Czuję się zawsze nieco nieswojo w Niedzielę Palmową w kościele, gdy podczas czytania Ewangelii - opisu Męki Pana Jezusa, kapłan na samym początku prosi, by ludzie usiedli
Czuję się zawsze nieco nieswojo w Niedzielę Palmową w kościele, gdy podczas czytania Ewangelii - opisu Męki Pana Jezusa, kapłan na samym początku prosi, by ludzie usiedli.
Będziemy za chwilę słuchać o najważniejszych dniach w historii świata: o wieczerniku i ustanowieniu Eucharystii, o zdradzie Judasza, o bólu przerażania w ogrodzie Getsemani, o zaparciu się Piotra, o poniżeniu przed przywódcami religijnymi i arcykapłanami, o okrucieństwach biczowania, o umywaniu rąk przez Piłata, o demokratycznych wyborach, w których lepszym okazał się Barabasz, o bestialstwie żołnierzy, gdy ubrali mu purpurę, włożyli cierniową koronę na głowę i wołali: „Witaj, królu Żydowski!”, o wymuszonej pomocy Szymona z Cyreny, o hazardzie, by wygrać Jego szatę i wreszcie o powieszeniu na szubienicy krzyża, do którego przybili Jego ręce i nogi.
I tego wszystkiego wysłuchujemy tak na siedząco?
W tym miejscu zawsze przebiega mnie dreszcz. To jest dla mnie jedna z największych tajemnic wiary, gdy Jezus z krzyża woła:
Elí, Elí, lemá sabachtháni?
Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?
Potem już tylko jedna chwila, gdy:
Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i oddał ducha.
Wtedy już wszyscy w kościele nie jesteśmy w stanie dalej siedzieć.
Wobec tego, co właśnie usłyszeliśmy, można jedynie uklęknąć i pozostać w milczeniu.
Owocnego przeżywania Wielkiego Tygodnia
Andrzej Cichoń
fot. A. Cichoń
opr. ac/ac