Moda na wegetarianizm

Fragmenty książki "Wielkie Religie Wschodu" i spis wybranych fragmentów

Moda na wegetarianizm

Andrzej Zwoliński

Wielkie Religie Wschodu

ISBN: 978-83-927267-8-4
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2008

Spis treści
Sztuki walki na sprzedaż
Moda na wegetarianizm
Wschodnia ekologia
Wschodnie zdrowie
Azjoeuropa?

Moda na wegetarianizm

Obecność idei religijnych Wschodu na Zachodzie przyjmuje różne formy. Jedną z możliwych jest propagowanie orientalnych praktyk, w tym np. azjatyckiej diety. Jest ona, w zależności od konkretnych rozwiązań, w różnym stopniu zsakralizowana, w różnym też stopniu samodzielna i całościowa. Często stapia się z odmiennymi kategoriami praktyk, np. medytacyjnych, kultowych, lub staje się elementem innych, np. dietetyki, różnych terapii i psychoterapii. W różnym też stopniu ulega procesowi westernizacji i, w różnych okresach, komercjalizacji.

Moda na wegetarianizm, propagowana na Zachodzie, wiąże się z nowym, filozoficznym i parareligijnym rozumieniem pożywienia.

Wielka dyskusja na temat relacji człowieka do jedzenia rozpoczęła się z początkiem lat siedemdziesiątych XX wieku. W 1971 r. ukazała się książka Frances Moore Lappé pt. Diet for a Small Planet (Dieta dla małej planety), która dała początek „rewolucji żywieniowej na świecie”. W niedługim czasie miała ona kilkanaście wydań w Stanach Zjednoczonych, łącznie ponad 2 miliony egzemplarzy nakładu. Wkrótce ukazały się, równie popularne, książki Petera Singera: Animal Liberation (Wyzwolenie Zwierząt) i — we współpracy z Jamesem Masonem — Animal Factories (Fabryki Zwierząt). Następnie temat odżywiania się człowieka podjęły różnorodne publikacje, rozpatrując go filozoficznie, ekologicznie, medycznie, ekonomicznie, społecznie a nawet religijnie. Powstał ruch społeczny, propagujący „zdrową żywność” i „prawdziwie humanistyczny sposób życia”, który rozwijał się szybko, zwłaszcza w krajach bogatych, gdzie nowoczesny przemysł dostarczał różnorodne, atrakcyjne smakowo artykuły żywnościowe. Głównym hasłem ww. ruchu stał się wegetarianizm. Wegetarianizm, w potocznym rozumieniu, oznacza bezmięsny sposób odżywiania się, tj. pokarmami roślinnymi i nabiałowymi. Etymologia tego słowa sugeruje jednak znacznie bogatsze skojarzenia. Łacińskie słowo „vegetare” znaczy „rosnąć, kwitnąć, rozwijać się”; „vegetus” to „zdrowy, silny”; „vegetator” — „życiodajny, dawca życia”; „vegetamen” — „siła życiodajna”, a „vegetabilis” — „roślinny”.

Wegetarianizm ma różne formy, w zależności od produktów, któ­rych spożywanie jest zakazane. I tak:

— weganie — poza mięsem unikają także mleka, jajek, produktów nabiałowych, czyli odrzucają produkty pochodzące z „ciał zwierząt” (ich pożywienie zawiera znacznie mniej węglowodanów niż inne diety wegetariańskie);

— witarianie — jeszcze bardziej radykalni, ograniczają się do pokarmów w stanie surowym (warzywa, owoce), wykluczając wszelkie potrawy gotowane;

— frutarianie — zalecają spożywanie tylko owoców, nasion i orzechów (pomijają nawet warzywa);

— laktowegetarianie — wykluczają mięso, jajka, ale piją mleko i jedzą jego przetwory;

— laktovowegetarianie — spożywają poza warzywami i owocami mleko, jego przetwory oraz jajka.

Wegetarianie twierdzą, że ich historycznych korzeni należy szukać w Chinach, gdzie w roku 2600 przed Chr. ukazał się podręcznik Hu Sanhue, omawiający szczegółowo dietę jarską i przypisujący jej olbrzymie znaczenie dla ludzkiego zdrowia i samopoczucia. Wegetarianizm miał uprawiać Pitagoras i jego uczniowie oraz wielu innych starożytnych filozofów i poetów, spośród których wymienia się: Hipokratesa, Plutarcha, Owidiusza, Platona, Sokratesa, Senekę. Pitagorejczycy uważali jedzenie mięsa za niegodne człowieka, za coś, co uniemożliwia jego moralny i intelektualny rozwój. Jaroszami mieli też być: Leonardo da Vinci, Michał Anioł, Isaac Newton, Byron, Goethe, Schopenhauer, Lincoln, Nietzsche, Ibsen, Tołstoj, Gorki, Gandhi. Bernard Shaw uważał, że świetne zdrowie, talent, inteligencję i długie życie (żył 94 lata) zawdzięcza wegetarianizmowi. Na pytanie dotyczące wyższości wegetarianizmu nad mięsożerstwem odpowiadał: „Zakopcie w ziemi barana i żołądź. Z żołędzia wyrośnie wspaniały dąb, a po baranie zostanie smród i zgnilizna”.

Idea wegetarianizmu zdobyła sobie wielu zwolenników, zwłaszcza w wieku XIX i XX. Z początkiem XX wieku przybrała nawet zorganizowane formy. W 1908 r., pod kierunkiem Lwa Tołstoja, powstało wegetariańskie stowarzyszenie esperantystów, które miało swoje oddziały w 33 krajach świata.

W 1950 r. założono w Stanach Zjednoczonych Międzynarodową Unię Wegetariańską, której celem było propagowanie idei wegetarianizmu m.in. przez organizowanie odpowiednich kursów, kongresów i zjazdów. Po wojnie powstało w Polsce Towarzystwo Zwolenników Wegetarianizmu, rozwijał się również Ruch Promocji Wegetarianizmu. Pod koniec lat siedemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych było 10 milionów wegetarianów, a 50 milionów opowiadało się za umiarem w jedzeniu mięsa. Współcześnie obserwuje się renesans zainteresowań wegetarianizmem. Na świecie działa bardzo dużo międzynarodowych i lokalnych stowarzyszeń i organizacji występujących w obronie zwierząt i propagujących wegetarianizm. Dla jego uzasadnienia odwołują się one do argumentów medycznych, ekonomicznych, ekologicznych, filozoficznych, a nawet religijnych.

Znana w Polsce propagatorka wegetarianizmu, Maria Grodecka, pisze: „Każdy, kto po raz pierwszy spotyka się z tą nazwą, najczęściej wychwytuje z niej tylko akcent negatywny, tzn. że wegetarianizm polega po prostu na niejadaniu mięsa, i na tym koniec. W istocie zaś zaprzestanie jadania mięsa stanowi dopiero pierwszy krok wiodący w sferę różnorodnych nowych spraw i problemów, zarówno zdrowotnych, jak też moralnych, ekonomicznych, filozoficznych i wielu innych. Sama informacja o tym, co się jada, a czego się nie jada, to dopiero wprowadzenie do dalszych wyjaśnień dotyczących przyczyn i motywów tego zaniechania, propozycji nowego, odmiennego jadłospisu, analizy wymogów żywieniowych ludzkiego organizmu i wartości różnych pokarmów. To z kolei otwiera dostęp do szerszych, bardziej ogólnych zagadnień dotyczących tego, co właściwie chcemy osiągnąć, szukając właściwszych niż dotychczas sposobów odżywiania, i jakie warunki muszą przedtem zostać spełnione. Wtedy dopiero okazuje się, że wegetarianizm obejmuje zarówno problematykę zdrowia fizycznego i psychicznego, jak i zagadnienia ekonomiczne, ekologiczne, moralne i kulturalne. Że nie można zmienić sposobu odżywiania, nie zmieniając sposobu myślenia i oceniania”.

Wskazany związek między wegetariańskim sposobem odżywiania a szeroką gamą poglądów i koncepcji filozoficznych, które się z nim łączą, ma istotne znaczenie dla ostrożnego i rozważnego podejścia do „mody diety bezmięsnej”.

Wegetarianizm zdrowotny jest najbardziej pierwotną koncepcją uzasadniającą przyjęcie „bezmięsnego stylu życia”. Podkreślany jest w nim walor zdrowotny pokarmów wegetariańskich. Znanym propagatorem leczenia różnych chorób przy zastosowaniu jarskiej diety i głodówek leczniczych był doktor Max Bricher-Benner. Kierował sanatorium w Zurychu. Podobne w Polsce międzywojennej prowadził doktor Apolinary Tarnawski.

Niemiecki wegetarianin dr M.O. Bruker pisał: „Czy rzeczywiście człowiek potrzebuje białka zwierzęcego, aby pokryć swoje zapotrzebowanie na białko? Według dzisiejszego stanu wiedzy na to pytanie musimy zdecydowanie odpowiedzieć NIE. Źródło, z którego przede wszystkim wzięło się przekonanie, że białko zwierzęce jest niezastąpione, leżało w wyobrażeniu starej nauki o odżywianiu. Wiadomo już od bardzo dawna, że białko roślinne zawiera dokładnie tak samo podstawowe aminokwasy”.

Argumentem za wegetarianizmem ma być skuteczność terapii głodówkowej. Wstrzemięźliwość w jedzeniu i piciu, a także systematyczne głodówki są „najbardziej skutecznym sposobem leczenia wszelkich chorób” (dr A. Mayer). „Zamiast brać lekarstwa, lepiej głodować jeden dzień” — pisał Plutarch. Współcześnie „głodowanie lecznicze” stało się jednym ze sposobów niekonwencjonalnej medycyny propagowanej w „wysoko specjalistycznych klinikach świata”.

Pomimo entuzjastycznych zapewnień o zdrowotnych walorach wegetarianizmu lekarze i dietetycy nie są jednak zgodni w jego ocenie. Amplituda stanowisk waha się od zachwytów po zdecydowane ostrzeżenia. Bardziej umiarkowani zalecają, by wystrzegać się skrajności, biorąc z diety to, co jest bezdyskusyjne — żywienie warzywami i owocami, bez rezygnacji jednak z nabiału i ryb. Pojawiają się jednak także słowa ostrej polemiki z wegetarianizmem, jako „modnym kłamstwem szkodzącym zdrowiu, bo przecież mięso daje siłę, dostarcza niezbędnych organizmowi składników, przede wszystkim białka, a ponadto jesteśmy tak stworzeni, że powinniśmy próbować wszystkiego po trochu”. Lekarze przypominają, że dostarczając organizmowi dużo błonnika usprawniamy pracę przewodu pokarmowego. Dieta uboga w białko spowalnia procesy psychiczne — człowiek staje się potulny, apatyczny, traci inicjatywę. Intensywna dieta wegetariańska prowadzi do wzrostu podatności na sugestię oraz wpływ innych oraz powoduje zanik krytycyzmu.

Niektórzy z socjologów kultury współczesnej twierdzą, że „w istocie ludziom nie chodzi o zdrowie, lecz tylko o wygląd zewnętrzny”. Wegetarianizm zyskuje swe uzasadnienie kulturowo-obyczajowe. Jeden ze współczesnych dziennikarzy zauważył, że: „Wszyscy chcą być smukli, szczupli i piękni, jak modelki i modele pokazywani w reklamach. Każdy chce wyglądać, jak gwiazda filmowa z Hollywoodu, mieć zawsze lat 20, świeżość, urok i do tego proste nogi i obfite owłosienie. Narzucony globalnie kanon wyglądu zewnętrznego jest bezlitosny, ale i całkowicie nieosiągalny. Nawet gdybyśmy wszyscy jedli wyłącznie dietetyczny jogurt, nie będziemy wyglądać tak jak panienki, które ten jogurt reklamują. Ale są ludzie, którzy w pogoni za nieosiągalnym zabijają się na raty”.

By zrealizować marzenia o osiągnięciu „odpowiedniej linii”, ludzie sięgają do szeregu „cudownych diet”, wśród których szczególną popularnością cieszą się diety wegetariańskie. Tempo spożywania pokarmu, odpowiednie zestawy przypraw, używanie właściwych płynów, odpowiednia pora spożywania posiłków, zwrócenie uwagi na tzw. antyutleniacze (słodkie ziemniaki, pomidory, szpinak i brokuły), dieta skrobiowa, skrzętne przeliczanie kalorii, dieta dysocjacyjna — mają przybliżyć wymarzony cel.

Pragnący schudnąć dowiadują się z licznych reklam o sensacyjnym odkryciu: ujemnych kaloriach — produkty, które je posiadają, można spożywać do woli. Im więcej się ich spożywa, tym bardziej się chudnie. Jarzyny i niektóre owoce spalają więcej kalorii, niż dostarczają ich organizmowi. I dlatego bez żadnej diety i bez zmiany trybu życia można w ciągu tygodnia schudnąć i do 3 kilogramów. Jedząc ciastka, makarony, masło i sosy, i dodając potrawy z ujemnymi kaloriami, można obserwować, jak znikają „zbyteczne kilogramy i fałdy tłuszczu”.

W trosce o „odpowiedni wygląd” miliony ludzi na całym świecie zaczęły przeliczać produkty, dania i desery na gramy tłuszczu i kalorie. Szacuje się, że w Polsce 35% kobiet i dziewcząt źle się odżywia, stosując „cudowne diety”. W Stanach Zjednoczonych 80% kobiet cierpi na tzw. syndrom SED (Sub-Clinical Eating Disorder) — Zakłóconą Relację z Jedzeniem. Dotyczy to głównie ludzi młodych, z zamożnej klasy średniej. Zdarzają się przypadki, że 8-letnie dzieci trafiają do klinik, gdyż z obawy przed zbędnymi kilogramami niemal całkowicie przestały przyjmować pokarm.

W przypadkach krańcowych ucieczka przed pokarmem może spowodować anoreksję i bulimię. Przyczyny powstawania tych chorób są bardzo złożone. Oprócz uwarunkowań środowiskowych, genetycznych i związanych z cechami osobowości, sprzyja im, jak twierdzą lekarze, obowiązująca moda, narzucająca dziewczętom ideał szczupłej sylwetki. Prof. Jadwiga Komender z Kliniki Psychiatrii Wieku Rozwojowego AM w Warszawie zwraca uwagę, że istnieje przekonanie, iż tylko dziewczyna szczupła ma szansę na przebicie się i sukces. Pacjentkami oddziałów psychiatrycznych stają się baletnice i modelki, które przestały jeść w obawie przed przytyciem i utratą pracy. Świadomie ograniczały ilość spożywanych pokarmów. Początkowo miały ogromną ochotę na jedzenie. Potem łaknienie u jednych stopniowo zanikało (anoreksja), u innych objawiało się niekontrolowanymi napadami obżarstwa (bulimia).

Chorzy na anoreksję mogą stracić do 50% pierwotnej wagi, mają suchą, łuszczącą się i szorstką skórę, łamliwe i wypadające włosy. Cierpią na obrzęk stóp i łydek. Ich dłonie są sine i zimne. Wygląd dziewcząt jest zaprzeczeniem kobiecej sylwetki — mają niewykształcone piersi i biodra, przypominają chłopców, nie chcą być kobietami, nie akceptują zmian, jakie zachodzą w ich organizmie w okresie dojrzewania. Psychiatrzy w anoreksji widzą próbę obrony przed zaakceptowaniem kobiecości, a zwłaszcza kobiecej seksualności.

Szczególnie silne jest to u pacjentek pochodzących z rodzin, w któ­rych matkę postrzegano jako osobę dominującą, o wysokich wymaganiach wobec siebie i córki, z niejasną emocjonalnością: raz nadopiekuńczą, innnym razem odtrącającą. Dziewczęta te wolą pozostać dziećmi. Rezygnacja z jedzenia daje chorym złudzenie własnej siły, kontroli otaczającego ich świata, które jednakże ogranicza się jedynie do zachowania szczupłej (wychudłej) sylwetki.

Chore na bulimię najczęściej chcą być atrakcyjnymi i zadbanymi kobietami. Napady niekontrolowanego obżarstwa są formą rozładowania kumulowanego stresu, antidotum na nieumiejętność rozwiązywania problemów, niemożność ich wyrażania. U chorych nie zanika potrzeba jedzenia. Przeważnie kilka razy dziennie mają one napady obżarstwa, podczas których potrafią wchłonąć od kilku do kilkudziesięciu tysięcy kalorii, gdy dorosły człowiek potrzebuje ich zaledwie 2—3 tysiące dziennie. Potem mają poczucie winy i wyrzuty sumienia. W obawie przed otyłością prowokują lekami wymioty lub biegunkę. Chora na bulimię dziewczyna jest szczupła, ale cechuje ją duża amplituda wahań wagi ciała. Niebezpieczne dla zdrowia są już wahania wagi sięgające 5 kilogramów, które zdrowy człowiek przechodzi w ciągu kilku tygodni, a nawet miesięcy. Chory na bulimię dokonuje tego nawet w ciągu tygodnia, niekiedy dziennie może przytyć lub schudnąć od l do 2 kilogramów. Zdarza się, że po wielu napadach obżarstwa w ciągu krótkiego czasu dziewczyna ważąca 45 kg tyje do 80 kg.

Zarówno anoreksja, jak i bulimia powodują zaburzenia w układzie hormonalnym i fizjologii przewodu pokarmowego. W fachowej literaturze często łączy się je z wcześniejszym występowaniem innych chorób — depresją lub schizofrenią. Mogą one prowadzić do wycieńczenia organizmu, a nawet do śmierci chorego. Niektórzy lekarze uważają, że w wyniku tych chorób umiera ok. 20% chorych. Zdarza się, że bezpośrednią przyczyną zgonu jest samobójstwo.

Coraz częściej pojawiają się głosy wzywające do „odwrotu od dyktatury kalorii”. Dr John Morgan z Londynu twierdzi: „Niemal wszystkie modelki to nieszczęśliwe kobiety cierpiące na SED. Takie wymiary jak u Jodie Kidd — 1,82 m i niecałe 60 kg wagi — to sylwetka zakłócona w proporcjach i chory organizm, kłopoty z jedzeniem i nieregularne miesiączkowanie. Czy rzeczywiście takie kobiety powinny być ideałami urody?!”

Zwolennicy wegetarianizmu dla uzasadnienia swego stanowiska posługują się także argumentami ekonomicznymi, zwłaszcza dotyczącymi gospodarczej sytuacji całego świata. Motywacja ekonomiczna opiera się głównie na wyliczeniu, zgodnie z którym 80—90% całej światowej produkcji zboża i roślin strączkowych przeznacza się na paszę dla trzody, której mięsem żywi się tylko około 30% ludności świata. Reszta cierpi na niedobór tych produktów roślinnych, które zjada trzoda. Według innych ekonomistów tego typu idee są kolejną utopijną koncepcją likwidacji głodu na Ziemi, nie uwzględniającą zróżnicowania gleb, stref klimatycznych i wymogów energetycznych grup ludności zależnych od położenia geograficznego.

Za wegetarianizmem mają też przemawiać względy ekologiczne. Skażenie środowiska na skutek masowej produkcji zwierzęcej porównuje się ze stopniem zanieczyszczenia odpadami przemysłowymi. Stosowanie sztucznych nawozów oraz środków owadobójczych i chwastobójczych doprowadziło do tego, że większość pokarmów jest w mniejszym lub większym stopniu toksyczna. Według wegetarian jest to do pewnego stopnia konsekwencją złych i nieracjonalnych nawyków żywieniowych. Wymuszanie wydajności za pomocą środków chemicznych wynikać ma bowiem głównie z ciągle rosnącego zapotrzebowania na paszę, a zatem z apetytu na mięso. Według wyliczeń wegetarian — do nakarmienia ludzi pokarmem roślinnym wystarczyłaby 1/5 uzyskiwanych obecnie, najczęściej kosztem degradacji środowiska, zbiorów.

Innym, bardziej radykalnym argumentem, jest traktowanie spożywania mięsa jako pozostałości rodem z czasów barbarzyńskich. Zabijanie zwierząt, zadawanie bólu i cierpienia, jest niegodne człowieka, szkodzi zabijającym, demoralizując ich, powoduje bezsensowne ofiary. Podnoszone są więc zastrzeżenia natury moralnej i filozoficznej. Szacunek dla życia rozumiany jest jako ścisła ochrona wszystkich jego postaci.

W latach siedemdziesiątych zrodził się ruch na rzecz praw zwierząt. Za podstawę swego działania przyjął on pogląd, że zgodnie z prawem naturalnym każdy gatunek powinien korzystać ze swych praw tak samo. Początkowo hasła wegetarianizmu głoszono w imię praw zwierząt (animal rights), pikietowano farmy hodujące zwierzęta na ubój, sprzeciwiano się sprzedaży futer. Pod koniec lat siedemdziesiątych ruch stał się głośny dzięki działalności ekstremistów z Animal Liberation Front (Front Wyzwolenia Zwierząt). Preferował on akcje bezpośrednie tzw. sabotażu ekonomicznego — uwalnianie zwierząt z farm hodowlanych, z laboratoriów doświadczalnych, niszczenie tego typu obiektów. Ronnie Lee, uwięziony założyciel ALF, przestrzegał: „Będą ranni i być może zabici po obu stronach... zanim odniesiemy ostateczne zwycięstwo w walce o wyzwolenie zwierząt. To smutne, ale nieuchronne”. Inne organizacje, głoszące zdecydowany radykalizm w walce o wyzwolenie zwierząt, takie jak RSPCA, LYNX, Beauty Without Cruelty i Anti-Vivisection, jako środka do osiągnięcia swych celów używały m.in. szantażu, zamachów bombowych i ataków terrorystycznych. Cieszyli się politycznym poparciem radykalnej lewicy, anarchistów, działaczy studenckich i radykalnych aktywistów ruchów ekologicznych. W latach 1985—1991 obrońcy praw zwierząt przeprowadzili w Wielkiej Brytanii około 400 poważnych akcji.

Ściśle z wegetarianizmem, a zwłaszcza z weganizmem, związane jest Brytyjskie Stowarzyszenie Sabotażystów — Przeciwników Polowań (British Hunt Saboteurs Association). Urządzają oni tzw. sabbing, czyli akcje dywersyjne, których celem jest tropienie myśliwych, nękanie ich i udaremnianie polowań. W praktyce często kończą się one aktami przemocy, chociaż oficjalnie stowarzyszenie propaguje metody pokojowe. Na początku lat dziewięćdziesiątych istniało we Włoszech, w Niemczech, Holandii, USA i we Francji szereg autonomicznych grup sabotujących polowania.

Wegetarianizm stał się elementem „etyki środowiskowej”, czy też „etyki ekologicznej”, rozumianej jako wezwanie do przywrócenia naturalnego, humanistycznego stosunku człowieka do istot żywych, tam gdzie został on naruszony. Podejmuje ona polemikę z koncepcjami dominacji człowieka nad przyrodą, które swoimi korzeniami sięgają wybitnych filozofów starożytności — Platona, Arystotelesa, stoików. Utrwalili oni przepaść między człowiekiem a pozostałymi istotami bytującymi w przyrodzie. Arystoteles twierdził, że istoty pozbawione zdolności kontemplacyjnej stoją niżej od człowieka, który jest „spokrewniony z Bogiem”. Dlatego też życie roślinne i zwierzęce istnieje tylko w celu zabezpieczenia życia człowieka. Cyceron dowodził, że na ludziach nie ciąży obowiązek ochrony zwierząt, gdyż nie są one istotami racjonalnymi. Według Platona i neoplatończyków świat przyrody jest niedoskonałym ucieleśnieniem wiecznych form idealnych. Dla gnostyków i manichejczyków świat jawił się jako siedlisko zła, z którego dusza człowieka poszukuje ucieczki. Przepaść miedzy człowiekiem a światem przyrody jeszcze bardziej podkreślili filozofowie reprezentujący, od około XVII wieku, tzw. światopogląd naukowy. Francis Bacon twierdził, że podbój przyrody jest celem nauki, gdyż „wiedza jest władzą”. Podobnie twierdził René Descartes — nauka miała uczynić ludzi „panami i gospodarzami przyrody”. Isaac Newton, rozwijając mechanistyczną interpretację przyrody, widział w niej obcą człowiekowi siłę, którą powinien on wykorzystać do własnych celów bez żadnych skrupułów moralnych. Podobnie filozofia Johna Locke'a zachęcała do umocnienia dominacji człowieka nad przyrodą. Wraz z rozwojem rewolucji przemysłowej świat przyrody stał się źródłem tanich surowców, źródłem profitów ekonomicznych.

Rozwój idei dominacji człowieka nad przyrodą, jak twierdzą „filozofowie wegetarianizmu”, jest związany z rozwojem chrześcijaństwa. To z Biblii, z Księgi Rodzaju, chrześcijanin miał nauczyć się tej idei: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię, i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz 1, 28). Po potopie nakaz ten został powtórzony, a nawet poszerzony — Bóg dopuścił spożywanie pokarmów mięsnych: „Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko” (Rdz 9, 3).

Chrześcijaństwo zostało oskarżone przez wegetarianów o ukształtowanie w ludziach Zachodu eksploatacyjnego stosunku do środowiska naturalnego, w tym do świata zwierząt. Jednym z pierwszych, którzy publicznie sformułowali takie oskarżenie, był w XIX wieku Jules Michelet. Później pojawiły się następne. Opublikowany w 1967 r. esej Lynna White'a juniora, pt. „Historyczne korzenie kryzysu ekologicznego”, stał się manifestem ekologów krytycznie nastawionych do chrześcijaństwa, takich jak Kade, Lidke, Megivern, Wolf, Altner i inni. Zdaniem White'a — jak pisze w Historii ekologów Jean-Paul Deleage — „nasz kryzys ekologiczny zakończy się dopiero w dniu, gdy wyrzekniemy się postulatu religii monoteistycznych, zgodnie z którym jedyną racją istnienia przyrody jest służyć człowiekowi”.

W konsekwencji odrzucenia chrześcijaństwa wegetarianizm szukał religijnego uzasadnienia w różnych propozycjach Wschodu. Panteizm myśli Wschodu można było łatwo wykorzystać do stworzenia religijnej wykładni dla praktyk wegetariańskich. Moda wśród młodzieży na myśl Wschodu, szybki rozwój sekt o orientalnym rodowodzie, kontestacja cywilizacji łacińskiej oraz odpowiednio kierowane kampanie „ekologiczne”, o silnym zabarwieniu politycznym, ułatwiały rozwój wegetarianizmu.

W taoistycznej myśli Chin wszelkie formy fenomenów tego świata są formami egzystencji absolutnej. „Cesarz chińskich filozofów” — Konfucjusz, zalecał szacunek dla „porządku nieba” odczytywanego rozumem człowieka w prawach rządzących jego wewnętrzną naturą. Wszystko, co w świecie istnieje — zwierzęta, trawa, drzewa, ziemia, rośliny — jest wyrazem najwyższego piękna i egzystencji doskonałej. Dlatego też zasługuje na szacunek równy szacunkowi okazywanemu egzystencji ludzkiej. Człowiek, pozostając drobną cząstką wszechświata, nie powinien przeciwstawiać się jego prawom, nie powinien zmierzać do jego przeobrażenia na drodze arbitralnych manipulacji. Myśl ta między innymi hamowała rozwój nauk przyrodniczych w Chinach aż do czasów najnowszych.

Podobną koncepcję „boskiej” jedności świata głosi hinduizm. W najsłynniejszym wedyjskim piśmie, znanym jako Srimad Bhagavatam, mędrzec Narada Muni poucza króla Prachinabarhi o konsekwencji jedzenia mięsa: „O, władco tego ludu, mój drogi królu, proszę zauważ na niebie te wszystkie zwierzęta, które bez miłosierdzia i litości zabiłeś na ołtarzu ofiarnym. Wszystkie one czekają na twoją śmierć, po to aby mogły pomścić rany, jakie im zadałeś. Kiedy umrzesz, będą z gniewem rozrywać twoje ciało żelaznymi rogami, aby potem je zjeść”.

Pośród czterech celów życia ludzkiego (artha, karna, dharma i moksza) najważniejszy jest ostatni: wyzwolenie się z okowów istnienia. Moksza oznacza przerwanie kręgu wiecznych reinkarnacji. Ascetyczne praktyki są stopniowym szkoleniem ciała, by w sposób wolny nim dysponować. Joga, prowadząca do wyzwolenia, wypracowała własną dietetykę, opartą na wegetarianizmie — wyrzeczenie się mięsa, ryb i jajek. Sposób przyjmowania posiłków, jak i jego rodzaj, stały się elementem praktyki medytacyjnej.

W hatha-jodze przywiązuje się niesłychaną wagę do tzw. „oczyszczeń” wstępnych, których celem jest usunięcie z organizmu zbędnych i zawadzających środków. Mają one mieć ogromne znaczenie dla zdrowia jogina i zapobiegać chorobom żołądka, wątroby, itd. Łączą się z licznymi wskazówkami dotyczącymi odżywiania się.

Propagatorami hinduskiego wegetarianizmu na Zachodzie byli jogini, zyskujący tutaj popularność i sławę współczesnych mędrców. Należał do nich Jiddu Krishnamurti, znany z tego, że nie dotykał pieniędzy, nie jadł mięsa, przyjmował jednak chętnie gościnę i pomoc w postaci różnego rodzaju usług. W szerokim kręgu jego uczniów i sympatyków, praktykujących zasadę „czujności” umysłu, praktykowano również wegetarianizm.

Głośnym echem odbijały się praktyki wegetariańskie, często łączone z długoterminowymi głodówkami, wspólnoty nazwanej Farma Tołstoja (Tolstoy Farm), której przewodził Gandhi. Za jej przykładem poszło szereg „aśramów biernego oporu”, wspólnot i komun, zakładanych na wzór hinduski.

Buddyzm początkowo wierny był zasadzie „ahimsy”, lecz z czasem, fałszując pisma wedyjskie, porzucił bezwzględny wegetarianizm. Dwa główne nurty buddyzmu — mahajana i therawada — tolerowały jedzenie mięsa i zarzuciły naukę o prawie zwierząt. Wiele jednak współczesnych sekt i ruchów buddyjskich powraca do pierwotnej „ahimsy”. Przykładem może być Cao Dai, sekta wegetariańskich buddystów (powstała w Południowym Wietnamie), licząca prawie dwa miliony wyznawców.

Najstarszy klasztor w Tybecie, Bsam-Jas, pośród swoich „tajemnic” przechowuje naukę o właściwym odżywianiu. Przestrzega przed spożywaniem pokarmu „nieczystego”, mięsnego. Mięso zabitych zwierząt zawiera bowiem w sobie bardzo wiele „ujemnego magnetyzmu, który zatruwa nasz system nerwowy”, powodując wszelkiego rodzaju zachorowania, niszczy „nerwowe sploty”, prowadzi do przedwczesnej starości i śmierci. Najlepszym pożywieniem jest chleb, masło, mleko, orzechy, owoce i jarzyny (zwłaszcza w surowym stanie).

Zdecydowanym wegetarianizmem odznacza się mniej znana religia Wschodu, zaratusztrianizm, znany też jako magianizm, mazdaizm lub parseizm. Zaratusztra (gr. Zoroaster), założyciel religii, był w Persji, około 600 r. przed Chr., żarliwym rzecznikiem praw zwierząt. Jego uczniowie (ok. 250 tys.) starają się gorliwie praktykować wegetarianizm.

Sikhizm, założony przez Guru Nanaka (1469—1539), będący interesującą syntezą hinduizmu i islamu, również popiera prawa zwierząt i wegetarianizm. Guru Nanak uważał jedzenie mięsa za coś niewłaściwego, szczególnie dla tych, którzy podejmują medytację. Wegetarianami jest obecnie 26 milionów sikhów, sekta Namdhari i Ruch Złotej Świątyni 3 HO Yogi Bhajana.

Ścisłymi wegetarianami są również DŻINIŚCI. Ochrona zwierząt jest w tej religii podniesiona do rangi przykazania religijnego. Obowiązuje ona zarówno mniej radykalnych wyznawców, zwanych śwetamborami, „odziewających się w białe szaty”, jak i tzw. digambarów, „odzianych w powietrze”, „nagich”, dla których najważniejsza jesł asceza i oderwanie od społeczeństwa. Sposób odżywiania ma duże znaczenie w kształtowaniu się koncepcji zstępujących i wstępujących er dziejów ludzkości. Na początku obecnej, zstępującej ery, świat przeżywał wiek szczęśliwości. Ziemia była płaska, a ludzie dobrzy. Człowiek miał sześć mil wysokości i 156 żeber, był silny i żył bardzo długo. Synowie i córki rodzili się parami. Nie zabijano, gdyż obfitość pożywienia dawały drzewa, rodzące oprócz owoców naczynia, muzykę, światło, zapachy, klejnoty, szaty i pałace. Spożywano tylko raz na cztery dni pokarm wielkości ziarenka. Po śmierci ludzie odchodzili wprost do świata bogów. Z upływem czasu człowiek malał, jadł więcej i robił się gorszy. Żyjemy obecnie w piątej części zstępującej ery, która zaczęła się trzy lata po śmierci mędrca Mahawiry i będzie trwała 21 000 lat. W końcu ludzie staną się podli, zniknie dżinizm, zmniejszy się długość ludzkiego życia, dni będą gorące, noce zimne, a ludzie, zwierzęta, ptaki i nasiona znajdą schronienie jedynie w Gangesie, jaskiniach i oceanie.

Przejęcie religijnych idei Wschodu o ochronie zwierząt pozwoliło na uczynienie z wegetarianizmu elementu ekoreligii. Tzw. ekologia głęboka, chcąc zyskać szeroką popularność, musiała odejść od niezrozumiałego języka filozofii. Parareligijne wywody na temat świata przyrody opierają się na pojęciu samorealizacji — „utożsamianiu z jaźnią”. Jeden z „proroków” tej religii, Naess, pisze: „Bez tego rodzaju utożsamiania się z całością nie łatwo jest zostać wyznawcą ekologii głębokiej. Głębokie uczucia mają wymiar religijny i w tym sensie mówi się o pierwiastku religijnym w ekologii głębokiej”. Już w Polsce międzywojennej prof. Wincenty Lutosławski, wyznawca mądrości Wschodu, poszukiwał tego typu uzasadnień dla wegetarianizmu: „Celem postu nie jest tylko polepszenie stanu zdrowia, pozbycie się choroby, oczyszczenie krwi, choć to wszystko przez post osiąga się. Daleko ważniejszym celem jest zdobycie sobie, przez uniezależnienie ciała od wpływu odżywiania i trawienia, takiej jasności ducha, która ułatwia rozstrzyganie teoretycznych i praktycznych zagadnień życiowych. Jasność myśli i łatwość decyzji są najcenniejszymi skutkami postu”. Wokół idei samorealizacji pojawiają się idee integracji ze światem zwierząt, walki o krajobraz, ale także ubóstwienia Natury. Łącząc elementy „ekologicznego myślenia” zawarte w różnych religiach — zet, tao, szamanizmie, hinduizmie, sikhizmie, zaratusztrianizmie, dżinizmie — tworzy się rodzaj metareligii. Dla jej potrzeb dokonuje się reinterpretacji chrześcijaństwa. Lansuje się św. Franciszka jako „największego duchowego rewolucjonistę od czasów Chrystusa”, gdyż — według Lynn White'a — wprowadzał ideały biocentryczne. Mówi się o konieczności rozpoczęcia „drugiej chrześcijańskiej reformacji”, a „w obliczu kryzysu duchowo-ekologicznego” niektórzy chrześcijanie mówią o Jedenastym Przykazaniu: „Pana jest ziemia i wszystkie jej bogactwa: nie będziesz bezcześcił ziemi ani życia, które na niej jest”.

Specyficznej preparacji chrześcijaństwa dla potrzeb głoszonych ekoreligijnych idei dokonał głośny niemiecki kompozytor — Richard Wagner (1813—1883). Jego zdaniem ludzkość przechodzi okres degeneracji, co jest spowodowane mieszaniem się ras i jedzeniem mięsa. Jego rasizm łączył się z antysemityzmem. W roku 1850 w rozprawie Das Judenthum in der Musik przedstawiał Żydów jako rasę pozbawioną instynktów idealistycznych, a ogarniętą manią panowania nad światem. W innej rozprawie pisał o jedzeniu mięsa jako źródle upodlenia. Dowodził, że praojcowie żyli jako rolnicy w błogosławionych dolinach Indusu i żywili się wyłącznie płodami ziemi. Dopiero po wędrówce na północ zaczęli, na podobieństwo zwierząt, żywić się mięsem. Tym samym stawali się coraz bardziej krwiożerczy i okrutni. Zmiana odżywiania wpłynęła na zmianę substancji ciała, co spowodowało zepsucie krwi i skażenie natury człowieka. Wagner nazywał jedzenie mięsa trupożerstwem i stawiał na równi z alkoholizmem, po który sięgają tylko ludzie słabej woli. Wstręt do żywienia się mięsem miał być przejawem siły, szlachetności, subtelności człowieka i cechować wybitne jednostki. W Liście przeciw wiwisekcjom dowodził, że ludzi i zwierzęta łączy ta sama zasada istnienia: wola życia. Gdy traci się braterską więź z naturą, rozerwaniu ulega także więź z ludźmi. Efektem nie jest, jak powszechnie się mówi, zezwierzęcenie świata (byłaby to obelga dla zwierząt), lecz świat zdiabolony (Verteufelte Welt). Wagner kończy swój list do naukowców eksperymentujących na zwierzętach słowami: „Więc tej małpie, ze strachem czepiającej się drzewa poznania, jaką jest człowiek, należałoby polecić, ażeby, zamiast patrzeć w rozprute wnętrzności okrutnie torturowanego zwierzęcia, spojrzeć raczył z odrobiną spokoju i rozwagi w jego oczy, a może znalazłby w nich po raz pierwszy w życiu to, co najdostojniejsze w człowieku, prawość, niezdolność do kłamstwa — zajrzawszy zaś głębiej jeszcze, może wyczytałby tam wzniosłą żałość matki natury nad nędzą duchową i ciemnością, w której on, kapłan nauki, dobrowolnie przebywa, depcząc prawo litości w stosunku do żywej istoty”. Ratunek dla zdegenerowanego świata Wagner widział w chrześcijaństwie specyficznie rozumianym. Oskarżył Żydów o wypaczenie sensu chrystianizmu, m.in. zarzucał im, że sfałszowali pierwszą księgę Biblii — Księgę Rodzaju. Upadek człowieka — według kompozytora — nie nastąpił bowiem po zjedzeniu owocu, lecz przez spożycie mięsa. Żydzi spreparowali również historię o Bogu, który odrzucił ze wzgardą ofiarę Kaina z płodów ziemi, a przyjął z zadowoleniem ofiarę Abla z tłustych jagniąt. Dopiero Chrystus przyniósł ludzkości ratunek. W Eucharystii pozostawił antidotum na dwa źródła skażenia świata: Ciało Chrystusa było lekarstwem na jedzenie mięsa, a Jego Krew — na mieszanie się ras. Istotny sens Ostatniej Wieczerzy dostrzegał Wagner w tym, że była to uczta wegetariańska. Chrystus, nazywany Nowym Adamem, nakazując spożywać Ciało, symbolicznie odwrócił bieg wypadków, zapoczątkowany spożyciem mięsa przez Adama w Raju.

Wagner marzył, by jego teozofia doczekała się wcielenia w życie. W pewnym stopniu dokonał tego wielki admirator jego muzyki, entuzjasta oper „Lohengrin” i „Pierścień Nibelungów” — Adolf Hitler. Był wegetarianinem i miłośnikiem zwierząt. Powszechnie znane było jego przywiązanie do posiadanej suki, a sarenki podobno same wychodziły z lasu, by jeść z jego ręki...

We współczesnych ekoreligiach, próbujących dokonać syntezy hinduizmu i chrześcijaństwa, pojawia się idea Ducha Świętego rozumianego jako siły wprowadzającej stan harmonii między człowiekiem a światem. Życie chrześcijanina dzieli się na dwa okresy: przed wejściem w relację z Duchem Świętym — człowiek pozostaje grzesznym, „zewnętrznym”, „cielesnym”, pełnym agresji, mięsożernym, oraz po ogarnięciu go Duchem Świętym — otwarciu na nową rzeczywistość, gdy żyje w zgodzie z całym światem, czego wyrazem jest łatwa modlitwa, zaspokojenie potrzeb osobowościowych, pozytywne myślenie, umiejętne rozładowanie stresów oraz „prawidłowa” (= wegetariańska) dieta.

Wegetariańskie hasła coraz częściej są jedynie „nową szatą” sekt i gnozy. Przez nie człowiek jest wprowadzany w nowy system wierzeń. Coraz mniej mówi się o jedzeniu, mięsie i stole, a coraz częściej o „rozwoju jaźni”, medytacji, holistycznych koncepcjach świata, grupach „prawidłowego myślenia o życiu”, wspólnotach „boskiej Gai”. Tak więc wegetarianizm może być czasem jedynie oryginalną etykietką, aby zainteresować młodego człowieka ideami dotąd mu obcymi i dalekimi. A w konsekwencji wplątać go w gąszcz idei filozoficznych i parareligijnych obcych chrześcijaństwu.

Chrześcijaństwo mówi o ludzkiej naturze złożonej z dwóch różnych elementów: materialnego i psychicznego. Są one do siebie niesprowadzalne, chociaż organicznie oddziałują na siebie. Człowiek, jako rzeczywistość psychofizyczna, jest złożeniem materialnego ciała i niematerialnej duszy. Jest osobą — kimś, nie zaś czymś, jest jednostkową substancją o rozumnej naturze, działa w sposób rozumny, wolny i społeczny. Dzięki umysłowi poznaje świat, poszukuje Boga, a dzięki wolnej woli daje siebie w przyjaźni lub miłości. Jest cząstką świata, która jednak przerasta go i kieruje nim.

Gdy Bóg ofiarował świat człowiekowi, ofiarował mu panowanie nad nim. Biblia hebrajska dla wyrażenia tej prawdy (Rdz 1, 28—30) używa wyrażenia „wejirdu”, które oznacza „panować”, ale też „zstępować (z góry)”. O. Mieczysław Krąpiec OP uważa, że w nakazie Boga „chodzi nie tyle o opanowanie ziemi przez człowieka, ile o transcendowanie tego, co jest «ziemskie», przez człowieka. Nakaz Boga «czyńcie sobie ziemię poddaną» znaczy tyle, że nie należy poddawać się «ziemi», ale ją przekraczać, transcendować ją, uczynić to wszystko, co jest „ziemią”, poddanym ludzkiemu duchowi”. Człowiek, stworzony na obraz i podobieństwo Boże, swoim „panowaniem” ma naśladować panowanie Boga. Bóg zaś nie jest niszczycielem i szkodnikiem, rabunkowym eksploatatorem, lecz obdarza swoje stworzenia opieką, łaską, sensem istnienia. Biblia mówi: „Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2, 15). Po potopie Bóg pozwolił człowiekowi na spożywanie mięsa, lecz w tym samym przymierzu noahickim wypowiedział słowa: „Ja, Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; z wszelką żywą istotą, która jest z wami; z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi” (Rdz 9, 9—10). Z tego przymierza Bóg nigdy się nie wycofał. Po rezygnacji ze zniszczenia Niniwy powiedział Jonaszowi, że uczynił to ze względu na „sto dwadzieścia tysięcy ludzi”, lecz również ze względu na „mnóstwo zwierząt” (Jon 4, 11). W tajemnicy Wcielenia ciało Chrystusa składało się z tych samych atomów co ciała ludzi, zwierząt i roślin. Pismo Święte nazywa Go „pierworodnym wszelkiego stworzenia” (Kol 1, 15). O Chrystusie pisał św. Ambroży (zm. 397), że „zmartwychwstała z Nim ziemia i zmartwychwstało niebo”. Św. Paweł mówił o uczestnictwie całego stworzenia w wolności i chwale dzieci Bożych, w owocach odkupienia (por. Rz 8, 18—23; Kol 1, 19—20). Na I Soborze Watykańskim (1870) pasterze Kościoła stwierdzili, że wobec trwania miłości i jej dzieła całe stworzenie, które Bóg uczynił, będzie trwało. Przyznali tym samym, że środowisko naturalne będzie miało jakąś formę trwania wiecznego.

Zwierzęta nie jeden raz uczestniczyły w ważnych wydarzeniach historii zbawienia. Księga Liczb opisuje oślicę Baala, która zauważyła stojącego przed nią Anioła, podczas gdy jadący na jej grzbiecie właściciel niczego nie dostrzegł. Pierwsza Księga Samuela opisuje krowy, które nie kierowane i nie popędzane przez nikogo, ciągnąc na wozie Arkę Przymierza, same trafiły z obozu Filistynów do Izraela. W żywotach wielu świętych chrześcijańskich pojawiają się różne zwierzęta: dużo napisano o św. Franciszku, który wodę nazywał siostrą, wilka — bratem; św. Bernard z Clairvaux powtarzał, że bardziej niż mędrców woli słuchać drzew i kamieni; św. Marcin de Porres założył pierwsze w świecie schronisko dla bezdomnych zwierząt; św. Jana od Krzyża z więzienia na wolność wyprowadził pies; św. Makary uzdrowił niewidome szczenię hieny; św. Malo z litości nad osieroconymi prosiętami wskrzesił zabitą maciorę; św. Róża z Limy żyła w swej pustelni w przyjaźni z rojem komarów, które ją nie kąsały, choć nie oszczędzały jej gości; św. Filip Nereusz wielokrotnie odprawiał Mszę św. z siedzącą na ramieniu oswojoną wiewiórką. Nigdy jednak Kościół nie pomylił stworzenia ze Stwórcą, nie uczynił z szacunku dla świata przyrody wykładni teologii.

W encyklice Sollicitudo rei socialis z 1987 r. Jan Paweł II napisał, że „panowanie, przykazane przez Stwórcę człowiekowi, nie oznacza władzy absolutnej, nie może być mowy o wolności «używania» lub dowolnego dysponowania rzeczami. Ograniczenie nałożone na początku na człowieka przez samego Stwórcę i wyrażone w sposób symboliczny w zakazie «spożywania owocu drzewa» jasno ukazuje, że w odniesieniu do widzialnej natury jesteśmy poddani nie tylko biologicznym, lecz także moralnym ograniczeniom, których nie można bezkarnie przekraczać”.

Przypomnienie o obowiązku człowieka wobec świata przyrody, jako dzieła Stwórcy, zarówno w chrześcijaństwie, jak i w Biblii, „sąsiaduje” z pouczeniem o panowaniu człowieka wśród stworzeń. Problemem jest więc nie to „czy korzystać ze świata przyrody”, bo na to człowiek otrzymał przyzwolenie samego Stwórcy, lecz „jak korzystać”. Całość nauki na ten temat można odnaleźć w papieskim nauczaniu o Cywilizacji Miłości, według której należy bardziej „być” niż „mieć”, a czerpać z bogactw świata tak, by prawdziwie ubogacać człowieka we wszystkich wymiarach jego egzystencji — „tak mieć, by więcej być”.

Wegetariańskie idee, zwłaszcza podbudowywane sztucznie pseudofilozofią i parareligią ekologistyczną, sprowadzają egzystencję człowieka do jednego wymiaru — rodzaju spożywanego posiłku. Człowiek jest z pewnością czymś więcej niż tym, co spożywa.

dalej >>



 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama