Optymistycznie zakodowana

O Krystynie Kornackiej, nauczycielce, działaczce społecznej, inicjatorce ruchu na rzecz niepełnosprawnych.


Beata Zgorzałek

Optymistycznie zakodowana

„Urodziło mnie Podlasie” - pisze w jednej ze swoich impresji Krystyna Kornacka. Mimo wrażliwej duszy literatki, jest zdeterminowaną działaczką społeczną, a przede wszystkim inicjatorką ruchu na rzecz niepełnosprawnych.

Urodziła się w Międzyrzecu Podlaskim. Po skończeniu studium nauczycielskiego w Lublinie, wyszła za mąż i wróciła do rodzinnego miasta, przywożąc ze sobą męża - Ryszarda Kornackiego - poetę, prozaika i publicystę. Oboje zaczęli pracę w Szkole Podstawowej nr 2. Już wtedy ich działalność wykraczała poza pracę zawodową. Ona prowadziła koła teatralne, recytatorskie i kultury żywego słowa, on też udzielał się społecznie, pisał i publikował swoje wiersze. Krystyna również, choć wydawałoby się zdominowana przez twórczość męża, w przerwach między domowymi zajęciami, przelewała myśli na papier.

Jeszcze coś napiszę

Mimo wielu obowiązków domowych oraz aktywnej pracy zawodowej i społecznej, nie zaprzestała tworzenia. Przez lata pisała tylko do szuflady i jedynie dzięki operatywności jej męża niektóre utwory ujrzały światło dzienne. - Już w szkole pisałam dobre wypracowania i rymowanki. Wspólnie z koleżankami przygotowywałyśmy akademie, koncerty życzeń, śpiewałyśmy i tańczyłyśmy. Nasze życie było kiedyś szybkie i bogate, zupełnie inne niż dziś, gdy wolny czas młodzieży zdominowały komputery i nie ma nawet czasu na rozmowę - podkreśla.

- Od czasu do czasu coś pisuję, przede wszystkim krótkie opowiadania i impresyjki. Na dłuższe po prostu nie mam czasu, bo, żeby tworzyć, trzeba mieć spokój, odpowiedni stan ducha i wyciszyć się. Pisanie traktuję jako jedno z moich zainteresowań i nie przywiązuję do tego większej wagi. Ktoś przecież musi zajmować się domem, gotować i prać. Na pewno jednak jeszcze coś napiszę. Pomysłów mam dużo - zapewnia.

Zadbała o niepełnosprawnych

K. Kornacka znajdowała czas na wiele zajęć. Przez wiele lat była prezesem ZNP, zasiadała w jury olimpiad przedmiotowych i konkursów. Jednak za największe osiągniecie uważa swoje działania na rzecz niepełnosprawnych i ich widoczne efekty. Ona jak nikt inny rozumiała brak wsparcia dla osób niepełnosprawnych oraz ich rodzin w tym rejonie kraju. Sama ma niepełnosprawną córkę i wie, jak trudno jest radzić sobie, gdy brakuje specjalistów, odpowiednich szkół i ośrodków.

W latach 90, wraz z innymi społecznikami, zainicjowała ruch na rzecz osób niepełnosprawnych, a w 1995 r. w Międzyrzecu powołano Podlaskie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych. Od początku funkcjonowania stowarzyszenia pełniła w nim funkcję członka, potem wiceprzewodniczącej i przewodniczącej. - Na pierwsze zebranie przyszło bardzo dużo niepełnosprawnych i ich rodzin. Nikt nie zdawał sobie sprawy, ilu w mieście jest takich ludzi - wspomina.

Efektem działalności stowarzyszenia i determinacji pani Krystyny jest Warsztat Terapii Zajęciowej dla niepełnosprawnych. - Dziś nie wiem, skąd było we mnie tyle siły. Z natury jestem osoba podchodzącą do wszystkiego z dystansem. Wtedy jednak, gdy mnie wyganiano drzwiami, wchodziłam oknem. To była dla mnie najważniejsza sprawa - podkreśla. Potrafiła zjednać sobie władze miejskie, samorządowców i posłów, którzy zawsze służyli jej pomocą w dążeniu do celu i przecierali ścieżki do ówczesnych decydentów.

Zespół Niepełnosprawnych i Starszych

W 1998 r. Krystyna Kornacka została wybrana do rady miejskiej, gdzie pełniła funkcję przewodniczącej Komisji Oświaty, Kultury i Zdrowia, a priorytetem jej działania była wszechstronna opieka i pomoc osobom niepełnosprawnym. Właśnie wtedy zrodził się pomysł utworzenia ośrodka szkoleniowo-rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych. Pierwsza próba realizacji zamysłu okazała się nieudana, w końcu jednak, w 2005 r. otwarto w Międzyrzecu Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy. - Dziś uczęszcza do niego ponad 80 dzieci. Realizuje się tam wczesne wspomaganie, jest przedszkole, szkoła podstawowa i gimnazjum dla dzieci niepełnosprawnych. Jak patrzę na te dzieci, to widzę olbrzymi postęp w stosunku do tego, co było kiedyś - podkreśla.

- Potem utworzono Ośrodek Wsparcia dla Osób z Zaburzeniami Psychicznymi. Udało się stworzyć wiele, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Potrzebna jest tu jeszcze szkoła uzawodowiona i Zakład Aktywności Zawodowej - mówi. K. Kornacka uczestniczyła w wielu konferencjach i szkoleniach liderów stowarzyszeń działających na rzecz niepełnosprawnych, a w 2003 r. otrzymała tytuł Lidera Środowiskowego na Rzecz Osób Niepełnosprawnych. Natomiast w styczniu 2003 r. przy radzie miasta powołany został Zespół Niepełnosprawnych i Starszych, którego została przewodniczącą. Jest też współtwórczynią Miejskiego Programu na Rzecz Integracji Osób Niepełnosprawnych i Starszych na lata 2004-2010. - Uwieńczeniem naszej pracy stał się informator międzyrzeckich placówek z telefonami, godzinami urzędowania i krotką informacją dla niepełnosprawnych, który wyjdzie na początku przyszłego roku - informuje.

Nauczycielka z misją

Przez 31 lat była nauczycielką. - To mój wymarzony zawód, nie wyobrażam sobie, żebym pracowała gdzie indziej - mówi. Zaczęła pracę, gdy miała 20 lat. - Moja klasa nie była najłatwiejsza, dzieci pochodziły z rejonu domu dziecka, który mieścił się w pałacu. Niektórzy uczniowie powtarzali kilkakrotnie klasy i byli niewiele młodsi ode mnie, znajdowaliśmy jednak wspólny język - wspomina.

Pani Krystyna pracowała również w szkole zawodowej. Nawet wśród młodzieży z zawodówki, mniej uzdolnionej humanistycznie, znalazła chętnych do koła teatralnego i konkursów recytatorskich. Przez siedem lat była wicedyrektorem Szkoły Podstawowej nr 1, ale źle się czuła w tej roli. - Nie lubiłam rubryk i hospitacji, brakowało mi też kontaktu z uczniami. Dlatego zrezygnowałam - podkreśla.

Do lekcji była zawsze dobrze przygotowana, starała się uczniów czymś zaciekawić, zachęcić do lektury i z pasją opowiadać o poezji i literaturze. Z żalem zauważa, że dzieci nie czytają dziś lektur tak, jak kiedyś, ale oglądają filmy i szukają opracowań. Choć niektórzy uczniowie postrzegali ją jako wymagającą, starała się być zawsze obiektywna i sprawiedliwa. Wymagała, ale wobec siebie też stawiała wysoką poprzeczkę. - Uważam, że zawód nauczyciela jest misją. Nauczyciele zawsze byli niedofinansowani. Byliśmy na 26-godzinnym etacie, bez wolnych sobót. Miałam pięć-sześć klas języka polskiego, wiele zeszytów, wypracowań i klasówek do sprawdzenia. Dziś jestem szczęśliwa, gdy spotykam swoich byłych uczniów na ulicy z ich dziećmi. Niektórzy piszą do mnie, dzwonią i przesyłają życzenia. To bardzo miłe w tym zawodzie, a satysfakcję można mieć z tego, że się zarazi kogoś swoją pasją - podkreśla.

Wiek i metryki nie są ważne

- Kiedyś szkoła była inna, spokojniejsza, a nauczyciel miał autorytet. Środki masowego przekazu, Internet, telewizja i polityka zabijają wrażliwość uczniów. Pod swoimi oknami widzę, że używki uczniom nie są obce, a ich słownictwo jest bogate w przekleństwa. Wydaje mi się, że ci młodzi ludzie są bardzo samotni, nie rozmawiają ze sobą, nie mają na to czasu. Zdaje się też, że funkcja edukacyjna i wychowawcza w szkole już nie idą w parze tak, jak kiedyś - dodaje.

Pani Krystyna lubiła uczyć młodzież, ale sama też lubi zdobywać widzę i nowe umiejętności. Nie poprzestała na studium nauczycielskim, wychowując dzieci, skończyła filologię polską na UMCS, a niedawno jeździła na bialską PWSZ, na trzysemestralny kurs dla osób pracujących z niepełnosprawnymi. - Byłam tam najstarsza, ale uważam, że na naukę nigdy nie jest za późno. Nie można stać w miejscu, trzeba starać się wiedzieć więcej - podkreśla. Ma ogród, który lubi uprawiać i często zaprasza tam rodzinę, która robi się coraz liczniejsza. Ciągle coś robi, gdzieś biegnie, a znajomi dziwią się, skąd w niej tyle energii. - Muszę mieć dużo werwy, być zdrowsza od córki, którą się opiekuję, jestem jakby zakodowana optymistycznie i nie daję się. Uważam, że wiek i metryki nie są ważne, bo gdy człowiek ma sens i cel życia, czuje się młodszy - kończy.

 

Na fali twórczości

Krystyna Kornacka debiutowała wspomnieniami w 1972 r. w jednodniówce ZO ZNP w Lublinie „Kontakty”. Jej opowiadania, baśnie, legendy, artykuły i korespondencje publikowane były w „Kulturze i życiu”, dodatku literackim „Sztandaru Ludu”, w „Głosie Nauczycielskim” oraz „Słowie Podlasia”. Była też terenowym korespondentem „Sztandaru Ludu” i współautorką zbioru baśni i legend pt. „Laski, piaski i karaski”. Jej debiutem książkowym był tomik opowiadań „Okruchy codzienności”, wydany w 1987 r., w 1993 r. powstała książka „Czarna róża” - baśnie i opowieści z Podlasia, napisana wspólnie z mężem, a w 1997 r. wydała jedenaście utworów w tomiku pt. „Impresje”. Od 1992 r., przez prawie dwa lata prowadziła wraz z mężem audycje literackie pt. „Pod skrzydłem Pegaza” w Katolickim Radiu Podlasia.

 

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama