• ks. Tomasz Jaklewicz

Wspólna droga, ale z kim?

Słowo „synod” oznacza „wspólną drogę”. W Kościele w pierwszym znaczeniu chodzi zawsze o wspólną drogę człowieka z Chrystusem. W drugim znaczeniu o kroczenie razem z innymi. Ta kolejność ma kluczowe znaczenie dla powodzenia nadchodzącego synodu.

Nie chodzi tutaj o jakieś językowe gierki. Chodzi o rzecz fundamentalną. O pierwszeństwo słuchania Chrystusa przed słuchaniem człowieka. O to bowiem ostatecznie chodzi w Kościele – o komunię z Chrystusem, o poddanie swojego życia prawdzie, która nie jest efektem naszych dyskusji, ale przychodzi z Góry, jako światło wieczne, niezmienne, trwałe. Dlatego fundamentalnym wzorem gromadzenia się Kościoła pozostaje Eucharystia. To jest źródło życia Kościoła. Na Mszy świętej jesteśmy razem z Chrystusem, Jego słuchamy, z Nim się jednoczymy, On nam wybacza, On nas uświęca, On stawia nam wymagania moralne, daje przykazania. Jesteśmy razem ze sobą dzięki Niemu. Jednoczy nas Pan, jedna wiara, jeden chrzest, przykazanie miłości Boga i człowieka.

Dokument watykańskiej Międzynarodowej Komisji Teologicznej poświęcony synodalności przywołuje jako biblijny obraz synodalności („wspólnej drogi z Chrystusem”) historię uczniów idących do Emaus. Jezus idzie z uczniami najpierw drogą ich smutku. Pozwala im się wypowiedzieć, nazwać to, co czują. „Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?”. Jezus ich słucha z uwagą. Uczy nas słuchania. Ale potem odnosi się do ich słów krytycznie. „O nierozumni…” – mówi i naucza. Uczniowie nie rozumieją krzyża, nie szukają zrozumienia w słowie Boga. Są zamknięci w swoim bólu, w swoim rozczarowaniu Jezusem („A myśmy się spodziewali”). Ileż razy pokusa budowania lepszego Kościoła, pojawiała się już w historii? W tle czai się pycha uczniów, którym się wydaje, że Jezus przegrał. Nie potrafią się z tym pogodzić, może wydaje im się, że wiedzą lepiej. Chrystus nie obraża się na nich, ale cierpliwie im wyjaśnia, że Krzyż należy do całości Bożych planów. Ta prawda jednak nadal do nich nie dociera. Dopiero gdy zaproszą Chrystusa do stołu, gdy On połamie dla nich chleb – ich serca obudzą się do wiary. To oczywiście obraz Eucharystii. Przełom nie następuje ani w chwili, gdy Jezus słucha uczniów, ani w chwili gdy wyjaśnia im Pisma, ale w domu w Emaus. Ów przełom jest owocem zaproszenia Jezusa do wspólnego stołu. Ich serca budzą się do wiary, gdy w znaku łamanego chleba rozpoznają Zmartwychwstałego Pana.

Jak to się ma do nachodzącego synodu? Zwykłe dzielenie się, wspólne rozmowy w drodze – są ważne i potrzebne, ale to za mało. Owszem, trzeba ponazywać bóle i troski, radości i nadzieje. Ale to jeszcze nie daje zrozumienia, co jest wolą Boga. Jezus wyjaśnia Pisma, czyli zaprasza synodalną wędrującą wspólnotę do szukania prawdy nie we własnych lękach rozczarowaniach czy refleksjach, ale w Słowie Boga. Kluczem do zrozumienia także obecnej sytuacji Kościoła pozostaje Pascha – śmierć rodząca życie, przejście od Krzyża do Zmartwychwstania. Uczniowie nie rozumieli tego aż do momentu Eucharystii. Dopiero obecność Pana odkryta w sakramentalnym znaku budzi serca zdolne do wiary.

Tuż przed soborem watykańskim II młody teolog, przyszły papież Joseph Ratzinger, napisał artykuł o teologii soboru. Pytał m. in. o relację między soborem a Kościołem. Podkreślał, że sobór jest pewna formą kościelnej posługi kierowania, jest „zgromadzeniem doradczym”, pełni więc rolę służebną wobec Kościoła. Zauważył też niepokojące zjawisko: „W powszechnej świadomości dokonała się daleko idąca zmian punktów odniesienia. Teraz to Kościół jest rozumiany z perspektyw soboru, a sobór jako coś znanego, konkretnego staje się kluczem do oceniania Kościoła jako czegoś niższego. Co trzeba dopiero zbadać”. Konkluzja Ratzingera jest następująca: To nie sobór (i analogicznie synod) jest modelem Kościoła, ale sam Kościół pozostaje modelem soboru czy synodu. Sobór (synod) służy ziemskiemu Kościołowi na tym świecie. „To co doradził i co postanowił, przeminie wtedy, gdy przeminie ten świat, a wiele rzeczy dużo wcześniej” – pisze Ratzinger. „Kościół natomiast nie jest zgromadzeniem doradczym; ze swej istoty jest zgromadzeniem poświęconym, słowu i Panu, który stał się pokarmem, jest antycypacją uczestnictwa w weselnej uczcie Bożej. To, czym jest on w swej istocie – wspólnym świątecznym stołem Boga – nie przemija, lecz wskazuje dalej niż ten świat”.

Te uwagi łączą się z obrazem uczniów idących do Emaus. Wspólna droga uczniów z Jezusem – ich „synod” prowadzić ma do zasiadania z Panem przy stole, do budzenia serc, które płoną i rozumieją siebie lepiej w świetle Słowa Boga. Oby nadchodzący synod spełnił taką służebną rolę wobec Kościoła Chrystusowego, który – jak wyznajemy w credo jest „jeden, święty, powszechny i apostolski”.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama