Fragmenty książki "Rozwijać POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI - przezwyciężać bezsilność"
ISBN: 978-83-60703-06-9
wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007
Inny obraz braku poczucia własnej godności pokazuje nam uzdrowienie mężczyzny z uschniętą ręką. Jest on przykładem człowieka, który się przystosował, który niczego nie chce ryzykować. Rękami czule dotykamy się nawzajem. Rękami wykonujemy wiele prac, tworzymy rozliczne dzieła, będąc kreatywnymi. Mężczyźnie z tej historii (Mk 3, 1-6) uschła ręka. On nie podejmuje żadnego ryzyka. Często ludzie mający niskie poczucie własnej wartości nie odważają się wypowiedzieć swojego zdania. Wolą się przystosować. Podczas rozmowy przysłuchują się najpierw, jakie opinie są powszechnie uznawane, i dopiero po ich poznaniu zabierają głos, wypowiadając sądy z nimi zgodne. Nie mają odwagi powiedzieć "nie", jeśli ktoś ich o coś prosi. We wszystkim chcą się przypodobać. Ale ponieważ chcą każdemu dogodzić, pozostają letni i nijacy i ostatecznie nie znajdują nikogo, kto chciałby się z nimi rzeczywiście zaprzyjaźnić. Z powodu ciągłej chęci dogadzania innym sami tracą prawo do prawdziwego życia.
Przystosowawcze zachowanie się świadczy o tym, że poczucie własnej wartości oznacza dla mnie akceptację przez innych i poświęconą mi przez nich uwagę. By zdobyć tę pierwszą, muszę zdobyć ich względy. Jako dziecko nigdy nie doświadczyłem bezwarunkowej akceptacji. Zawsze byłem akceptowany, pod warunkiem że jestem grzeczny i że się przystosuję. I dlatego staram się przystosować i przypodobać wszystkim. Frielingsdorf twierdzi, że jeśli ktoś nigdy nie doznał bezwarunkowej akceptacji, rozwija strategie przeżycia mające na celu wypracowanie sobie akceptacji przez osiągnięcia lub przez przystosowanie się. Ale przyjęcie takiej opcji to nie wybór pełni życia, tylko wybór przeżycia go jakoś. Ludzie decydujący się na to - świadomie bądź nie - żyją w ciągłym napięciu, czy aby inni ich zaakceptują. Ponieważ sami siebie nie przyjmują, ich wysiłki stale koncentrują się na tym, by być przyjętym przez innych i w ten sposób poświadczyć swoje prawo do bycia. I ciągle boją się, że mimo wszystko zostaną odrzuceni. Wszystko, co widzą i słyszą, odnoszą do siebie. Twierdzą, że inni bezustannie o nich mówią i że z nich szydzą. Jako że sami siebie nie akceptują, są przekonani, że wszyscy inni też by ich bezwarunkowo nie zaakceptowali. Ich najgłębszą tęsknotą jest zostać przyjętym takim, jakim się jest, i w oczach drugiego człowieka zostać uznanym za wartościowego. Takie wypatrywanie potwierdzenia własnej wartości jest życiem zredukowanym do jednego poziomu, wymagającym ciągłego dostosowywania się do innych, żywienia obaw, że jeśli powie się, co się naprawdę myśli, zostanie się wyśmianym.
Jezus uzdrawia przystosowanego, nakazując mu: "Podnieś się na środek!" (Mk 3, 3). Człowiek z uschnięta ręką już nie może się przystosować, teraz musi na oczach wszystkich zgromadzonych w synagodze zmierzyć się z prawdą o sobie, musi zajrzeć w otchłań swojego "ja" i zaakceptować siebie. Owszem, wszyscy stojący wokół krytycznie mierzą go wzrokiem. Faryzeusze zaś bacznie śledzą każdy gest Jezusa i zapamiętują każde Jego słowo, zastanawiając się, czy uzdrowi chorego w szabat i tym samym złamie zakaz zapisany w Prawie. Jezus nie przystosowuje się do ich oczekiwań. Czyni to, co uznaje za właściwe. Jest pewny słuszności swojej postawy, swojej wiary, tego, że dla Boga człowiek jest ważniejszy niż zachowanie Prawa. Patrzy po kolei na każdego faryzeusza - żaden z nich nie ma poczucia własnej wartości, wszyscy zasłaniają się wspólną normą. Jezus spogląda na każdego z nich "z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc" (Mk 3, 5). Z gniewem broni się przed nią, pytając: "Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? (...) Lecz oni milczeli" (Mk 3, 4. 5). Dystansuje się więc wobec nich i robi to, co uważa za dobre. Zatroskany, pozwala każdemu zbliżyć się do siebie, rozumie każdego i smuci się "z powodu zatwardziałości (...) serc" ludzkich, z powodu braku życia w wielu. Jezus ma mocno ugruntowane poczucie własnej wartości. Wie, czego naprawdę chce. I działa w zgodzie z sobą, choć wszyscy zwracają się przeciwko Niemu. On nie ma potrzeby podobania się komukolwiek. Robi to, co zgodne jest z wolą Boga, i właśnie dlatego ocenia ludzi sprawiedliwie.
opr. aw/aw