W ramach przygotowań do beatyfikacji Jana Pawła II, trzeci artykuł cyklu pozwalającego zrozumieć fenomen świętości Papieża Polaka
„Dla was jestem biskupem, z wami jestem kapłanem” - tak, nawiązując do słów św. Augustyna, rozpoczął swój pierwszy list do kapłanów Jan Paweł II.
Był Wielki Czwartek 1979 r.
Później powstało ich jeszcze 23 - w tym ostatni już w szpitalu, z wielkim cierpieniem w tle. Zawsze, kiedy papież mówił o kapłaństwie, sięgał do początków własnego powołania. Mówił o nim z wielką czułością, świadom tajemniczego działania Boga, jakie wówczas stało się jego udziałem. Ono też naznaczyło niezatartym piętnem jego drogę ku świętości.
Chciał studiować polonistykę. Był zafascynowany dramatem. Kochał książki. Wybuch wojny zniweczył wcześniejsze plany już po pierwszym roku. Trzeba było podjąć pracę - najpierw w kamieniołomie, potem w fabryce. Wewnętrzny głos, który stawał się coraz lepiej słyszalny, zaskoczył mocno chyba nawet samego Karola. „Poczułem moje powołanie kapłańskie w czasie wojny i codziennego zagrożenia życia - mówił 19 marca 1981 r. - I czując to powołanie, nie myślałem nigdy, że doprowadzić mnie ono może do obecnego urzędu, nigdy o tym nie myślałem”. Był moment, że chciał wstąpić do Karmelu - odradził mu to kardynał Sapieha. W efekcie w roku 1942 zapadła ostateczna decyzja o wstąpieniu do seminarium. Rozpoczęły się tajne studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, egzaminy, formacja. Wszystko w ukryciu, z okrutną wojną w tle.
Historycy pomijają zwykle ten moment. Warto go wspomnieć, ponieważ pozwala on zrozumieć wiele z tego, co się potem wydarzyło. Jan Paweł wielokrotnie później mówił o szczególnej roli w jego życiu małej książeczki autorstwa Ludwika Marii Grignion de Monfort, noszącej tytuł „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”. „Jej lektura - wyznał w rozmowie z A. Frossardem - stała się dla mnie momentem przełomowym. Nazywam w tym wypadku <<momentem>> cały proces wewnętrzny, który trwał dość długo, łączył się zaś z okresem konspiracyjnego przygotowania do kapłaństwa”. Było to doświadczenie na tyle głębokie, że już jako papież powrócił doń po latach, stamtąd właśnie czerpiąc swoje zawołanie papieskie. „Tu się tłumaczy pochodzenie owego „TOTUS TUUS - wyznał w swojej bardzo osobistej książce „Dar i tajemnica”. - Bierze ono początek właśnie od św. Ludwika Marii Grignion. Jest właściwie skrótem pełniejszej formy zawierzenia Matce Bożej, który brzmi: Totus Tuus ego sum et omnia mea Tua sunt. Accipio Te in mea omnia. Praebe mihi cor Tuum, Maria (Cały Twój jestem i wszystko moje jest Twoje. Daj mi serce Twoje, Maryjo). (...) Wszystkie te doświadczenia duchowe wyznaczyły jak gdyby szlak modlitewny i kontemplacyjny mojej drogi kapłaństwa, a potem w kapłaństwie - aż do dnia dzisiejszego”.
Nadszedł upragniony dzień 1 listopada 1946 r. „Mający otrzymać święcenia kapłańskie pada na twarz, całym ciałem, czołem dotyka posadzki świątyni, a w tej postawie zawiera się wyznanie jakiejś całkowitej gotowości do podjęcia służby, jaka zostaje mu powierzona - wspominał Jana Paweł II blisko pół wieku później: „Ceremonia ta pozostawiła głęboki ślad w moim kapłańskim życiu (...). W tej postawie leżenia krzyżem przed otrzymaniem święceń wyraża się najgłębszy sens duchowości kapłańskiej: tak jak Piotr, przyjąć we własnym życiu krzyż Chrystusa i uczynić się <<posadzką>> dla braci”. Mszę prymicyjną ks. Karol Wojtyła sprawował w krypcie katedry wawelskiej w Dzień Zaduszny. Widział w tym głęboki moment teologiczny i historyczny: „Pragnąłem uwydatnić moją żywą duchową więź z historią narodu, która na wzgórzu wawelskim znalazła swą szczególną kondensację”.
Było jeszcze coś, co pozostawiło w Karolu swoje niezatarte piętno. Nie byłoby papieża, w nim zaś wielkiej pokory wobec życia i szacunku wobec cierpienia, gdyby owo poczucie od początku w nim nie zamieszkało. Pisał: „Moje kapłaństwo na pierwszym etapie wpisało się w olbrzymią ofiarę ludzi mojego pokolenia, mężczyzn i kobiet. Mnie te najcięższe doświadczenia zostały przez Opatrzność oszczędzone, ale dlatego mam tym większe poczucie długu w stosunku do tylu znanych mi ludzi, a także jeszcze liczniejszych, owych bezimiennych, bez różnicy narodowości i języka, którzy swoją ofiarą na wielkim ołtarzu dziejów przyczynili się w jakiś sposób do mojego powołania kapłańskiego. W pewnym sensie wyprowadzili mnie na tę drogę świetle ofiary, ukazali mi prawdę - najgłębszą, i najistotniejszą prawdę kapłaństwa Chrystusowego”.
Ks. Paweł Siedlanowski
Echo Katolickie 9/2010
Światło i mrok
Spośród wielu fotografii Papieża Jana Pawła II najbliższa jest mi ta, na której Ojciec Święty z głową opartą na prawej dłoni czyta jakiś tekst. Jego jasna twarz , siwe włosy i biały papieski strój rozświetlają ciemne tło.
Kim dla mnie jest Jan Paweł II? - chyba właśnie światłem, rozjaśniającym mroki tego świata. Jego pontyfikat przypadł na całe moje dorosłe życie .Czy rozumiałam do końca Jego naukę i rolę w historii świata? Chyba nie. Od kilku lat jednak mam pewność, że jest mi niezwykle potrzebny w życiu. Kiedy nie potrafię rozwiązać własnych problemów, sięgam myślą do tego, co mówił, pisał, czynił i staram się przełożyć to na swoją codzienność. Mój dialog z Janem Pawłem II wykorzystuję także w kontaktach z moimi uczniami - jestem nauczycielką - usiłuję im przybliżyć papieskie widzenie świata i człowieka. Teksty Jana Pawła II, okrzyknięte trudnymi, moim zdaniem wcale takimi nie są. W przywoływanym często „Tryptyku Rzymskim” Papież niezwykle jasno tłumaczy zasadnicze sprawy tego świata: sens istnienia, narodzin, istotę miłości małżeńskiej: „A kiedy będą się stawać „jednym ciałem”/- przedziwne zjednoczenie -/ za jego horyzontem odsłania się / ojcostwo i macierzyństwo./- Sięgają do źródeł życia, które są w nich./- Sięgają do Początku. (...)/ Wiedzą, że przeszli próg największej odpowiedzialności.” Przywołany urywek z „Medytacji nad Księgą Rodzaju” daje wiele możliwości do rozmów z młodzieżą na tematy ważne w życiu każdego człowieka, ukazuje mistyczny wymiar miłości, narodzin w świecie odzieranym z potrzebnych tajemnic, odpowiedzialności. Inne fragmenty poruszające problemy przemijania i śmierci pomagają współczesnemu młodemu człowiekowi nabrać dystansu do wartości materialnych, sławy, sukcesu itp. Wspomniane utwory, wielokrotnie czytane albo słuchane - choćby w wykonaniu Krzysztofa Kolbergera lub Krzysztofa Globisza, otwierają umysły i serca, przyczyniając się do życia w harmonii ze sobą i innymi. Podobnie jest z „Pamięcią i tożsamością” - piękne i proste fragmenty o kulturze Polski, jej roli w świecie, w kontekście całości dziejów, patriotyzmie, roli jednostki w historii świata, wskazują młodym sens życia na ziemi. Zachęcając do aktywności, pomagają w odnajdywaniu drogi - szczególnie młodzieży zagubionej w trudnej, współczesnej rzeczywistości.
Kończąc, chciałabym podkreślić, że to na moim pokoleniu spoczywa odpowiedzialność za przekazanie młodym myśli Jana Pawła II. Czy temu zadaniu sprostamy? Przyszłość pokaże.
Elżbieta Sargowicka
„Nie ma (...) Eucharystii bez kapłaństwa, tak jak nie istnieje kapłaństwo bez Eucharystii”.
„Urząd kapłański, który nie może nigdy sprowadzać się jedynie do aspektu funkcjonalnego, ponieważ wpisuje się w płaszczyznę istnienia, czyni kapłana zdolnym do działania in persona Christi i znajduje swój punkt kulminacyjny w momencie, w którym dokonuje on konsekracji chleba i wina, powtarzając gesty i słowa Jezusa z Ostatniej Wieczerzy. <<Mysterium fidei>>, ogłasza kapłan po konsekracji. Tajemnicą wiary jest Eucharystia, ale w konsekwencji jest nią również samo kapłaństwo. To powiązanie sprawia, że kapłaństwo hierarchiczne i kapłaństwo powszechne są sobie nawzajem potrzebne. W sposób niezwykle pokorny dopełniają się - nie ma potrzeby upodobniania się na siłę do świata, bo wtedy zatraca się bardzo ważny wymiar tej współzależności (...) Z pewnością też nasi bracia i siostry, christifideles laici, pragną znajdować w nas sługi Chrystusa i szafarzy tajemnic Bożych (1 Kor 4,1) W tym wymiarze trzeba nam szukać pełnego autentyzmu naszego powołania, naszego miejsca w Kościele”.
Jan Paweł II
opr. ab/ab