerzone. Ma ono niewiele wspólnego z cierpieniem schizofrenika czy chronicznego psychotyka. To nie o chorych najczęściej mówimy, gdy przywołujemy dzisiejsze zmagania ludzi ze stresami i traumami życiowymi. Psychiatrzy i psychologowie uśmierzają dzisiaj bóle wywołane przez plagi społeczne. Poświęcają coraz mniej czasu chorym, dla których są przeznaczeni.
opr. mg/mg