Jan, widząc jak wielką popularnością cieszy się jego nauczanie i chrzest, mógł bardzo łatwo wpaść w pychę. Tymczasem Jan nie tylko nie dał się złapać w tę pułapkę, ale jeszcze podkreślał, że to nie on jest tutaj najważniejszy
Jan Chrzciciel może być dla nas przewodnikiem na czas Adwentu. Jego postawę możemy naśladować w kilku aspektach
Jan, widząc jak wielką popularnością cieszy się jego nauczanie i chrzest, mógł bardzo łatwo wpaść w pychę. Tymczasem Jan nie tylko nie dał się złapać w tę pułapkę, ale jeszcze podkreślał, że to nie on jest tutaj najważniejszy: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym” (Mk 1,7-8). Uznaje, że jest tylko znakiem, zapowiedzią, przygotowaniem na spotkanie Większego, który będzie działał o wiele ważniejsze rzeczy. Jan ma świadomość, że znane mu stare proroctwa zbliżają się do wypełnienia.
Czy mógł przeczuwać, że zapowiadanym przez niego Większym będzie jego kuzyn? Ktoś, kogo znał od dzieciństwa, kogo matka pomagała jego matce? Być może… Ogromnym świadectwem świętości Jana jest jednak to, że potrafił dzięki swej uważności dostrzec w Nim zapowiadanego Mesjasza, przełamać swoją własną wizję tego, jaki On powinien być oraz uniżyć się pokornie przed Nim. Niejako zapomnieć, że ten mężczyzna to członek jego rodziny, zrezygnować z poufałości, pouczeń, a zauważyć, że stoi przed nim Ten, na którego czekano przez pokolenia.
Na prośbę Jezusa o chrzest, Jan reaguje próbą powstrzymania Go: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” (Mt 3,14). Lecz na uwagę Jezusa „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3,15) ustępuje i poddaje się Jego woli. Cała ta scena jest też dla innych świadectwem, że Mesjasz już nadszedł.
Żeby dostrzec, że Jezus jest już wśród nas, potrzeba nam wyczulenia na Jego osobę i gotowości do spotkania Go w swoim życiu. Trzeba otwartości na Jego działanie oraz zgody na to działanie w naszym życiu. Często zabiegani wśród codziennych spraw nie dostrzegamy, że to On ma odgrywać w naszym życiu najważniejszą rolę, że to On stoi za naszymi sukcesami i to On ma być celem i sensem naszego życia. Potrzeba nam zatem pokory, by uniżyć się przed naszym Panem, aby chcieć podporządkować Jemu nasze plany, marzenia, działania oraz pokazać innym, że to On jest w centrum naszej codzienności. Trzeba na Niego wskazywać, jak św. Jan, który w przybyszu z Galilei i zarazem swoim kuzynie umiał zobaczyć i wskazać innym Tego, który zmieni oblicze świata.
opr. aś/aś