Syndrom zdrajcy

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (16/2006)

Kiedyś na Wielkanoc młodziaki - po rozbiciu garnca postnego żuru i powieszeniu śledzia na przydrożnej gałęzi - zaczynały rytuał okładania kijami kukły Judasza. Włóczono ją po drogach, urągając ile wlezie, a wreszcie wrzucano do topieli...

Abyśmy jednak byli „trendy", spróbujmy nieco popsychologizować. Czy obijania Judasza przez wiejskich „zadymiarzy" nie można zinterpretować jako katharsis - próby oczyszczenia czy nawet uspokojenia - własnego sumienia? Grzech pierworodny okaleczył ludzką naturę, więc w każdym jest coś z Judasza, o czym przekonał się nawet św. Piotr, trzykrotnie zapierając się Mistrza. Tyle tylko, że on nie założył sobie pętli na szyję, lecz gorzko zapłakał. I dlatego czcimy go jako świętego, a Judasza nie. Bo Bóg jest miłosierny wobec wszelakich „judaszów", jeśli tylko żałują i potrafią zapłakać. Tyle psychologii - czas na konkrety.

Ostatnio coraz głośniej mówi się o możliwości rehabilitacji Judasza, o czym pisały m.in. „La Stampa" i „The Times". Choć Dante umieścił go na kartach swego dzieła, w samym centrum „Piekła", nie wiemy dokąd trafił po samobójczej śmierci. Nie należy bowiem do obyczajów panujących w Kościele wskazywanie imiennie ludzi potępionych; jeśli już to - świętych. Ikonografia przedstawiała Judasza najczęściej w żółtych szatach, czyli w barwach symbolizujących zdradę. Zastanawiam się, czy rehabilitacja Judasza byłaby rozważnym krokiem? Społeczność ludzi wierzących otrzymałaby wówczas dziwny sygnał. Postrzeganie zdrady Judasza jako elementu planów Bożych może być atrakcją medialną, ale dla człowieka wierzącego to kpina. Jak można życiowego połamańca kreować na... pomazańca? Judasz miał przecież, jak każdy człowiek, wolną wolę, toteż ukazywanie go jako ofiary albo narzędzia realizacji Bożych planów jest - na mój skromny, teologiczny rozum - nadużyciem, sugerującym predestynację i fatalizm. A już zupełną farsą jest traktowanie go jako pierwszej ofiary antysemityzmu; tylko tego nam brak...

Mam więc nadzieję, że nie będziemy musieli zmieniać tekstu Gorzkich żali, nazywającego Judasza zdrajcą, a z języka potocznego usuwać zwrotów o „judaszowych srebrnikach" czy „judaszowym pocałunku". Judasz, choć opamiętał się i zwrócił srebrniki, nie zawierzył Miłosierdziu Bożemu, a Pan Jezus nazwał go synem zatracenia i powiedział, że byłoby lepiej, gdyby się nie narodził. Jeśli więc wśród teologów zdarzają się tacy, którzy wieszczą zbawienie samego diabła, nie wiem, czy jest się nad czym zastanawiać. Zwłaszcza że Jan Paweł II wyniósł na ołtarze tylu świętych i błogosławionych, iż nie potrzeba nam „świętych inaczej".

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama