Nie chodzi o żadną walkę z realną nienawiścią, ale o wciskanie wszędzie liberalno-lewackich, w gruncie rzeczy neo-marksistowskich, ideologii, które same pełne są różnych fobii. Chodzi o zniewalanie, zastraszanie ludzi. Zamykanie ust. Nawet papieżowi – pisze o. Dariusz Kowalczyk, felietonista Opoki.
Słowa o aborcji, które Papież Franciszek wypowiedział przy okazji swojej wizyty w Belgii, szeroko już skomentowano. Aborcja, to „zabójstwo”, a lekarze wykonujący tzw. zabieg aborcji, to „płatni zabójcy” (wł. sicari) – stwierdził Biskup Rzymu. Oburzyli się lekarze aborcjoniści, ale najbardziej oburzyli się belgijscy politycy. Stwierdzili, że papieskie uwagi na temat aborcji „są nie do zaakceptowania”. A w ogóle to „czasy, kiedy to Kościół dyktował agendę jest już za nami”. Jasne! Teraz agendę dyktuje katofobiczna masoneria. Przypominają się słowa faryzeuszy i „uczonych w Piśmie” do Jezusa: „Tymi słowami nam ubliżasz” (Łk 11,45). Na co Jezus nie zaczął się wycofywać, ale twardo odpowiedział: „I wam, uczonym w Prawie, biada!” (Łk 11,46).
To typowa postawa wśród dzisiejszych sił lewicowo-liberalnych. Depczą prawo naturalne, zdrowy rozsądek, dane naukowe, by forsować swoją zideologizowaną agendę. A jak ktoś powie kilka prostych słów prawdy, to rozdzierają szaty, że się ich obraża, że to „mowa nienawiści”. Nazwanie aborcji tym, czym aborcja jest, czyli zabiciem , zniszczeniem ludzkiego życie w łonie matki, miałoby być znakiem nienawiści do kobiet, a ponadto uderzaniem w porządek prawny, który na aborcję pozwala. Ba! Za samą modlitwę przed klinikami aborcyjnymi ci „postępowi” zamordyści chcą aresztować i skazywać.
O oszustwie mowy nienawiści już nie raz pisałem, także na Opoce, ale warto do tego tematu powracać, bo jest to wyjątkowo perfidne oszustwo, strojące się w szatki dobra i miłości. Niedawno ukazała się książka „Mowa nienawiści – Koń Trojański rewolucji kulturowej”. Jej autorem jest Rafał Dorosiński, adwokat, członek Zarządu Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, instytucji, która pozwala zachować resztki zaufania do prawników i systemu prawnego w Polsce. Na okładce książki czytamy: „Pod szyldem walki z «mową nienawiści» dokonuje się dziś cenzury, kneblowania debaty publicznej przez strażników nowej ortodoksji, współczesnych hunwejbinów, którzy nie chcą dyskusji, nie znoszą dysput i wymiany argumentów. Obsesyjnie doszukują się obrazy i nienawiści w każdym niemal słowie krytycznym wobec grup, które miałyby być wyjęte spod krytyki. I oczekują pociągnięcia «winnych» do odpowiedzialności. Natychmiast. Przez uciszenie, a gdy to okazuje się niemożliwe, przez kary dyscyplinarne, finansowe, zwolnienie z pracy lub więzienie”.
Powyższy cytat, to świetne streszczenie natury i celów walki z tzw. mową nienawiści. Nie chodzi tu o żadną walkę z realną nienawiścią, ale o wciskanie wszędzie liberalno-lewackich, w gruncie rzeczy neo-marksistowskich, ideologii, które same pełne są różnych fobii. Chodzi o zniewalanie, zastraszanie ludzi. Zamykanie ust. Nawet papieżowi. Przecież z tego, co powiedzieli belgijscy politycy, a nawet niektórzy tzw. katolicy otwarci, wynika, że papież nie może krytykować czegoś, co w danym kraju jest dozwolone przez państwo, tym bardziej jeśli chodzi o coś, co zostało ideologicznie podniesione do rangi fundamentalnego prawa człowieka. Biskupi katoliccy musieliby się zredukować do przytakiwaczy jedynie słusznego, coraz bardziej domkniętego systemu, a np. o złu aborcji mogliby jedynie poszeptać sobie w zaciszu swoich domów.
Z doktryną „walki z nienawiścią” łączy się ogłupianie hasłem „tolerancja”. Tyle że owa tolerancja jest w gruncie rzeczy zakamuflowaną nietolerancją. Benedykt XVI stwierdził: „Szerzy się na nowo nietolerancja – to całkiem wyraźne. Istnieją ustalone normy myślenia, które mają być narzucone wszystkim. Są one ogłaszane w formie tak zwanej negatywnej tolerancji. Prawdziwym zagrożeniem, przed jakim stoimy, jest usuwanie tolerancji w imię tolerancji. […] Myślę, że musimy to bardzo dobitnie przedstawiać. Nikt nie jest zmuszany, aby być chrześcijaninem. Ale też nie wolno nikogo zmuszać, aby żył «nowa religią», jedyną zdolną do nadawania norm i jedyną obowiązująca całą ludzkość”. Ratzinger wskazuje na różne konkretne przykłady nietolerancji w imię tolerancji. Na przykład chce się zmusić Kościół do zmiany nauczania w kwestii homoseksualizmu lub święceń kobiet. Nie mówi się o tym, że niewierzący powinni tolerować katolicką doktrynę, ale że – skoro nie podoba się ona różnym środowiskom – to Kościół powinien ją zmienić.
Ideologię walki z „mową nienawiści” wprowadza nam w Polsce Koalicja 13 grudnia. Tyle, że karalną „mową nienawiści” będzie krytykowanie różnych Myrchów, albo stwierdzenie, że mężczyzna nie jest kobietą, ale już męczenie np. księdza Olszewskiego i plucie na niego w mediach będzie nazywane „przywracaniem praworządności”. Trzeba się tego rodzaju cynizmowi i ogłupieniu przeciwstawiać. Kościół też nie powinien udawać, że budujemy zgodę ponad podziałami, kiedy należy walnąć pięścią w stół i krzyknąć „non possumus”.