Autorzy książki przyglądają się mistycznym wymiarom tradycji hinduistycznych, buddyjskich, chińskich, japońskich, żydowskich, chrześcijańskich i muzułmańskich
|
Denise Lardner Carmody, John Tully Carmody MISTYCYZM W WIELKICH RELIGIACH ŚWIATA ISBN: 978-83-7505-732-4 |
|
Niniejsza książka stanowi wprowadzenie do studiów nad mistycyzmem
w religiach świata. Powinna ona trafić zarówno do zwykłego czytelnika, jak
i do studentów. Dostarczamy w niej teorii mistycyzmu oraz szkicujemy jego
ogólne kontury w hinduizmie, buddyzmie, religiach Chin i Japonii, judaizmie,
chrześcijaństwie, islamie, a także w tradycyjnych kulturach religijnych
ludów nieposługujących się pismem w Ameryce Północnej i Południowej,
Australii i Afryce. Sugerujemy także, w jaki sposób czytelnicy mogliby się
zastanawiać nad tym, co może wnieść mistycyzm do ich własnego życia.
Nasze podziękowania kierujemy do Helen McInnis i Cynthii Read z Oxford
University Press za sponsorowanie tej książki, a także do licznych osób
w Oksfordzie, które pracowały nad jej drukiem.
Santa Clara, Kalifornia
luty 1995
D.L.C
J.T.C.
Idąc za wielowiekowymi tradycjami swojego plemienia, indiański chłopak wkraczający w wiek dojrzewania otrzymuje ostatnie instrukcje od starszego człowieka, który był jego nauczycielem, i udaje się na kilka dni odosobnienia w głębi puszczy. Wyrusza na poszukiwanie wizji, dramatycznego doświadczenia, które ukaże, kim zgodnie z wolą świętych sił ma się stać jako dorosły człowiek. Poszcząc, pozwalając, by samotność zawładnęła jego duszą, i próbując utrzymać swojego ducha w czystości, oczekuje na rozstrzygające objawienie. Nadchodzi ono czwartego dnia. W obręb świętej przestrzeni wdziera się czarny niedźwiedź. Chłopiec przygląda mu się w skupieniu. Zwierzę zatrzymuje się i zdaje mu się swobodnie przyglądać. Kiedy niedźwiedź zbiera się do odejścia, chłopak słyszy w głębinach swojego umysłu słowa: „Nie obawiaj się niczego. Idź przez świat bez pośpiechu, z godnością”. Powróciwszy do swojego nauczyciela, chłopak opowiada o tym, czego doświadczył. Mistrz jest zadowolony: „Czarny Niedźwiedź to będzie twoje nowe imię. Módl się gorąco, aby duch tego wielkiego brata pozostał przy tobie. Zapamiętaj jego przesłanie. Żyj bez lęku, tak jak on. Poruszaj się niczym wódz”. Przedstawiając chłopca reszcie plemienia, mistrz promienieje dumą. Wódz prosi go o przeprowadzenie ceremonii uświęcającej wejście Czarnego Niedźwiedzia w okres dorosłości, co też nauczyciel czyni z wielką godnością. Poszukiwanie wizji było przełomowym doświadczeniem dla wielu indiańskich chłopców. Nieotrzymanie wizji mogłoby oznaczać, że będą musieli żyć wśród kobiet, że ich męskość pozostanie nieokreślona, zaprzepaszczona.
Wejście w dorosłość, dokonujące się w sposób bardziej naturalny u młodych dziewcząt rozpoczynających menstruację, mogło być okazją do samotności i refl eksji pogłębiającej ich poczucie samych siebie, ale było mniej dramatyczne od walki, jaką muszą przejść chłopcy. Młode indiańskie kobiety poznawały tajemnice płodności. Młodzi mężczyźni uczyli się tajników zabijania. Te dwie moce rozpoczynania i kończenia życia miały charakter biegunowy i powinny być ściśle rozdzielone. Dlatego też kobiety udawały się w odosobnienie podczas miesiączkowania, a mężczyźni czynili to po polowaniu lub działaniach wojennych. Każda z mocy miała własną mistykę, aurę zdolną do porwania wrażliwych jednostek do samego jądra świętości, do pierwotnej rzeczywistości odpowiedzialnej za istnienie świata. Czy zatem nadejście każdej z tych mocy lub też osiągnięcie dorosłości mogło być okazją do doświadczenia mistycznego?
Jak zobaczymy, w każdej dyskusji dotyczącej mistycyzmu wiele zależy od przyjętej definicji. Wychodzimy z założenia, że poszukiwanie wizji, intensywne doświadczenie kobiecej płodności, kształtujące duszę zmaganie z wielką burzą lub namiętna miłość obnażająca strukturę świata czy też dialog z osobowym bóstwem w głębokiej modlitwie może się przeistoczyć w mistyczny moment, jeśli doświadczająca tego osoba czuje się wciągnięta w bezpośrednie spotkanie z ostateczną rzeczywistością, z samym fundamentem wszystkiego, co istnieje. Z tego punktu widzenia mistycyzm w mniejszym stopniu zależy od szczegółów danego doświadczenia — poszukiwania wizji, tańca rytualnego, medytacji zen, spostrzeżenia ostatecznej doskonałości dziecięcego ucha — w większym zaś od tego, co się w ten sposób dokonuje, dokąd to „porywa” osobę doświadczającą tego stanu.
Wyobraźmy sobie inną scenę. Chasydzki rabin zatopił się w modlitwie za swój cierpiący naród. Czuje, że został przeniesiony do wrót nieba, gdzie Pan Wszechrzeczy wysłuchuje wszelkich skarg swojego ludu. Rabin jest cieleśnie obecny w synagodze. Zgromadzenie może się przyglądać jego pokłonom. Jednakże jego duch dostał skrzydeł. Przez intensywność modlitwy opuścił samego siebie. U wrót nieba anielski stróż mierzy go wzrokiem i pozwala mu wejść. Porusza się w stronę niebiańskiego tronu, tak blisko, że może już dostrzec kilka promieni boskiej chwały. Oślepiony światłością, wręcza petycję: „Zatroszcz się o mój lud, o Twój lud”. Nagle jest z powrotem na ziemi; czuje ból pleców, gdyż schylał się nisko przez długi czas. Wsłuchując się w swoją duszę, przemawia do ludzi: „W jakiś sposób, nie wiem dokładnie jak, Pan zatroszczy się o nas. Wie o naszej prośbie. Rani to Jego serce. Trwajcie w wierze, moi bracia i siostry. Czekajcie. Przypomnijcie sobie naszych przodków na pustyni, oczekujących na wejście do Ziemi Obiecanej. Przypomnijcie sobie, jak Bóg ocalił Izaaka od ostrza noża. Bóg dał, Bóg wziął, niech imię Pana będzie błogosławione (Księga Hioba). Wszelkie ciało jest jak trawa. Nasze życie przemija. Trwajcie w wierze. Nie poddawajcie się rozpaczy. Niech Pan będzie naszym Panem, Tym, który troszczy się o was o wiele lepiej niż wy sami moglibyście się o siebie zatroszczyć”.
W tej historii chasydzki rabin czyni to samo, co czynili jego słynni poprzednicy: bierze na plecy cierpienia swojego ludu i zanosi je przed oblicze Pana. Zapewnia, że Bóg wie, jak bardzo cierpi ta mała cząstka Narodu Wybranego. Modlitwa rabina jest mistyczna w tym sensie, że przenosi go do centrum wszechświata, do źródła wszelkiego stworzenia, do boskiego miejsca, w którym wszystko, co się wydarza, nabiera sensu; staje się cząstką wielkiej tkaniny, jaką Bóg tka za pomocą historii. Tam rabin zostaje przeistoczony. Można jego wizję nazwać fantazją albo symbolem odzwierciedlającym podróż jego duszy lub czymkolwiek innym, ale nie należy umniejszać jej znaczenia. Nie należy traktować rabina protekcjonalnie, jakby nasz pogląd na świat z końca XX wieku przerastał jego w oczywisty sposób. Gdzie umieszczamy centrum wszechświata? Gdzie mieścimy swój płacz, kiedy ból staje się nie do zniesienia? Jeśli nie umiemy odpowiedzieć na te pytania, jeśli nie mamy dokąd uciec, to czyż nie jesteśmy ubożsi od rabina? Kto w takim razie mieszka w przydrożnym zajeździe, a kto w pałacu pamięci?
A teraz wyobraźmy sobie mniszkę buddyjską z Chin, medytującą zgodnie ze swoją tradycją. Siedzi w spokoju w pozycji lotosu; jej plecy są proste, ciężar ciała doskonale wyważony, oczy półprzymknięte i utkwione gdzieś w przestrzeni. Pozostawiła daleko za sobą swój koan (medytacyjną formułę). Po prostu siedzi, nie przywiązując wagi do rzeczy, jakie unoszą się w strumieniu jej świadomości, pozwalając, aby wewnętrzna wiedza, wrodzony stan Buddy w jej umyśle, była coraz bliższa zamanifestowania się. Jest stracona dla świata, chociaż nie podróżuje w wyobraźni, jak to czynił rabin. Jest skupiona, zebrana w sobie, „cała w jednym punkcie”. Dlatego też kiedy mały zielony robaczek, jakiego spostrzegła, spycha kroplę wody z koniuszka brązowego liścia, na którym żerował, upadek tej kropli zostaje zarejestrowany jako coś na kształt miniaturowego trzęsienia ziemi. Wszystko to, co składa się na egzystencję, mogłoby być zawarte w tej kropli. Nic nie wymaga oddzielenia kropli od liścia, liścia od owada, owada od samej mniszki. Mniszka nie doświadcza tej intuicji z mocą oświecenia. Nie czuje, by cały jej duch wywracał się do góry nogami i przenosił ją w najdalej wysunięty 12 Mistycyzm W WIELKICH religiach świata punkt mądrości. Ale instynktownie wyczuwa, że przybliżyła się o mały krok do dnia, w którym może się to wydarzyć. Przerywa swoją medytację trochę głębiej przeświadczona o tym, że buddyjska zasada powstrzymywania pragnień prowadzi do najwyższego spokoju.
Gdyby mniszka bezpośrednio doświadczyła ostatecznej rzeczywistości, odczuwając wewnętrzne światło, jakie w myśl nauk buddyjskich świeci wewnątrz wszystkich rzeczy, moglibyśmy nazwać jej medytację mistyczną. W takiej postaci, jak to zostało opisane, to, czego doświadczyła, nadal jest przygotowaniem, wprowadzeniem, nawet jeśli dość zaawansowanym. Większość buddyjskich opisów oświecenia przedstawia ostateczną rzeczywistość w kategoriach bezosobowych. Nie ma „Pana Wszechrzeczy” wysłuchującego modlitw w niebiańskim pałacu. Nie ma też czarnego niedźwiedzia przychodzącego jako „krewniak”, by uczynić pokrewieństwo pomiędzy istotami ludzkimi a zwierzętami czymś tak wyrazistym, by doświadczająca tego osoba nie mogła już nigdy więcej w nie powątpiewać. Konfiguracja większości buddyjskich doświadczeń szczytowych jest prostsza, ich ton spokojniejszy, temperatura niższa; ale przemiana może być równie głęboka. Przez tę przemianę świat osoby dostępującej szczytowego czy też mistycznego doświadczenia zasadniczo, a często też nieodwracalnie się zmienia, tak że niemożliwy jest już powrót do wcześniejszych doświadczeń. Taki człowiek odnajduje więcej piękna, więcej radości, niż mu się zdawało, że to jest możliwe.
opr. ab/ab