Kolejne rozważanie z cyklu "Szkoła Słowa Bożego"
Ps 138; Łk 22,39—46
Biblia jest nieustannym pokarmem, źródłem życia duchowego i siłą żywotną Kościoła. Słowo przyjmowane musi rozbrzmieć w sercu chrześcijanina, znaleźć w nim żywą świątynię i niejako wyjść „na zewnątrz” w postaci uwielbienia, dziękczynienia, prośby czy przebłagania. Św. Paweł zapewnia modlących się Słowem, że „jeśli ustami swymi wyznają, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzą, że Bóg Go wskrzesił z martwych — osiągną zbawienie” (por. Rz 10,9).
Prymat Słowa w życiu modlitewnym w pełni zrozumiała św. Teresa Wielka. Doktor Kościoła z Avili zapisała najwznioślejsze stronice na temat modlitwy. Dla niej modlitwa jest piękna, ponieważ stanowi gest przyjaźni, jest aktem miłości, a nade wszystko przemienia modlącego się.
Widzimy to na przykładzie autora rozważanego psalmu, który wielbi Boga za otrzymane dobrodziejstwa, prosi o cierpliwość w przeciwnościach. Psalmista modli się, by władcy ziemi wyznali wiarę w Pana i aby nie opuszczał On pokutujących grzeszników. Każdy modlący się może powtórzyć za psalmistą: „Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, pomnożyłeś moc mojej duszy”.
Wzorem oranta (łac. orare — błagać, modlić się) jest Pan Jezus. Jego modlitwa na Górze Oliwnej stanowi przykład tzw. modlitwy walki. Jest to szczególny rodzaj próby; doświadczenie „nocy duchowej”; zmaganie się ze szczególnego rodzaju pokusą: „Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22,44). Marek napisze, że Jezus „upadł na ziemię i modlił się” (Mk 14,35). Nie było zwyczajem Żydów modlić się w ten sposób, a raczej w postawie stojącej. Jezus, pełen smutku i bólu, upadł na ziemię, gdyż „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci” (Flp 2,8).
Modlitwa na Górze Oliwnej niczym nie przypominała modlitwy na Górze Przemienienia (zob. Łk 9,28—36), gdzie „wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe”. Jezus podczas tej modlitwy staje się rzeczywiście piękny. W Ogrójcu przeciwnie, Jego twarz, zryta smutkiem i bólem, oblana była krwawym potem (tzw. hematidroza). Nie była to pełna chwały rozmowa z Mojżeszem i Eliaszem, ale spór wiedziony z Ojcem, który jest w niebie. Najlepiej oddaje to doświadczenie greckie słowo agonia. U Greków oznaczało wyścigi konne, zapasy atletów walczących o nagrodę itp. Walka ta wymagała tak ogromnego wysiłku i natężenia mięśni, że nikt jej nie podejmował bez pewnego wewnętrznego niepokoju i głębokiej bojaźni. Nieco później słowo „agonia” przyjęto na oznaczenie tego, co wiązało się z lękiem i niepokojem towarzyszącym ostatniej walce ze śmiercią.
Mateusz odnotował trzykrotną próbę ponawiania tej „modlitwy walki” (zob. Mt 26,44). Owocem zmagania się Jezusa było przyjęcie woli Ojca. Jan wyraził to w słowach: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło” (J 4,34).
Piękno modlitwy nie wyraża się więc w formie, lecz w celu, do którego zmierza. Sensem każdego modlitewnego trudu jest wierność i posłuszeństwo Ojcu niebieskiemu: „Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie” (Łk 22,42).
Najwyższy Panie świata! Potęgo najwyższa! Dobroci najwyższa! Mądrości bez początku i bez końca! Twoje dzieła nie mają kresu. Jesteś przepaścią cudów bez dna, Pięknością, która zawiera w sobie wszelką piękność. Ty jesteś Mocą, mój Boże! Mój Boże, który jesteś moją radością, co mam czynić, żeby się Tobie podobać? O Miłosierdzie bez granic! Życzliwości ponad wszelkie zasługi! Jak my, ludzie śmiertelni, mielibyśmy zapomnieć o Tobie? Ty, Boże, pamiętaj o wszelkiej nędzy naszej i rzuć Twoje spojrzenie na naszą słabość, bo Ty wiesz wszystko. Mój Boże, jednego tylko chcę — miłować Ciebie (św. Teresa z Avili).