Przywracanie ducha

Czy wiesz, na czym polega resucytacja krążeniowo-oddechowa? Czy potrafiłbyś udzielić pierwszej pomocy osobie, u której ustało krążenie?

Jakiś czas temu byliśmy świadkami spektakularnej akcji ratowania życia znanego piłkarza na oczach widzów całego świata. Akcji uwieńczonej sukcesem, co niewątpliwie było zasługą profesjonalizmu ratowników. Czynności, które owi ratownicy wykonywali, choć w mediach nazywane nieraz reanimacją fachowo noszą nazwę resuscytacji krążeniowo-oddechowej.

Resuscytacja krążeniowo-oddechowa jest stosowana w nagłym zatrzymaniu krążenia, czyli sytuacji, gdy praca serca nagle ustaje, a w związku z tym krew przestaje krążyć po organizmie. O ile nie mamy pewności, że jest to stan nieodwracalny, etap naturalnego procesu umierania przystępuje się wówczas do zabiegów, które mają w założeniu nie tyle przywrócić chorego do życia, co utrzymać przy życiu najważniejsze narządy do czasu usunięcia przyczyny zatrzymania krążenia. Zabiegi te polegają w dużym uproszczeniu na uciskaniu klatki piersiowej w rytmiczny sposób, co w przypadku zatrzymania pracy serca pozwala utrzymać przepływ krwi przez serce i mózg — dwa narządy najbardziej niezbędne do przeżycia. Równocześnie prowadzi się zazwyczaj tzw. sztuczne oddychanie, czyli rytmicznie wypełnia płuca chorego powietrzem, najlepiej z dodatkiem tlenu.

Powrót do życia

Dzięki temu zyskuje się czas na rozpoznanie i leczenie przyczyny zatrzymania krążenia. U dorosłych jest nią najczęściej groźne zaburzenie rytmu pracy serca w wyniku jego nagłego uszkodzenia spowodowanego niedokrwieniem, czyli zawału. Zawał jest zwykle skutkiem zamknięcia przez zakrzep jednego z naczyń krwionośnych, które zaopatrują w krew samo serce. Zawał nie zawsze wywołuje niebezpieczne zaburzenia rytmu, ale jeśli tak jest, to bez pomocy ratowników chory nie miałby szans przeżyć nawet stosunkowo niewielkiego zawału. Sam rytm serca przywraca się w takiej sytuacji impulsem prądu elektrycznego generowanego przez specjalne urządzenie — defibrylator. Gdy serce na nowo podejmie pracę w z grubsza prawidłowym rytmie, krążenie krwi zostaje przywrócone i można przystąpić do transportu chorego do szpitala, gdzie będzie można leczyć samą podstawową przyczynę, czyli udrożnić zamknięte naczynie krwionośne zaopatrujące mięsień sercowy. To nie zawsze musi się udać, ale bez skutecznej resuscytacji nie można by w ogóle sprawdzić, czy się uda.

Każdy może ratować

Ponieważ zarówno mózg, jak i serce bez przepływu krwi obumierają po niewielu minutach ogromnie ważne jest, żeby resuscytację podjąć niezwłocznie po zatrzymaniu pracy serca. Na sportowych arenach oczywiście czuwają w tym celu zespoły doświadczonych ratowników medycznych, ale na ulicy taką rolę muszą często pełnić przypadkowi przechodnie. Dobrze, zatem byłoby, gdyby każdy człowiek umiał przeprowadzić poprawną resuscytację krążeniowo-oddechową. Nie jest to trudne do nauczenia, zwłaszcza, że wystarczy, przynajmniej na początkowym etapie samo uciskanie klatki piersiowej, o ile jest poprawnie wykonywane. Kursy podstawowej resuscytacji są szeroko dostępne. Organizują je szkoły, zakłady pracy mają obowiązek szkolić pracowników w udzielaniu pierwszej pomocy.

Podjęte szybko działania ratunkowe, z równoczesnym zawiadomieniem służb ratowniczych dają ofierze zatrzymania krążenia szansę na wyjście z tej sytuacji bez większego szwanku. Bez szybkiej pomocy te szanse są minimalne, nawet jeśli krążenie uda się w końcu po wielu minutach przywrócić, chory nie wróci już do normalnego funkcjonowania, jeśli doszło w międzyczasie do ciężkiego nieodwracalnego uszkodzenia mózgu wywołanego niedokrwieniem.

Zdążyć przed śmiercią

Opisywane czynności nie bez powodu nazywa się resuscytacją, a nie reanimacją. Oba terminy wywodzą się z języka łacińskiego.

Łacińskie resuscitatio oznacza odnawianie, przywracanie czegoś do poprzedniego stanu. I to właśnie dzieje się w trakcie resuscytacji krążeniowo-oddechowej, ratownicy starają się przywrócić czynność narządów chorego, który przecież żyje, tylko nie działa chwilowo jeden z najważniejszych jego narządów, serce. Przywrócenie czynności tego narządu może wprawdzie oznaczać odwrócenie procesu prowadzącego do śmierci, ale nie pokonanie samej śmierci.

Łacińskie reanimatio oznacza przywracanie do życia, dosłownie przywracanie ducha. Nic takiego nie ma miejsca w trakcie czynności resuscytacyjnych. Duch człowieka resuscytowanego jeszcze go nie opuścił. Ów człowiek jest wprawdzie nieprzytomny, ale nie jest nieżywy. Przynajmniej nie w sposób możliwy do stwierdzenia. Gdyby był już nieżywy aplikowanie mu czynności ratunkowych byłoby nie tylko bezcelowe, ale i nieetyczne, gdyż ciału zmarłego należy się szacunek. Medycyna zresztą generalnie nie dysponuje narzędziami do wskrzeszania umarłych, nawet jeśli wiele zestawów narzędzi, leków i sposobów postępowania ma w nazwie przymiotnik „reanimacyjny”. Wszystkie one służą jednak do powstrzymywania procesów prowadzących do śmierci, nie samej śmierci.

Medycyna nie zajmuje się wszak walką ze śmiercią, medycyna walczy o zdrowie. Jej celem jest to zdrowie chronić i w miarę możliwości przywracać. Wobec śmierci jako takiej medycyna jest bezsilna tak samo, jak każda inna dziedzina nauk przyrodniczych, śmierć jest bowiem jednym z niepodważalnych, podstawowych praw natury, zjawiskiem, które światu towarzyszy od początku jego istnienia.

Duch w ciele

Walka ze śmiercią to domena raczej religii niż nauk przyrodniczych. Praktycznie wszystkie duże religie w jakiś sposób odnoszą się do kwestii ostatecznych, i zazwyczaj obiecują jakąś formę panowania nad śmiercią. Najbardziej radykalne w tej kwestii jest chrześcijaństwo, które wprost obiecuje ponowne ożywienie ciała, poniekąd „reanimację”. Jednak wymaga ona przyjęcia założenia o nieśmiertelności ducha, która zapewnia ciągłość życia zmartwychwstałemu ciału.

Tym, co różni życie ludzkie od życia innych organizmów jest bowiem właśnie aspekt duchowy. My wierzymy, że obdarował nas nim Bóg, ale nawet bez tej wiary nietrudno zauważyć, że różnimy się tym właśnie aspektem od zwierząt. One tak samo jak my mają ciało, żyją, starzeją się, rozmnażają. Mają także psychikę i odczuwają emocje, co w istocie jest też przejawem cielesności, choć nie tak całkiem oczywistym. Ale nie da się udowodnić, a już z pewnością nie metodami nauk przyrodniczych, że posiadają sferę duchową. Ludzka sfera duchowa wprawdzie również nie da się badać metodami nauk przyrodniczych, ale w toku dziejów wytworzyła olbrzymie dziedzictwo materialne, w postaci pism, utworów muzycznych czy dzieł sztuki, trudno więc przeczyć jej istnieniu.

Wielki Ożywiciel

W tradycji chrześcijańskiej, Ewangelii i dokumentach Kościoła„Ożywicielem”, „Dawcą Życia” nazywany jest Duch Święty, święto zesłania którego nie tak dawno obchodziliśmy. Istnienie Ducha Świętego utrzymuje przy życiu Kościół w świeckim świecie, a każdemu chrześcijaninowi przywraca utracone przez grzech podobieństwo do Boga. W jakimś sensie to Duch Święty resuscytuje w nas czynności życiowe duszy.

I tak jak każdy powinien nauczyć się wykonywania podstawowych czynności resuscytacyjnych, żeby móc w razie potrzeby podtrzymać w kimś życie doczesne, tak jako chrześcijanie musimy uczyć się korzystać z działania Ducha Świętego, żeby podtrzymać w świecie życie duchowe.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama