Mam czasem takie wrażenie, że wielu z nas, chrześcijan, traktuje wiarę jako pasmo cierpień, wyrzeczeń, pokut, kar za grzechy oraz wielkiego smutku.
Mam czasem takie wrażenie, że wielu z nas, chrześcijan, traktuje wiarę jako pasmo cierpień, wyrzeczeń, pokut, kar za grzechy oraz wielkiego smutku. No, bo trzeba się strasznie natrudzić tu na ziemi, by zasłużyć na „wieczny odpoczynek” w niebie.
Gdy o tym myślę, tym bardziej uświadamiam sobie, jak bardzo lubię św. Pawła, gdy mówi:
Umiem cierpieć biedę, umiem też korzystać z obfitości.
Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, korzystać z obfitości i doznawać niedostatku.
Nawet jedno z przysłów mówi: „Gdy trwoga, to do Boga”. Ale trzeba by podążyć za myślą św. Pawła i „do Boga” się zwracać równie chętnie wtedy, gdy nam się powodzi, gdy życie się układa, gdy jesteśmy zdrowi, silni i pełni szczęścia.
Nasze życie, jak październikowy różaniec, ma swoje bolesne tajemnice, ale są też radosne i chwalebne. A w nawiązaniu do tajemnic światła dobrze pamiętać, że sam Jezus pierwszy cud uczynił w Kanie Galilejskiej sprawiając, by zabawa była bardziej udana.
Pozwól mi Boże tak przeżywać życie, by każdy jego aspekt był prowadzony w myśl słów:
Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.
Pozwól mi liczyć na Ciebie w chwilach trudnych, ale pozwól mi też w chwilach szczęścia przyzwyczajać się do uczty, którą nam przygotowałeś w niebie. Bo już tu i teraz muszę się uczyć świętowania z Tobą i wkładania stroju weselnego. Tej imprezy, na którą Ty Boże zapraszasz, nie mogę przegapić.
Szczęść Boże
Andrzej Cichoń
Rozważanie napisane na 15 października 2017 roku
opr. ac/ac