Rozważanie wielkopostne - dlaczego jest w nas skłonność i do złego, i do dobrego?
Z Bożymi przykazaniami wiąże się paradoks. Z jednej strony jest w człowieku - w prawie każdym człowieku - wielka skłonność do dobrego. Tęsknimy za nim; czynienie dobra napełnia nas niepowtarzalną radością. Dlatego przykazania Boże budzą w normalnym człowieku spontaniczną aprobatę. Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie sięgaj po kłamstwo - te proste nakazy wydają nam się słuszne w sposób oczywisty. Niemal dziwimy się temu, że muszą być nam przypominane w przykazaniach.
Mimowolnie więc nasuwa się pytanie: dlaczego wobec tego z przykazaniami Bożymi jest tak paradoksalnie? Jeżeli jest w nas tyle skłonności do dobrego, to dlaczego czynimy tak wiele zła? Jeżeli Boże przykazania tak nam się podobają, to dlaczego tak często je łamiemy?
Już Apostoł Paweł dramatycznie doświadczał tego paradoksu. „Łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać: nie - pisał w Liście do Rzymian. - Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. (...) Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli” z tej sytuacji, która prowadzi ku śmierci?
Otóż trzy źrodłowe przyczyny sprawiają, że przykazania Boże tak często są deptane, mimo że prawie wszyscy uznają ich mądrość i słuszność. Te trzy przyczyny naszego rozmijania się z Dekalogiem to fałszywy stosunek do samego siebie, do naszych bliźnich oraz do Boga.
Spójrzmy na pierwszą z wymienionych przyczyn naszego odchodzenia od Bożych przykazań. Jest to egocentryczne skrzywienie, które nieraz podpowiada nam, że komu jak komu, ale mnie to jednak należy się taryfa specjalna w podejściu do Bożych przykazań.
Święty Augustyn świetnie to pokazał na przykładzie psychologii złodzieja. Praktycznie każdy złodziej uznaje, że przykazanie „Nie kradnij” jest słuszne. Dlatego każdy złodziej będzie głęboko oburzony, kiedy jakiś inny złodziej coś ukradnie jemu.
Kiedy złodziej sam kradnie komuś drugiemu, to też nie dlatego - zauważa św. Augustyn - że on chce kraść. On tylko chce mieć coś, czego nie ma, a w swojej pokrętnej świadomości wyobraża sobie, że jeśli nie da się złapać, to wtedy nie on kradnie, tylko będzie to kradzież anonimowa. Złodziej nie rozumie, że „Nie kradnij” - znaczy „Nie kradnij”. Jemu się wydaje, że to przykazanie w zasadzie obowiązuje wszystkich, ale jemu wolno zastosować czasem względem siebie taryfę ulgową.
Ta właśnie egocentryczna pseudologika jest przyczyną wielu naszych grzechów, nawet tych najcięższych. Na przykład każda normalna kobieta i każdy normalny mężczyzna wie, że przykazanie „Nie zabijaj” rozciąga się również na dzieci rozwijające się w łonie swoich matek. I naprawdę rzadko się zdarza, żeby ktoś dopuszczający się aborcji temu przeczył albo żeby uważał, iż przykazanie „Nie zabijaj” jego nie obowiązuje. Kobieta, która idzie do abortera, uważa tylko, że w tak trudnej i szczególnej sytuacji, w jakiej się znalazła, przykazanie „Nie zabijaj” jej nie dotyczy.
To egocentryczne skrzywienie samorzutnie by się w nas prostowało, gdybyśmy bardziej na serio starali się rozpoznawać w drugim człowieku naszego bliźniego. Niezauważanie drugiego człowieka, nieliczenie się z jego dobrem i z jego wrażliwością jest drugą wielką przyczyną tego, że łamiemy Boże przykazania, mimo że przecież uznajemy ich słuszność. Złodziej by nie kradł, gdyby sobie uprzytomnił (i gdyby się tym przejął), że jego zły czyn krzywdzi drugiego człowieka. I w ogóle nie byłoby problemu aborcji, gdybyśmy pamiętali o tym, że również to dziecko, które się jeszcze nie urodziło, jest naszym bliźnim.
Pomyślmy, ile ciemności ubyłoby naszej codziennej mowie - o ile mniej byłoby w niej plotek, intryg, wzajemnego obrażania się, kłótni i oszczerstw - gdybyśmy więcej liczyli się z tą zwyczajną prawdą, że drugi człowiek to jest mój bliźni. O ile bliżsi bylibyśmy wtedy nauce Pana Jezusa, ażeby nasza mowa była: tak, tak; nie, nie. O ile mniej kusiłaby nas jakakolwiek rozpusta czy pornografia, gdyby dotarło do naszej świadomości, że istnieje coś takiego jak godność osoby ludzkiej - zarówno mojej własnej, jak bliźniego. Przykazania Boże nabrałyby dla nas zupełnie nowego blasku, gdyby udało nam się zobaczyć, jak bardzo rozświetla je przykazanie miłości.
Drugi człowiek to mój bliźni! Niby to takie proste, niby to takie oczywiste, a tak trudno prawdę tę wprowadzić w nasze codzienne postępowanie. I to jest druga źródłowa przyczyna tego, że przykazania Boże są tak kiepsko przez nas zachowywane. Nad trzecią przyczyną zastanowimy się za tydzień.
opr. mg/mg