Świadkowie Jehowy - ich nauki w świetle faktów: Wykształcenie świeckie

Refleksje byłego członka Świadków Jehowy: jak Świadkowie odnoszą się do zdobywania świeckiego wykształcenia?

Od Redakcji. Niniejsza publikacja jest relacją opartą na osobistym doświadczeniu. Nie rości sobie ona prawa do bycia uznaną za publikację naukową - to wymagałoby szerokich badań, które byłyby sprawą bardzo trudną lub wręcz niemożliwą, z racji na brak jawności w funkcjonowaniu organizacji Świadków Jehowy. Osobiste doświadczenie ma jednak również swój walor poznawczy, pokazując aspekty, do których badacz z zewnątrz mógłby nigdy nie dotrzeć lub nie zrozumieć ich należycie. Zachęcając więc do lektury, prosimy czytelników o wzgląd na to, że jest to zapis osobistego doświadczenia, a nie praca naukowa - nie należy więc wyciągać z tekstu zbyt uogólniających wniosków.

Wykształcenie świeckie według świadków Jehowy.

Co prawda młodych ludzi uczących się w szkołach zawodowych także może do tego stopnia zaabsorbować jakiś fach, że nie pozostanie im już dużo czasu na pełnienie służby dla Jehowy. Toteż bez względu na to, o jakie wykształcenie by chodziło, dużo zależy od pobudek danej osoby. Czy chodzi jej głównie o uzyskanie niezależności i bogactwa? Czy zdobycie wykształcenia znacznie ograniczy pełnienie świętej służby dla Jehowy, czy na odwrót, pomoże trwać w niej? Czy będąc chrześcijaninem, który nie powinien się splamić światem, mimo wszystko usiłujesz zapewnić sobie pozycję w tym systemie rzeczy, czy raczej starasz się faktycznie stawiać sprawy Królestwa na pierwszym miejscu w życiu?

12 Cieszymy się, że niektórzy ludzie z wyższym wykształceniem przyjęli prawdę o Królestwie. Ale nie zawdzięczają tego swemu wykształceniu, tylko uprzytomnieniu sobie, że pomimo zdobycia rozległej wiedzy ich życie nie miało sensu, dopóki byli bez Boga i niezawodnej nadziei. Teraz rozumieją, że ‛niewielu mądrych, możnych i szlachetnego rodu’ zaskarbia sobie uznanie Boże (1 Kor. 1:26-31). Są jednak zadowoleni, że w końcu znaleźli rzeczywisty sens życia jako świadkowie na rzecz Jehowy.(w85/9 ss 12-17)
Jeżeli chodzi o wykształcenie, z Biblii wyraźnie wynika, że Bóg usilnie zachęca do poszukiwania wiedzy i mądrości oraz że Jezus Chrystus był największym nauczycielem, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi (Przypowieści 4:7; Mateusza 7:29; Jana 7:46). Jednak to nie świecka mądrość czy wykształcenie zjednują uznanie Boże. Przeciwnie, Paweł mówi: „Niewielu jest między wami mądrych według ciała, (...) ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych” (1 Koryntian 1:26,  27).
Bóg darzy uznaniem ludzi z odpowiednim wykształceniem — nie chodzi jednak o opanowanie świeckich przedmiotów na wyższych uczelniach, ale o znajomość „czystej mowy” prawdy, zawartej w Jego Słowie, Biblii (Sofoniasza 3:9, NW). W gruncie rzeczy On sam poucza dzisiaj swój lud za pośrednictwem programu wychowawczego, który dociera do najdalszych zakątków ziemi. Jak przepowiedział prorok Izajasz, ludzie ze wszystkich narodów reagują na to dzieło, mówiąc: „Przyjdźcie, wstąpmy na górę Jehowy, do domu Boga Jakuba, a On nas pouczy o swoich drogach, bo chcemy chodzić Jego ścieżkami”. Zamiast więc gloryfikować świeckie wykształcenie, chrześcijanie zajmą się odszukaniem tych, którzy słowem i czynem dowodzą, że naprawdę są „ludźmi wyuczonymi przez Jehowę”. Czyniąc tak, będą się cieszyli „dostatkiem pokoju” pochodzącego od Boga (Izajasza 2:3, NW; 54:13,  NW).(w92 1.12 5-6)
Jezus Chrystus zapoczątkował prawdziwy chrystianizm — drogę życiową opartą na miłości. Polega ona na zharmonizowaniu wszystkich myśli i czynów z wolą Boga, żeby przysparzać czci i chwały Jego imieniu (Mateusza 22:37-39; Hebrajczyków 10:7). W rzeczywistości nauki Jezusa dotyczące owej drogi życiowej pochodziły od jego Ojca, Jehowy. W Ewangelii według Jana 8:29 czytamy o wsparciu, jakie Chrystus otrzymał od Boga: „Ten, który mnie posłał, jest ze mną; nie pozostawił mnie samego, ponieważ zawsze czynię to, co się jemu podoba”. A zatem Jezus przez cały okres ziemskiej służby korzystał z pomocy i kierownictwa swego Ojca. Tak samo pierwsi naśladowcy Jezusa nie byli zdani na siebie w zmaganiu się z trudnościami, jakie niesie życie. Jehowa szkolił ich za pośrednictwem swojego Syna. Gdy słuchali jego wskazówek i go naśladowali, stawali się lepszymi ludźmi. Podobnie jest z jego dzisiejszymi uczniami (zobacz ramkę „Wpływ Jezusa i jego nauk” na stronie 6).
Znamienną cechą prawdziwego chrystianizmu jest to, że zapewnia on kształcenie, które oddziałuje na umysł i serce oraz potrafi zmieniać ludzi (Efezjan 4:23, 24). Rozważmy na przykład, czego Jezus uczył na temat zachowywania wierności w małżeństwie: „Słyszeliście, że powiedziano: ‚Nie wolno ci cudzołożyć’. Ale ja wam mówię, że każdy, kto się wpatruje w kobietę, aby do niej zapałać namiętnością, już popełnił z nią cudzołóstwo w swym sercu” (Mateusza 5:27, 28). W ten sposób podkreślił, że serce należy utrzymywać w czystości i że ledwie kiełkujące niewłaściwe myśli czy pragnienia mogą mieć poważne konsekwencje. Czy nie jest prawdą, że złe myśli prowadzą do czynów, które obrażają Boga i wyrządzają szkodę bliźnim?
Dlatego Biblia radzi: „Nie dajcie się kształtować na wzór tego systemu rzeczy, ale się przemieniajcie przez przeobrażanie swego umysłu, abyście sami doświadczyli, co jest dobrą i miłą, i doskonałą wolą Bożą” (Rzymian 12:2). Czy naprawdę możliwe jest „przeobrażenie swego umysłu” dzięki wykształceniu? Wymaga to świadomych wysiłków, by napełniać umysł zasadami i wskazówkami zawartymi w Piśmie Świętym. Można to osiągnąć przez poddawanie się szkoleniu, które Bóg zapewnia na kartach swego Słowa.(w5 15.10 4-7)

Świadkowie Jehowy zniechęcają swoich wyznawców do zdobycia wyższego wykształcenia, gdyż świecka "wiedza psuje i demoralizuje”. Oprócz kontrowersji na ten temat w publikacjach Towarzystwa Strażnica również dużo głosów krytyki wzbudziła wypowiedź członka Ciała Kierowniczego Gerrita Löscha podczas kongresu we Włoszech i Austrii w 2005 roku. Powiedział między innymi:"Czym są m.in. takie zręcznie wymyślone opowieści? Na przykład mniemanie, jakoby w wyniku wykształcenia uniwersyteckiego można było zapewnić sobie lepszy dochód finansowy i mimo to pozostać w prawdzie."

A oto inne tezy głoszone przez świadków dotyczące zdobywania wykształcenia :Strażnica nr 21 s.45-46 -"Prawdą jest, że Towarzystwo Strażnica nie zachęca do poświęcenia czasu na tak zwane „wyższe studia” w świeckich uczelniach. Ale to nie oznacza wcale, że mamy mieć ciasne poglądy i ograniczony zasób wiedzy. Mamy wszelkie powody ku temu, aby pragnąć rozległej wiedzy"

  1. Strażnica nr 19 s.16 -"Wszelkim świeckim karierom wkrótce będzie położony kres. Po co więc nasza młodzież miałaby dzisiaj interesować się „wyższymi studiami” i przygotowywać się do przyszłości, która się wcale nie urzeczywistni? Wyższe uczelnie i tak już stoją na krawędzi chaosu. Najważniejsze wiadomości potrzebne w życiu można zdobyć pilną nauką w szkole średniej, a ponadto Jehowa przez swoją organizację udostępnia nam najwyższe wykształcenie, przygotowujące do radosnego pełnienia pełno czasowej służby Bożej, która będzie trwała bez końca (Ps. 71:5, 17; 61:9). Młodzi, a także starsi — unikajcie lektur, programów telewizyjnych i filmów propagujących świecki tryb życia. "

  2. The Watchtower z 15 marca 1969, s. 170 (Strażnica nr 16 z 1969, s. 3) -"W wielu szkołach działają obecnie doradcy, którzy zachęcają uczniów, żeby po ukończeniu szkoły średniej ubiegali się o zdobycie wyższego wykształcenia, co ma im zapewnić przyszłą karierę w tym systemie rzeczy. Nie poddawaj się tego rodzaju wpływom. Wystrzegaj się 'prania mózgu' propagandą Diabła (...) Teraźniejszemu światu pozostało już bardzo niewiele czasu! 'Przyszłość', jaką oferuje świat nie jest żadną przyszłością! (...) Celem swym uczyń służbę pionierską, pełno czasową służbę kaznodziejską".



Chciałbym jeszcze przedstawić jeden fragment ze strażnicy :Strażnica, 15.09.1989, s. 23 – "W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W „organizacji Bożej” nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą"

No i co na to powiesz, drogi czytelniku? Według mnie ci ludzie są całkowicie zniewoleni i ślepo wierzą tym tak zwanym przywódcom duchowym. A wynika to z innego fragmentu Strażnicy: Strażnica 1.04.2007, s.24 -"Wierny niewolnik nie szczędzi starań, by dostarczać drugim owcom pokarmu duchowego we właściwym czasie, a one dostrzegają wynikające z tego liczne korzyści. Pokornie przyznają, że bez pomocy niewolnika wiernego i roztropnego wcale lub prawie wcale nie znałby cennych prawd biblijnych, dotyczących między innymi zwierzchnictwa Jehowy, uświęcania Jego imienia, Królestwa, nowych niebios i nowej ziemi, duszy, stanu umarłych, a także tego, kim naprawdę są Jehowa i Jego Syn oraz czym jest duch święty. W obecnym czasie końca drugie owce, powodowane bezgraniczną wdzięcznością i lojalnością, życzliwie wspierają namaszczonych "braci" Chrystusa żyjących na ziemi. Jak czytamy, bezgraniczna wdzięczność i lojalność - ciekawe, prawda. Czy czytając to drogi czytelniku masz dalej wątpliwości co do tego, że świadkowie to jest genialna sekta, która w perfekcyjny sposób wykorzystuje naiwnych ludzi do zasilania swojej organizacji. Bardzo też kontrowersyjną sprawą jest kwestia samotności, lub jak ktoś woli życia, bycia samemu, kiedy z tych czy innych powodów nie udało się komuś założyć rodziny. Jak wam się wydaje, jakie jest podejście świadków do tego zagadnienia? Strażnica z 15.01.11 podaje że Jezus Chrystus i ap. Paweł uważali że stan wolny to dar od Boga taki sam jak małżeństwo. Czyż nie widać w tym rozumowaniu paradoksu? Skoro Bóg uważał, by stan wolny za słuszny i potrzebny, to po co by stwarzał Adamowi, Ewę i po co łączyłby ich w parę? A poza tym człowiek z natury nie jest przystosowany do tego, żeby żyć samotnie, jest - jak by to określić - „zwierzęciem”stadnym i nigdy jak sięgnąć wstecz nie żył sam. Ponadto w tym samym artykule podaje że są same korzyści z tego że się jest samotnym, jednym słowem strażnica zachęca szczególnie młodych do tego, żeby żyli samotnie i żeby całkowicie poświęcili się na rzecz organizacji. Po co ci rodzina, mąż, żona, dzieci, to tylko problem dla ciebie, nie będziesz mógł w pełni być zaangażowany w sprawy organizacji a nawet może to prowadzić do twojej oziębłości duchowej. Takie i inne tego typu stwierdzenia można usłyszeć na temat zalet życia w samotności.

W wypowiedzi na zebraniu jedna z osób w komentarzu mówi, cytuję :”bo jak przytrafią się dzieci to nie można skupić się na dokładnym poznaniu Biblii”. Tylko nasuwa się od razu pytanie, czy aby na pewno jest to przeszkoda? To po co świadkowie w ogóle zawierają związki małżeński i po co mają dzieci? Od tak sobie, bo inni mają, a może po to żeby nie być dziwakami, a może po to, że mogli by usłyszeć od ludzi stwierdzenie, "co wy wiecie o życiu skoro nie macie rodzin i dzieci". Tak mi się wydaje, że jest to dla nich praktyczne i ma swój cel sam w sobie. Ponadto zachęca się rodziców do tego, żeby dzieciom już od najmłodszych lat zaszczepiali teorię, że życie w samotności jest właściwe, gdyż wtedy i tylko wtedy będą mogli w pełni oddać się Bogu bez rozpraszania uwagi. Tyle tylko, że nie biorą pod uwagę jak wielką krzywdę emocjonalną wyrządzają swoim dzieciom, zarówno małym izolując ich od swoich rówieśników, bo nie są odpowiednim towarzystwem, jak również tym w wieku dojrzewania i później. Przecież to właśnie w tym wieku najbardziej młodzież potrzebuje bliskości drugiej osoby, to wtedy jest pragnienie, by kogoś kochać i być kochanym. Nie chodzi tu o to, żeby zaraz iść do łóżka, jak to myślą świadkowie. Ale o czystą młodzieńczą miłość. W tej samej strażnicy jest wyrwane z kontekstu słowo ap. Pawła który powiedział, żeby poczekać z małżeństwem aż przeminie „ rozkwit młodości”, Strażnica interpretuje to jako pragnienia seksualne. To postawmy pytanie - do kiedy mam czekać? Może do 60 roku życia, bo wtedy już nic się nie chce. No bo będąc, powiedzmy, w wieku 40 lat jestem jeszcze młody i na pewno będę odczuwał popęd seksualny, i na pewno będą mnie pociągały kobiety. A może nie mam racji? A nawet wstrzymywanie od pewnych rzeczy może doprowadzić do poważnych zaburzeń zarówno w organizmie jak i w psychice takiego człowieka. Może też prowadzić do różnego rodzaju zboczeń, a już na pewno doprowadzi do depresji, z której nie jest tak łatwo wyjść. No cóż, edukacja seksualna jest u świadków Jehowy na poziomie zerowym, nawet śmiem twierdzić, że pod tym względem są w epoce kamienia łupanego. Cały czas wmawiają zarówno młodym jak i innym swoim członkom, że jest to dzieło szatana i że muszą unikać tego jak ognia, strasząc różnymi chorobami tudzież niechcianymi ciążami, a czy wysilili się choć raz i napisali coś o środkach antykoncepcyjnych lub innych metodach zapobiegających chorobom wenerycznym? Nie, no bo po co, skoro cały czas trąbią, że seks poza małżeński to zło, i naiwnie wieżą że ich latorośle są też naiwne i nie wiedzą co i jak.

Ale zdarzają się przypadki całkowitej ciemnoty w tych sprawach i wtedy dopiero zaczyna się problem, bo człowiek, który nie jest odpowiednio uświadomiony dopiero zaczyna popełniać gafy w swoim dorosłym życiu. Dochodzi do tego, że nawet nie wie jak pocałować dziewczynę. Nie chcę być tutaj źle zrozumiany, sam osobiście nie jestem zwolennikiem seksu pozamałżeńskiego, czy mieszkania na tak zwaną próbę, ale wybaczcie drodzy świadkowie - robicie ze swoich pociech gamoni jeżeli chodzi o życie intymne.

I tak naprawdę to wcale się nie dziwię że tak wielu z was ma problem ze znalezieniem partnera, nie wspominając już o zawarciu związku małżeńskiego.

Często bywa tak że na siłę bawicie się w swatki znajdując, bądź wyszukując innym partnerów życiowych wychodząc z założenia, że nie ważne uczucie, ważne, że ów partner jest z organizacji, a reszta z biegiem czasu sama przyjdzie. Tylko czy czasem nie przychodzi wam do głowy, że tak naprawdę robicie jeszcze większą krzywdę tym ludziom, którzy nie rzadko będąc już tak zdesperowani że nie patrzą na to czy do siebie pasują zawierają związek małżeński, a potem co? Przychodzi rozczarowanie, a tu klops, nawet się rozwieść nie można. I męczą się tacy ze sobą całe pozostałe życie, niekoniecznie darząc się miłością.

Świadkowie mienią się ekspertami w każdej dziedzinie życia. Chociażby w dziedzinie życia rodzinnego - opisałem już wcześniej przykłady, które tej teorii przeczą, ale specjalnie wracam do tego tematu. Dlaczego? Ponieważ świadkowie mają wspaniałą receptę na szczęśliwe małżeńskie życie. Jakie? No na przykład, żona ma być uległa i podporządkowana mężowi, co za tym stoi, jeżeli mąż jest świadkiem tak jak żona, to on ma się słuchać we wszystkim męża, a w szczególności jeżeli chodzi o sprawy duchowe nie może mieć odmiennego zdania bo zaraz będzie upomniana i skorygowana przez męża i to nawet w towarzystwie. Poza tym znam z opowiadania jednej z sióstr, że mąż tak sobie wziął do serca przewodnictwo że wręcz nawet rozliczał swoją żonę z dokonanych zakupów i to co do grosza wyliczając jej nawet pieniądze na małe jogurciki. Owa siostra wyglądała zawsze na taką trochę wystraszoną, bojąca się wręcz własnego cienia. A ciekawe jest to, że jej mąż wcale gorliwym świadkiem nie jest, a wręcz powiem że jest oziębły duchowo.

Ciekawe jest też to, że Strażnica podaje, że kluczem do sukcesu w małżeństwie jest : „pielęgnowanie miłości do Boga oraz gotowość do wprowadzania w życie wskazówek zawartych w Jego Słowie, Biblii”. Tylko jak to się ma do autentycznego życia? Ano - nijak, bo niestety świadkowie to też ludzie i mimo tak cukierkowo opisanych w swoich czasopismach przypadków szczęśliwych małżeństw życie weryfikuje to w brutalny sposób, obrazują to chociażby opisane wcześniej przykłady, a takich przykładów jak i innych można by było opisać wiele.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama