Motywacja praktyka walki o szczęście, który uczepił się życia, gdy śmierć zaglądała mu w oczy.
Michał Kociołek ma 31 lat. Pięć lat temu zdiagnozowano u niego nowotwór w zaawansowanym stadium. Choroba zmieniła całe jego życie. Na lepsze.
Nie spodziewałem się tego. Nie spodziewałem się niczego, co mnie spotkało. I to jest w życiu piękne, że nie wiemy, co niesie nam nadchodzący dzień.
W 2008 roku byłem młodym kierowcą zawodowym, tuż po kursie, który uprawniał mnie do wykonywania zawodu. Jedyną rzeczą, o której mogłem wtedy marzyć, była kierownica. To mogła być kierownica dużej ciężarówki z naczepą, ale nie musiała. Chciałem próbować, brać z życia to, co mi daje i w końcu przemierzać długie trasy. Udawało się. Dostałem jedną pracę, potem drugą. Wszystko szło zgodnie z planem. Zdobywałem coraz więcej doświadczenia i poznawałem ludzi, którzy zarażali mnie swoją pasją. I nawet gdy potem traciłem tę pracę, zostawał zapał. Bywały gorsze chwile, których nie wspominam dobrze. Wątpiłem. Płakałem, by potem znów cieszyć się życiem zza kierownicy samochodu.
Rak dopadł mnie w trasie. Zaczęło się od ataku padaczki. Traciłem zdrowie i szanse na przeżycie, wypadały mi włosy. Wkrótce do pakietu zostawionych rzeczy dołączyło prawo jazdy. W ciągu kilku miesięcy leżałem w dwóch szpitalach, przeszedłem operację guza mózgu, przetrwałem czterdzieści dwa dni radioterapii i chemioterapię przez kolejne sześć miesięcy po opuszczeniu szpitalnych sal. Bolało? Nie zapomnę bólu kolan uginających się pod ciężarem mojego ciała.
Na początku lekarze nie dawali mi szans. Takie przypadki jak ja rokują raczej słabo. Ale ciało, choć było słabe, obudziło we mnie ducha walki. Praktykowałem upadki i wzloty. Tak na zmianę.
Kilka lat temu, nie wiedząc zupełnie, co przyniesie mi nadchodząca godzina, wybrałem się na wykład o zasadach bezpieczeństwa i higieny pracy. Było to w ramach studiów, na które zacząłem chodzić długo po skończeniu technikum, kursów zawodowych i pracy. Kiedy nie mogłem już zarabiać jako kierowca, myślałem o zajęciu się inżynierią produkcji, a do tego potrzebna była mi dodatkowa wiedza. Siedzieliśmy w dużej sali. Wykładowca opowiadał nam o zagrożeniach w pracy i sposobach radzenia sobie z nimi. Podniosłem rękę.
— Jadę ciężarówką. Co mam zrobić, jeśli zapali się opona w naczepie? Stać i gasić pożar czy jechać dalej i doprowadzić do tego, by samoczynnie się wypaliła? — zapytałem.
Odpowiedział mi, żeby zatrzymać się i gasić pożar.
— A jeśli mam zbyt małą gaśnicę albo wiozę
środki chemiczne?
Pamiętałem, czego uczyli mnie szefowie w pracy: jeśli jedziesz ciężarówką i opona zaczyna się palić, nie zatrzymuj się. Poczekaj, aż się wypali, a potem ją wymień. W przeciwnym razie ogień może dostać się wyżej i zapalić towar, który wybuchnie. Nigdy nie wiesz, czy uda ci się ją od razu ugasić.
— No dobrze, więc trzeba jechać — odpowiedział prowadzący.
|
fragment pochodzi z książki:
Michał Kociołek Projekt: życie
Nie zatrzymuj się
|
Teoria różni się od praktyki tym, że nie zawsze znajduje potwierdzenie w życiu. To, co przedstawiłem w książce, nie jest wiedzą. To moje doświadczenie. Każdą opisaną chwilę przeżyłem na własnej skórze. Mieszkałem w pokoju starego domu kolejowego i w sali szpitalnej. Poznawałem ludzi, którzy walczyli tak jak ja, i tych, którzy za wcześnie chcieli się poddać, widziałem lampy do naświetleń oraz siebie — łysego olbrzyma w lustrze.
Nie spodziewałem się niczego. Gdy trzeba było, po prostu walczyłem. „Jeśli już masz upaść, to po to żeby odbić się od dna” — mówiłem najpierw sobie, potem też innym.
W szpitalu spotkałem kobietę, która miała nowotwór złośliwy czwartego stopnia. Opowiedziała mi, że po jednej operacji guz pojawił się ponownie. Była kompletnie załamana. Mówiła, że nie widzi dla siebie żadnej nadziei, nie ma siły walczyć i że się poddaje. Sam czekałem na chemię i byłem niepewny tego, co się wydarzy. Opowiedziałem jej o sobie. Zaczęliśmy rozmawiać — o chorobie, walce i życiu. I tamta kobieta uśmiechnęła się.
Zawsze byłem gadułą, ale wtedy odnalazłem sens w opowiadaniu. Każde doświadczenie czegoś nas uczy. Możesz się tym z kimś podzielić albo schować to w sobie. Postanowiłem napisać o wszystkim, co wydarzyło się w moim życiu, bo fakt, że mogę to robić, jest dowodem, że warto walczyć do końca. I nigdy nie rezygnować ze swoich marzeń, pragnień, zdrowia i siebie.
opr. ab/ab