Wesołych Świąt - ale jakich?

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (52/2005)

Wyobraźcie sobie, czcigodni utracjusze raju, że zapytał mnie u kresu Adwentu pewien jegomość, dlaczego właściwie nadchodzące święta miałyby być wesołe? Mógłbym mu odrzec stosunkowo prosto: a niby dlaczego nie? Nie chciałbym jednak być obcesowy, bo przecież wyczuwam intencję pytającego. Wszak wesołość może się niejednemu z nas wydawać niewłaściwą reakcją na wieść o przyjściu na świat Zbawiciela. Bo też to i prawda, że radość jest czymś znacznie głębszym niż wesołość, jeśli więc tylko o to chodzi, to życz waść sobie i bliźnim wyłącznie radosnych świąt. Osobiście radziłbym jednak nie ulegać pokusie dzielenia włosa na czworo, bo łatwo zgrzeszyć małostkowością, która potrafi zatruć klimat nawet tak uroczych świąt, jak Boże Narodzenie. Nie warto tego czynić, tym bardziej że już niebawem wiele osób może mieć zupełnie inny, bardziej zasadniczy problem: a cóż to w ogóle są za święta?

Wprawdzie nam, w Polsce, może się to jeszcze wydawać mało prawdopodobne, ale w świecie coraz bardziej upowszechnia się tendencja, aby świętować cokolwiek. Tak, cokolwiek, najlepiej nic określonego, co mogłoby się komukolwiek w jakikolwiek sposób kojarzyć z chrześcijaństwem. Czyli zanosi się na to, że już nie ma być „Merry Christmas" ani żadnego tam „szczęśliwego Bożego Narodzenia", tylko np. „wesołych świąt", „miłego świętowania", „fajnego urlopu", „ładnego drzewka" czy „hojnego Gwiazdorka". I to nie tylko w Europie. Tak było tego roku np. za oceanem, gdzie „poprawność polityczna" - fatalne dziedzictwo po zwichrowanym pokoleniu lat sześćdziesiątych - również sięga, jak na Starym Kontynencie, coraz wyższych szczytów. A wszystko to, oczywiście, w imię hołubienia różnorodności, nie-urażania kogokolwiek czy - jak kto woli - zachowywania wykwintnych manier wobec innych. I jak tu się nie zastanawiać, czy bracia masoni nie uradzili przypadkiem, że dłużej nie należy już spacyfikować świąt religijnych? Mają być święta i tyle, nieważne jakie. Tegoroczne kartki świąteczne wysyłane z Białego Domu - choć zasiadają tam republikanie, a nie lewicujący demokraci - wymownie dowodzą, że administracja prezydenta Busha także skapitulowała.

Jeśli bezbożne podejście do świąt chrześcijańskich będzie się rozszerzać, to wkrótce może objąć również sferę handlu. Czy spróbują wtedy zakazać sprzedaży żłóbków, kartek świątecznych ze Świętą Rodziną i aniołków na choinkę, zezwalając łaskawie tylko na handel drzewkami, bombkami, lampkami i figurkami... elfów? Kto wie, więc pytam jeszcze raz: czy Boże Narodzenie da się zlaicyzować? Skoro są kraje europejskie, w których nie można już w szkole postawić choinki i powiedzieć, że to „chrześcijańskie drzewko" - choć wolno obchodzić islamski ramadan, albo żydowskie święto Hanuka - to niechaj nikogo nie dziwi, że wołam: a bójcie się Boga, towarzysze Europejczycy!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama