Fragment ze zbioru rozważań p.t. "Bóg tak wysoko Cię ceni"
Krzysztof Osuch SJ BÓG TAK WYSOKO CIĘ CENI |
|
W pierwszych rozdziałach Listu do Rzymian (Rz 1-3.20) św. Paweł wykazuje, że prawda o powszechnym zniewoleniu grzechem i o wielkiej potrzebie wyzwolenia (zbawienia) dotyczy wszystkich ludzi: i pogan, i Żydów.
Wszyscy, mówiąc obrazowo, mają nałożoną na szyję pętlę grzechu i śmierci. Sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, że końcówką tej fatalnej pętli zdaje się „zawiadywać” wyłącznie wielki wróg człowieka — szatan, demony. Co gorsza, żaden człowiek nie potrafi zdjąć tej pętli z własnej szyi. Na niewiele zdaje się siła własnej inteligencji, jakaś przebiegłość czy nawet wielki moralny wysiłek. Wbrew wszelkim staraniom widać, że z upływem lat i wieków na koncie poszczególnych osób i całej ludzkiej rodziny przybywa złości grzechów i coraz bardziej panoszy się śmierć. Łatwo można to zweryfikować, patrząc na okropne wydarzenia minionego wieku XX i na to, co dzieje się obecnie w różnych regionach świata.
Uważne spojrzenie na życie swoje i bliskich nam osób też nie daje podstaw do naturalnego optymizmu. Grzech (jako zerwanie ufnej i miłosnej więzi ze Stwórcą) i śmierć (jako ostateczny kres osobowego istnienia) zdają się być górą. Wygląda to tak, jakby do nich — do grzechu i śmierci — należało ostatnie zdanie w dziejach osób i narodów. Nic zatem dziwnego, że każdemu człowiekowi — wcześniej czy później — narzucają się pytania pełne troski i niepokoju: „Cóż dobrego może czekać mnie na końcu życia? Czyż nie zasadnie — ja człowiek-grzesznik i śmiertelnik — czuję się coraz bardziej przytłoczony i niespokojny o swój los?”. Trwoga przemijania i śmierci oraz udręka czucia się winnym wobec Stwórcy zamykają (biednego) człowieka w kręgu bezradności i rozpaczy.
„Z głębokości” serca człowieka wydobywają się jeszcze i takie pytania: „Czy Bóg, sam doskonale Dobry, może miłować kogoś, kto czyni nie tylko dobro, ale i zło? Czy On, doskonale Dobry, może odnosić się do mnie — zło-czyńcy — z sympatią? Życzliwie? Nie mówiąc już o miłosnym upodobaniu. I czy On może uczynić mnie znów „nieskalanym przed Jego obliczem”, choć grzeszyłem, grzeszę i pewno nadal będę upadać?”.
Czy przez te pytania nie przebija wielka ludzka tęsknota? Najpierw za całkowitą odmianą sytuacji tego strasznego uwikłania w grzech i wszystkie jego skutki, a zwłaszcza w śmierć. Jest też w sercu każdego człowieka wielka tęsknota za tym, by móc być zrozumianym, wytłumaczonym, usprawiedliwionym. Człowiek, taki, jaki jest, chce być mimo wszystko miłowany! Chce być mocno przytulony do Serca Boga i uzdolniony do miłowania tak, jak On miłuje.
Ratunek przychodzi od BogaBoży Syn stał się człowiekiem po to właśnie, aby uroczyście ogłosić Dobrą Nowinę, że Boskie Osoby darzą nas Miłością; że jest ona niewyobrażalnie wspaniała, potężna i wieczna. Że jest ona nieodwołalna, ostateczna! Jezus ogłasza nam tę Boską Miłość w słowach przypowieści, w dawanych obietnicach, w dokonywanych uzdrowieniach. Całe życie Wcielonego Syna Bożego jest objawianiem Miłości Boga do człowieka. Najdobitniej wyraża tę Miłość sam fakt Wcielenia i takie kluczowe czyny jak Wieczernik z umyciem nóg i Eucharystią, Męka, Krzyż, Zmartwychwstanie i Zesłanie Ducha Świętego.
Święty Paweł z niebywałą wyrazistością poznał Miłość Boga do ludzkości zniewolonej grzechem, poczuciem winy i śmiercią.