O pochodzeniu żydowskim (1994)
Mniemanie, jakoby pochodzenie żydowskie zapewniało szczególne łaski w mediach, jest niestety błędne. Niestety, bowiem tego rodzaju stronniczość rodaków, współwyznawców i sympatyków byłaby zrozumiała a nawet usprawiedliwiona — prawie każdy woli swoich niż obcych.
Klakę telewizyjną i prasową oraz policzenie między wybitne autorytety zapewnia co innego. I w świecie i w Polsce media opanowane są w większości przez zwolenników lewicy w życiu publicznym, rozwiązłości w prywatnym oraz sceptycyzmu bądź nihilizmu w sferze przekonań. Im więc sprzyjają, a nie chrześcijaństwu, zasadom konserwatywnym, patriotyzmowi itd. Także w literaturze. Nic by Szczypiorskiemu nie dało pochodzenie, gdyby jego dawniejsza „kariera” i książki do tej tendencji nie przystawały. Dobry jest życiorys Andrzejewskiego, społeczne poglądy Nałkowskiej i Dąbrowskiej, [stare filmy Wajdy z zakłamanym Popiołem i diamentem na czele]. Działa też tu wpływ programów szkolnych i oficjalnej hierarchii PRL-u.
Dodatkowym argumentem za taką właśnie motywacją jest skłonność do pokrywania milczeniem kompromitujących dla takich pisarzy faktów i ataki furii, gdy ktoś o nich przypomni. Czy nagłośniono książkę Murzańskiego? Z oburzeniem spotkały się Uroki dworu łączące m.in. listy Dąbrowskiej do Bieruta z obsmarowaniem jej życia prywatnego (notuję to jako symptom, skądinąd dobrze autorowi tak, czy prawica też ma grzebać publicznie w damskich majtkach?!). Rzecz jasna nie za przypomnienie żydowskości Kosińskiego zmieszano z błotem Joannę Siedlecką, lecz za ujawnienie komunizmu jego ojca i nieprawdziwości Malowanego ptaka, w lepszym wypadku opartego na urojeniach żyjącego w lęku dziecka, w gorszym — antypolsko oszczerczego po prostu. Jest to tym godniejsze uwagi, że zapienieni krytycy należą przecież do tej samej orientacji lewicowo-„liberalnej” co niegdyś Boy, odbrązawiający wieszczów. Dziś sami są brązownikami.
Antysemityzm jest dla tej orientacji w pewien sposób pożądany. Łatwo go krytykować, bo jest głupi i niechrześcijański. Ulegający mu mogą nie dostrzec, o co naprawdę chodzi. Nie dostrzegają też przemilczania żydowskich krytyków „postępu” (Medved demaskujący w USA demoralizację płynącą z Hollywoodu).
Odwróćmy się jednak plecami do tego kłębowiska i przypomnijmy jednego z najlepszych pisarzy polskich naszego wieku. Żyda, który na pewno na szeroką reklamę liczyć dziś nie mógłby. Zmarły nie tak dawno Roman Brandstaetter wychował się w głęboko pobożnej, tradycyjnej rodzinie żydowskiej. Otrzymał gruntowne hebrajskie wykształcenie religijne. W czasie wojny, w Jerozolimie, uwierzył w Chrystusa i przyjął chrzest. Po wojnie mieszkał w Polsce.
Pisał z początku głównie poezje oraz dramaty, bardziej znane za granicami niż w Polsce (Dzień gniewu — temat ukrywania Żydów w czasie okupacji). Pięknie tłumaczył poetyckie księgi Starego Testamentu, przełożył też z greckiego większość Nowego Testamentu, starając się zachować rytmiczność prozy oryginału i cechy jej semickiego podłoża. Trudno pozostać obojętnym wobec mądrych i ciepłych wspomnień i refleksji o pobożności żydowskiej, wierze biblijnej, spotkaniach z Ziemią Świętą i Asyżem (Krąg biblijny i franciszkański).
Najbardziej jednak w kanonie lektur potrzebna byłaby jego powieść o Chrystusie Jezus z Nazarethu. Łączy ona urok słowa, głębię wiary oraz wiedzę językową i historyczną pozwalającą dobrze rozwinąć treść Ewangelii. Zrozumienie ludzkiej strony życia Jezusa oraz jego czasów wiele zawdzięcza żydowskości autora, jako rodak Jezusa jest mu w tej sferze bliższy i może być naszym przewodnikiem. [Brandstaetter, można powiedzieć, został chrześcijaninem nie przestając być Żydem.]
Jezus to prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek. Jako człowiek należał do konkretnego narodu, był Żydem — a zatem znajomość tego narodu może nam pod pewnym względem przybliżyć Jezusa. Zarazem (co przeoczają i filosemici i narodowcy) ten fakt przynależności do narodu podkreśla znaczenie narodowości w życiu człowieka — również naszym.
Kandydaci na studia w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, których w tym roku egzaminowałem z polskiego, wymieniali Szczypiorskiego. Natomiast nazwiska Brandstaettera nie usłyszałem. (1994)
Rodak Jezusa. Najwyższy Czas! 1994 nr 48, ss. 14
Zbiór artykułów i felietonów M. Wojciechowskiego: Wiara — cywilizacja — polityka. Dextra — As, Rzeszów — Rybnik 2001
opr. mg/ab