Leczenie zranień międzypokoleniowych: co mówi nauka?

We francuskim czasopiśmie „Le Monde la Vie” pojawił się artykuł, który wskazuje, że kwestia zranień międzypokoleniowych to nie dziwaczna teoria religijna, ale poważny problem naukowy. Epigenetyka wskazuje zarówno na mechanizmy przenoszenia traum, jak na sposoby ich leczenia.

 

Nasi przodkowie przekazali nam w spadku nie tylko kolor oczu i włosów, ale także swoje traumy i inne przeżycia, zakodowane w warstwie epigenetycznej. Epigenetyka to gałąź nauki, która jest dopiero w powijakach, jednak odkrywa przed nami nieznaną dotąd stronę rzeczywistości, udzielając odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób potomstwu przekazywane są modele zachowań i reakcji, gdy nie da się tego wyjaśnić na bazie tradycyjnej genetyki czy etologii. Pochodną epigenetyki jest psychogenealogia, która próbuje odkryć w historii rodzinnej klucz do obecnych zachowań (dotyczy to wszystkich zwierząt, w tym ludzi). Psychotraumatolog Helene Dellucci wskazuje, że naładowane emocjami przeżycia przekazywane są przez tzw. „neurony lustrzane”. Badania Isabelle Mansuy i Moshe Szyfa koncentrowały się nad modyfikacjami genomu powstałymi w wyniku przeżyć traumatycznych. Wnioski z tych badań mogą zrewolucjonizować psychologię: okazuje się, że w warstwie biologicznej dziedziczymy traumy naszych przodków. Na szczęście mamy też sposoby, aby przełamać „klątwę przeszłości”.

Odkrycie funkcji neuronów lustrzanych (1996 r.) to klucz do zrozumienia mechanizmu dziedziczenia zranień międzypokoleniowych. Chodzi o neurony, które aktywują się nie tylko pod wpływem działań skierowanych bezpośrednio do nas, ale także gdy patrzymy na kogoś innego: każdy gest taki, jak podniesienie do ust szklanki wody i wypicie jej wywołuje w nas reakcję podobną jak w mózgu osoby, która faktycznie wykonuje daną czynność. To samo dotyczy emocji takich jak lęk. Następuje swoista synchronizacja odczuć. Ten proces obejmuje dwa etapy: bezrefleksyjne odczucie tego, co czuje druga osoba, następnie świadoma refleksja: „to nie ja, to nie moje ciało”. Jak zauważa psychotraumatolog Helene Dellacci, w rodzinach, w których wystąpiło wiele traum, dzieci mają problem z przeskoczeniem do tego drugiego etapu – chłonąc jak gąbka ekspresję swoich rodziców. Włączają do swej psychiki niejako cały materiał psychiczny, mocno obciążający, ponieważ nieprzepracowany. Gdy mroczne traumy stają się rodzinnym sekretem, emocje pozostają, ale zepchnięte do podświadomości.

Współczesna nauka wskazuje, że zapis emocji dokonuje się także na poziomie biologicznym. W eksperymencie dokonanym na myszach francuska epigenetyk Isabelle Mansay odtworzyła model „dysfunkcyjnej” rodziny na przestrzeni kilku pokoleń. W tym celu poddała samice gryzoni i ich młode powtarzającym się urazom: nieprzewidywalnej codziennej separacji matek i ich potomstwa. Okazuje się, że wyhodowane w ten sposób gryzonie przejawiały swoistą „mysią depresję”, wycofanie społeczne i zaburzenia metaboliczne. Tego rodzaju problemy obserwowane były także u potomstwa myszy – co najmniej do trzeciego pokolenia, chociaż samo potomstwo nie doznawało traumy. Jak to możliwe? Wyjaśnienia dostarcza epigenetyka. Nasz genom to rodzaj białkowego naszyjnika wykonanego z podwójnej helisy DNA oraz „pereł”, czyli białek histonowych. Naszyjnik przyozdobiony jest epigenetycznymi znakami, takimi jak metylacja i niekodujące RNA. Choć genom nie ulega zmianie, te „dekoracje” mogą być modyfikowane przez osobiste doświadczenia danej jednostki. I właśnie te dekoracje powodują ekspresję takiego czy innego genu.

Urazy psychiczne pozostawiają ślady epigenetyczne w naszych komórkach mózgowych i nerwowych, wpływające na nasze zachowanie. I to właśnie te epigenetyczne blizny mogą zostać przekazane dzieciom. „U bezpośredniego potomstwa myszy, które przeżyły traumę, a także kolejnego, odkryliśmy specyficzne znaki epigenetyczne w komórkach mózgowych” – zauważa Mansuy – „ale także w komórkach rozrodczych”. To dowodzi, że epigenetyczna transmisja traumy jest możliwa i faktycznie zachodzi.

Powstaje pytanie: czy doświadczenia z myszami można odnieść także do ludzi? Niedawne badania sugerują, że tak. Jednym z nich jest kanadyjski projekt Ice Storm, w którym bierze udział Moshe Szyf. W 1998 Kanada doznała niezwykle silnej burzy śnieżnej – 4 miliony ludzi zostało pozbawione prądu, a temperatury dochodziły do -30°C. Mieszkańcy musieli udać się do miejsc schronienia, m.in. do sal gimnastycznych. „Przebadaliśmy 178 ciężarnych kobiet, które doświadczyły stresu, proporcjonalnego do czasu spędzonego poza domem” – wyjaśnia Szyf. Co ciekawe, 15 lat później ich dzieci wykazywały statystycznie wyższe występowanie autyzmu oraz astmy, a w ich genomie można było odkryć epigenetyczne ślady traumy. Nie mamy jeszcze badań dotyczących kolejnego pokolenia – ale można spodziewać się, że i tu wyniki będą podobne jak w doświadczeniu z myszami.

Tragiczny XX wiek

W 2015 r. zespół naukowców z Mount Sinai w Nowym Jorku wykazał, że w określonym genie, odpowiedzialnym za reakcję na stres, potomkowie ofiar Holokaustu wykazywali metylację w tym samym miejscu (choć w mniejszym stopniu), co ich przodkowie. To sugeruje, że kolejne pokolenia dziedziczą traumy poprzednich. Gdy przyjrzymy się dwudziestemu wiekowi, z jego kolejnymi wojnami, ludobójstwem dokonanym na Ormianach, Żydach czy mieszkańcach Wołynia, wiedza ta może wyjaśniać, dlaczego tak nasiliły się problemy psychiczne powojennych pokoleń, aż do naszych czasów włącznie.

Dziedziczymy jednak nie tylko urazy, ale także odporność, zdolność do wdrażania strategii radzenia sobie ze stresem. Potomkowie straumatyzowanych myszy, pomimo skłonności do depresji i zachowań borderline, byli skuteczniejsi od swoich rówieśników, gdy zostali zmuszeni do poradzenia sobie w trudnej sytuacji. Można powiedzieć, że sprawdziło się tu powiedzenie: „co cię nie zabije, to cię wzmocni”.

Stany traumatyczne utrwalone w naszej warstwie epigenetycznej nie są więc nieodwracalną „klątwą przeszłości”. Epigenetyczne blizny mogą zostać wygojone przez korzystne środowisko. Dowodzi tego kolejne badanie Isabelle Mansuy. Umieszczenie straumatyzowanych myszy w dobrym środowisku (np. wygodna klatka z zabawkami i towarzystwo przyjaznej grupy społecznej) sprawia, że nie rozwijają się u nich zachowania depresyjne i wycofanie społeczne, a ślady epigenetyczne korygowane są zarówno w mózgu, jak i w komórkach rozrodczych. W ten sposób przerwana zostaje transmisja traumy.

Nasze DNA nie jest więc wyrokiem, ale raczej swego rodzaju taśmą filmową, na której rejestrować można różne filmy. Nie jesteśmy zdeterminowani przeszłością.

Farmakoterapia czy uzdrawiająca moc miłości?

Skoro klucz do mechanizmu zranień międzypokoleniowych leży w epigenetyce, to być może wystarczy wprowadzić modyfikacje genetyczne za pomocą terapii farmakologicznej? Izraelski neurobiolog Oded Rechavi dokonywał tego rodzaju modyfikacji na robaku o nazwie Caenorhabditis elegans, manipulując międzypokoleniowym czasem trwania dziedziczenia genetycznego. Moshe Szyf i jego współpracownik Michael Meaney przetestowali działanie cząsteczki trichostatyny, inhibitora metylacji, wstrzykiwanej bezpośrednio do mózgu myszy. Ich metoda była skuteczna. Nie ma jednak żadnej pewności, czy tego rodzaju bezpośrednia ingerencja „oczyści” tylko pozostałości traum naszych przodków, czy też wymiecie wszelką treść epigenetyczną, także tę korzystną czy wręcz niezbędną do przetrwania. Mechanizmy psychologiczne są na tyle złożone, że trudno spodziewać się, że tego rodzaju sprzątanie przyniesie właściwy efekt.

Właściwszym podejściem jest droga „naturalna”, to znaczy modyfikowanie informacji epigenetycznej poprzez psychoterapię, medytację czy dobre środowisko. Szczególnie skuteczny jest tu ten trzeci czynnik, który można określić mianem uzdrawiającej mocy miłości. Moshe Szyf i Michael Meaney badali genom myszy, które zostały podmienione przy urodzeniu: młode myszątka, które pochodziły od samic obojętnych względem potomstwa przekazano troskliwym matkom i vice versa. Okazało się, że gdy maleństwa otoczone matczyną troską dorosły, poziom metylacji TDNA w komórkach mózgowych związanych z radzeniem sobie ze stresem był niski. Odwrotna sytuacja zachodziła u młodych powierzonych obojętnym matkom.

Jest to oczywiście dopiero początek badań, ale istnieją podstawy, aby sądzić, że podobny mechanizm zachodzi także w przypadku człowieka. Miłość, której doznajemy, ma wpływ na nasze DNA! Jeśli więc przypuszczasz, że w twoim życiu są niezaleczone traumy, staraj się kochać i doświadczać miłości. A przede wszystkim – otaczaj swoje dzieci miłością, ucz je miłości i przebaczania, aby przerwać mechanizm dziedziczenia zranień międzypokoleniowych!

 

Opracowano na podstawie Anne Guion, Guerir les blessures transgenerationnelles, « Le Monde la Vie, Sens et sante: Prodigieux cervau »

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama