Fragment z Ewangelii Łukasza 11,27-28 otwiera nam oczy na to, co jest pierwszą rewolucją, radykalną zmianą sposobu postrzegania kobiet, wniesioną przez Jezusa
«Gdy On to mówił (po wyrzuceniu złego ducha, który był niemy), jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”. Lecz On rzekł: „Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je”» (Łk 11, 27-28).
Najpierw konieczne zastrzeżenie: poniższy tekst nie jest egzegetyczny ani teologiczny, lecz medytacyjny.
To spotkanie i wymiana słów pomiędzy kobietą i Jezusem jest całkowitą nowością. Razem z innymi tekstami, rozsianymi w Ewangeliach, które postaram się wskazać, może otworzyć nam oczy na to, co stanowi największą i pierwszą rewolucję wniesioną przez Jezusa, czyli uznanie godności i antropologicznej równości kobiet.
Jezus odrzuca w świętych Pismach Izraela jedynie to, co miało moc wykluczenia, nic więcej. «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary»: w tych nadzwyczajnych słowach Ozeasza to sam Bóg daje swojemu ludowi klucz do interpretacji całego Pisma. I to jest interpretacja, którą Jezus czyni swoją, zatem jest ona dla nas wiążąca. Jezus nie widzi w swoim Bogu żadnej chęci wykluczania: ani chorych, ani ślepych, ani publicznych grzeszników, ani kobiet, ani cudzoziemców — a więc pogan. Ewangelia jest istotnie dobrą nowiną dla biedaków, a tym bardziej dla biedaczek.
Cudowne spotkanie. Zdaje się jednak, że jeszcze nie mamy uszu zdolnych wysłuchać tej rozmowy i zrozumieć, do jakiej wolności powołuje nas Pan Jezus, i jakim jest dla nas, Jego uczennic, prawdziwym wyzwolicielem, jak zawsze nim jest Bóg Izraela, który dał się poznać swojemu ludowi wyzwalając go z domu niewoli. Bóg, który zawsze nawołuje uciskanych do wolności. Który naucza nas słowami wolności i miłości. Bo wie, że miłość jest zawsze postanowieniem wolności.
Kobieta z tłumu, zafascynowana autorytetem Jezusa, Jego władzą nad złymi duchami i Jego mądrością, z entuzjazmem wyraża swoją radość i uznanie dla Niego w jedyny znany jej kobiecej wyobraźni, wyuczony sposób: «Błogosławiona, która Cię nosiła w łonie i piersi, które Cię karmiły!», nie potrafiąc sobie wyobrazić dla tego męża Bożego innej możliwej relacji błogosławieństwa od relacji matczynej.
I Jezus jest nadzwyczajny, kiedy mówi jej: Nie! Nie potrzebujesz być matką, moją matką, żeby być błogosławioną. Wystarczy ci słuchanie słowa Bożego, które Ja opowiadam i którym żyję. Słuchać słowa Bożego i zachowywać je, wypełniać je w praktyce, żyć nim: oto błogosławieństwo i szczęśliwość dla kobiety. Dokładnie tak, jak dla mężczyzny. Dla uczniów i uczennic błogosławieństwem i szczęśliwością jest to samo: «Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je». Nikt nigdy, oprócz Jezusa, nie powiedział tego kobiecie!
Już w epizodzie Nawiedzenia — w tej symbolicznej opowieści pełnej ech Pisma i ewangelicznych zapowiedzi — Maryja, matka Jezusa zostaje nazwana błogosławioną dlatego, bo wysłuchała i uwierzyła słowu Pana, a nie dlatego że jest Jego matką. Macierzyństwo Maryi jest owocem i wymową Jej pełnego wiary słuchania Słowa i Ducha Pana. Lecz ta jej szczęśliwość płynie ze słowa, którego wysłuchała i któremu uwierzyła całą sobą: i ciałem, i duchem, i duszą.
W Ewangelii Marka, Mk 3, 34-35, jest bardzo ważny fragment, który potwierdza i komentuje ten nasz tekst: chodzi o epizod, w którym matka Jezusa i Jego bracia przychodzą do Niego, podczas, gdy On, otoczony przez uczniów i uczennice, przemawia do tłumu. Ponieważ nie udaje im się zbliżyć do Niego, posyłają Mu wiadomość: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie». I Jezus, spoglądając na siedzących dokoła Niego, odpowiada: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką» (w Ewangelii Łukasza brzmi to: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je»). Pierwszeństwo ma słuchanie słowa Pańskiego, które jest miejscem szczęśliwości i relacji z Jezusem. Macierzyństwo ma wielką wymowę, nadzwyczajną i zarazem zwyczajną, dla każdej uczennicy, ale nie jest pierwszą i jedyną szczęśliwością, nie jest obowiązkowym przeznaczeniem.
Jedynie Jezus to mówi. Po Nim w wielkim pośpiechu zapomni się, co powiedział, a zobaczymy, że nie tylko to będzie zapomniane. W innych tekstach Nowego Testamentu mamy, niestety, wiele tego przykładów. I tak, w 1 Tm o kobiecie mówi się: «Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; [będą zbawione wszystkie], jeśli wytrwają w wierze i miłości, i uświęceniu — z umiarem» (2, 15). I niestety niemało jest fragmentów w listach apostolskich, które domagają się od kobiet wierzących tego samego, czego żąda od nich mentalność i kultura, religijna i nie, na całej kuli ziemskiej, czyli przede wszystkim milczenia i posłuszeństwa, a nie uznanej i uznawanej przez Jezusa podmiotowości i wolności.
Wystarczyłoby zastanowić się nad wrażeniem, jakie wywołuje wciąż jeszcze i dziś Jezus, kiedy zwracając się do matki, mówi do niej ‘kobieto', a nie ‘matko': brzmi jak poniżające umniejszenie! Niewybaczalne u Jezusa! Podczas, gdy dla Jezusa ‘kobieta' znaczy o wiele więcej: to nie jest tylko matka!
Że największa ewangeliczna szczęśliwość dotyczy nie tylko uczniów, ale i uczennic, stanowi nadzwyczajną nowość. Jezus wyzwala je z tabu nieczystości religijnej, tabu religijnych i nie tylko religijnych, które więżą i wykluczają kobiety. Dla nas to prawdziwe Wyjście z domu niewoli. Jezus powraca do stwórczej woli Boga według Księgi Rodzaju 1, a nie Rdz 2: czyli odwołuje się do antropologicznej równości mężczyzny i kobiety, a nie do opowieści o stworzeniu Ewy z żebra Adama, dokładnie odwrotnie niż 1 Tm 2, 11-15 i inne teksty Nowego Testamentu. Jezus przytoczy bowiem opowieść o stworzeniu mężczyzny i kobiety z Rdz 1 w Ewangelii Marka 10, 6-8, kiedy będzie tłumaczył, dlaczego jest niesprawiedliwością coś, co mężczyźni, także uczniowie, uważają za całkowicie normalne, a mianowicie możność jednostronnego oddalenia kobiety przez mężczyznę. I Ewangelia, w równoległej opowieści Mateuszowej o zakazie oddalania żony, zarejestrowała przestrach uczniów wobec tej nowości ze strony Jezusa. Zdumieni, mówią Mu: «Jeśli tak się ma sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić», uważając za oczywiste, że słuszne i naturalne jest to, co jest korzystne tylko dla mężczyzn.
Również epizod z Marią i Martą, w Łk 10, 38-42, potwierdza tę nowość wprowadzoną przez Jezusa. Także tutaj najważniejszą rzeczą, lepszą czy najlepszą cząstką dla kobiety przyjaciółki Jezusa, jest priorytet przyznany słuchaniu Jego słowa. Z opowiadania, które nie zawiera wypowiedzi Marii, zdawałoby się niemal, że to ona uprzedza Jezusa, przybierając tradycyjną postawę uczniowską, to znaczy siadając u nóg Nauczyciela. I że Jezus, widząc tę gotowość Marii do słuchania i uznając jej słuszność, od razu pomaga głęboko zirytowanej postępowaniem siostry Marcie zrozumieć i nauczyć się od niej dawać pierwszeństwo słuchaniu słowa Pana. Cała reszta, przyjęcie i usługa, jak i gościnność okazana przez Martę Jezusowi, musi się z tego wywodzić, ale nigdy nie stawiać ich wyżej. Jezus uwalnia nas też od obowiązku dawania pierwszeństwa pracom domowym i obowiązkom rodzinnym, stwierdzając z całą mocą i jasno, że najlepszą cząstką jest ta, którą obrała Maria. Tę opowieść można by prawie nazwać powołaniem Marty.
Ten niezwykle cenny tekst Łk 11, 27-28 trzeba powiązać z innymi, w których Jezus relatywizuje instytucję rodziny. Jak widzieliśmy w Mk 3, 34-35, w dorosłym życiu Jezusa rodzina nie ma dla niego żadnego znaczenia, autorytetu, nie jest wiążąca. I Jezus nie zakłada też jakiejś swojej nowej rodziny. Wybiera dla siebie — to znaczy uważa za swoje powołanie — inny sposób życia, zupełnie niezwykły w Jego religijnej tradycji. Wybiera wspólne braterskie życie, życie wędrowne razem z uczniami i uczennicami. Wymyśla wspólnotę. Jezus uwolnił się całkowicie od nawyków, zwyczajów i stosunków rodzinnych, tak jak uczynił poprzednio Jego przyjaciel i nauczyciel Jan Chrzciciel, lecz są między nimi dwie wyraźne różnice: Jezus nie przepowiada na pustyni, lecz w miejscach zamieszkanych, chcąc spotykać ludzi w ich zwyczajnym życiu, i nie nosi jakiejś specjalnej odzieży.
W tym, jak żyje, co mówi i kogo spotyka, Jezus relatywizuje pierwszeństwo rodziny. Dla Niego rodzina nie jest już jedyną i obowiązkową instytucją wierności Bogu, niezbędnym miejscem do przekazu wiary, ziemi i przynależności do Izraela, czyli wybrania z pokolenia na pokolenie. Jezus przyszedł bowiem, żeby wzywać właśnie tych, którzy zostali wykluczeni z tego przekazu zbawienia poprzez rodzinę i Świątynię : zaczynając od trędowatych, ślepych, chorych, publicznych grzeszników, cudzoziemców i kobiety z wielu względów. W ten sposób sprawił, że także wszyscy wykluczeni przez Izrael i Świątynię bo nieczyści, mieli dostęp do obietnicy i do słowa Bożego. Również fakt, że w Mk 10, 19 Jezus stawia czwarte przykazanie — Czcij ojca swego i matkę swoją — na ostatnim miejscu na liście przykazań, przyczynia się do ukazania, że Jezus sprowadza do właściwych proporcji pierwszeństwo rodziny. Kiedy Jezus powie, że jest tylko jeden Ojciec i że wszyscy jesteśmy braćmi (i siostrami), wymyśla wspólnotę braterską, a nie rozszerzoną rodzinę.
A teraz jeszcze jedno słowo, żeby powiedzieć, iż po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa nowość wprowadzona przez Niego osiąga swój najwyższy stopień. W Ewangelii, która nie wspomina o żadnym powołaniu skierowanym do kobiety przez Jezusa — ale ze słów anioła do kobiet u pustego grobu, w Łk 24, wiemy, że zawsze były z Jezusem i Dwunastoma już od Galilei; wiemy też, że wszystkie były uzdrowione, w przeciwieństwie do uczniów w Łk 8, 2 — opowiada się natomiast, że Jezus zmartwychwstały robi coś jeszcze bardziej nadzwyczajnego: kobiecie, Marii z Magdali, powierza paschalną nowinę i zadanie jej przekazania Jedenastu. Ona jest pierwszym świadkiem i głosicielką zmartwychwstania, na jej wiarygodności z woli Jezusa zmartwychwstałego opiera się przesłanie dla Jedenastu uczniów. Także wszystkie inne kobiety, które udały się do grobu, otrzymują od anioła i od samego Jezusa zadanie powiadomienia Jedenastu o zmartwychwstaniu.
W Ewangelii pierwszymi apostołami są apostołki!
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano