W samotności bliskość, w bliskości samotność

O samotności w obliczu śmierci

Czasami siadając wieczorem w fotelu zastanawiam się nad swoim życiem. Mam po temu czas i możliwości, ponieważ mieszkam sam. W ubiegłym roku często chodząc z komunią chorych odwiedzałem 96-letnią kobietę, która również mieszkała sama. Myślę, że właśnie tego typu sytuacje prowokują mnie po dziś dzień do myślenia nad kwestią samotności.

Na świecie, żyje 7 miliardów osób, w Szwajcarii 7, 2 miliona, zaś w Polsce 39. Na pierwszy rzut oka każdy mógłby powiedzieć: To masa ludzi. A mimo tego, że jest nas tak wiele czujemy się często samotni. Osadzeni we własnych problemach, bezradnie spoglądając na ulice przepełnione "zabieganymi" ludźmi.

Przez pewien czas pracowałem również w hospicjum szczecińskim i tam też spotykałem ludzi, którzy naprawdę wewnętrznie odczuwali samotność. Samotność przepojoną bólem i bezradnością. Teoretycznie nie byli sami, ponieważ mieli wielu znajomych, którzy znajdowali się obok. Lecz ci znajomi mieli własne problemy i własną chorobę. W ubiegłym roku zostałem również zaproszony na Wigilię do domu samotnej starości połączonego z hospicjum. Razem ze znajomymi miałem tam grać "Mikołaja, przywożącego prezenty". Na pozór zadanie łatwe bo tylko wchodzimy, ładnie śpiewamy, rozdajemy co trzeba i wyjeżdżamy. Ale to tylko pozór, bo gdybyśmy tak tylko zrobili, pozostawilibyśmy tym ludziom, najgorszy prezent wigilijny – pustkę.

Być "przy drugim" znaczy coś więcej niż tylko dać mu materialną rzecz, rzecz materialna przemija i to często bezpowrotnie, natomiast duchowa umacnia się.

Tutaj w Szwajcarii bardzo często istnieje takie przekonanie, że ci ludzie w hospicjum nie są sami, bo przecież przy nich stoi personel, a on na pewno fachowo spełniając swe obowiązki jest bliski. Być może, ale jest to ktoś bliski tylko technicznie, nie uczuciowo. Ktoś bliski, a jednocześnie ktoś nieznany. Pielęgniarka, która na dobrą sprawę tylko wykonuje swoje zadanie, ale nie ma obowiązku osobie chorej poświęcać swojego prywatnego czasu.

Bliską uczuciowo może być tylko rodzina, przyjaciele. Kilka miesięcy temu rozmawiałem z Prezesem Fundacji pomocy św. Brata Alberta w Gliwicach i bardzo podobała mi się koncepcja tworzącego się hospicjum w Bojszowie przez niego przedstawiona. Hospicjum z miejscem przeznaczonym dla bliskich zwierząt. To piękne, że zostanie stworzona taka możliwość. Dla wielu ludzi nieuleczalnie chorych atut ten jest naprawdę nie do przebicia. Dzięki takiemu rozwiązaniu osoba chora na raka nie będzie odczuwać permanentnej samotności. Ktoś zawsze przy niej jest. Być może tylko zwierze, ale bliskie jej. Jej ulubiony przyjaciel.

Patrząc na społeczeństwo Europy zachodniej w dużej mierze przypominające Homo ekonomicus zastanawiam się dlaczego tak daleko jako ludzie odeszliśmy od wartości chrześcijańskich. Dlaczego tak trudno jest nam wziąć odpowiedzialność za drugiego człowieka.

Często nie mamy czasu dla naszych rodziców pomijając fakt, że to oni nas wychowali, poświęcając nam swój czas. W Szwajcarii istnieje "obłędna moda" oddawania rodziców do domu starców, lub osób chorych do hospicjum. Jest to pierwszy krok do tego by ukazać człowiekowi tajemnicę samotności, Jego własnej pustki i samotności. Dlaczego nie można zaprosić pielęgniarki do domu, wówczas osoba chora nie czułaby się samotna, mając rodzinę i opiekę pielęgniarską. No właśnie, ale pozostaje jeszcze odpowiedzialność…Nie sposób odnaleźć dom w Hospicjum, sposób jest w nim odnaleźć rodzinę.

Trwać w cierpieniu to sztuka, być podporą to jeszcze więcej, a uciekać od odpowiedzialności za drugiego (być może chorego) człowieka to egoistyczne tchórzostwo. Rodzice nie uciekają od dzieci, nawet gdy te jeszcze małe "coś nabroją", więc dlaczego po latach jest odwrotnie?

Dziś mieszkamy w wielkich blokach i nie interesujemy się sąsiadami. Rzadko pielęgnujemy sąsiedztwo na rzecz własnego indywidualizmu. Najczęściej przyjmujemy ich tylko na progu nie wpuszczając do wnętrza mieszkania. Bo po co ma oglądać nasz dom?

Nie tak dawno czytałem w "dzienniku St. Gallen" artykuł, że ignorancja ludzka osiągnęła w XXI wieku swoje apogeum. W centrum miasta zmarł kąpiąc się w ciepłej wodzie człowiek. Przez dwa dni ciało jego leżało w wannie i ulegało rozkładowi. Dla wyjaśnienia dodam, że ciało topielca lub wisielca, przez wzgląd na wodę lub powietrze ulega siedmiokrotnie szybszemu rozkładowi. Pomimo tego że w mieszkaniu była również jego córka, nie mogła zaalarmować nikogo, gdyż była obarczona Zespołem Downa. Po dwóch dniach kiedy mieszkańcy bloku nie mogli już wytrzymać ulatniającego się odoru zdecydowali się wyważyć drzwi do tego mieszkania. To ciekawe, ale w dzienniku telewizyjnym jeszcze tego samego dnia pytano otwarcie: A gdzie byli sąsiedzi?

W samotności bliskość, w bliskości samotność.

W samotności świat się zasklepia i człowiek nie potrafi dostrzec innych. Być może dlatego, że i inni nie chcą być dostrzegani przez niego. Przez ostatni rok jako asystent pastoralny uczestniczyłem również w wielu pogrzebach które ukazywały potęgę ludzkiej ignorancji. Według danych statystycznych. Na największym cmentarzu w St. Gallen miesięcznie odbywają się 3 pogrzeby w których nikt nie uczestniczy. Totalnie nikt z wyjątkiem grabarza i księdza.

Ludzie w Szwajcarii czując swoją anonimowość i bezradność, często odchodząc również od wiary decydują się na pochowanie swoich prochów w "Grobie dla Anonimowych". Często motywują to zdaniem: Na mój grób i tak nikt nie przyjdzie, więc po co go jeszcze opłacać.

Tymczasem w tym kamiennym kręgu na cmentarzu Feldli , gdzie można dostrzec tylko blaszki z imieniem i nazwiskiem możemy również spotkać ślady przechodniów. To znaczy, że ktoś o nich pamięta. Tylko dlaczego tak późno…

W samotności bliskość, w bliskości samotność

Często tematem rozmów w obliczu raka staje się eutanazja. Problem, który stara się zaakceptować większość krajów Unii Europejskiej. W szwajcarskim kantonie Zürich temat ten już dawno odszedł w zapomnienie, przybierając legalną postać. Często zastanawiałem się rozmawiając z ludźmi chorymi na raka czy powodem decyzji poddania się eutanazji jest faktycznie ból i cierpienie, czy też samotność i brak kogoś bliskiego pomagającego znieść ból.

Gdzie jesteś mój bliski???

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama