Recenzja: Jean Delumeau, WYZNANIE I PRZEBACZENIE. HISTORIA SPOWIEDZI, tłum. Maryna Ochab, Wydawnictwo Marabut, Gdańsk 1977
"Ewangelia Jezusa Chrystusa jest Dobrą Nowiną i taką pozostać powinna. Nie należy jej obwarowywać niezliczonymi sankcjami i karami. Wyrozumiałość, współczucie i miłosierdzie przemawiają skuteczniej niż groźby i kary. Szkoda, że starochrześcijańska pedagogia miłosierdzia zalecana w Didaché nie znalazła posłuchu w późniejszych wiekach Kościoła, kiedy to brał górę rygoryzm i nietolerancja, a można by mnożyć wiele przykładów takiej postawy." Ta jednoznaczna opinia ks. prof. Wacława Hryniewicza (Dramat nadziei zbawienia. Medytacje eschatologiczne, Warszawa 1996, s. 188) dotyka czułego miejsca - ciągle aktualnego pytania o postawę, jaką zająć ma Kościół wobec grzesznika zanurzonego w lęk przed śmiercią i karą wieczną, pełnego niepokoju o własne zbawienie. To pytanie towarzyszy chrześcijaństwu od jego powstania, a w czasach nowożytnych na Zachodzie doprowadziło do wykrystalizowania się dwóch podstawowych odpowiedzi, odkrycia na nowo dwóch leków na lęk przed piekłem: dla Reformacji było nim usprawiedliwienie przez wiarę, dla reformy katolickiej - sakrament spowiedzi.
Ta ostatnia praktyka, dająca pocieszenie wiernym przez zapewnienie im Boskiego przebaczenia w zamian za wyznanie win, jest tematem książki francuskiego historyka Jeana Delumeau. W swoich badaniach nad strachem, poczuciem winy i poczuciem bezpieczeństwa w Europie XVI-XVIII wieku (por. J. Delumeau, Strach w kulturze Zachodu XIV-XVIII w., przeł. A. Szymanowski, Warszawa 1986; tenże, Grzech i strach. Poczucie winy w kulturze Zachodu XIII-XVIII w., tłum. A. Szymanowski, Warszawa 1994) napotkał wiele tekstów odnoszących się do tej "głęboko oryginalnej doktryny i praktyki religijnej, które, jak się wydaje, nie mają odpowiednika w historii" (s. 5). To skłoniło go do poświęcenia im oddzielnego studium.
Ogrom literatury na temat spowiedzi, wydanej w Europie na przestrzeni XVI-XVIII wieku, i wielość wydań zadziwia. Delumeau tłumaczy jej popularność prosto: "w kraju katolickim kwestia spowiedzi dotyczy wszystkich" (s. 33). Nie wszyscy jednak do powstania tej literatury przyczynili się w ten sam sposób. Dla badacza pytającego - jak Delumeau - o to, czy spowiedź pocieszała, a więc próbującego zrekonstruować praktykę spowiedzi, podstawowy problem stanowi fakt, iż jest to w przeważającej mierze dokumentacja normatywna, wskazująca "księżom, jak mają spowiadać, a wiernym, jak się mają spowiadać" (s. 7). Poza tym to literatura wychodząca spod "klerykalnego pióra". Wierni - zauważa francuski historyk - "przez długi czas nie mówili nic o tym, co rzeczywiście przeżywali, idąc do spowiedzi" (s. 10). Przeprowadzone badania prowadzą do wniosku, że "skala wartości i kryteria oceny grzechów rzadko były takie same po obu stronach konfesjonału. (...) można się zastanawiać, w jakiej mierze dwaj partnerzy sakramentu pokuty mówili tym samym językiem, żyli w tym samym świecie i w ten sam sposób pojmowali grzech śmiertelny" (s. 110). Te słowa, odnoszące się do minionej epoki historii Kościoła, nasuwają poważne pytanie, w jakim stopniu sytuacja ta zmieniła się dziś. Czy wierny i spowiednik "mówią tym samym językiem" i czy mają świadomość wysiłku, jaki każda ze stron wkłada w to sakramentalne spotkanie?
Lektura książki prowadzi do paradoksalnego wniosku: chcąc pocieszać, koić lęk przed karą wieczną, obdarzać łaską przebaczenia, spowiedź sama wzbudzała lęk, wstyd, była ludzkim dramatem - i to nie tylko dla wyznających grzechy; była ciężkim obowiązkiem także dla spowiedników. "Spowiedź chciała pocieszać, ale najpierw niepokoiła grzesznika. Wybaczała mu niestrudzenie, czyż jednak nie wydłużyła ponad rozsądną miarę listy i okoliczności grzechów? Spowiedź wysubtelniła sumienie, rozwinęła w człowieku życie wewnętrzne i poczucie odpowiedzialności, ale także rozbudziła skrupuły i była dla całych milionów wiernych ciężkim brzemieniem" - pisze Jean Delumeau (s. 7).
Wędrówka przez gąszcz pytań i dylematów, przed którymi stawali katolicy w poprzednich wiekach, przedstawionych z właściwą dla znanego polskiemu czytelnikowi Autora dokładnością, jasnością i błyskotliwością, może być pożyteczna i dla współczesnych. Nie należy się przy tym zrażać obco brzmiącymi nazwami poszczególnych kierunków. Kto nie przestraszy się trudności terminologicznych, przekona się, że spory między atrycjonistami i kontracjonistami dotyczą ważnego i dla nas pytania o motyw żalu za grzechy, a tutoryzm, probabilizm i probabiblioryzm oznaczają różne ujęcia podstawowych zasad, na których powinna się opierać każda decyzja sumienia. Wyznanie i przebaczenie pokazuje, jak poprzedzające nas pokolenia odpowiadały na aktualne do dzisiaj pytania: Jak rozumieć obowiązek corocznej spowiedzi? Jaki powinien być spowiednik - pełniący potrójną rolę: "lekarza", "sędziego" i "ojca"? Jak spowiednik powinien przyjmować grzeszników? Kiedy żal za grzechy jest wystarczający, by udzielić rozgrzeszenia? Czy wystarczy żal ze względu na wstręt do grzechu i strach przed piekłem, czy też konieczny jest żal doskonały, płynący z miłości do Boga? Jak postępować wobec "recydywistów", którzy ponownie wpadają w ten sam grzech, mimo ostrzeżeń spowiednika? Jakie znaczenie dla osądu grzechu mają okoliczności jego popełnienia? Kiedy grzech jest śmiertelny, kiedy "tylko" powszedni? Jaka powinna być rola sumienia, a jaka autorytetu w podejmowaniu decyzji?
Różnorodność odpowiedzi na powyższe pytania (i wiele innych) uczy wstrzymania się od generalizujących sądów o tamtej (jak i każdej) epoce. Okazuje się, że począwszy od czasów Soboru Trydenckiego po schyłek wieku XVIII poglądy rygorystów i bardziej wyrozumiałych w podejściu do sakramentu pokuty moralistów przeplatały się stale: raz jeden, raz drugi nurt zyskiwał przewagę. Niemałe znaczenie miało przy tym, czy autor pisał swe dzieła tylko przy biurku, czy też korzystał z długoletniej praktyki w konfesjonale (św. Alfons Liguori - patron moralistów i spowiedników - rozpoczął swą działalność pisarską po trzydziestu latach duszpasterzowania).
Refleksja nad pewnym etapem historii przebaczania, historii spowiedzi prowadzi do dwóch przeciwstawnych wniosków. Z jednej strony pokazuje, jak głęboko praktyka spowiedzi wpłynęła na sferę świecką, kulturę i mentalność człowieka Zachodu - "aktywnego, świadomego, niespokojnego, zawsze niezadowolonego z siebie, pragnącego stale ulepszać siebie i innych. Tym różni się on niemal diametralnie od spokojnego i pogodnego człowieka tradycji buddyjskiej i hinduistycznej" (s. 111). Wyznanie - to droga poznania siebie, a świadomość tego, kim się jest, i osobistej odpowiedzialności prowadzi do większej skuteczności działania. Liczne "rady dla spowiedników" przyczyniły się też do stworzenia "nowoczesnego" obrazu ojca, który miał się kojarzyć z czułością i przebaczeniem - na wzór ewangelicznego ojca wybiegającego na spotkanie marnotrawnego syna. Bez praktyki badania okoliczności popełnionego grzechu nie powstałaby kategoria okoliczności "obciążających" i "łagodzących", współcześnie znana bardziej z prawodawstwa niż z teologii.
Z drugiej jednak strony nie da się zaprzeczyć, że od połowy XVIII wieku narasta w Kościele katolickim - zwłaszcza na Zachodzie - ucieczka od konfesjonału, kryzys spowiedzi. Zdaniem Jeana Delumeau dzieje się tak, bowiem nie został rozwiązany najtrudniejszy problem - "mianowicie nie znany w Kościele prawosławnym ani protestanckim obowiązek szczegółowego wyznania win" (s. 109). To stwierdzenie Autora domaga się pewnego komentarza. Nie jest bowiem zgodne z prawdą, iż inne Kościoły chrześcijańskie nie znają takowego obowiązku. W Kościele prawosławnym sakrament pokuty związany jest z wyznaniem swoich grzechów "Panu i Kościołowi w osobie biskupa lub prezbitera (Porównanie wyznań rzymskokatolickiego, prawosławnego, ewangelicko-augsburskiego, ewangelicko-reformowanego, Warszawa 1988, s. 70). W Kościołach wyrosłych z Reformacji istotnie nie uznaje się konieczności wyznawania grzechów przed urzędowym reprezentantem Kościoła i jej sakramentalnego charakteru, ale praktyka spowiedzi jest znana (por. A. Skowronek, Sakrament pojednania. Wina - Grzech - Pojednanie, Włocławek 1995, s. 34-39). Pochwalał ją i praktykował do końca swego życia Marcin Luter, o czym Jean Delumeau wspomina zresztą w innym miejscu (por. s. 36).
Jaką odpowiedź daje Autor na postawione na początku książki pytanie: czy spowiedź pocieszała? Niewątpliwie - konkluduje Delumeau - Boskie przebaczenie przekazane przez księdza pocieszało i umacniało ludzi autentycznie religijnych i wrażliwych, zwracających się do spowiednika jako do przyjaciela i powiernika. Dla tych ludzi - stanowiących (wówczas, ale pewnie i dziś) niewielką część społeczeństwa - nakaz spowiedzi nie wypływał z przymusu prawa. Jak przeżywali spowiedź inni wierni? Spowiedź niosła pocieszenie również tym, "którzy mieli świadomość popełnienia jednego czy wielu grzechów śmiertelnych i którym rozgrzeszenie dawało pewność, że unikną grożącego im piekła". Ale "kościelna »medycyna« nie umiała uzdrowić ludzi nadmiernie troszczących się o doskonałość; nie pocieszała również tych, którzy stosowali się do nakazu dorocznej spowiedzi (przed proboszczem) tylko po to, żeby zwyczajowi stało się zadość i żeby nie ściągnąć na siebie karcących spojrzeń podczas Wielkanocy" (s. 110).
Nie czuję się na siłach, by dyskutować ze sformułowanymi na podstawie przeprowadzonych analiz wnioskami. Wydają się one zresztą znakomicie udokumentowane - dzięki podziwu godnej erudycji Autora. Podczas lektury zastanowiło mnie jedynie to, że choć praca dotyczy epoki historii Europy, Autor w niewielkim stopniu korzystał z literatury powstałej na terenie Europy Środkowej i Wschodniej. Do wyjątków należą nawet odwołania do piśmiennictwa niemieckojęzycznego.
Książka Delumeau w równej mierze zainteresuje historyków co teologów. Ci ostatni powinni mieć co prawda świadomość charakteru tej wypowiedzi, która, co podkreśla sam Autor, "jest czysto historyczna - ani pochwalna, ani polemiczna" (s. 6). Na podstawie swoich badań francuski historyk wyciąga jednak wnioski mogące mieć znaczenie także i dziś. Uważa bowiem, że pytanie, jak chrześcijanie przeżywają spowiedź, powinno "dominować w całej współczesnej refleksji nad sakramentem pojednania" (s. 7).
Na końcu książki formułuje poza tym własne zdanie dotyczące obecnej sytuacji - wyraźnie oddzielając je od części historycznej: opowiada się za "ceremoniami pokutnymi", w których każdy w milczeniu, przed Bogiem, poddaje swoje życie rewizji. Uznaje więc, że wymaganie szczegółowego wyznania win wobec księdza jest nieprzezwyciężalną przeszkodą. Początkowe stronice książki świadczą zresztą, że Autor pisze je, traktując analizowaną formę spowiedzi za należącą do przeszłości (s. 9-10, 14). Za podstawową przyczynę odejścia od konfesjonału Delumeau uznaje zbytni rygoryzm, uprawianie "duszpasterstwa strachu" (por. s. 94-97), mówiąc językiem o. Hryniewicza - odejście od "pedagogii miłosierdzia".
Wnioski francuskiego historyka są jednak - z zamierzenia - próbą rekonstrukcji praktyki spowiedzi "jedynie" w wiekach od XVI do XVIII. Te ramy czasowe określają niejako zakres stawianych pytań. Dla teologa jeszcze większe znaczenie mają badania nad ukształtowaniem się spowiedzi usznej jako jedynej formy sakramentu pojednania w Kościele rzymskokatolickim. Teolog musi też pytać, dlaczego sakrament, który w swej istocie powinien być "świętowaniem pojednania" (ks. A. Skowronek), przemienił się w spotkanie wzbudzające niepokój, lęk, będące ciężkim brzemieniem dla wielu (po obu stronach konfesjonału).
Poszukującym odpowiedzi na te pytania książka Delumeau może pomóc, moim zdaniem, przede wszystkim przez zwięzłą syntezę uprawianej w postaci "rad dla spowiedników" psychologii pastoralnej. Dwie główne psychologiczne bariery związane ze spowiedzią wynikają z nałożenia na wiernych dwojakiego przymusu: po pierwsze, obowiązku spowiedzi przynajmniej raz w roku, ustanowionego przez Sobór Laterański IV (1215), a potwierdzonego przez Sobór Trydencki (1545-1563); po drugie, obowiązku wyznania swoich grzechów przed osobą urzędową, często nieznanym księdzem, wyznania, które ze swej definicji jest jednostronne. (Choć Delumeau pośród różnych "strategii" zalecanych spowiednikom przytacza i tę niezwykłą radę św. Franciszka Salezego, by w razie konieczności "sięgnąć po ostatnie lekarstwo: zebrać się - choć tylko z rzadka i z ostrożna - na świętą odwagę i wyznać penitentowi naszą własną nędzę, w niewielu słowach odsłonić przed nim to wszystko, co najtrudniej było nam wyznać w naszej minionej młodości. Ta miłosierna sztuczka nieraz odniosła dobry skutek", s. 23.) Wydaje się, że dwie wspomniane trudności do dziś stanowią podstawową barierę dla przystępujących do sakramentu pokuty.
Aktualność tego przesłania książki Jeana Delumeau bardziej chyba dotyczy praktyki Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce niż na Zachodzie. Choć nie wolna od uchybień i wymagająca ciągłej odnowy, spowiedź indywidualna jest u nas ciągle żywa. Czy czeka nas podobny kryzys sakramentu pojednania, jaki ma miejsce na Zachodzie? Co oznacza dla teologii tego sakramentu fakt, iż rosną pokolenia katolików nie znających formy spowiedzi usznej?
Wyznanie i przebaczenie może być pomocą w refleksji nad tymi pytaniami. Pokazuje, jak wielki wkład chrześcijaństwa w kulturę stanowi przebaczenie i jak trudno sprostać temu darowi wewnątrz Kościoła.
ELŻBIETA ADAMIAK, ur. 1961, ukończyła studia teologiczne na KUL, redaktorka w Wydawnictwie Księgarni Św. Wojciecha, zajmuje się teologią feministyczną, mariologią i ekumenizmem. Opublikowała pracę Błogosławiona między niewiastami. Maryja w feministycznej teologii Cathariny Halkes (1997).