Wenezuela potrzebuje nowej ewangelizacji

Z ks. bp. Jaime José Villarroel Rodríguezem z diecezji Carúpano w Wenezueli rozmawia Monika Lipińska

Księże Biskupie, jakie problemy dotykają obecnie mieszkańców Wenezueli?

Wenezuela przechodzi teraz ciężki okres zarówno jeżeli chodzi o sprawy polityczne, jak też społeczne i moralne. Głęboki kryzys cierpi także gospodarka; jeszcze niedawno jeden z najbogatszych krajów w Ameryce Południowej, jest dzisiaj zadłużony i brakuje jak na razie perspektyw na zmiany. Bardzo trudna jest obecnie także sytuacja Kościoła katolickiego. Rząd Wenezueli, całkowicie zamknięty na jakikolwiek dialog. Nie wykazuje woli współpracy, chociaż biskupi katoliccy wielokrotnie zaznaczali potrzebę rozmowy i porozumienia, zwłaszcza jeśli chodzi o prawa człowieka, o szukanie dobra naszego kraju.

Rozpoczęty rok będzie w Wenezueli Rokiem Pojednania Narodowego. Jakie są założenia tej inicjatywy?

Od lat mamy poczucie wielkiego nieładu w Wenezueli. Ludzie żyją we wzajemnej nienawiści, a niepokój wzmagają różne zbrodnie. Dlatego my, jako przedstawiciele Kościoła Wenezueli - zwłaszcza biskupi i kapłani, ale też ludzie świeccy - pragnąc dobra i pokoju, rozpoczęliśmy Rok Pojednania Narodowego. Chcemy w ten sposób podkreślić, że Kościół jest otwarty na współpracę. To miejsce spotkania dla wszystkich, żebyśmy rzeczywiście mogli żyć w naszej pięknej ojczyźnie jako bracia i siostry.

Jak w związku z tym wygląda sytuacja w wenezuelskim Kościele?

Około 30 milionów mieszkańców Wenezueli, mniej więcej 75% społeczeństwa, to katolicy. Nasz naród boryka się z przeróżnymi problemami: alkoholizm, rozbite rodziny, niepewność jutra, walki polityczno-społeczne, narkomania wśród młodzieży. Dlatego tym, czego w tej chwili Wenezuela potrzebuje najbardziej, jest głęboka przemiana serc. Tylko ona gwarantuje rozwiązanie bolączek w różnych dziedzinach życia. Współcześnie w wenezuelskim Kościele działa wiele grup religijnych skupiających wiernych. Małe wspólnoty chrześcijańskie, m.in. Legion Maryi, Ruch Focolari, Droga Neokatechumenalna, młodzieżowe grupy modlitewne, to nowość, ale też nadzieja. Większość z nich jest prowadzona przez osoby świeckie, specjalnie do tego przygotowane.

W stosunku do ogromnych potrzeb, powołań do kapłaństwa czy życia zakonnego jest zdecydowanie zbyt mało. Diecezja, w której pracuję, wielkością przypomina diecezję siedlecką. W tej chwili do posługi kapłańskiej przygotowuje się tutaj dziesięciu kleryków. Pracuje w niej 21 księży, podczas gdy w tej kierowanej przez ks. biskupa Zbigniewa Kiernikowskiego - ponad 600.

Kościół w Wenezueli jest Kościołem młodym i ciągle potrzebuje pomocy. Pracę lokalnych duszpasterzy - oczywiście większość kapłanów i sióstr to rodowici Wenezuelczycy - wspierają kapłani z innych krajów, w tym jeden z Polski, ale też zakonnicy, głównie salezjanie, franciszkanie, jezuici, oblaci, przeważnie z Hiszpanii i Włoch.

Czy do wyjazdu na misje do „Małej Wenecji” będzie Ksiądz Biskup zachęcał kleryków Wyższego Seminarium Duchownego w Opolu Nowym?

Oczywiście, już to zrobiłem i jeszcze będę zapraszał. Czekamy na nich, jak tylko zakończą naukę w seminarium i będą mieli kilka lat praktyki kapłańskiej. Ten brak kapłanów u nas jest dla nich okazją, żeby podzielić się swoją wiarą. Powtórzę za biskupem siedleckim Zbigniewem Kiernikowskim - nie można wiary zachować tylko dla siebie, lecz trzeba się nią dzielić z innymi. Jeżeli ja daję moją wiarę innym, umacniam swoją.

Podczas audiencji papieskiej 20 stycznia ostateczne zatwierdzone zostały celebracje, które wyznaczają etapy inicjacji chrześcijańskiej, jaką realizuje Droga Neokatechumenalna. Jednocześnie jedna z 18 wysłanych przez Benedykta XVI nowych misji „ad gentes” skierowana została do Wenezueli. Jaką rangę przypisuje Ksiądz Biskup temu wydarzeniu?

Do Wenezueli zostało wysłanych pięć rodzin z Drogi Neokatechumenalnej. Uważam, że świadectwo życia w takich wspólnotach chrześcijańskich - to, jak ci ludzie żyją na co dzień, jak mogą dzielić się swoją wiarą i nawzajem sobie pomagać - jest dla mojego narodu ogromnie ważne. Pierwotne wspólnoty życia chrześcijańskiego są ogromną nadzieją dla Wenezueli. Te rodziny zostały wysłane do tego samego miejsca, gdzie w 1498 r. wraz z odkryciem Ameryki została założona pierwsza misja katolicka. Są więc także takim symbolem odnowienia religijnego dla narodu, nadziei - że od małej wspólnoty można dojść do wielkich rzeczy. W moim odczuciu to znak od Boga, że rzeczywiście te pięć rodzin może rozpocząć - i już rozpoczęło - nową ewangelizację, jakiej potrzebuje w tej chwili Wenezuela. Współczesne czasy stawiają przed rodziną katolicką wielkie zadania: głoszenie Ewangelii, świadectwo życia, życie według przykazań.

Kieruje Ksiądz Biskup diecezją de Carúpano, jedną z 23 w Wenezueli. Na czym polega specyfika tego lokalnego Kościoła?

Diecezja usytuowana jest na północy, nad morzem, 70 km od diecezji Margarita, gdzie się urodziłem i pracowałem wcześniej jako kapłan. Diecezja de Carúpano liczy dopiero 11 lat, a ja jestem jej drugim biskupem. Ponad 70% katolików to ludzie młodzi i dlatego na tutejszym Kościele spoczywa większa - w porównaniu do innych diecezji Wenezueli - odpowiedzialność jeśli chodzi o wskazywanie drogi wiary. W mojej diecezji najbardziej potrzebujemy nawrócenia - również ja jako biskup. Jednak nie zależy ono tylko ode mnie. Muszę liczyć na współpracę z księżmi oraz świeckimi, którym leży na sercu sprawiedliwość, polepszenie warunków życia, jednym słowem - dobro kraju i dźwignięcie go z kryzysu.

Jaką rolę w historii wenezuelskiego Kościoła odegrał papież z Polski - Jan Paweł II?

Ojciec Święty Jan Paweł II dwukrotnie gościł w Wenezueli. Obie te wizyty były wielkim wydarzeniem. Wspomina się je u nas do tej pory z wielka czcią i miłością, ponieważ słowa, które skierował do nas Papież Polak, dały nam siłę do walki i nadzieję na lepszą przyszłość naszego kraju, umocnienie wiary i naszego Kościoła katolickiego. Ciągle tego potrzebujemy ze względu na różne starcia i trudne sytuacje między Kościołem i rządem. Chcielibyśmy bardzo, żeby odwiedził nas Benedykt XVI, ale nie wiemy, czy będzie to możliwe.

Czy po raz pierwszy gości Ksiądz Biskup w kraju Jana Pawła II? Proszę powiedzieć o swoich wrażeniach.

Jestem w Polsce po raz pierwszy. Szczerze mówiąc, czuję się jak sopel lodu. Trudno przyzwyczaić mi się do wszechobecnego zimna, ponieważ w Wenezueli jest zawsze ciepło, temperatura sięga 30°C. Tak więc marznę, ale się nie poddaję: to dowód, że rzeczywiście moja diecezja i mój Kościół potrzebuje wsparcia. Mimo mrozu czuję, że Polacy mają gorące serca. Jestem przekonany, że to serdeczne przyjęcie, które mi zgotowaliście w Warszawie i Siedlcach, jest nie tylko przyjęciem mnie jako biskupa, lecz przyjęciem całego Kościoła z Wenezueli - w osobie biskupa.

Cóż poza tym? Inaczej niż w Wenezueli wygląda w Polsce Msza św. Duch jest oczywiście ten sam, ale w Polsce Eucharystie mają bardziej uroczystą, podniosłą oprawę. W Wenezueli Msza św. jest bardzo żywiołowa: zebrani grają na różnych instrumentach, wszyscy śpiewają. Mam wrażenie, że u nas wierni bardziej czują się w kościele jak we własnej rodzinie. Czują się odpowiedzialni za Mszę św., ponieważ to akt wiary wszystkich, nie tylko księdza, i wyrażają to w swoisty, bardzo spontaniczny sposób.

Jakich wartości może nauczyć się od mieszkańców Ameryki Południowej współczesna Europa?

Myślę, że jest ich jeszcze dość dużo. Przede wszystkim wartość osoby określa się nie przez to, ile ma pieniędzy, ile posiada, tylko jakim jest człowiekiem. Ludzie jeszcze potrafią sobie nawzajem pomagać. W rodzinie i sąsiedztwie żyje się wartościami, które Europa częściowo utraciła, jak szacunek czy umiejętność współdziałania. Ludzie są niezwykle przyjaźni i tolerancyjni - np. nie zamykają się na inną kulturę. Mimo rozmaitych trudności zachowaliśmy nadzieję. Jesteśmy w Wenezueli przekonani, że przyszłość Kościoła i narodu musimy zbudować sami, z pomocą Bożą. Wiemy, że nikt nie przyjdzie do nas i nie rozwiąże - niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - tych problemów, z jakimi mamy do czynienia. Oczywiście potrzebujemy też wsparcia naszych braci i sióstr w wierze, bo przecież jesteśmy jedną wielką rodzina. Myślę, że Kościół katolicki w tym wypadku też potrzebuje nawrócenia i otwarcia na potrzeby Kościołów lokalnych na innych kontynentach, żeby nie było miejsc, gdzie brakuje kapłanów.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 6/2012

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama