Klucz do własnej celi

Brak przebaczenia jest jak wirus, który rozkłada ducha. Więcej w rozważaniu „Wielki Post z Prymasem Tysiąclecia”.

Obserwując świat, można stwierdzić, że przebaczenie jest rzeczą boską, a chowanie urazy - diabelską. Każdemu z nas przyszło się o tym przekonać niejeden raz.

Prymas Tysiąclecia:

„Przebaczaj wszystko wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody”.

Biblia:

Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”. Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”. (Mt 18,21-22)

Kard. Stefan Wyszyński wiedział, co mówi. Jego wskazówka w pierwszej kolejności nawiązywała do Ewangelii, w drugiej była efektem własnych refleksji i przeżyć. Prymas Tysiąclecia miał wielu wrogów. Długoletnia inwigilacja czy bezprawne internowanie mogły rodzić sporo negatywnych emocji i gniewu, ale on nie pozwolił, aby zwyciężyły w jego sercu. Miał prawo odczuwać złość i urazę, bo nie pozwolono mu wykonywać swojej posługi, odebrano mu wolność, śledzono każde jego słowo i czyn. Kiedy znalazł się w odosobnieniu, z powodu koszmarnych warunków zaczęło szwankować mu zdrowie. Mimo tylu krzywd, potrafił wybaczać i nie żywić nienawiści do tych, którzy go niewolili. Nauczał, że „człowiek, który nie lubi i nie umie przebaczać, jest największym wrogiem samego siebie”. Przypominał, że „przebaczenie jest przywróceniem sobie wolności, jest kluczem w naszym ręku od własnej celi więziennej”.

Owoce nienawiści

Postępujemy bardzo nierozsądnie, kiedy brakiem przebaczenia chcemy ukarać naszego winowajcę. Jemu jest to zazwyczaj obojętne. Chowając w sobie urazę, w pierwszej kolejności niszczymy samych siebie. Nienawiść i gniew żywione w stosunku do krzywdziciela uderzają najpierw w nas samych. Ziarno nieprzebaczenia wydaje obfite plony w postaci narastających goryczy i pesymizmu. Ten, kto nie chce przebaczyć, „nakręca się” przeciwko winowajcy, ciągle opowiada o swoich krzywdach, obgaduje krzywdziciela, szuka na niego „haków” i życzy mu jak najgorzej. W takim człowieku nie ma pokoju. Z jego serca po kolei znikają radość, nadzieja, otwartość na bliźniego, spokój, a nawet chęć do życia i działania. Ten, kto nie przebacza, na własne życzenie zaplątuje się w sieć, która szybko zaciska się na nim, krępuje jego ruchy i zabiera oddech. Brak przebaczenia zakłada klapki na oczy. W takiej sytuacji koncentrujemy się tylko na naszych zranieniach, krzywdach i złości wobec krzywdziciela. Wkładamy w to całą naszą energię, a na resztę działań brakuje już siły.

Uwaga - ogień!

Co trzeba przebaczyć? Prymas Tysiąclecia mówi krótko: wszystko. Pomyślmy o naszych największych krzywdach. Może zakopaliśmy je głęboko w pamięci, ale one są jak drzazga i co jakiś czas dają o sobie znać. Podejmijmy decyzję, by przebaczyć tym, którzy zranili nas ciężkimi słowami i przekleństwami, tym, którzy nas uderzyli, oszukali, okradli, zdradzili, poniżyli, odebrali dobre imię albo życie kogoś bliskiego, tym, którzy zabrali nam to, co kochaliśmy… Przebaczenie nie działa jak magiczna różdżka. Nie zawsze, a nawet mało kiedy uda się powrócić do stanu sprzed krzywdy. Trzeba nam będzie się z tym pogodzić, choć nie jest to proste. Łatwiej jednak żyć bez tego dodatkowego ciężaru, bez niebezpiecznego wewnętrznego ognia, który może powodować kolejne pożary w sercu i życiu. Nieugaszona nienawiść i uraza generują kolejne grzechy i zło, sprawiają, że dusimy się „we własnym sosie”. Zapominamy o świecie wokół nas, o tym, że zostaliśmy stworzeni z miłości i do miłości, że mamy być dobrzy, bo do tego wzywa nas Bóg. Uraza i trwanie w wiecznym oskarżaniu zabierają barwy z naszego życia, całe jego piękno i słodycz. Są jak szary popiół, który okrywa wszystko, co w nas i wokół nas.

Czujesz zgrzyt?

Na koniec przenieśmy się do… przedszkola. Każdy z nas był świadkiem albo bezpośrednim uczestnikiem sytuacji, gdy dwa maluchy pobiły się albo pokłóciły ze sobą. Wtedy przychodziła pani przedszkolanka, która kazała podać sobie rękę na zgodę i przeprosić się wzajemnie. W dorosłym życiu nikt nam nie może nakazać, byśmy tak postąpili. Nikt nas nie przymusi do zgody. Zresztą pewnie byśmy bronili się przed tym rękami i nogami. Pomyślmy jednak, że nad nami zamiast pani przedszkolanki jest Pan Bóg. On wszystko widzi. Nad nami jest Jezus, który przebaczał swoim oprawcom z wysokości krzyża. Przy nas jest Matka Boża, która nie wypowiedziała nawet jednego złego słowa na tych, którzy krzyżowali Jej Syna. Czy można ze spokojem w sercu nienawidzić drugiego i klękać do modlitwy? Czy można nosić w sobie urazę i ze spokojem przystępować do Komunii św.? Czy można jednemu człowiekowi mówić „kocham cię”, a drugiemu: „nienawidzę cię i życzę ci jak najgorzej”?

Przebaczenie nie ma w sobie nic z naiwności czy robienia z siebie ofiary. Wymaga wielkiej odwagi, miłości i wiary. Każda krzywda zostawia rany i blizny. Przebaczenie nie sprawi, że znikną, ale na pewno będą boleć mniej, a z czasem może nawet się zabliźnią. Pomyślmy dziś o młodziutkim Szczepanie, który przebaczał tym, którzy go kamienowali, o jeszcze młodszej Marii Goretti, która ostatkiem sił wypowiadała słowa przebaczenia pod adresem chłopaka, który chciał ją wykorzystać i zasztyletował, o św. Janie Pawle II, który nie bał się spotkać i rozmawiać z tym, który do niego strzelał. Przebaczenie zaczyna się od wyciągniętej dłoni i powiedzenia: „mimo wszystko nie życzę ci źle”. Jeśli przetniemy falę zła, jego miejsce z czasem na pewno zajmie dobro…

AWAW

Okiem duszpasterza

Wirus, który rozkłada ducha
Ks. Kamil Frączek, wikariusz parafii św. Brata Alberta w Łukowie

Przebaczenie to proces, który polega na nietłumieniu doznanych krzywd, ale nazwaniu ich i wyrażeniu tego, co czujemy. Na przeżyciu na nowo tych trudnych sytuacji, aby potem przejść do zrozumienia, dlaczego tak, a nie inaczej postąpiła osoba, która nas skrzywdziła i w konsekwencji do przebaczenia. Sam proces nie jest łatwy, ale realny, jeśli polecamy go Jezusowi. On ma moc uwolnienia i uzdrowienia. Patrząc po ludzku, wiele rzeczy jest dla nas niemożliwych, ale gdy zapraszamy do nich Jezusa, On dokonuje rzeczy większych niż te, o które prosimy i które rozumiemy. Tak dzieje się również w dziedzinie przebaczenia.

Przebaczanie jest procesem trudnym, ale nie niemożliwym. Nie zakłada ono zapomnienia w jednej chwili wszystkich doznanych zranień. Przebaczenie to pewien proces, w którym zaczynamy odkrywać, że jest ono jednym z najlepszych „prezentów”, jakie możemy sobie dać. Nie jest łatwo otworzyć się na kogoś, kto nas rani. Nie jest łatwo spojrzeć z miłością na człowieka, któremu ufaliśmy, a który stał się dla nas oprawcą, kimś, kto naruszył naszą godność. W takim momencie wielu ludzi mówi: „nie przebaczę”. W ten sposób stosują zasadę „oko za oko, ząb za ząb”. Niby walczą o ,,sprawiedliwość”, ale w takim przypadku nie dochodzi do rozwiązania konfliktu, ale przeciwnie: eskalacji. Wielu psychologów jest zdania, że chowanie urazy i nieprzebaczenie są źródłem różnych chorób na tle psychicznym i somatycznym. Nieprzebaczenie jest ,,wirusem”, który dokonuje rozkładu życia duchowego.

Inna postawa, którą możemy obrać w obliczu krzywdy, to wpatrywanie się w Jezusa i zauważenie, że On jest Tym, który zatrzymuje na sobie całe zło świata. Można by rzec, że On przekształca wszystko w dobro. Musimy też wziąć pod uwagę fakt, że sami świata nie zbawimy, że nieraz, wskutek odniesionych ran, nie jest łatwo nam przebaczyć. To normalne, ale istotne jest, czy nasze serca choćby w małym stopniu są otwarte na przebaczenie i na słowa Jezusa. Jeśli tak, to już dobry znak…

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama