Przed Bożym majestatem

Bojaźń Boża to nie strach... Jak właściwie rozumieć ten dar Ducha Świętego?

„W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk” - czytamy w Pierwszym Liście św. Jana (1 J 4,18). Prawdziwa wiara w Boga nie rodzi strachu i niepokoju, ale piękną w swej wymowie bojaźń.

To kolejne stare polskie słowo. Dziś już mało kto go używa. Stało się niezrozumiałe, wręcz obce. Na pierwszy rzut oka bojaźń można by skojarzyć z lękaniem się czegoś lub kogoś, ale tu nie chodzi o strach. Bóg nie chce, byśmy się Go bali. Zależy Mu raczej na szacunku, czci i zawierzeniu.

„Bojaźń Boża to nie strach. Człowiek w spotkaniu z Bogiem odkrywa swoją małość i stąd bojaźń Boża, ale w tym samym momencie Bóg mówi: «Nie bój się!»” - wyjaśniał abp Grzegorz Ryś w prelekcji wygłoszonej dla krakowskiej wspólnoty Mężczyzn św. Józefa. Przywołując historię Mojżesza, który na pustyni ujrzał gorejący krzak, tłumaczył: „Bóg wychodzi w tym spotkaniu do człowieka z darem przyjaźni i zachęca go do porzucenia strachu. Należy przy tym pamiętać, że to Bóg skraca ten dystans. W Nim bowiem jest to pragnienie, żeby człowiek był nie Jego sługą, lecz przyjacielem. Bogu wolno to zrobić, a nam jest wolno się odnaleźć w tej relacji z całą pokorą i świadomością, że jestem tego totalnie niegodzien”.

To mój Pan!

Do dziś pamiętam pierwsze dni moich rekolekcji ignacjańskich. To był tzw. fundament. Po wysłuchaniu pierwszych konferencji opowiadających o miłości Boga i o tym, czego On pragnie dla swojego stworzenia, otworzyły mi się oczy. Patrzyłam na wielki krzyż w kaplicy i czułam, jak Pan Bóg porządkuje moje spojrzenie na naszą relację. Zanim cokolwiek rozważyłam, przeanalizowałam i postanowiłam, On pokazał mi siebie jako Tego, który jest święty, zupełnie inny niż ja, wiedzący więcej. Zobaczyłam w Nim pełnię miłości, potęgi, doskonałości i piękności. A ja? Jestem tylko pyłkiem, ale takim pyłkiem, którego On szuka, podnosi z ziemi i mówi: jesteś mój! Z taką świadomością inaczej się żyje, pracuje i wierzy. To było namacalne odczucie daru bojaźni Bożej.

Bóg przewyższa nas we wszystkim, żyjemy z Jego woli i do Niego dążymy. Czy kogoś, Kto tak mocno kocha i hojnie obdarza, możemy traktować na równi ze sobą? On jest święty! Abraham nie odmówił Mu swojego syna, Mojżesz zdejmował przed Nim sandały, a Eliasz w Jego obecności zasłaniał swoją twarz płaszczem. Izraelici z szacunku nie wymawiali nawet Jego świętego Imienia. Bóg to nasz Pan! On zawsze będzie nas przewyższał.

Jak dziecko z ojcem

- W jednym z modlitewników przeczytałam, że dar bojaźni Bożej jest to trwoga i przerażenie duszy ze względu na to, że za grzechy śmiertelne czekają człowieka niepojęte męki w piekle. Trwodze tej towarzyszy wola, aby więcej nie obrażać Boga. Dla mnie bojaźń Boża jest przede wszystkim darem Ducha Świętego, który przypomina, jak jestem mała przed Bogiem i Jego miłością. Moją powinnością jest ufne powierzenie się Jemu, pokorne oddanie się dobroci Ojca, który nieskończenie mnie umiłował. Wiem, że Bóg jest moim Ojcem, który chce mojego zbawienia i zawsze mi przebacza. Nie mam więc powodu, aby lękać się Boga lub czuć przed Nim strach. Duch Święty, który mieszka w moim sercu, Ten, którego często przyzywam, wlewa we mnie radość i pokój. Pozwala czuć zachwyt nad wielkością Pana Boga, który otacza mnie opieką i wspiera swoim ciepłem i światłem - tłumaczy Maria Bąk, liderka Odnowy w Duchu Świętym w Łukowie. Tłumaczy, że człowiek w relacji z Panem Bogiem ma być jak dziecko ze swoim ojcem, powinien mieć poczucie bezpieczeństwa i pewności.

Dzieło łaski

- Bojaźń Boża przybiera formę wdzięczności i uwielbienia, napełniając moje serce nadzieją. Wielokrotnie nie rozumiem Bożego planu w moim życiu, ale dzięki Duchowi Świętemu wiem, że jedyną ważną sprawą jest pozwolenie, by Pan Jezus prowadził mnie do swojego Ojca. Duch Święty otwiera moje serce. To On ma tę moc, aby dary Ojca: przebaczenie, miłosierdzie, dobroć i czułość napełniły moje serce. Wszystko w moim życiu jest dziełem łaski, a moją siłą jest droga za Jezusem - tłumaczy pani Maria i przywołuje słowa papieża Franciszka. Ojciec Święty powtarza, że „każdy człowiek jest przedmiotem nieskończonej czułości Pana i zamieszkuje On w jego życiu” (Evangelii gaudium 274).

- Gdy idę za Panem z pokorą, uległością i posłuszeństwem, nie czuję się chrześcijaninem zalęknionym i ustępliwym. Jest wprost przeciwnie! To, że Bóg jest moim Ojcem, kocha mnie i prowadzi, rodzi we mnie odwagę. Nie jestem katolikiem ze strachu, ale dlatego, że zostałam poruszona miłością Ojca, który oddał swojego Syna, aby On mnie zbawił - dopowiada M. Bąk. Na koniec znów cytuje papieża Franciszka: „Kiedy przyjmujemy to Słowo, którym jest Jezus Chrystus, wcielone Słowo, Duch Święty przemienia nas, oświeca drogę przyszłości i sprawia, że rosną w nas skrzydła nadziei, byśmy przemierzali tę drogę z radością” (Lumen fidei 7).

AWAW

Dar bojaźni Bożej - ks. Ludovic Lécuru wyjaśnia, że ten dar stawia nas w obliczu nieskończonej miłości Boga i karmi w nas postawę całkowitego zawierzenia oraz uwielbienia, które są charakterystyczne dla ducha dziecięctwa Bożego. Młody Karol Wojtyła prosił o niego, wołając: „Daj mi dar bojaźni Bożej, abym lękał się grzechu, który Ciebie, o Boże obraża”. Św. Grzegorz Wielki tak nauczał w tym temacie: „Zła unika się naprawdę wtedy, gdy przez wzgląd na miłość Bożą więcej się już nie grzeszy. Kto z bojaźni tylko czyni dobrze, jeszcze nie odwrócił się zupełnie od zła, gdyż już przez to samo grzeszy, iż grzeszyłby, gdyby można było bezkarnie”. Pięknie mówił o bojaźni Bożej także św. o. Pio: „Miłość i bojaźń muszą iść razem. Bojaźń bez miłości staje się podłością. Miłość bez bojaźni to zarozumialstwo. Kiedy miłość istnieje bez bojaźni, jest nieostrożna i nie zna hamulców, nie patrzy, dokąd zmierza, a potem potrzebne są inne środki”.

OKIEM DUSZPASTERZA

Groza czy szacunek?

Gdy weźmiemy do ręki słownik wyrazów bliskoznacznych i wyszukamy słowo „bojaźń”, znajdziemy następującą listę synonimów: trwoga, lęk, strach, przestrach, przerażenie, panika, groza, zgroza, obawa, niepokój, zaniepokojenie, zdenerwowanie, popłoch, histeria. No i pojawia się problem, bo jeśli teraz zadamy pytanie, jakie cechy może mieć osoba, która budzi takie uczucia, to raczej trudno byłoby uznać ją za dobrą. Raczej powiedzielibyśmy, że to jakiś sadysta, okrutnik, człowiek mściwy. Jak te cechy mają się do Pana Boga, o którym Pismo Święte mówi, że jest Miłością?

Faktycznie - gdybyśmy bojaźń Bożą rozumieli dosłownie, zgodnie z tym słownikowym zestawem, to Bóg byłby kimś w rodzaju Stalina (choć w tym miejscu przypomina mi się opowieść mojego przyjaciela, któremu znajoma Rosjanka powiedziała w rozmowie, że Stalin był to człowiek surowy, ale „umnyj, prawdziwy geniusz”, a do tego dbał o porządek, jak najlepszy ojciec narodu. A ta sytuacja miała miejsce kilka tygodni temu, wcale nie w latach 50 XX w.). Dodatkowo ten obraz Boga był przez całe lata w jakiś sposób utwierdzany poprzez straszenie Nim jako kimś, kto tylko czeka na to, aby człowieka ukarać i wtrącić do piekła (wystarczy wspomnieć słowa popularnej pieśni: „Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze”).

O wiele lepiej oddaje istotę tego daru inne słowo: szacunek. Szacunek, czyli - znów sięgnijmy po słownik - uznanie, poszanowanie, respekt, estyma, mir, rewerencja, uszanowanie, atencja, uważanie. Nie zaprzecza to w żaden sposób miłości Boga do nas - ale jednocześnie zabezpiecza przed postawą klepania Go po plecach i lekceważenia Jego i Jego wymagań. Zatem dar bojaźni Bożej trzeba rozpatrywać w ścisłym związku z kształtowaniem w nas właściwego obrazu Boga. A obraz ten często jest wykrzywiony - przede wszystkim przez grzech. Widzimy to dobrze w scenie z Księgi Rodzaju, opisującej grzech pierworodny i zachowanie ludzi po nim. W miejsce przyjaźni z Bogiem, pełnej miłości, ale i jednocześnie szacunku, pojawia się postawa ucieczki, kłamstwa, szukania usprawiedliwień. Adam i Ewa nie mogli znieść myśli, że zawiedli zaufanie i że prawda o tym wyjdzie na jaw. Ich odpowiedź na głos Boga ujawnia także lęk przed Jego reakcją - w rzeczywistości jest to lęk przed ich własnym wyobrażeniem Boga. Jest ono nieprawdziwe i demoniczne. Bóg, pozbawiony przez człowieka swej podstawowej cechy, jaką jest miłość - staje się śmiertelnym zagrożeniem. Jedynym wyjściem, jakie widzi Adam, jest ucieczka.

Na przeciwnym biegunie znajduje się postawa ciągłego pielęgnowania w sobie poczucia winy i zadręczania się oraz niewiary w Boże przebaczenie. Zatem odrzucenie Boga owocuje różnymi, często skrajnymi postawami: od pychy do samoponiżania. Mają one jednak cechę wspólną: jest nią patrzenie na Boga jako źródło i sprawcę ludzkiego nieszczęścia i cierpienia.

Drugim - obok grzechu - głównym źródłem fałszywego obrazu Boga są zranienia, których doświadczamy ze strony innych osób - zwłaszcza naszych rodziców (a w przypadku Boga - odniesienie do własnego ojca). Wszystkie te chwile, gdy czuliśmy się odrzuceni, skrzywdzeni, niekochani; gdy wydawało się nam, że musimy zasłużyć na czyjąś miłość, były niczym ciosy wymierzone w wyobrażenie Stwórcy, które On sam umieścił w naszym sercu.

Duch Święty przychodzi z darem bojaźni Bożej, by odbudować w naszych sercach i umysłach właściwy obraz Boga: jako tego, kto jest nieskończenie większy od nas, dlatego należy Mu się nasze uwielbienie i szacunek - ale jednocześnie kocha nas ponad wszystko. Na pewno nie chce nas krzywdzić, chce tylko naszego dobra - a wyraził to, ofiarując za nas swojego Syna.

Wielkopostne kroki do bojaźni Bożej:

  1. Przeczytam fragment Księgi Rodzaju: Rdz 3,8-19 i zastanowię się, jakie uczucia budzi we mnie myśl o Bogu? Jak je nazwę? Można wypisać je na kartce.
  2. Przeczytam fragment z Księgi Ozeasza, rozdział 11, w. 1-4. Jakie uczucia we mnie budzi? Wyobrażę sobie siebie jako dziecko w ramionach silnego, dobrego, kochającego Ojca.
  3. Poproszę Ducha Świętego, by obdarzył mnie darem prawdziwej bojaźni Bożej - przyjaźni z Bogiem, opartej na miłości i szacunku, uznaniu Jego wielkości, a jednocześnie dobroci i miłosierdzia.

Echo Katolickie 11/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama