Od głosowania Sejmu, gwara śląska nie stanie się językiem

Dlaczego decyzja Sejmu w sprawie uznania gwary śląskiej za język może budzić spore wątpliwości? Podstawową kwestią jest wątpliwość czy „godka” jest w ogóle osobnym językiem – zauważa Piotr Semka.

Sejm RP w piątek uchwalił ustawę uznającą język śląski za język regionalny. Za głosowało 236 posłów, przeciwko było 186, a 5 wstrzymało się od głosu.

Na mocy ustawy język śląski ma zostać wpisany do ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych jako drugi – obok języka kaszubskiego – język regionalny. Oznacza to m.in. możliwość wprowadzenia do szkół dobrowolnych zajęć z języka śląskiego, montowania dwujęzycznych tablic z nazwami miejscowości, gdzie używanie języka śląskiego deklaruje ponad 20 proc. mieszkańców, dofinansowanie działalności związanej z zachowaniem języka śląskiego

Ustawa trafi teraz do Senatu, w którym większość koalicyjna już deklaruje, że poprze projekt. Nic dziwnego. Zobowiązanie do uznania „Śląskiej godki” za język regionalny znalazło się wśród  stu zobowiązań wyborczych Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej.

Dlaczego decyzja Sejmu może budzić spore wątpliwości? Podstawową kwestią jest wątpliwość czy „godka” jest w ogóle osobnym językiem?

Większość najwybitniejszych lingwistów, jak np. Jan Miodek jest zdania, że godka śląska jest gwarą lub jak kto woli wariacją mowy polskiej, a nie osobnym językiem. W czasie prac nad projektem politycy koalicji odrzucali opinie badaczy spoza kręgu zwolenników organizacji ślązakowskich, promujących osobny naród śląski. Politycy Platformy czy Trzeciej Drogi w ogóle odrzucali dyskusję naukową podkreślając, że uznanie języka śląskiego to kwestia woli politycznej.

Ale uznanie godki za osobny język regionalny to tylko początek długiego, ruchomego horyzontu dalszych żądań ugrupowań uważających Ślązaków za osobny naród. Po ewentualnym uznaniu godki za język regionalny i dobrowolnych zajęć z niego – już słychać zapowiedzi, że będzie to wstęp do uznania Ślązaków za mniejszość etniczną. W dalszym planie zapowiadane jest wprowadzenie do szkół w województwie śląskim tzw. wiedzy o regionie jako przedmiotu  obowiązkowego. Na obsadzenie setek etatów nauki języka, a potem wiedzy regionalnej ochotę mają organizacje regionalistów, które w zdecydowanej większości prezentują wizje historii, w której Polskę i Śląsk historycznie niewiele łączy.

W tej wizji historii Powstania śląskie porównywane są do inwazji „zielonych ludzików” Putina na Krym w 2014 r. i deprecjonują ten zryw jako „niepotrzebną bratobójczą” wojnę.

Odzyskanie przez Polskę Górnego Śląska po I wojnie światowej traktowane jest jako tragedia i „brutalny” podział regionu. Okres II RP przedstawiany jest w jednoznacznie ciemnych barwach, za to wkroczenie Wehrmachtu we wrześniu 1939 jako święto, które witali z kwiatami. Jedno z ugrupowań zwolenników autonomii „Ślonsko ferajna” urządziła niedawno wyjazd do czeskiej miejscowości Salisov dla zapalenia świeczek na grobie „śląskiego bohatera” – Kurta Knispela, żołnierza wojsk pancernych Wehrmachtu, który zniszczył 168 sowieckich czołgów w walce o Czechy w kwietniu 1945 r.

Większość liberalnych polityków i  mediów nie chce zauważać tych niepokojących trendów. W nurcie lewicowego „kultu inności”. Robi tak Platforma, czyni tak Trzecia Droga i Lewica. A jakie jest realne poparcie dla „regionalistów”?

Aktywiści takich organizacji jak Ruch Autonomii Śląska czy „Ślonsko ferajna” głoszą, że w czasie ostatniego spisu powszechnego w 2021 r. narodowość śląską miały rzekomo zadeklarować 596 224 osoby. Informacje te, które są manipulacją, podają bezkrytycznie liczne media centralne. Gdy wczytać się uważnie w wyniki spisu, okaże się, że tylko 187 372 ankietowanych jako jedyną tożsamość podaje śląskość, czyli uważa się za osobną grupę narodową, różną od polskiej. Pozostała grupa 236 588 osób podała śląskość jako pierwszą tożsamość, a jako drugą tożsamość polską. Nie mogą być więc traktowani za osoby uważające się za osobny naród od Polaków. Tak jak są Górale, Kurpiowie czy Wielkopolanie, którzy swoją lokalną tożsamość uznają za pierwszą, ale nie przestają utożsamiać się z polskością..

Tak samo wg spisu używanie języka śląskiego w kontaktach domowych potwierdziło 467 145 osób, a spośród nich jedynie 54 957 jako jedynego.

Politycy RAŚ jako samozwańczy przedstawiciele Ślązaków lubią się chować za liczącą około cztery miliony ludność województwa śląskiego. Faktycznie jednak cieszą się tu znikomym poparciem. W wyborach samorządowych w października 2023 roku dwie organizacje  Ślązakowców – Komitet Ruchu Autonomii Śląska i Komitet Wyborczy „Ślonzoki Razem” nie przekroczyły progu umożliwiającego ich kandydatom zdobycia miejsc w Sejmiku Województwa Śląskiego. Komitet Ruchu Autonomii Śląska zdobył 50 361 głosów czyli 3,21 procent. Komitet Wyborczy „Ślonzoki Razem” uzyskał jeszcze mniej, bo tylko 2,34 procent głosów – wybrało go tylko 36 730 wyborców w województwie śląskim. Pięć lat temu w wyborach 2018 roku Ślązakowcy również nie dostali się do sejmiku. Jeśli porównamy liczbę wyborców RAŚ-u i „Ślonzoków Razem” w stosunku do liczby osób uprawnionych do głosowania w województwie śląskim, to wynik jest mizerny. Na 3 348 533 wyborców – tylko  87 091 wyborców poparło autonomistów. Jedynie 2,6% głosujących w województwie śląskim.

A jednak temu znikomemu lobby i ich postulatom ulegają trzy wielkie ugrupowania obecnej koalicji. I jadą na rydwanie Tuska, Hołowni i Lewicy, aby przeforsowywać swoje postulaty.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama