Pan Bóg na pierwszym miejscu

Kamil Stoch na każdym kroku podkreśla, jak ważna jest dla niego wiara. Wiarę wyniósł z domu, od rodziców i dziadków. Choć starty w Pucharze Świata mu tego nie ułatwiają, w każdą niedzielę stara się uczestniczyć we Mszy św.

– Wyznaję w życiu prostą zasadę: Jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu – mówi Kamil Stoch, dwukrotny mistrz olimpijski w skokach narciarskich, zdobywca Kryształowej Kuli.

Pan Bóg na pierwszym miejscu

To był dla niego sezon-marzenie. W październiku ubiegłego roku nieśmiało marzył o olimpijskim medalu. W Soczi w imponującym stylu zdobył dwa złote medale! W całej historii skoków dokonali tego wcześniej tylko Matti Nykaenen i Simon Ammann. Do tego po raz pierwszy w swojej karierze zdobył Kryształową Kulę, czyli wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata. W PŚ odniósł 6 zwycięstw, 12 razy stawał na podium (zdobył 1420 punktów w 26 startach). Skoczek z Zębu, choć ma dopiero 26 lat, zdobył już wszystko, co jest do zdobycia w skokach. Pamiętajmy, że jest także aktualnym mistrzem świata. Już zdobył więcej niż Adam Małysz, któremu nigdy nie udało się zdobyć „złota” igrzysk olimpijskich.

Kropkę nad „i” postawił w Słowenii w Planicy. – Planica to dla mnie piękne miejsce. Tam poznałem swoją żonę Ewę. Kiedy Adam Małysz kończył karierę, ja zwyciężyłem tam na mamuciej skoczni. Teraz odebrałem w tym miejscu Kryształową Kulę. Punktem zwrotnym w moim życiu był ślub. To wydarzenie naprawdę dodało mi skrzydeł. Zacząłem inaczej postrzegać swoje życie, widzieć rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałem. Nagle zaczął się liczyć ktoś obok mnie, a nie tylko sport – mówi nasz mistrz olimpijski.

Do sukcesów dochodził spokojnie, cierpliwie, ciężką pracą. Przed każdym kolejnym sezonem chciał, by był lepszy od poprzedniego. Cieszył się z miejsca w czołowej „10”, później „5”, by następnie stanąć na trzecim stopniu podium i w końcu wygrać.

Choć zdobył już wszystko, nie spoczywa na laurach, nadal widzi przed sobą kolejne cele do zdobycia.

W przyszłym sezonie będzie bronił Kryształowej Kuli. Ma też apetyt na medale MŚ, które odbędą się w szwedzkim Falun. Nigdy nie wygrał też prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni. – Ciągle mam rezerwy, chcę być coraz lepszy jako zawodnik. Wcale nie widzę się w roli faworyta w przyszłym sezonie. Wręcz przeciwnie, będzie teraz era wyrównanej rywalizacji na najwyższym poziomie. W końcówce sezonu pokazali jak dobrymi są zawodnikami zarówno Niemiec Severin Freund, jak i Słoweniec Peter Prevc. Bardzo mi zaimponowali, że walczyli jak lwy do ostatniego startu w Pucharze Świata – zaznaczył zawodnik z Zębu.

Kamil Stoch na każdym kroku podkreśla, jak ważna jest dla niego wiara. Wiarę wyniósł z domu, od rodziców i dziadków. Choć starty w Pucharze Świata mu tego nie ułatwiają, w każdą niedzielę stara się uczestniczyć we Mszy św. Jeśli nie jest to możliwe, wtedy pozostaje modlitwa. Kiedy szczególnie rozmawia z Panem Bogiem? – Kiedy coś mi się nie udaje, wtedy oddaje się pod opiekuńcze skrzydła Pana Boga. Wiem wtedy, że jest przy mnie, czuję to. Modlę się o to, by żadnemu z zawodników nic się nie stało. Bym umiał cieszyć się ze zwycięstwa i godnie przyjął porażkę. Dziękuję za wszystko Panu Bogu, bo Jemy wszystko za¬wdzięczam. Żałuję, że nie spotkałem się osobiście z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Jeszcze niedawno nie do końca chyba rozumiałem znaczenie, jakie ma Jego nauka. Dopiero później dotarło do mnie bardzo ważne przesłanie, jakie zostawił młodym ludziom: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama