Adoracja eucharystyczna

Widoczny obecnie wzrost zainteresowania adoracją eucharystyczną jest „znakiem czasów”, który wypada rozeznać

Adoracja eucharystyczna

Ludovic Lecuru, Florian Racine

Adoracja eucharystyczna

PROMIC - Wydawnictwo Księży Marianów
Warszawa
listopad 2010
ISBN 978-83-7502-216-2
stron: 200
Format książki: 125 x 196 mm


Spis treści
Przedmowa
Wstęp - Nigdy bez adoracji!
Rozdział I - Po co adorować?
„Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną”
Bóg zazdrosny
„Nie będziesz oddawał im pokłonu”
„Adorować w Duchu i prawdzie”
Owoce adoracji
Rozdział II – Adorować, naśladując Baranka
Jezus, prawdziwy Czciciel Ojca
Baranek Boży
Adoracja w księdze Apokalipsy
Godzina Jezusa
Adoracja w niebie i na ziemi
„Jak godzina w raju”
Rozdział III - Adoracja Najświętszego Sakramentu
Dar Eucharystii
Realna Obecność
Boże Ciało
Adorować Najświętszy Sakrament
Rozdział IV - Adorować ze świętymi
Święta Małgorzata Maria Alacoque, czyli łaska wynagradzania
Święty Piotr Julian Eymard, czyli „jak adorować”
Święty proboszcz z Ars, czyli serce przy Sercu Jezusa
Święta Teresa z Lisieux, czyli łaska naśladowania
Błogosławiony Karol od Jezusa (1858-1916), czyli promienieć Eucharystią
Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997), czyli miłosierdzie płynące z Eucharystii
Rozdział V - Adoracja i ewangelizacja
Adoracja przede wszystkim
Adoracja światłem dla misji
„Dla Eucharystii, w Eucharystii i z Eucharystii”
Poddać się ewangelizacji przez praktykę adoracji eucharystycznej
Ewangelizować przez adorację
Rozdział VI – Adoracja chce być obecna w parafii
Czym jest parafia?
Po co adoracja eucharystyczna w parafii?
Owoce adoracji w parafii
Czy istnieją obiekcje?
Proste jak adorowanie
Rozdział VII - Jak propagować adorację w parafiach?
Adoracja w naszym sąsiedztwie
Rozważyć wprowadzenie wieczystej adoracji we własnej parafii
Siedem powodów, by poświecić jedną godzinę w tygodniu na adorację
Organizacja „szyta na miarę”
Możliwe warianty
Konkluzja – adoracja nieustająca

fragment książki

Przedmowa

Widoczny obecnie wzrost zainteresowania adoracją eucharystyczną jest „znakiem czasów”, który wypada rozeznać. Wewnętrzny związek pomiędzy sprawowaniem Eucharystii a adoracją, który Benedykt XVI uznał za „jeden z elementów decydujących o drodze Kościoła, podjętej po odnowie liturgicznej, upragnionej przez Sobór Watykański II” (Sacramentum caritatis, nr 66), pozwolił, po okresie pewnego osłabienia, które nie miało uzasadnionej przyczyny, podkreślić na nowo znaczenie adoracji eucharystycznej w życiu i misji Kościoła.

Już św. Augustyn w IV wieku, pisał: „Niech nikt nie spożywa tego Ciała, jeśli Go najpierw nie adorował; (…) grzeszylibyśmy, gdybyśmy Go nie adorowali”. Miał na myśli, że adoracja, która uzdalnia do dostrzeżenia Ciała [Pańskiego] (por. 1 Kor 11, 29), to znaczy do rozpoznania rzeczywistej obecności samego Pana pod postaciami chleba i wina, jest niezmiernie istotna dla sakramentu komunii, w którym wypełnia się sprawowanie Eucharystii.

Skutkiem adoracji eucharystycznej jest również wzrost owoców komunii, do których należą zjednoczenie z Bogiem i jedność z braćmi. Przedłużając czas komunii z ciałem, które Jezus wydał za nas i z krwią, którą za nas przelał, człowiek adorujący jest zaproszony do wejścia całą swoją osobą w dynamikę miłosnej ofiary Chrystusa, zaczyna przełamywać bariery, które go oddzielają od ludzi, stając się w ten sposób żywą ofiarą na chwałę Bogu i chlebem łamanym z miłości do braci.

Ponadto, adoracja eucharystyczna, wewnętrznie związana ze sprawowaniem Eucharystii, umacnia komunię pomiędzy członkami Kościoła, którzy na zmianę adorują wystawiony Najświętszy Sakrament i jednoczą się z Jezusem-Eucharystią. Tym samym kładzie fundament pod zaangażowanie misyjne wiernych, pozwalając im doświadczyć dążenia, jakie było w Chrystusie Jezusie (por. Flp 2, 5), zwłaszcza w godzinie Jego męki, kiedy miał oddać swoje życie za zbawienie świata. Tu właśnie, swoją obecnością eucharystyczną, Jezus, Wielki Kapłan, zawsze żywy, aby się wstawiać za nami (por. Hbr 7, 25) wlewa w nich swoje współczucie dla dzisiejszych tłumów, które są jak „owce nie mające pasterza” (Mt 9, 36), swoje gorące pragnienie zbawiania dusz i zapał misyjny, który tchnął w swoich apostołów przez wylanie Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy.

Niewątpliwą zasługą autorów tej książki jest to, że dowodząc słuszności adoracji, która nigdy nie przestała być aktualna, oparli się na Piśmie świętym i na Tradycji. Jest nią także przypomnienie o tej odwiecznej praktyce Kościoła, zwłaszcza poprzez odwołanie się do żywotów świętych.

Książka ta, poprzez liczne świadectwa zebrane przez autorów, opisuje również pewną rzeczywistość, która jest przede wszystkim autentycznym doświadczeniem życiowym, a dopiero w drugim rzędzie przedmiotem refleksji teologicznej. Dzięki temu stanowi naglące zaproszenie do ustanowienia wieczystej adoracji w parafiach, tak by nie podejmować bez niej żadnych wyzwań chwili. To nas zanurza w centrum wiary, wyrażonej w pierwszym przykazaniu: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 4).

Marc Aillet
Biskup Bayonne, Lescar i Oloron

Wstęp - Nigdy bez adoracji!

Jest prawie druga w nocy. Evelyne spieszy wąskimi uliczkami Sanary-sur-Mer, miasteczka położonego na końcu świata, nad Morzem Śródziemnomorskim. Mimo późnej godziny, Evelyne nie boi się. Dobrze zna drogę.

Nagle, z półmroku wyłania się człowiek. To piekarz. To też jest jego godzina. Skręt w lewo, a potem jeszcze w prawo. To tutaj. Evelyne podchodzi do drzwi. Ulica jest pusta. Nadeszła ta chwila. Evelyne prawie nic już nie widzi, ale jej palec pewnie trafia w tabliczkę i wystukuje pięciocyfrowy kod. Następuje długa wibracja dźwięku i drzwi się otwierają. W środku ciemność i spokój. Cisza. Evelyne wie, że przyszła punktualnie na spotkanie. Zakrystia jest pusta, ale ona wie, że On tam jest. Zresztą nie sam. Paul też tu jest. Od północy. Ona pozostanie do trzeciej nad ranem. Paul ustępuje jej miejsca. Rozdarta pomiędzy pragnieniem skłonienia się przed rzeczywistą Obecnością i przywitania się z Paulem, Evelyne poprzestaje na wyrażeniu swojej radości: „Przychodzę tutaj od pięciu lat, zawsze z wtorku na środę. Jak to księdzu wytłumaczyć? To jest prawdziwe spotkanie. Ksiądz na pewno nie zaprzeczy!”.

Tristan też nie zaprzecza. Ojciec rodziny, szef przedsiębiorstwa, przychodzi do kaplicy adoracyjnej w każdy poniedziałek rano, od godziny piątej do szóstej. „W tygodniu żyję na wysokich obrotach, zwierza się. Więc zaczynam godziną adoracji. Spędzenie tej godziny raz w tygodniu z Panem Jezusem zmienia spojrzenie na życie, na radości i trudności. Bóg tyle zrobił dla mojej rodziny, że adoracja to jest minimum, które pozwala mi coraz pełniej przyjmować Jego działanie w moim życiu.”

Evelyne, Paul, Tristan i pozostali. 165 innych, bo tydzień liczy 168 godzin. Każdy po kolei, parafianie z Sanary-sur-Mer zmieniają się na adoracji Pana Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. „Minęło ponad pięć lat od otwarcia kaplicy adoracyjnej, opowiada Jeanne-Marie, główna koordynatorka tego łańcucha adorujących. To jest spuścizna po przedostatnim proboszczu. Chrystus eucharystyczny jest centrum grawitacji całego życia naszej parafii, ludzi i ich zadań.” W niedzielę wieczorem, po ostatniej mszy świętej, adorację prowadzi młodzież z duszpasterstwa. Wracają z gitarą na ramieniu. „Jesteśmy uzależnieni od adoracji”, podsumowuje Iwan.

Ta sarnyjska shekina1 jest wielkim skarbem dla miasteczka. Nawet ludzie nie praktykujący zachodzą do kaplicy w ciągu dnia i modlą się w ciszy. Teresa, której godzina adoracji przypada w środę po południu, lubi cytować papieża Pawła VI: „Mamy obowiązek oddawać cześć i uwielbienie w Świętym Chlebie, na który oczy nasze spoglądają, samemu Słowu wcielonemu, którego one nie mogą oglądać, a które stało się obecne dla nas, nie opuszczając jednak niebios 2”. „Zapewniam was, że sama to przeżywam, a przecież nie jestem wariatką”, dodaje Teresa.

Papież Jan Paweł II, następca Pawła VI, zwierzał się z kolei: „Pięknie jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego piersi (por. J 13, 25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca 3”. Benedykt XVI z kolei naucza, także opierając się na własnym doświadczeniu: „Akt adoracji poza Mszą świętą przedłuża i intensyfikuje to, co się dokonało podczas samej celebracji liturgicznej. W rzeczywistości tylko przez adorację można dojrzeć do głębokiego i autentycznego przyjęcia Chrystusa. I właśnie w tym akcie osobowego spotkania z Panem dojrzewa także posłannictwo społeczne, zawarte w Eucharystii, które ma na celu przełamanie barier nie tylko między Panem a nami, ale także i przede wszystkim barier odgradzających nas od siebie nawzajem4 ".

Przytoczone słowa papieży świadczą o tym, że adoracja eucharystyczna decyduje o płodności misyjnej Kościoła i o świętości jego członków. To nie jest nowe odkrycie, lecz spuścizna wypracowana na przestrzeni wieków, która sięga korzeniami do dziejów ludu wybranego. Poza tym, parafia Sanary nie jest jedyną, która wprowadziła wieczystą adorację. We Francji jest takich parafii prawie trzydzieści. Trzeba również uwzględnić inne parafie, rozproszone po całym świecie, które żyją tymi godzinami adoracji, w nieustannej sztafecie mężczyzn i kobiet, poświęcających raz w tygodniu godzinę ze swoich zajęć, swojego wolnego czasu, swojego snu, by adorować Chrystusa „w ciszy białej hostii, przebywającej w monstrancji, [w której] są wszystkie Jego słowa, całe Jego życie oddane, ofiarowane Ojcu za każdego z nas”, o czym mówił z zachwytem Jan Paweł II na początku swojego pontyfikatu 5. Niezwykłość tej nieustannej adoracji polega na tym, że odbywa się w parafii, a nie w jakimś domu zakonnym zamieszkanym przez osoby konsekrowane.

O ile jest faktem, że wiele osób w samym Kościele podważa znaczenie adoracji eucharystycznej, przytaczając argumenty historyczne, teologiczne, czy nawet praktyczne, o tyle celem tej książki jest przedstawienie w przystępny sposób, dlaczego powody adorowania Boga obecnego w Najświętszym Sakramencie są na miarę Boga samego, nieskończone. Najpierw skupimy się na adoracji w świetle Pisma świętego, by następnie przejść do refleksji nad jej skutkami w życiu duchowym i misyjnym chrześcijan. Skoro adoracja nie jest tematem refleksji, lecz rzeczywistością do przeżywania, poświęcimy również trochę miejsca na świadectwa świętych. To przez nich adoracja eucharystyczna ukazała się w historii zbawienia jako wielki dar od Boga dla Kościoła.

Następnie możliwie jak najpełniej ukażemy, że parafia jest najlepszym miejscem adoracji, ponieważ jest Kościołem Chrystusowym obecnym w samym centrum ludzkości. I by ta służba stała się naprawdę konkretna i apostolska, ostatni rozdział tej książki przedstawi, jak można w prosty i skuteczny sposób ustanowić i rozwinąć wieczystą adorację w parafii.

I na pewno nie sprzeciwi się temu Evelyne.

Rozdział I - Po co adorować?

„Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną”

Adoracja w Piśmie świętym opiera się na fundamentalnym prawie, jakie Bóg daje swojemu ludowi, czyli na Dekalogu: „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym” (Wj 20, 4-5). Bóg kieruje swoje przykazanie do ludzi otoczonych bożkami. Wszędzie mnożyli się Baalowie i Astarte. W przeciwieństwie do tych pseudo bóstw, Bóg jest nieskończenie żywy, obecny, jeden i jedyny. Adoracja prawdziwego Boga scala człowieka i chroni go przed absurdem.

W końcu wyzwoleni z niewoli egipskiej Hebrajczycy wędrują do ziemi obiecanej. Lud prowadzony przez Mojżesza jest ludem wolnym i całkowicie poświęconym Bogu. Wymóg, który im stawia Bóg, by się nie kłaniali innym bogom, jest konsekwencją pewnego faktu: poza Nim, nie ma innych bogów (por. Iz 43, 11). Powołując Izraela, Bóg daje mu życie. Zawiera z nim przymierze nie mając innego motywu niż bezinteresowna i nieprzymuszona miłość. Izrael nie posiadał tożsamości zanim nie przemówił do niego Bóg. Boże Słowo sprawia, że Izrael zaczyna istnieć, zostaje wybrany, wezwany, jest prowadzony. Słowo odkrywa, jak bardzo sens i wartość adorowania Boga wpisują się w relację miłości i życia pomiędzy Bogiem a jego ludem. Takie jest nieustanne i ostateczne przesłanie proroków, by serca zniewolone grzechem rodzącym się z bałwochwalstwa doprowadzić do prawdziwej wolności opartej na adoracji Boga.

Mimo to, Izraelici odczuwają wielką pokusę zawrócenia. Co z tego, że byli niewolnikami faraona, skoro teraz żałują czasów, kiedy w Egipcie mieli pod dostatkiem jedzenia, a na pustyni nie ma już wody, ani chleba (por. Lb 11, 5-6). Opanowani gniewem Izraelici wątpią. Czy bycie poddanymi faraona naprawdę było niewolą? Czy bogowie Egipcjan są aż tak obrzydliwi? Czy adoracja prawdziwego Boga jest ceną, jaką trzeba zapłacić za wolność? Czy Bóg naprawdę jest wyzwolicielem? Historia Hebrajczyków jest naszą historią. Nie odnosi się do odległej przeszłości, której okoliczności się nie powtórzą. Te same pytania stają także przed nami, w ten sam sposób: czy kłanianie się Panu, adorowanie tylko Jego nie przynosi uszczerbku naszej osobie? Czy uniżając się przed Nim, człowiek nie traci swojej wolności?

Bóg sam daje odpowiedź poprzez dzieła, których dokonuje dla swojego ludu. Wobec daru Dekalogu, manny, wody żywej, wobec ucieczki obcych ludów na widok Izraela, Mojżesz zadaje sobie pytanie w formie wyznania wiary: „Bo któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy?” (Pwp 4, 7). Spośród wszystkich dzieł Bożych Eucharystia jest tym, które urzeczywistnia bliskość Boga w sposób tak doskonały, że nic nigdy nie będzie mogło uczynić Boga nam bliższym. Bóg, który objawił się Mojżeszowi, mówiąc: „Jestem, który jestem” (Wj 3, 14) jest tym samym, który dał się poznać uczniom przez słowa: „Ja jestem chlebem żywym” (J 6, 51). Jezus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, daje się światu, ustanawiając Eucharystię słowami: „To jest moje ciało. To jest moja krew” (Łk 22, 19-20). W języku biblijnym, którym posługuje się Jezus, ciało nie tyle oznacza to, co fizyczne, a zatem przeciwstawne duchowi, ile osobę w jej konkretnej jedności. Słowa, które wypowiedział Jezus: „To jest moje ciało. To jest moja krew”, oznaczają: To jestem ja z całą moją istotą. Moja osoba jest w pełni i rzeczywiście obecna w Eucharystii. Jestem tutaj, pośród was. W Ogrodzie Oliwnym Jezus odpowiada żołnierzom, którzy pytają go, czy to on jest Jezusem z Nazaretu: „Tak, to ja” (J 18, 5). Dosłownie: „Ja jestem”. Na te słowa wszyscy padają na ziemię. Odmowa adorowania Boga, który odkrywa przed ludźmi swoje imię, by mogli Go adorować i mieć udział w prawdziwej wolności, poddaje ich, z ich własnej winy, siłom zła i ciemności.

Obecność Boga w Kościele nie ogranicza się do Eucharystii. Bóg jest obecny w każdym zgromadzeniu ludzi ochrzczonych, zebranych w Jego imię: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). Bóg jest również obecny w Swoim Słowie. On sam mówi i działa w nas, kiedy czytamy święte Pisma6 . Ale obecność pod postaciami eucharystycznymi jest absolutnie wyjątkowa.

„W Najświętszym Sakramencie Eucharystii «są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew wraz z duszą i bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus». «Obecność ta jest nazywana ‘rzeczywistą’ nie z racji wyłączności, jakby inne nie były ‘rzeczywiste’, ale przede wszystkim dlatego, że jest substancjalna i przez nią uobecnia się cały Chrystus, Bóg i człowiek»." To właśnie kazało świętemu Augustynowi powiedzieć: „Mimo całej swojej wszechmocy, nie mógł uczynić nic większego. Mimo całej swojej mądrości, nie mógł wymyślić nic cudowniejszego. Mimo całego swojego bogactwa, nie mógł sprawić cenniejszego daru7 ”.

Bóg zazdrosny

Powróćmy do cytatu z księgi Wyjścia, który tłumaczy sens i wartość naszej adoracji: „Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym”. O jaką zazdrość chodzi? Hebrajskie słowo qina ma swój odpowiednik w greckim słowie zelos, tłumaczonym jako ‘zazdrosny’. Czytając Pisma, widzimy, że zazdrość Boga stanowi część Jego istoty, w takim samym stopniu jak świętość: „Pan ma na imię Zazdrosny” (Wj 34, 11). W przeciwieństwie do pogańskich bożków, zazdrosnych między sobą o kult, jaki im oddają ludzie, Bóg jest „zazdrosny” o ludzkość, którą sam stworzył na swoje podobieństwo. Jego zazdrość jest synonimem płomiennej miłości. Nie wynika z tego, żeby Bóg potrzebował ludzi: jest sam w sobie Bogiem jedynym i absolutnie transcendentnym.

Zazdrość Boga nie ma nic wspólnego z naszymi ludzkimi uczuciami, którym skądinąd brakuje spójności i prostoty. Sens zazdrości Boga polega na tym, że czyni się obrońcą człowieka, którego stworzył na swój obraz i wobec którego zobowiązuje się przymierzem. Bóg „zazdrosny”, to ten, który nie chce patrzeć jak niszczymy zbawienie przyniesione przez Jego Syna Jezusa. Gdyby Bóg nie był zazdrosny, to nigdy nie bylibyśmy pewni, czy nasza modlitwa dociera do serca Boga, czy nie ulatnia się gdzieś wobec braku zainteresowania z Jego strony. W interesie człowieka leży, żeby Bóg był zazdrosny. Właśnie dlatego że Bóg jest jedyny i transcendentny, wolność człowieka objawia się i wypełnia we właściwy sposób w ramach Opatrzności, która czuwa nad człowiekiem z miłością. Człowiek nie może odnaleźć wolności ani radości poza planem, jaki Bóg ma wobec niego. Przez analogię, gorliwość rodziców w czuwaniu nad życiem dzieci, bronienie ich przed bezsensem, chronienie przed niebezpieczeństwami i odsuwanie od nich zagrożeń, w pewnym sensie są pokrewne tej Boskiej „zazdrości”.

Skoro Bóg zazdrosny jest Bogiem po trzykroć świętym, to nie chce, żeby jego lud odwrócił się od Bożej świętości, nie dlatego, żeby ona miała na tym ucierpieć, lecz dlatego że lud popadłby w bałwochwalstwo i utracił swoją godność. Zazdrość Boga strzeże człowieka przed adorowaniem samego siebie i popadnięciem w bezgraniczny narcyzm. Skłaniając się przed Bogiem, oddajemy nasze życie w ręce tego, który dał je nam z miłości. I odwrotnie, nie oddanie pokłonu Bogu, to oparcie naszego życia wyłącznie na rzeczach stworzonych, na materii skazanej na przemijanie i, ostatecznie, wybór śmierci. Tylko ten, którego porusza zazdrość Boga przeżywa adorację jako drogę wolności i zbawienia wśród całego bałwochwalstwa świata.

Zazdrość Boga wybucha w epizodzie o przekupniach w Świątyni. Dla Izraela Świątynia jest przede wszystkim mieszkaniem Boga wśród ludzi (por 1 Rz 8, 11), a dla ludzi ziemskim odbiciem mieszkania Boga w Niebie. Nawet jeśli powoli Izrael uświadamia sobie, że Bóg jest obecny wszędzie tam, gdzie jest uwielbiany (por Ez 11, 16), Świątynia pozostaje szczególnym miejscem spotkania Jezusa z Ojcem. To właśnie w Świątyni dwunastoletni Jezus po raz pierwszy zabiera głos publicznie, odpowiadając Marii i Józefowi, którzy go szukali przez trzy dni: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). To zniknięcie przez trzy dni zapowiada „trzeci dzień”, czyli poranek Zmartwychwstania. Ewangelista Mateusz opowiada, jak Jezus był oburzony, widząc plac przed Świątynią zamieniony w targowisko (por Mt 21, 13). Jeśli Jezus się gniewa, to dlatego, że nie chce, żebyśmy „kupczyli” naszym życiem poddając je temu, co daje się sprzedać i co przemija. Daje nam poznać zarówno, czego Bóg chce i co człowiek jest Bogu winien: nieustającą i ufną adorację. Bez tego daru z nas samych, gubi się cały sens naszego życia. Ten, kto nie adoruje zazdrosnego Boga wchodzi w ślepą uliczkę. Zanurza się w samotność życia, które nie zna innego horyzontu poza sobą.

„Nie będziesz oddawał im pokłonu”

Bóg prosi swój lud, by nie kłaniał się niczemu, co może być uznane za bóstwo: ludziom, bożkom, przedmiotom, gwiazdom i wszelkiemu innemu elementowi przyrody. Historia Zbawienia jest historią ludu, który uczy się odrywać od fałszywych bóstw, by przywiązać się do żywego i prawdziwego Boga. Bożki, czy to z metalu, czy mentalne, są wytworami wyobraźni. Ubóstwianie stworzonych ludzką ręką wizerunków, czy uwielbianie sił natury prowadzi do odwrócenia się od Boga. Bożki są nicością. W przeciwieństwie do Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, który napatrzył się na udrękę swojego ludu w Egipcie i nasłuchał się narzekań jego i zstąpił, aby go wyrwać z ręki Egiptu (por. Wj 3, 7-8), bo pamięta o przymierzu, które zawarł (por Wj 2, 24), bożki „mają usta, ale nie mówią; oczy mają, ale nie widzą. Mają uszy, ale nie słyszą” (Ps 115, 5-6). Kłaniać się im, to opierać swoje życie na mrzonkach (por. Mdr 13, 18).

Czasownik „kłaniać się”, przekłada się na grecki proskunèsis, co oznacza poddać się Bogu, uznać Go za Stwórcę, Zbawiciela i Pana „po trzykroć świętego”. Kłaniamy się Bogu ciałem, zginając kolana lub schylając się głęboko aż do ziemi. Taki gest czyni prorok Ezechiel, któremu ukazuje się Chwała Pańska: „Oglądałem ją. Następnie upadłem na twarz” (Ez 1, 28). Słowo proskunèsis jest tłumaczone na łacinę przez adoratio, opisujące postawę, która polega na podporządkowaniu „całego naszego serca, wszystkich naszych sił i całej duszy” Bogu jedynemu i najwyższemu. Już w starożytności ludowa etymologia rozszerzyła sens słowa adoratio, uznając że pochodzi od słów ad, „ku” i os, oris, „usta”, czyli „to, co jest skierowane ku ustom”, pocałunek lub uścisk. Poganie, by być blisko swoich bożków, przesyłali im pocałunek przenosząc rękę ze swoich ust do ust wyobrażających je posągów w geście oznaczającym pragnienie należenia do nich. Prastary i bezsensowny gest, który już Hiob uznawał za czyn karygodny wobec Boga: „Czy pokładałem ufność w złocie lub rzekłem bogactwu: «Nadziejo moja?» […] Wpatrując się w słońce, co świeci, […] czy serce tajemnie uległo i ręką słało pocałunek?” (Hb 31, 24-27).

Kłaniamy się Bogu ciałem, ale uwielbiamy Go sercem. Adoracja jest należna wyłącznie Bogu z powodu Jego absolutnej świętości i naszej zależności od Niego, ponieważ jesteśmy stworzeniem. Według Bossueta adoracja „jest uznaniem w Bogu najwyższego panowania, a w nas najgłębszej zależności 8”. Trzy Osoby Boskie, Ojciec, Syn i Duch Święty, zasługują na „takie samo uwielbienie i taką samą chwałę”. Przedmiotem naszej adoracji jest ludzka natura przyjęta przez Syna. W Eucharystii „uobecnia się cały Chrystus, Bóg i człowiek 9”, i dlatego przyjmuje od nas uwielbienie. W profetycznym geście adoracji eucharystycznej, trzej królowie ze wschodu pierwsi przyjęli tę postawę w Betlejem, które po hebrajsku znaczy „dom chleba”.

„Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2, 11). Benedykt XVI wyjaśnia, że ich postawa jest wzorem każdej adoracji eucharystycznej: „Nie chodzi o odległą historię, która zdarzyła się bardzo dawno temu. Chodzi o obecność. Tutaj, w świętej hostii, Jezus jest przed nami, wśród nas. Jak w tamtych czasach, skrywa się tajemniczo w świętej ciszy, i jak w tamtych czasach, dokładnie odkrywa prawdziwe oblicze Boga. Stał się dla nas ziarnem pszenicznym, które upada w ziemię, umiera i przynosi owoc aż do końca czasów (por J 12, 24). Jest obecny, tak jak wtedy, w Betlejem. Zaprasza nas w wewnętrzną podróż, która nazywa się adoracją10 ”.

Przed ustanowieniem sakramentu Eucharystii, sam Bóg w osobie swojego Syna ukląkł przed człowiekiem stworzonym na Jego obraz, by umyć mu nogi. Święty Jan widzi w tym geście Jezusa gest ustanawiający nowe przymierze. W adoracji kłaniamy się przed tym, który pierwszy się przed nami skłonił. Postawa Jezusa uczy nas, że pochylenie się w hołdzie z miłości nie zniewala, a wyzwala i przemienia serce. Po epoce wielkich Apostołów, Ojcowie Kościoła niestrudzenie wpajali wspólnotom chrześcijańskim ten wewnętrzny poryw adoracji w obliczu misterium eucharystycznego: „Nikt nie spożywa tego Ciała, jeśli Go najpierw nie adorował… Nie tylko nie grzeszymy, jeśli Je adorujemy, ale grzeszylibyśmy, gdybyśmy Go nie adorowali 11.”

„Adorować w Duchu i prawdzie”

Stosunek Jezusa do Świątyni był podobny do tego, jaki mieli Prorocy: Jezus miłował Świątynię ale potępiał rytualizm, który nie angażował serca. Obrzędy religijne, które w niej celebrowano nie prowadziły już ludzi do nawrócenia. Przywiązanie do tego świętego miejsca nabierało cech fetyszyzmu. Prorok Jeremiasz łajał tych, którym wystarczało powtarzanie: „Świątynia Pańska, świątynia Pańska, świątynia Pańska”, by uznać się za sprawiedliwych i doskonałych (por. Jr 7, 4). Tacy zbliżają się do Świątyni z zabobonem, który nie ma nic wspólnego z adoracją.

W czasie zdarzenia z kłosami zerwanymi z pola (por. Mt 12, 1-8), Jezus wywraca system religijny, który kapłani uczynili absolutnym. Szabat, chleb, ofiara, całopalenia są niczym, bo odtąd „tu jest coś większego niż świątynia”. Świątynią jest sam Jezus, w którym „zamieszkała cała Pełnia” (Kol 1,19). Jeszcze w Świątyni, kiedy odnaleźli Go rodzice, Jezus zapowiada misję, którą otrzymał od Ojca (por. Łk 2, 49). Później, by lepiej ukazać i wypełnić uniwersalne obietnice Proroków, Jezus łączy słowa z gestem: zaprasza do Świątyni „niewidomych i chromych” (Mt 21, 14). Na powrót włącza tych ludzi do społeczności, z której zostali wykluczeni z powodu swoich ułomności. W ten sposób zarysowuje się rzeczywistość, w której świątynia jest odtąd obecna tam, gdzie ludzie, w imię swojej wiary w Jezusa Chrystusa, starają się pełnić wolę Ojca.

Do takich ludzi można zaliczyć trędowatego Samarytanina, który jako jedyny wrócił wielbić Jezusa, chociaż dziewięciu innych zostało uzdrowionych razem z nim: „Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin” (Łk 17, 15-16). Upadając przed Jezusem, człowiek ten przyjmuje postawę zastrzeżoną dla Boga samego. W ten sposób wyznaje boskość Jezusa. Z drugiej strony, święty Łukasz używa słów „chwalił Boga”, by wyrazić uczucia tego człowieka. Chodzi tutaj o akt obrzędowy i liturgiczny. Jezus posłał grupę dziesięciu trędowatych, by pokazali się kapłanom w Świątyni, a zawrócił tylko ten Samarytanin. Często wnioskuje się z tego o niewdzięczności pozostałych dziewięciu, gdy tymczasem, w rzeczywistości, oni po prostu wypełnili polecenie Jezusa. Za to trędowaty Samarytanin zrozumiał, że posłuszeństwo poleceniu Jezusa zakłada o wiele więcej niż tylko zewnętrzne działanie. By „chwalić Boga”, nie trzeba iść do Jerozolimy i pokazać się kapłanom: wystarczy upaść do nóg Jezusa, prawdziwej nowej świątyni, której adoracja daje dostęp do Ojca. Łukasz chce wyrazić, że odtąd jedyne miejsce, w którym prawdziwie można oddawać chwałę Bogu i adorować Go jest przy Jezusie.

Po co wyznawać nieskończoną świętość Boga, jeśli nie oddajemy Mu uwielbienia, jak ten trędowaty Samarytanin? Adorować, to zestroić się z wolą Bożą i nią żyć. Adorujący patrzy na wydarzenia swojego życia oczyma wiary. Nie patrzy na swoje własne czyny, lecz na to, co robi dla niego Bóg. Adorujący otwiera się na wielkość Boga. Wie z doświadczenia, że Opatrzność prowadzi go lepiej niż on sam mógłby kierować swoim życiem. Opatrzność odmienia sytuacje i daje łaski potrzebne do umocnienia wierności. Wszędzie, gdzie przyjdzie mu się udać, czciciel Eucharystii postępuje w Bożej Obecności. Żyjąc nieustannie w obliczu Pana, zdaje się na Niego w każdej chwili, nie troszcząc się o jutro.

Owoce adoracji

Adoracja pozostaje jednak walką. Jest próbą wierności, stałości i wytrwałości. Chodzi o to, by człowiek adorujący nauczył się miłować Boga, który udziela się mu w każdym czasie i podtrzymuje jego istnienie i by, na tej podstawie, uczynił tę miłość nicią przewodnią swojego życia. Adorator wie, że życie zbudowane na głębokiej zażyłości z Chrystusem jest warunkiem autentycznej skuteczności misyjnej. Adoracja, która wznosi się do Boga prosto z serca nie odcina go od świata, lecz udziela mu nakazu głoszenia Imienia Pańskiego, który został powierzony Kościołowi. Nie jego ludzkie działanie jest najważniejsze, lecz to, czego dokonuje w nim działanie łaski. Czciciel Eucharystii przedkłada jedność z Bogiem nad działanie. Będzie doskonałym narzędziem Pana w dziele ewangelizacji świata tylko wtedy, kiedy odda się Bogu w duchu radosnego posłuszeństwa i adoracji. „Pan nie patrzy na wielkość czynów, pisze święta Teresa z Avila, tylko na miłość, z jaką je czynimy12 ”. Charyzmat apostolski i trwanie sercem przy Jezusie współbrzmią i wzbogacają się wzajemnie tylko w zjednoczeniu woli, jakie cechuje adorację „w Duchu i prawdzie” (J 4, 23).

Czciciel Eucharystii nie skupia się na swoich błędach i słabościach. Wie, że jest grzesznikiem. Kiedy zdarza mu się ulec pokusie bożków tego świata, jego serce powraca do Pana. Adoracja, która wznosi się z jego serca, oświeca go i pomaga dostrzec czułą miłość Boga. Umie prosić o wybaczenie i odnaleźć swoje życie w Bożej Obecności. Adoracja nie jest dla niego tylko postawą. Przeżywana ”w Duchu i prawdzie” wynika z jego całkowitej przynależności do Boga.

Panie, tylko Ciebie pragnę adorować.
Tylko Ty jesteś moim Bogiem.
Kłaniam się przed Tobą całym sobą.
Moja dusza, mój duch i moje ciało
żyją tylko przez Ciebie i dla Ciebie.
Należą do Ciebie.

Przebywasz wszędzie tam, gdzie ja jestem.
Twoja obecność jest tak wielka,
że nic wokół mnie
nigdy nie zdoła wypełnić
bezgranicznie mojego serca.
To do Twojego Serca ośmielam się zbliżać,
by znaleźć rozwiązanie wszystkich moich problemów,
uśmierzyć moje niepokoje i uwielbić Ciebie
za wszystkie moje radości.

Odrzucam wszystkie bożki, które mnie mamią,
fałszywych bogów, którzy mnie zwodzą.
Obym, adorując Cię z wiarą,
był bezpieczny od wszelkich ataków i sideł
złego ducha.
Niech zgiełk tego świata nie burzy
skupienia, jakim darzy mnie Twoja obecność.

Oddając Ci pokłon,
doświadczam jak bardzo jestem wolny.
Stworzyłeś mnie, bym Cię poznał,
I uznał w Tobie mojego Stwórcę
i mojego Zbawiciela.
Znasz mnie i miłujesz
z odwieczną czułością.
Panie, wielbię Ciebie,
bo jesteś moim Bogiem,
a ja Twoim umiłowanym dzieckiem.

Naucz mnie adorować Ciebie,
Mnie, którego przeznaczeniem jest
przyjąć światło Twojej Obecności.
Amen.


Przypisy:

1 Shekina to słowo hebrajskie oznaczające namiot, sanktuarium obecności Bożej, który towarzyszył Hebrajczykom w wędrówce. Patrz dalej, s. 58.

2 Paweł VI, Wyznanie wiary, 30 czerwca 1968.

3 Jan Paweł II, Encyklika Ecclesia de Eucharistia, § 25.

4 Benedykt XVI, Adhortacja apostolska Sacramentum caritatis, § 66.

5 Jan Paweł II, Anioł Pański w święto Bożego Ciała, 17 czerwca 1979 rok.

6 Por. Sobór Watykański II, Konstytucja o świętej liturgii Sacrosanctum concilium, 4 grudnia 1963, § 7.

7 Święty Augustyn, Enarriationes in Psalmos, XCVIII, § 9.

8 Bossuet, Sermon sur le culte dû à Dieu (Kazanie na temat kultu należnego Bogu).

9 KKK 1374, cytujący Pawła VI, Mysterium fidei, § 39. Patrz wyżej, s. 10.

10 Benedykt XVI, Homilia w czasie czuwania z młodzieżą, XX ŚDM, Kolonia, 20 sierpnia 2005 rok.

11 Święty Augustyn, Enarrationes in Psalmos, XCVIII, § 9.

12 Św. Teresa z Avila, Twierdza wewnętrzna, Poznań 2000, Mieszkanie VII, rozdział 4, s. 302.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama