Modlitwa jest darem. Wielkim darem. To wiemy wszyscy. Ale nauczyć modlitwy to dar jeszcze większy. Tego może jeszcze nie wiesz
stron: 264
format 130 x 210 mm
ISBN 978-83-7485-127-5
Funkcją szkoły modlitwy jest zaprowadzenie człowieka do progów misterium i z tego powodu szkoła ta stanowi przygotowanie do doświadczenia misterium chrześcijańskiego.
Styl tych stronic jest bardziej mystagogiczny niż dyskursywny, aby lepiej wyrażał sam charakter pracy i jej cel. Pragniemy niejako wziąć czytelnika za rękę i prowadzić go, krok po kroku, aż po kres drogi.
Tekst bogaty jest w cytaty, ponieważ wolimy ustąpić miejsca wielkim mistrzom, i tam, gdzie to możliwe oddać głos owym „guru” Kościoła. W rzeczy samej bardzo potrzebujemy mistrzów. Po co szukać ich daleko? Prezentując tę pracę mamy nadzieję, że przyczynimy się do stworzenia narzędzia, z którego Kościół będzie mógł skorzystać, aby wypełniać swoje fundamentalne zadanie.
Nauczyć się modlić – wyrażenie to może mieć wiele znaczeń. Zależy to od osobistych preferencji, od okoliczności, a przede wszystkim od sytuacji każdego człowieka. Dużo tego wszystkiego. I dlatego łatwo wpaść w pułapkę ogólników. Trzeba ustalić punkt wyjścia, obiektywny i obowiązujący dla wszystkich. Skąd więc wyruszymy?
Modlitwa jest rozmową z Bogiem. A żeby rozmawiać z Bogiem potrzebujemy Go spotkać. Trzeba, byśmy poczuli, że On żyje. Bóg żyje wewnątrz nas. W sercu naszego życia i w sercu wszystkiego, co istnieje. Jest wszędzie obecny. Jednak wymyka się nam. Jest blisko. Bardzo blisko. Jednak nieuchwytny. Kiedy modlimy się, trudno nam rozmawiać z Bogiem. Ponieważ Go nie widzimy. Ileż oporów! Dlatego niekiedy nie odczuwamy potrzeby modlitwy.
Aby spotkać Boga musimy „uchwycić” Jego obecność, która wszystko ogarnia i przenika nas. To jest sztuka. I jak każdej sztuki, trzeba się tego nauczyć. Kiedy nam się to uda, pokonamy największą trudność, jakiej musimy stawić czoła modląc się. Odkryjemy, że Bóg jest tutaj, obok nas. Nauczyć się modlić to nauczyć się „wchodzić w kontakt” z Bogiem.
Modlitwa jest darem. Wielkim darem. To wiemy wszyscy. Ale nauczyć modlitwy to dar jeszcze większy. Tego może jeszcze nie wiesz. Spójrz na zakochanych. Ile rzeczy sobie mówią. Pięknych. Ważnych. Słów, które dotykają życia. Wszystko zaczęło się, kiedy się spotkali. A gdyby tak się nie stało? Wiedzą dobrze. I przyznają: „Co za szczęśliwy dzień! Jakiż to dar, że cię spotkałem!” Tak samo z modlitwą. Jest to wielki dar. Ale jest coś, co następuje wcześniej. Spotkanie z Bogiem. Nauczyć się Go odnajdować jest darem jeszcze większym!
Nauczyć się modlitwy to znaczy iść do szkoły. Do szkoły Bożej. Znasz Nauczyciela. „Duch Święty poucza aż dotąd wiernych w tej mierze, w jakiej każdy z nich zdolny jest zrozumieć sprawy duchowe” (Jan Paweł II). Rozumieć sprawy duchowe znaczy tyle, co „dążyć w głąb”, to znaczy wchodzić w serce. W tej tajemnicy rzeczywiście Bóg ukrywa się jak w szkatułce. Czy masz do niej klucz? „Lecz któż znalazł jej miejsce lub kto wszedł do jej skarbców?” (Ba 3,15). Kiedy się modlisz, bądź spontaniczny i oryginalny. Tak jak wtedy, gdy prowadzisz samochód. Każdy prowadzi po swojemu. Jednak silnik pracuje tak samo dla wszystkich! Na autostradzie, którą jedziesz, jeden za drugim mijasz mosty, wiadukty i tunele. Różnią się one między sobą. Szerokością. Ukształtowaniem terenu. A także stylem architektonicznym. Każdy buduje je według własnego pomysłu. Ale, żeby postawić budowlę, trzeba wykonać obliczenia. Żeby zaś wykonać obliczenia, trzeba umieć dodawać i odejmować. A dodawanie i odejmowanie jest takie samo dla wszystkich!
Miłość, kiedy się rodzi, wyzwala dynamizm, który się nie zatrzymuje, ale porusza wszystko i wszystko ze sobą unosi. Wiele się zmienia. Życie się zmienia. I życie się rodzi. Miłość ma swoje prawa! Tak samo modlitwa. Nie robi wokół siebie wrzawy. Ale wyzwala potencjał ludzki i Boży o takiej sile, że może zmienić świat! Modlitwa jest siłą. Modlitwa jest życiem. Skąd czerpie modlący się tę siłę, która go popycha? Jaki dynamizm go przenika? Jakim prawom jesteś posłuszny, gdy się modlisz?
Bo, rzeczywiście, kiedy się modlisz, jesteś posłuszny. Jesteś posłuszny i tego nie wiesz. Jesteś posłuszny, nawet jeśli nie chcesz. Nawet, kiedy mówisz: „Modlę się po swojemu. Modlę się, kiedy mam taką potrzebę”. Konsekwencje są negatywne. Dobrze o tym wiesz. A jednak w tym, co mówisz, kryje się głęboka prawda.
„Kiedy czuję potrzebę, jestem spontaniczny...”. Nie dostrzegasz, że to potrzeba cię popycha? A ty odpowiadasz. Odpowiadając, jesteś jej posłuszny! „...Czuję się wolny. Robię to bez wysiłku. Taka modlitwa jest piękna”. To prawda. Nie męczysz się. Twoja modlitwa wypływa przejrzysta i świeża. Jak woda źródlana. A ty, spragniony, biegniesz. Pozwól sobie iść i pij! Kiedy odczuwasz potrzebę, twoja odpowiedź jest jak echo. Przychodzi sama. Ty sam stajesz się echem. To twoje jestestwo się modli! „Jestem autentyczny. Jestem sobą, gdy modlę się w ten sposób”. Masz rację. Ponieważ tym jesteśmy. To jest nasze istnienie. Echo, które odpowiada! W skrócie: ten, kto się modli, jest posłuszny. A być posłusznym znaczy pozwolić się prowadzić. Przykład. W cierpieniu: „Panie, ratuj mnie!” Dlaczego nigdy nie śpiewasz: „Narody wszystkie, klaskajcie w dłonie”? Czy nie dostrzegasz, że odpowiadasz jak echo na to, co cię spotyka? To cierpienie jest „słowem” Bożym dla ciebie. Nie widzisz, jak Bóg cię prowadzi?
A kiedy nie czujesz potrzeby modlitwy? Z pewnością nie możesz pozbawiać się tak cennego daru. Cóż więc uczynisz? Jak zdołasz otworzyć szkatułę? Należy użyć klucza. Ale nie możesz zrobić tego byle jak. Powinieneś wykonać odpowiedni ruch. Innymi słowy: jakie reguły zastosować? Kiedy je poznasz i tylko wtedy będziesz mógł zbudować swój most do Boga. Tylko wtedy będziesz mógł uruchomić swój „silnik”!
Nauka modlitwy nie jest przyswojeniem sobie „metody”. Metodę, twoją metodę, musisz wynaleźć sam! Wszystkie metody są tylko wariantami tego samego procesu, nieodzownego, aby otworzyło się serce i wypłynęła modlitwa. Proces ten dokonuje się zawsze, kiedy się modlimy. W nas wszystkich. Także wtedy, kiedy o tym nie wiemy. Innymi słowy: modlitwa ma swoje prawa! Poznanie tych praw oznacza wejście w posiadanie bardzo ważnego sekretu. To klucz pozwa-lający każdemu wejść w kontakt z Bogiem. „Daj mi poznać drogi Twoje, Panie, i naucz mnie Twoich ścieżek” (Ps 25,4; por. Rz 11,33-35).
SZKOŁA MODLITWY Z GÓRY HOREB została założona przez ks. Rosario Palazzeschi, kapłana diecezji neapolitańskiej. Powstała ona z pragnienia odkrycia sensu modlitwy, poznania jej i ukochania. Nazwa Horeb odnosi się nie tylko do tekstu biblijnego 1Krl 19, ale również ma znaczenie jako skrót włoskiego odpowiednika: OREB, czyli „orsù, rompiamo e buttiamoci!” (naprzód, wyrwijmy się i idźmy na całość!). Chce się w ten sposób ukazać konieczność, że modlitwa, aby była autentyczna musi być poprzedzona nawróceniem się do Boga i później głoszenia tego innym ludziom.
opr. aś/aś