Eucharystia jest jak żywa kotwica zrzucona z nieba na ziemię - to spotkanie doczesności i wieczności
Eucharystia to żywa kotwica rzucona w doczesność, która pozwala wierzącemu przenikać za zasłonę wieczności.
Mojżeszowy przybytek to jedynie cień padający na ziemię z niebieskiego sanktuarium (por. Wj 26,33), prawdziwe „Święte Świętych” znajduje się w Bogu, a raczej w spotkaniu Boga z człowiekiem w Chrystusie. „Jeden z nas” a zarazem „jeden z Trójcy” staje się arcykapłanem, który sprawuje przebłagalną ofiarę i zarazem sam jest ofiarą. Chrystus wszedł do „samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga” (Hbr 9,24). Mamy „podwójną pewność”: obietnicę Boga oraz Jego przysięgę, która gwarantuje wieczne kapłaństwo Chrystusa (por. Hbr 7,21), a tym samym naszą wieczność w Bogu. Pod pojęciem wejścia naszego „poprzednika” (Hbr 6,20) do niebieskiego sanktuarium „nie powinno się rozumieć osobistego przywileju, ponieważ jest ono aktem kapłańskiego pośrednictwa i otwiera przed wszystkimi wiernymi drogę do Boga” (Międzynarodowy komentarz do Pisma Świętego).
Według autora Listu do Hebrajczyków z nieba zrzucona ziemianom zostaje nadzieja, a gdy ci się jej uchwycą, staje się ona dla ludzkiej duszy kotwicą przenikającą poza zasłonę sanktuarium (por. Hbr 6,18-19). Kotwica „z tego świata” musi zaczepić się o dno zbiornika wody, jeśli ma spełnić swoje zadanie — temu służą łapy, niekiedy zakończone pazurami. Z kotwicą „ze świata tamtego” jest inaczej — to wierzący chwyta „łap” czy nawet „pazurów” nadziei, co zakotwicza go w głębi miłości Chrystusa, który wyrył sobie człowieka na obu dłoniach (por. Iz 49,16). Dzięki temu siła trzymająca kotwicy — najważniejsza jej cecha — sprawia, że „w nadziei już jesteśmy zbawieni” (Rz 8,24). Cnoty wiary i nadziei łączą się zresztą — wedle definicji autora natchnionego wiara „jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1).
„Wiara nie jest tylko skłanianiem się osoby ku rzeczom, jakie mają nadejść, ale wciąż są całkowicie nieobecne. Ona coś nam daje. Już teraz daje nam coś z samej oczekiwanej rzeczywistości, a obecna rzeczywistość stanowi dla nas »dowód« rzeczy, których jeszcze nie widzimy. Włącza przyszłość w obecny czas do tego stopnia, że nie jest ona już czystym »jeszcze nie«. Fakt, że ta przyszłość istnieje, zmienia teraźniejszość; teraźniejszość styka się z przyszłą rzeczywistością, i tak rzeczy przyszłe wpływają na obecne i obecne na przyszłe” (Benedykt XVI, Spe salvi).
To spotkanie czasów — teraźniejszości i przyszłości, ale i również przeszłości — dokonuje się w Eucharystii; dzieje się wówczas również tajemnicze przenikanie się wieczności z doczesnością, które nie mieszają się, ale nie wolno ich człowiekowi rozdzielać, skoro Bóg je złączył, najpierw w sobie. Eucharystia jest pamiątką Paschy Chrystusa, a więc uobecnioną ofiarą, która w czasie raz jeden na zawsze została dokonana dla wypełnienia odwiecznego zamysłu odkupienia ludzi. Trwający na wieki ma kapłaństwo nieprzemijające, i mimo iż raz ofiarował samego siebie, kapłaństwo Jego nie skończyło się wraz ze śmiercią (por. Hbr 7,24. 27), dlatego polecił Kościołowi sprawować „pamiątkę” po wszystkie wieki (por. 1Kor 11,23).
W czasie liturgii On staje się głównym celebransem — jest „Arcykapłanem Nowego Przymierza”, który „niewidzialnie przewodniczy całej celebracji eucharystycznej” (KKK 1348), zarówno „składa Ofiarę eucharystyczną”, jak i „ rzeczywiście obecny pod postaciami chleba i wina, jest również darem ofiarnym składanym w Eucharystii” (KKK 1410). W tym czasie dokonuje się dzieło odkupienia, mocą którego życie wieczne w Chrystusie zakotwicza się w teraźniejszości wierzących, realnie na nią wpływając, jeśli tylko uchwycą się oni podarowanego im w postaci zadatku przyszłej chwały dowodu rzeczywistości niewidzialnej. Właśnie dlatego, że ta rzecz jest już obecna — cytuję raz jeszcze encyklikę papieża-seniora — obecność tego, co ma nastąpić, daje również pewność”, a mimo tego, że „»rzecz«, która ma nastąpić, nie jest jeszcze widoczna w świecie zewnętrznym (nie »jawi się«)”, to przecież „z faktu, że jest w nas w zarodku jako rzeczywistość dynamiczna, już teraz rodzi się jakieś pojęcie o niej”.
Zrozumiałe, że zacumowawszy w wieczności „tamtego świata” przez wiarę dającą o niej „jakieś pojęcie”, Kościół celebrujący Eucharystię woła o przyjście Pana: „Maranatha!” (1 Kor 16,22), „Przyjdź, Panie Jezu!” (Ap 22,20), które ostatecznie odmieni rzeczywistość doczesną „tego świata”. Gdy kotwice „ziemskie” (czy raczej wodne) pozwalają trwać w miejscu, niebieska kotwica przeciwnie, nie pozwala na odpoczynek, wzbudza pragnienie i umożliwia duchową podróż ku wiecznemu portowi Trójcy Świętej. „Pod konsekrowanymi postaciami chleba i wina jest obecny żywy i chwalebny Chrystus w sposób prawdziwy, rzeczywisty i substancjalny, z Ciałem, Krwią, Duszą i Bóstwem” (KKK 1413), jednak Jego obecność jest zakryta, odkrywana jedynie przez wiarę, stąd sprawuje się Eucharystię w oczekiwaniu „błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa” (Tt 2,13).
Wydaje nam się, że „łapiemy” Zbawiciela w czasie Eucharystii, a to On sam wyrywa nas z tego świata ku tamtemu przez to, że daje kosztować „wspaniałości słowa Bożego i mocy przyszłego wieku” (Hbr 6,5). Komunia Święta to żywa kotwica rzucona w ciało, krew i duszę człowieka, dzięki której ma On udział w Ciele i Krwi, Duszy i Bóstwie Zmartwychwstałego, a przez Niego, „jednego z Trójcy” — również w pozostałych „dwóch z Trójcy”.
opr. mg/mg