Fragmenty rozważan, ze zbioru zatytułowanego "Skandal miłosierdzia"
bp Grzegorz Ryś SKANDAL MIŁOSIERDZIA |
|
źródło: photogenica.pl
Ewangelia nie jest martwą literą. Nie tylko przypomina wydarzenia sprzed dwóch tysięcy lat, ale — zwłaszcza, kiedy jest odczytywana w Liturgii — uobecnia je każdego dnia pośród nas. Historia zbawienia nie jest bowiem zakończona, lecz trwa i wypełnia się w życiu każdego z nas oraz w życiu Kościoła. Bohaterowie biblijni nie są aż tak „przeszli”, jakby to mogła sugerować dzieląca nas od nich przepaść czasu. Pielgrzymując do Ziemi Świętej, możemy dotknąć miejsc, w których żyli. Wędrując przez lekturę Pisma świętego — poznajemy ich samych. I z nimi — Boga.
Losy bohaterów Biblii są bowiem opowieściami o spotkaniu Boga z człowiekiem. Na tym właśnie polega Dobra Nowina, że takie spotkanie może się wydarzyć każdemu z nas. Tym właśnie jest wiara: osobową — czyli i Twoją, i moją — relacją z Jezusem Chrystusem, przeżywaną w Kościele, czyli we wspólnocie. Ta świadomość dość nam jednak spowszedniała, nawet mimo wysiłków papieża Benedykta, który cały swój pontyfikat opiera na tym najprostszym dla chrześcijanina przekazie.
Relacja Boga z człowiekiem jest jednak relacją szczególną. Główne prawo, jakie nią rządzi, nie jest wcale prawem, lecz miłością. Miłością najbardziej radykalną — miłosierdziem. To radykalizm nie w potocznym tego słowa sensie, ale w pierwotnym: łacińskie radicalis pochodzi od słowa radix, czyli korzeń. Chodzi więc o miłość pierwotną, zakorzenioną, dogłębną. Radykalizm wiary wynika z tego fundamentalnego radykalizmu miłości, rodzi się z odkrycia i przyjęcia na nowo własnych korzeni. Chrześcijanin — jak mówi święty Paweł — jest w swojej wierze „zakorzeniony i zbudowany” na osobistej relacji z Jezusem (por. Kol 2, 6-8).
opr. ab/ab