Czy naprawdę starość się Panu Bogu nie udała?

Nieumiejętność radzenia sobie ze starością to nieunikniona konsekwencje naszego zapomnienia o Bogu i zamknięcia się bez reszty w doczesności. Nikt z nas nie ma gwarancji, że swojej starości nie zmarnuje. Panie Boże, chroń mnie przez wszystkie dni mojego życia, a przede wszystkim ocal mnie w dniu mojego odchodzenia z tego świata! – pisze felietonista Opoki o. Jacek Salij.

Słowniki języka polskiego odnotowują szereg przysłów i popularnych powiedzonek o Panu Bogu, których jako ludzie wierzący powinniśmy raczej unikać. Na przykład warto by czasem zapytać samego siebie, czy łatwymi zapewnieniami „jak Boga kocham” albo udawanymi modlitwami „Boże, widzisz, a nie grzmisz”, nie okazujemy lekceważenia dla drugiego Bożego przykazania.

Są w naszym języku takie powiedzonka o Panu Bogu, w których sam wyraz „Bóg” odnosi się do jakiegoś boga, który niewątpliwie nie jest Bogiem prawdziwym.

Jednak jeśli takie powiedzonko jest dowcipne, trudno się oprzeć pokusie i nieraz my sami, nawet jeśli wiara jest skarbem naszego życia, powiadamy, że „starość się Panu Bogu nie udała”, albo że „jakiegoś mnie, Panie Boże, stworzył, takiego mnie masz”.

Osobiście nie walczyłbym z takimi (jednak w sumie dobrodusznymi) powiedzonkami, jednak ludzi wierzących namawiałbym do tego, żeby samemu ich unikać. Bo jednak nawet w żartach nie powinno się o Panu Bogu mówić, że coś Mu się nie udało, albo żeby przypisywać Mu odpowiedzialność za jakieś moje braki. O Panu Bogu nie wypada myśleć i mówić inaczej, niż z czcią i uwielbieniem.

Wspomniałem o starości. Abraham Heschel, wybitny myśliciel żydowski, twierdzi, że jednym ze skutków odejścia współczesnych społeczeństw od Boga jest nieumiejętność radzenia sobie ze starością.

„We współczesnym społeczeństwie – zauważa Heschel – ludzie starzy otrzymują wiele takich propozycji, które skutecznie pomagają im zdziecinnieć. Zachęcanie do zabaw, poświęcenia się ulubionemu hobby czy nacisk kładziony na rekreację bez wątpienia pomagają wyeliminować na jakiś czas z życia nudę, trudno jednak uznać, że przyczyniają się do wzrostu siły wewnętrznej. To egzystencja zakonserwowana, wegetacja w słoiku”.

Wydaje się, że to są nieuniknione konsekwencje naszego zapomnienia o Bogu i zamknięcia się bez reszty w doczesności. Nieraz przecież starość przemieni się komuś w (niekiedy kompletną) nieporadność i niedołęstwo, wówczas niejeden z tych, którzy żyją w świecie, w którym jakby Boga nie było, staje wobec pokusy eutanazji i jeszcze się usprawiedliwia, że „zrobiłem wszystko, co miałem do zrobienia i nic tu już po mnie”.

„Wegetacja w słoiku” – to trafna metafora. Zabawy dzieci mają swoją głębszą celowość, one przygotowują do życia dorosłego. Rozrywki staruszków też mogą spełniać różne sensowne cele. Jednak nie jest tak zawsze, ludzie starzy dość często siedzą przed telewizorem albo oddają się grom komputerowym lub jakiemuś hobby tylko po to, żeby uciec przed nudą. Chyba jednak miał rację błazen króla Leara, że „nie wypada się zestarzeć, zanim się nie zmądrzeje”.

Niestety, tak się zdarza, że ludzie starzy wcale nie są mądrzy. Oto skrajny przykład wręcz głupoty, jaka może opanować starego człowieka: „Zestarzałeś się w przewrotności – powiada prorok Daniel, demaskując grzech rozpustnego starca – a teraz wychodzą na jaw twe grzechy, jakie poprzednio popełniałeś” (Dn 13,52). Słowem, dobrze jest nabierać mądrości, kiedy jeszcze nie jest się starym. „Starość jest czcigodna nie przez długowieczność – poucza Księga Mądrości – i liczbą lat się jej nie mierzy”. Toteż od wieków powtarzano w Kościele przestrogę, że z człowiekiem jest podobnie jak z winem: wino szlachetne im starsze, tym jest lepsze, zaś wino byle jakie zmienia się w ocet. Nawet jeśli komuś do starości jeszcze daleko, naprawdę niech chroni swoje życie przed bylejakością!

Otóż okazuje się, że starość może być naprawdę pięknym czasem naszego życia. Sprawiedliwi – wyśpiewuje Psalmista – „zasadzeni w domu Pańskim, rozkwitną na dziedzińcach naszego Boga. Wydadzą owoc nawet i w starości, pełni soków i zawsze żywotni, aby świadczyć, że Pan jest sprawiedliwy, moja Skała, nie ma w Nim nieprawości” (Ps 92). Dowiadujemy się nieraz po śmierci wybitnego artysty lub pisarza, że przed swoim odejściem udało mu się jeszcze wykonać swój „łabędzi śpiew”. Jednak wydaje się, że wspomniany przez Psalmistę „owoc wydawany nawet i w starości” to przede wszystkim cierpliwe, podejmowane w duchu powierzenia Panu Bogu samego siebie, znoszenie tych różnych udręk, których w latach starości nie brakuje. Niezgoda na krzyż, jaki trzeba podjąć u schyłku życia, nieraz prowadzi – strach o tym nawet wspominać – do postulowania eutanazji.

Nikt z nas nie ma gwarancji, że swojej starości nie zmarnuje. Stąd wielu chrześcijan, kiedy przychodzi na nich starość, poniekąd instynktownie przypomina sobie prośbę, z jaką po raz pierwszy zwrócili się do Pana Jezusa uczniowie z Emaus: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi!”. Panie Jezu, z Tobą na pewno nie zginiemy!

Na koniec warto przypomnieć starodawną przestrogę przed zmarnowaniem swojej starości, jaką zawdzięczamy św. Grzegorzowi z Nazjanzu. Wyrażona jest ona w metaforze życia ludzkiego jako podróży morskiej: „Wielu, już po pięknej podróży, w samym porcie doznało rozbicia. Wielu po burzliwej podróży znalazło spokój w przystani”. To naprawdę straszne: po pięknym życiu doznać rozbicia przy samym wejściu do portu!

Panie Boże, chroń mnie przez wszystkie dni mojego życia, a przede wszystkim ocal mnie w dniu mojego odchodzenia z tego świata!

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama