• Synod

W obronie wykluczanych z dyskusji

„Trzeba stale na nowo oceniać aktualne sprawy w świetle Ewangelii. Kiedy jednak pojawia się takie nowe odczytanie wiary Kościoła, obowiązkowe staje się pytanie, czy dana nowość pochodzi rzeczywiście od Boga czy jest wynikiem presji ducha czasu, jakiejś politycznej ideologii lub obniżeniem wymagań Ewangelii obliczonym na oczekiwania współczesnych ludzi” – pisze ks. Tomasz Jaklewicz.

Trwający synod określany jest hasłowo jako synod o synodalności. O ile dobrze rozumiem sens słowa „synodalność”, chodzi o nowy styl bycia Kościołem, który wyraża się większą otwartością na dialog, bardziej przejrzystym i mniej autorytarnym sposobem sprawowania władzy w Kościele. Jak refren powtarza się w tych dniach hasło o słuchaniu wszystkich, o powstrzymaniu się od zbyt szybkich ocen ludzi myślących inaczej, o postawie wolnej od wykluczania kogokolwiek.

Synod, czy tego chcemy, czy nie, toczy się nie tylko w auli synodalnej, ale także w mediach, w całej internetowej blogosferze. To normalne, że ścierają się tutaj różne opinie na temat synodu i synodalności, sytuacji Kościoła, obecnego pontyfikatu. Myślę, że te internetowo-medialne debaty można śmiało uznać za przejaw ducha synodalności, o której tak wiele się mówi. Od paru lat jesteśmy jako katolicy zachęcani do takiej postawy. Co więcej, mowa jest o koniecznej decentralizacji, czyli, o ile dobrze rozumiem, większej autonomii lokalnych Kościołów i otwarciu „watykańskiej centrali” na oddolne głosy.

Śledząc okołosynodalne debaty w blogosferze, odnoszę wrażenie, że najwięksi zwolennicy Kościoła synodalnego reagują alergicznie na wszelką krytykę czy nawet zwykłe znaki zapytania, które wielu wierzących stawia sobie i pasterzom w związku z trwającym synodem. Powiedziałbym, że wielu gorliwych obrońców papieża zachowuje się mało synodalnie. Przecież jeśli wszyscy uczciwie stawiamy sobie pytanie, dokąd Duch Święty prowadzi dziś  Kościół, to nie mamy gotowej odpowiedzi. Przecież każdy powinien być wysłuchany, a więc także ten, który dzieli się swoimi obawami.

Te pytania czy wątpliwości płyną, śmiem twierdzić, z miłości do Chrystusa, do Kościoła, a także do ludzi uwikłanych w grzechy. Prosiłbym więc pokornie, aby orędownicy synodalności nie twierdzili, że każda krytyka obecnej linii Watykanu to „wylewanie na papieża kubłów pomyj”. Jeśli ktoś zadaje papieżowi ważne pytania dotyczące jego nauczania i kierunku, w którym prowadzi Kościół, zachowuje się w sposób jak najbardziej synodalny i nie powinien być wykluczany z rozmowy. Rozumiem, że poziom internetowych debat bywa żenująco niski i pełen inwektyw. I rzeczywiście zdarza się niektórym, także dialogującym o Kościele, zejście na poziom, na którym nie powinno się rozmawiać. Ale tego rodzaju sytuacja dotyczy, przyznajmy, ludzi po różnych stronach barykady. W Kościele takiego stylu nie powinniśmy naśladować. W politycznych debatach tak łatwo szermuje się oburzeniem. Nie musimy iść tą drogą. Spieramy się o Kościół, dlatego, że nam na nim zależy. I ostatecznie dobra rozmowa o Kościele zawsze ma na uwadze fakt, że Panem jest Jezus. To jest Jego Kościół. On go tworzy. Nasze spory czy wizje „lepszego” Kościoła mają sens tylko wtedy, gdy pozwalamy, aby zwyciężała prawda. Tylko to, co jest zgodne z wolą Boga, może być budujące dla Kościoła.

Papież nie ma przecież w Kościele władzy absolutnej w takim sensie jak Ludwik XIV we Francji. Papież jest Sługą sług Bożych i Wikariuszem Jezusa Chrystusa. Papież nie może czynić tego, co mu się podoba. Owszem, nie jest zależny od takich czy innych większości, opinii publicznej, a nawet żadnego synodalnego głosu czy nacisku. Papieża wiąże jednak wiara Kościoła, mandat Chrystusa wpisany w istotę prymatu. Papieża wiąże wiara opierająca się na Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła. Ta wierność jest pierwszym wielkim zadaniem następcy św. Piotra wobec świata. Duch Święty nie został przyobiecany papieżom w tym celu, żeby ogłaszali nowe objawienia, lecz po to, aby wspomagani przez Niego strzegli wierni i objaśniali Objawienie Jezusa Chrystusa, które przekazali nam apostołowie jako dobro wiary Kościoła. Tym bardziej zadaniem synodu nie jest poszukiwanie nowego objawienia.

Oczywiście, że wierność Ewangelii jest dynamiczna. Trzeba stale na nowo oceniać aktualne sprawy w świetle Ewangelii, w tym sensie Duch Święty otwiera niewątpliwie nowe perspektywy. Kiedy jednak pojawia się takie nowe odczytanie wiary Kościoła, obowiązkowe staje się pytanie, czy dana nowość pochodzi rzeczywiście od Boga czy jest wynikiem presji ducha czasu, jakiejś politycznej ideologii lub obniżeniem wymagań Ewangelii obliczonym na oczekiwania współczesnych ludzi. Kiedy ludzi stawiających tego typu pytania osądza się zbyt szybko jako zimnych konserwatystów, czcicieli świętej normy lub obrońców oblężonej twierdzy lub, co gorsza, przeciwników papieża, wyrządza się krzywdę nie tylko tym ludziom. Ale zdradza się w ten sposób niezrozumienie tego, na czym polega władza w Kościele, jaka jest rola papieskiego prymatu. Taki styl obrony synodalności kompromituje samą ideę synodalności, jest jej żywym zaprzeczeniem. Co gorsza rodzi podejrzenie, że synodalność pełni rolę jedynie retorycznej przykrywki, zasłony dymnej dla zmian, które usiłuje się autorytarnie narzucić Kościołowi jako rzekomy „głos ludu Bożego”.

Godło i barwy RPProjekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama