Czy Bóg mnie słyszy? O egzaminie z wiary, kiedy niebo wydaje się być głuche na nasze prośby
Wszystko, o cokolwiek prosicie w modlitwie - wierzcie, że otrzymacie, a stanie się wam - czytamy w Ewangelii. To konkret - powie wielu. Poza tym słowa Jezusa trzeba przecież brać na serio. Tymczasem często mamy wrażenie, że Bóg jest głuchy na nasze błagania.
Chyba każdy z nas przynajmniej raz w życiu zastanawiał się, dlaczego Bóg pozwala na zło i cierpienie, choroby, śmierć. Dlaczego nie cofa doświadczenia, widząc ludzką niemoc, miotanie się, bezradność, rozpacz? Dlaczego milczy? Przecież obiecał nam: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą”. Niekiedy ciężar tragedii przygniata tak bardzo, że zaczynamy myśleć, iż Bóg nas odtrącił, zapomniał o nas. Zadręczymy się, że przestaliśmy być dla Niego ważni. Modlimy się coraz mniej, a potem wcale, bo jesteśmy przekonani, iż naszej modlitwy nikt nie słucha...
- Nie wypada pytać, czy Bóg naprawdę jest kochającym Ojcem. Zapytajmy raczej, w jaki sposób jest kochającym Ojcem. Wówczas łatwiej dostrzeżemy Bożą miłość i będziemy potrafili się nią zachwycić - radzi o. prof. Jacek Salij OP, teolog i publicysta, podkreślając, że wiele refleksji na temat niewysłuchanej modlitwy znajdziemy w Piśmie Świętym, m.in.: „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swoich żądz” (Jk 4,3).
Jak w takim razie i o co się modlić, by być wysłuchanym? Czy istnieją sposoby, aby nasze prośby nabrały większej skuteczności?
- Modlitwa to wyraz, owoc i narzędzie naszej miłości do Boga. W żadnym zaś razie nie jest handlowaniem z Bogiem - „ja Ci ofiaruję pacierze, a Ty mi daj zdrowie”. Tym bardziej nie może być sposobem wymuszania od Boga upragnionych korzyści. Otóż ten tylko Go miłuje, kto rzeczywiście i przede wszystkim szuka królestwa Bożego i jego sprawiedliwości. Wierność Panu, czynienie miłości, życie wieczne jest, oczywiście, czymś najważniejszym. Nie znaczy to jednak, byśmy nie mogli polecać z ufnością również spraw doczesnych, choćby naszego zdrowia czy zbliżającego się egzaminu. Byleby na dnie każdej modlitwy znalazła się, przynajmniej milcząco, prośba najważniejsza: o królestwo Boże i jego sprawiedliwość. Bo, niestety, możliwa jest również zła modlitwa: człowiek myśli tylko - użyjmy słów św. Jakuba - o zaspokojeniu żądz, zależy mu wyłącznie na wypełnieniu swoich małych pragnień - podkreśla o. Salij, przypominając, iż modlitwa jest sprawą miłości, a nie kontraktu. - Gdybym handlował z Panem Bogiem, mógłbym mieć pretensje o niewysłuchanie. Jeśli jednak swoją modlitwę staram się zanosić w miłości, to również na niewysłuchanie powinienem reagować jak ktoś kochający. A w miłości pierwszą rzeczą, kiedy się czegoś nie rozumie, jest zaufać. Poza tym ten, kto kocha, wierzy temu, kogo kocha - wyjaśnia.
Łatwo jednak powiedzieć „Jezu, ufam Tobie”, gdy wszystko dzieje się po naszej myśli, gdy problemy dotyczą spraw błahych. Trudniej ufać, kiedy chodzi np. o kwestie życia i śmierci. W chwilach dramatycznych, w chorobach i troskach, przed Jego wolą bronimy się nieraz rękami i nogami. Modlitwy, które towarzyszą naszym tragediom, niczym kołowrotek kręcą się wokół nas. W myślach - jak mantrę - wypowiadamy po raz kolejny błagania o pomoc, kierując wzrok ku niebu. A kiedy ona nie nadchodzi, często popadamy w gorycz i zwątpienie. „Bóg tylko potrafił mnie doświadczać coraz bardziej i bardziej. Teraz On do niczego mi nie jest potrzebny. Dzięki Ci, Boże, że mnie opuściłeś. Nauczyłam się kombinowania i radzenia ze wszystkim sama. Dziękuję Ci, Boże, że mi uświadomiłeś, iż do niczego nie jesteś mi potrzebny, a pragnienia mojego serca mogę zrealizować sama ciężką pracą. Amen”. „Odczuwam straszny brak Boga w moim życiu. Jak się modlę, wszystko dzieje się odwrotnie”. „Bóg pomaga, ale tylko tym sprawiedliwym. Błagałam, wołałam, skamlałam i nigdy mi nie pomógł. Widocznie nie byłam godna”. To tylko kilka wpisów z pewnego katolickiego forum. Dlaczego Bóg mnie nie wysłuchał? - pytają ich autorzy. - Zapewne dlatego, że On patrzy na nasze dobro z perspektywy ostatecznej, tymczasem człowiek ocenia je tylko ze swojego wąskiego punktu widzenia. Można śmiało powiedzieć, że modlitwa prawdziwa, modlitwa kochającego jest zawsze wysłuchana - odpowiada o. Salij. - Niekiedy jednak Bóg wysłuchuje nas inaczej, niż to sobie zaplanowaliśmy. Ale przecież udziela nam wówczas więcej, niż prosiliśmy. Tak jak ów żebrak przed świątynią prosił apostołów o jałmużnę i nawet do głowy mu nie przyszło błagać o coś innego. Jałmużny nie dostał, ale otrzymał zdrowie. Tak samo bywa między Bogiem a nami. Zdarza się, że człowiek modli się o coś bardzo ważnego i - w ludzkiej perspektywie - nie zostaje wysłuchany. Tymczasem otrzymuje więcej niż to, o co prosił. Zresztą po tym w ogóle poznać modlitwę miłości, że nawet jeśli, po ludzku biorąc, człowiek nie został wysłuchany, przecież nie oddala to go od Boga. Przeciwnie - jeszcze bardziej przybliża - zauważa dominikanin.
„Bądź wola Twoja” - mówimy codziennie w modlitwie. Nieraz wolelibyśmy jednak, żeby Bóg chciał tak, jak my chcemy. Jak Go przekonać? Jak sprawić, by nasza modlitwa została wysłuchana po naszej myśli? Namnożyło się ostatnio różnych takich „recept”. Skuteczna modlitwa w takiej czy innej sprawie, skuteczny orędownik (święty), który załatwi u Boga, co chcemy. Czytając te rady, można odnieść nieraz wrażenie, że ocierają się one o myślenie magiczne. Tymczasem „recept” na skuteczność modlitwy należy szukać w Piśmie Świętym. - U proroka Izajasza Bóg mówi na ten temat coś, co budzi wręcz zgrozę: „Gdy wyciągniecie ręce, odwrócę od was me oczy. Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham. Bo ręce wasze pełne są krwi” (1,15). Jak to rozumieć? Po prostu: trzeba znacznej bezczelności, żeby stawać przed Bogiem ze swoimi prośbami, które co najmniej w swoim ostatecznym wymiarze powinny przecież dotyczyć królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a zarazem nie chcieć się odwrócić od swoich grzechów - zaznacza dominikanin, przypominając, iż nasze proste wyczucie wiary powinno nam podpowiadać, że jeśli modlimy się o coś, na czym nam bardzo zależy, zwykle przystępujemy do sakramentów, rewidujemy swe życie, zwiększamy wysiłki w czynieniu dobra.
Kolejny warunek to pojednanie z bliźnimi: „Kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie coś przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam grzechy wasze” (Mk 11,25). - Bogu nie może być miła modlitwa kogoś, kto trwa w nienawiści. Poza tym modlitwa tego, który nienawidzi, nie może przybliżyć do Boga. Ze zrozumiałych względów - dodaje o. Salij.
Ewangelia przypomina też, że modlitwa powinna być wytrwała: „Proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a będzie wam otworzone” (Łk 11,5-9). Ktoś może zapytać, dlaczego Pan Bóg każe się tak długo prosić? Wszak w innym miejscu Jezus stwierdza: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi (...). Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba” (Mt,7-8). - Modlitwa jest przede wszystkim dziełem miłości, szczególnie uprzywilejowanym sposobem łączności człowieka z Bogiem. Wiąże nas z Nim coraz mocniej, otwiera na mądrość Bożą, napełnia duchową mocą. A więc z natury rzeczy modlitwa musi być wytrwała. Do końca życia winniśmy się modlić o miłość, o życie wieczne, o wytrwanie w dobrym, o pokorę. Nie bójmy się jednak prosić również w naszych sprawach powszednich. Nie tylko dlatego, że Bóg jest naszym Ojcem, a Jego miłość do nas nie ogranicza się przecież wyłącznie do spraw ostatecznych. Módlmy się także o zdrowie i o zdanie egzaminu, bo dobra modlitwa pomoże nam również na nasze sprawy powszednie patrzeć okiem Bożym - zachęca dominikanin.
O. Salij zaznacza, że serce podpowiada nam, iż w sytuacjach szczególnie ważnych wolno nam w modlitwie znacznie więcej. Wolno nam wówczas nawet „walczyć” z Bogiem, tak jak Jakub w nocy poprzedzającej bardzo trudne spotkanie z Ezawem (Rdz 32,25-31), i tak jak siłował się z Nim Mojżesz, kiedy lud oddawał się kultowi złotego cielca (Wj 32,9-14). Również Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina nam, że autentyczna modlitwa przyjmuje niekiedy postać walki: „Nowotestamentowe słownictwo wyrażające błaganie jest bogate w odcienie znaczeniowe i oznacza: prosić, żalić się, wołać natarczywie, wzywać, podnosić głos, krzyczeć, a nawet «walczyć w modlitwie»” (KKK 2629)”. W innym miejscu czytamy, by była to „walka wiary, pełna ufności w wierność Boga i pewna zwycięstwa obiecanego wytrwałości” (KKK 2592). Poza tym sam Pan Jezus podpowiadał nam, żebyśmy się nauczyli „dręczyć” Pana Boga naszymi modlitwami (Łk 18,1-8).
Św. s. Faustyna przypomina natomiast, że w jakimkolwiek bylibyśmy stanie, zawsze powinniśmy się modlić: „Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swoją piękność; modlić się musi dusza dążąca do tej czystości, bo inaczej nie doszłaby do niej; modlić się musi dusza dopiero co nawrócona, bo inaczej upadłaby z powrotem; modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać. I nie ma duszy, która by nie była obowiązana do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę” (Dz. 146).
MD
Echo
Katolickie 26/2018
opr. ab/ab