Gdzie się podziały prawdziwie chrześcijańskie symbole Wielkanocy?
Media w okresie wielkanocnym bardzo „lubią” używać barwnej ornamentyki, aby uatrakcyjnić przekaz. Najczęściej w telewizji jako symbol świąt występuje więc jajko, żółciutki kurczak i kolorowy zając. Rzadko pojawia się natomiast baranek. Jest on znacznie mniej „modny” wśród marketingowców, a więc i na ekranie nie pojawia się poza programami katolickimi. Obecne na kartkach świątecznych, wszelkiego rodzaju wyrobach spożywczych, a nawet na promocjach sprzętu elektronicznego zwierzaki swoim wyglądem wielokrotnie odbierają Wydarzeniu Paschalnemu nie tylko głęboki wyraz religijny, powagę i dostojeństwo, ale wręcz atakują potencjalnego klienta kiczem.
Elementy te, często wkomponowane dodatkowo w rozkwitające gałązki wierzby zwane „baziami”, nijak się mają do głębokiej symboliki chrześcijańskiej. Niewielu twórców i odbiorców przekazu tych nowoczesnych emblematów kurczako- i zajęczopodobnych w ogóle pamięta pierwotną, chrześcijańską symbolikę wielkanocną i jej głębię oraz konotacje. Nawet świąteczne kartki z wizerunkiem Jezusa Chrystusa pozostawiają wiele do życzenia w swojej estetyce. Czyżby następował proces „dezynfekcji religijnych symboli”?
Sprzedawcy nie mają wyboru — muszą się przebić ze swoją ofertą przez konkurencję. Aby być zauważonym, trzeba czymś odbiorcę zadziwić, zaskoczyć... Uwaga potencjalnego klienta staje się dziś „produktem” na wagę złota, umożliwia bowiem dalszy proces perswazji. W konsekwencji chodzi zaś o wyciągnięcie pieniędzy z kieszeni klienta w okresie przedświątecznym. W dobie kilkudziesięciu, czy kilkuset wytwórców jednego produktu, bycie zauważonym i odróżnianie się od konkurencji jest niezwykle ważne. Spece od reklamy pracują nad tym intensywnie. Stąd właśnie powstają próby szukania rozwiązań wizualnych, za wszelką cenę będących w stanie przykuć choć na chwilę zmęczone nadmiarem kiczu oko odbiorcy. Używanie symbolu zmartwychwstałego Chrystusa jest uważane przez branżę reklamową za „zbyt poważne” i „mało atrakcyjne”, „spowszedniałe”, czy wręcz „nudne” i „oklepane”. Dużo bardziej medialna byłaby zapewne na przykład „Ostatnia Wieczerza”, w której miejsce Chrystusa oddano by Marilyn Monroe. Nota bene za odmowę prowadzenia lekcji w klasie „ozdobionej” taką właśnie parodią słynnego obrazu Leonarda da Vinci, wczesną wiosną 1997 roku w stanie Massachusetts został wyrzucony z pracy nauczyciel.
Wielokrotnie symbole i znaki bajkowego świata komercji przedświątecznej wykorzystywane są w przekazach tak, jakby były wyciągane z wielkiej szuflady w sposób zupełnie dowolny, a następnie układane w kombinacje ograniczane już tylko pomysłowością i wyobraźnią „twórcy”. Jajko wielkanocne — znak nowego, odradzającego się życia, symbol powstałego z martwych Chrystusa — staje się w świecie komercji po prostu śliczną pisanką, malowanką, kraszanką lub wyklejanką. Nie jest to związane z żadną głębszą refleksją nad powiązaniem symbolu z obchodzoną uroczystością. Często również tzw. „jajeczko”, czyli przedświąteczne spotkanie pracowników, w niektórych zakładach pracy sprowadza się jedynie do wspólnej popijawy, okraszonej dla niepoznaki kawałkami „zarodków kurzych”.
Zasadniczy problem tkwi w przesadzie. Zaczyna się ona wówczas, gdy świąteczna komercyjna machina, uruchomiona dla zarobienia większych pieniędzy na wszystkim, „na czym się tylko da”, powstaje jako byt sam w sobie. Kiedy ludzie stają się bezkształtną masą, biegającą za promocyjną karmą, gdy kolorowy bałagan zastępuje święta, sprowadzone do wielkich porządków, zakupów i szykowania kilkudniowego obżarstwa — bogaty świat symboliki Triduum i Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego zostaje spłycony do święconki i sobotniej spowiedzi w kilometrowych kolejkach oraz święta triumfalizmu telewizora. Wówczas następuje przewartościowanie. Profanum zasiada dumnie na tronie sacrum, a religia świata konsumpcji opanowuje nasze życie duchowe. Wyludniają się świątynie, a napełniają markety, place targowe, wszelkiego rodzaju sklepy i sklepiki. Pustoszeje serce ludzkie i kieszenie...
Próba powrotu do choćby cząstkowej równowagi w sferze symboliki Wielkanocnej może się dokonać w refleksji nad Krzyżem. Chrześcijanie od początku byli przeświadczeni, że Krzyż wyraża istotę i oryginalność ich religii. Ten drewniany przedmiot, który przeszedł od Scytów i Asyryjczyków przez Persów do Kartagińczyków, a po pierwszej wojnie punickiej do Rzymian, stosowany był wobec nie-Rzymian i niewolników w celu wykonywania kary śmierci. Została ona zniesiona dopiero przez cesarza Konstantyna Wielkiego. Symbolem i przedmiotem kultu Krzyż stał się przez mękę i śmierć Jezusa Chrystusa, która się na nim dokonała. W perspektywie Krzyża Chrystusowego ludzki los nabrał sensu i to, co niewytłumaczalne stało się przynajmniej w części zrozumiałe. Pozostaje on niezmiennie niezwykłym wyrazem prawdy o Bogu i człowieku. Jest to przecież także znak zwycięstwa nad złem, okrucieństwem, obojętnością, słabością...
Krzyż to znak wiarygodności chrześcijańskiej — jeden z najlepiej rozpoznawanych symboli na świecie. Dla wielu ludzi stał się on jednak zwykłym, prostopadłym zestawieniem dwóch belek, nie budzącym głębszej refleksji ozdobnikiem, elementem drażniącym, a czasem rodzącym nawet sprzeciw. „Krzyż! Nurt antychrześcijański pragnie umniejszyć jego wartość i pozbawić go znaczenia, zaprzeczając prawdzie, że w nim zakorzenione jest nowe życie człowieka i utrzymując, że Krzyż nie stwarza żadnych perspektyw i nie daje nadziei: twierdzi, że człowiek jest tylko ziemską istotą, która powinna żyć tak, jak gdyby Bóg nie istniał” (encyklika Jana Pawła II o działalności ekumenicznej „Ut unum sint”, Rzym 1995, 1).
Świat walczył z Krzyżem już od początku chrześcijaństwa. Już wtedy stał się on „zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (1 Kor 1, 22-23), obiektem kpin, a nawet prześladowań wyznawców Chrystusa. Święty Paweł tak natomiast pisał do Galatów: „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (6, 14). Te słowa zwracają uwagę na doniosłość Krzyża w życiu chrześcijanina. Często symbol ten jest obecny w życiu codziennym, lecz zupełnie jakby „przypadkowo”: z tradycji, chowany skrzętnie w rogu półki, szufladzie, pod koszulą lub całkowicie zastępowany przez wisiorki religii wschodu, albo znaki zodiaku... wreszcie jako niedbały gest przy rozpoczęciu modlitwy, czy wejściu do kościoła. Brak właściwej czci należnej Krzyżowi tłumaczymy brakiem czasu i szybkością życia, rutyną, zapomnieniem, niedbalstwem.
Siostry w Laskach pod Warszawą pozdrawiają się każdego dnia nawzajem słowami „Przez Krzyż...”, w odpowiedzi kończąc dialog słowami: „...do nieba”, zamiast tradycyjnego „Szczęść Boże”. Wystarczy pobyć tam zaledwie kilka godzin i już człowiek zaczyna przywiązywać większą uwagę do wykonywanych gestów i wypowiadanych słów. Krzyż jest tam obecny w myślach, mowie i w uczynkach. Jest adorowany w zwykłej szarej codzienności. Znak ten czynimy bardzo często — to wyraz naszej wiary w Boga. To tajemnica dla umysłu, a prawda dla duszy.
Wielki Piątek jest dniem szczególnym. Podczas adoracji Krzyża Świętego, będąc w stanie łaski uświęcającej, możemy uzyskać odpust zupełny, a więc darowanie kar doczesnych za grzechy. Wystarczy z szacunkiem i świadomie przyjąć dar uwielbienia Jezusa Chrystusa w Jego męce i śmierci na drzewie Krzyża... Krzyż — symbol zwycięstwa nad tym, co najgorsze, dzięki Bożej mocy uświęcone narzędzie haniebnej zbrodni na Niewinnym. Znak przemiany łotra i odnalezienia drogi do Nieba... Tak wiele treści w dwóch prostopadle złożonych prostych belkach. Bóg nie szukał nadzwyczajnej symboliki, aby okazać swą chwałę...
Być może nie ostanie się nic ze świątecznej symboliki chrześcijańskiej. Jednak Krzyż jest z Wielkanocą ściśle związany. Stanowi o istocie chrześcijaństwa. Dlatego warto podjąć trud walki o jego obecność w naszym życiu. Proces dechrystianizacji przestrzeni publicznej człowieka nabrał bowiem dzięki mediom coraz bardziej szalonego tempa. Usuwanie znaków religijnych w środkach przekazu uzasadnia się najczęściej potrzebą dostosowania tej przestrzeni do światopoglądowego pluralizmu współczesnych społeczeństw. W imię tzw. „political correctness” (politycznej poprawności), niedługo będziemy pewnie obchodzić Święta Wielkanocne pod znakiem zająca, kurczaka, albo Pan Bóg Jeden wie, czego jeszcze. To ukryte narzucanie ludziom wierzącym przez środowiska liberalno-ateistyczne pewnej „jedynie słusznej” postawy wobec rzeczywistości, formowania świadomości wolnej od chrześcijańskiej hierarchii wartości i szufladkowania jako zacofanych tych wszystkich, którzy ośmielają się mieć inne spojrzenie, może bowiem doprowadzić do „dezynfekcji symboliki chrześcijańskiej”. Daj, Boże, aby to nie nastąpiło.
opr. mg/mg