Nie cały umieram...

Mija siedem lat od śmierci bł. Jana Pawła II. Deklarowaliśmy wtedy, że będziemy pamiętać o testamencie duchowym Papieża Polaka. Czy po siedmiu latach, jakie minęły od jego śmierci, deklaracje te wytrzymały próbę czasu?

Trudno o precedens, by towarzyszenie w agonii i śmierci, a potem tygodniowe czuwanie przy trumnie stało się sprawą milionów ludzi. By aż tylu poczuwało się do hołdu, niezależnie od wyznawanej wiary, wieku, narodowej i społecznej przynależności. Potem był czas obietnic, że będziemy pamiętać o testamencie duchowym Papieża Polaka. Czy po siedmiu latach, jakie minęły od jego śmierci, deklaracje te wytrzymały próbę czasu?

Cała Polska, od Gdańska do Krakowa, będzie obchodziła kolejną rocznicę śmierci Jana Pawła II. Jego kult kwitnie. Wybudowaliśmy mu nieskończoną ilość pomników i tablic pamiątkowych. Nazwaliśmy jego imieniem niezliczoną ilość ulic, szkół, szpitali. Coraz więcej parafii otrzymuje relikwie bł. Jana Pawła II. W pytaniu o autorytet zwykle bez wahania wskazujemy jego osobę na pierwszym miejscu. Jako Polacy jesteśmy dumni, że to właśnie nasz rodak, Karol Wojtyła z Wadowic, był papieżem, a potem został wyniesiony na ołtarze. Najbardziej pamiętamy o wadowickich kremówkach, Lolku, i wezwaniu Ojca Świętego „Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi! Tej Ziemi!”. Jesteśmy gotowi do pamięci o papieżu, jesteśmy gotowi do świętowania kolejnej rocznicy jego odejścia do domu Ojca, ale czy potrafimy żyć według jego wskazówek? Czy je rozumiemy? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, czego nauczył nas Jan Paweł II, jak wiele nam zostawił? Co powiemy o nim pokoleniom, które słynne „Habemus papam” znają tylko z historii lub medialnych archiwów?

Wspólna droga

Ks. Andrzej Lemieszek proboszcz pierwszej w diecezji siedleckiej parafii, której patronuje Papież Polak, przyznaje, że Janowi Pawłowi II zawdzięcza to, co najcenniejsze - życie. - Kiedy dwa lata temu pękł mi w głowie tętniak, dawano mi zaledwie kilka procent szans na przeżycie. Tymczasem operacja się udała, a ja dość szybko wracałem do zdrowia. Podczas odwiedzin w domu rodzinnym, mama zaprowadziła mnie do pokoju i, wskazując na obraz z wizerunkiem naszego ojca świętego, powiedziała: „Synku, to on cię uratował”. Okazało się, że gorąco modliła się o moje zdrowie właśnie za wstawiennictwem Jana Pawła II - opowiada. Od tamtej pory ks. Andrzeja nie opuszczało przeczucie, że Bóg coś dla niego przygotowuje, chce go związać z Papieżem Polakiem jeszcze mocniej. I tak się stało. W ubiegłym roku, 1 lipca, bp siedlecki Zbigniew Kiernikowski powołał nową parafię bł. Jana Pawła II w Sulbinach. Na jej czele stanął ks. Andrzej. - To była ogromna radość. Taki patron to zaszczyt - podkreśla. - Obecnie wspólnota liczy ponad trzy tysiące wiernych. Msze św. odprawiane są w remizie strażackiej, ale być może już na święta Wielkiej Nocy przeniesiemy się do kaplicy. Liczę na pomoc bł. Jana Pawła II. Zresztą, dzięki jego posłudze każdy z ludzi został w jakiś sposób obdarowany i ubogacony - uważa ks. Lemieszek. - Papież Polak wlewał w ludzkie serca nadzieję i wiarę w lepsze jutro. Ostatnio głosiłem rekolekcje w Garwolinie. Podczas Mszy św. udzielany był sakrament namaszczenia chorych. Pomyślałem wówczas o naszym papieżu, który uczył nas jak przeżywać starość, niedołęstwo. Pokazał jak godnie cierpieć i umierać. Jak zawierzyć się Bogu w ostatnich chwilach życia. Jak przeżywać ból i stratę, jak zaufać Bogu nawet wtedy, kiedy po ludzku wiele rzeczy wydaje się nie mieć sensu - mówi kapłan, dodając, że przed agonią papieża ludzie także myśleli o sprawach życia i śmierci, zadawali pytania o sens istnienia, ale dramat, dziejący się w Pałacu Apostolskim siedem lat temu, przywracał prawdziwe proporcje tego co ważne i mniej ważne w ludzkim życiu.

Dotrzeć do młodych

Kiedy księga życia Jana Pawła II została definitywnie zamknięta 2 kwietnia 2005 r., Czarek miał 20 lat. Tego dnia był na osiemnastych urodzinach u sąsiada. - Siedzieliśmy większą grupą. W tle włączony był telewizor. Nagle pojawiła się plansza, że Jan Paweł II nie żyje - wspomina. - Zapadła grobowa cisza. Gdy zaczęły bić dzwony, poszliśmy do kościoła, w którym nie byłem od lat. Chwyciliśmy się za ręce i wtedy poczułem silny przypływ energii - dodaje ze wzruszeniem. Był zdumiony tym, jak wielu jemu podobnych stało tuż obok. Kolejne dni pokazały, że wszyscy oni myśleli i czuli to samo. Wyszli z domów, gromadzili się na placach, skwerach i ulicach, modląc się i śpiewając.

- Niestety, większość młodych ludzi podchodziła do wydarzeń kwietniowych bardzo emocjonalnie, ważniejsze było stworzenie wspólnoty, za którą jednak, co wkrótce pokazało życie, nie kryły się głębsze treści - twierdzi katecheta w siedleckim „Elektryku” Tomasz Końko. - Dzisiaj mam do czynienia z pokoleniem, które, kiedy odchodził Papież Polak miało zaledwie siedem lat. Byli zbyt mali, aby cokolwiek kojarzyć - dodaje.

13-letnia Julia pamięta, jak na pierwszej po śmierci ojca świętego religii, ksiądz opowiadał o Janie Pawle II. - Powiedział, że to pierwszy taki przypadek w historii, że Polak zasiadł na Stolicy Piotrowej. Byłam wtedy przekonana, że coś kręci, słowo daję - wspomina nastolatka.

- Tacy ludzie niewiele pamiętają, ale można do nich dotrzeć poprzez naukę Jana Pawła II, jego wkład w historię świata, co zresztą młodzi dostrzegają - podkreśla T. Końko. - Warto mówić o dzieciństwie, młodości Papieża Polaka, który stracił najpierw matkę, potem ojca. Wychowywał się w niepełnej rodzicie, co dzisiaj jest standardem, mimo to pokazał, że młody człowiek nie musi być sam ze swoimi problemami, że może szukać pomocy, bratniej duszy, kierownika duchownego. I koniecznie, trzeba podkreślać, iż - dzięki Janowi Pawłowi II - Polak ze swoimi wartościami chrześcijańskimi nie powinien mieć kompleksów w życiu publicznym. To olbrzymia zasługa pontyfikatu naszego papieża - uważa katecheta, dodając, że jego samego Jan Paweł II nauczył, że nie trzeba bać się śmierci. Pokazał nie że można nie tylko godnie żyć, ale też godnie umierać.

Co z pokoleniem JPII?

- Pewnie zabrzmi banalnie, ale dla mnie Jan Paweł II był wyjątkową osobą. To podczas jego pielgrzymki i mojego spotkania z nim w Gnieźnie 1997 r. odkrywałam moje powołanie - opowiada s. Amabilis Gliniecka, orionistka, działająca we wspólnocie Ruch Światło-Życie w parafii św. Józefa w Siedlcach, gdzie rok temu powstała grupa „JP2 od św. Józefa”. Inicjatywa związała się podczas nocnych czuwań w Kodniu. - Młodzi wyszli z propozycją, że chcą duchowo przygotować się do beatyfikacji papieża. Przez dziewięć tygodni spotykaliśmy się podczas wieczorów papieskich, by rozważać nauczanie Jana Pawła II, modlić się. Razem przeżywaliśmy beatyfikację, dziękując za dar Papieża Polaka. To był naprawdę fajny czas. Dzisiaj, owszem spotykamy nadal się na spotkaniach modlitewno-formacyjnych, ale, w porównaniu do tego co było rok temu, pozostała nas garstka - mówi s. Amabalis, dodając, że czas przed beatyfikacją był niesamowity. - Wzbudził w sercu nadzieję, pokazał że Jan Paweł II kolejny raz zgromadził młodych wokół Chrystusa. Młodzi garną się do akcji, mobilizują się kiedy przychodzi potrzeba, ale nie idzie to, niestety, w parze z formacją. Ale nie zniechęcamy się. W końcu to Ojciec Święty uczył, że należy podtrzymywać płomień, ponawiać zaproszenie do młodego człowieka, inwestować w niego. Nawet mimo miernych odpowiedzi. To przecież nasz papież proponował ciągłe wypływanie na głębię. Szkoda tylko, że nie bardzo mamy pomysł na to, jak wśród codziennych spraw żyć jego nauczaniem - ubolewa s. Amabilis.

Kult i zapomnienie

- Polski Anioł Stróż. Na przełomie tysiącleci nikt nie wywarł silniejszego wpływu na losy Polski niż Jan Paweł II. Już sam jego wybór na papieża wstrząsnął krajem, dodał ludziom otuchy, wzmocnił poczucie własnej wartości, ale także samodyscypliny. Potem każda z jego licznych pielgrzymek do Polski stawała się kamieniem milowym na drodze przemian polskiego społeczeństwa - tak o Janie Pawle II mówi ks. Jacek Owsianka, proboszcz sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białej Podlaskiej, w którym znajduje się kropla krwi błogosławionego papieża. - Serce się raduje, kiedy patrzę, jak podczas piątkowych nabożeństw, połączonych z adoracją Najświętszego Sakramentu, ludzie modlą się przed relikwiami, a w oczach mają łzy? Tylko czy nie są one efektem chwilowego wzruszenia? Przecież, jak odchodził 2 kwietnia 2005 r., milcząc przekazywał swój duchowy testament, też płakaliśmy. Obiecywaliśmy, że będziemy lepsi, mówiliśmy o rekolekcjach narodowych. Niestety, dzisiaj okazuje się, iż były to deklaracje na wyrost - mówi ze smutkiem kapłan. Jego zdaniem, nie doceniamy tego, że Polak był głową Kościoła, nie zdajemy sobie sprawy z tego, iż utraciliśmy kogoś, kto był człowiekiem bezkompromisowym i naprawdę żył Ewangelią. Kogoś, z kim nieodłącznie wiązały się tak ważne pojęcia jak: Polska, Bóg, ojczyzna, wolność.

Siedem lat później

2 kwietnia 2012 r. Emocje pozostały szlachetnym uniesieniem, homilie spoczęły w archiwach, encykliki zaś pozostały nieotwarte, na półkach wielu domów kurzy się „Tryptyk Rzymski”, a w nim słowa: „ Przecież nie cały umieram, to co we mnie niezniszczalne trwa”. Słowa, które - jak twierdziliśmy siedem lat temu - miały przypominać o wielkim dziedzictwie Jana Pawła II. Co z nich pozostało?

JKD
Echo Katolickie 13/2012

3 PYTANIA

Maria Rogaczewska, socjolog, Uniwersytet Warszawski, specjalizuje się w badaniach dotyczących roli Kościoła i religii w sferze publicznej.

W badaniach, które pojawiły się po śmierci Jana Pawła II, Polacy deklarowali, że będą studiować spuściznę Papieża Polaka. Czy, patrząc z dzisiejszej perspektywy, kwiecień 2005 r. pozostawił w młodych coś trwałego?

Sądzę, że bardzo dużo zostało w jednostkach, w tych, dla których odejście papieża było bardzo głębokim przeżyciem. Z pewnością wpłynęło ono na indywidualne losy i powołania, małżeńskie czy kapłańskie. Niestety, wydarzenia sprzed siedmiu lat nie przełożyły się na żadne zbiorowe działania, mimo wielu inicjatyw. Oprócz paru oficjalnych instytucji, które są finansowane ze środków publicznych, jak np. Centrum Jana Pawła II, nie ma takich wprost nawiązujących do kwietnia 2005 r.

Czy pokolenie JP2 to prawdziwe zjawisko społeczne czy twór medialny?

Istnieje wiele pokoleń JP2, co najmniej trzy. Pierwsze to ci, którzy obalili komunizm. Drugie stanowią walczący o demokrację. Trzecie to współcześni 30-latkowie, najbardziej indywidualistycznie nastawieni i być może najbardziej realizujący etos Jana Pawła II, w swoim życiu i prywatnych wyborach. Nasi dziadkowie, rodzice i współcześni 30-latkowie mają prawo przyznawać się do dziedzictwa papieża Polaka. Zatem jest kilka pokoleń JP2, a każde z nich inaczej zaznaczyło się w polskim pejzażu religijnym

Przez lata niektórzy z nas pytali: kochamy papieża, ale czy go słuchamy? Dziś można zapytać: czy pośmiertny kult Jana Pawła II nie przysłania odchodzenia od jego przesłania?

Nic nie przesłania myśli papieża, bo jest ona szeroko dostępna, np. za jednym kliknięciem każdy ma dostęp do wszystkich papieskich dokumentów. Tym, co przeszkadza w percepcji tego nauczania jest chyba nasze własne lenistwo, brak wytrwałości oraz nawyku, by systematycznie studiować myśl Jana Pawła II i o niej dyskutować. Było dużo inicjatyw, które miały w tym pomóc, ale, niestety, wypaliły się. Pozytywne jest to, że wiele osób na swoim formacyjnym etapie, np. młodzi liderzy katolickich duszpasterstw przeszli przez „Instytut Tertio Millenio” o. Macieja Zięby, gdzie otrzymali solidną formację w duchu społecznego nauczania Jana Pawła II. Dzisiaj tych ludzi da się odnaleźć w różnych inicjatywach pozarządowych, ale nie tylko. Zetknęli się z myślą papieża i nie było to bez znaczenia. Może to nauczanie nie jest obecne wprost, ale w życiorysach ludzi i ich prywatnych wyborach ujawnia się nawet po latach.

Z pewnością ogromnym problemem jest to, że katecheza w Polsce jest w kryzysie. Za mało w niej myśli Papieża Polaka.

NOT. MD

Potrzebujemy znaków

- Od śmierci papieża mija już siedem lat i chyba rzeczywiście niewiele pamiętamy z nauczania Jana Pawła II. Wystarczy spojrzeć na nasze życie społeczno-polityczne - uważa o. Paweł Gomulak OMI, rzecznik prasowy sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej, gdzie pod koniec roku trafiły relikwie krwi błogosławionego.

Kodeń był dla Papieża Polaka szczególnym miejscem. Obraz Madonny Gregoriańskiej sprowadził do sanktuarium w XVII w. Mikołaj Pius Sapieha. 1 listopada 1946 r. Karol Wojtyła przyjął święcenia prezbiteratu z rąk potomka M. Sapiehy - kardynała Adama Sapiehy, metropolity krakowskiego.

Kard. Wojtyła dwukrotnie przybywał do Kodnia. Jako Jan Paweł II podarował sanktuarium ornat oraz naczynia liturgiczne.

- Wielu ludzi kontaktuje się z nami i pyta o relikwie Jana Pawła II. Obecnie posiadamy kawałek sutanny papieża, a jednocześnie zastanawiamy się, w jaki sposób umieścić bezpiecznie relikwiarz z kroplą krwi, który najprawdopodobniej trafi do kaplicy zamkowej pw. Ducha Świętego na Kalwarii - mówi o. Gomulak. Zapytany o to, czy pośmiertny kult Jana Pawła II nie przysłania przypadkiem jego przesłania, odpowiada, że człowiek potrzebuje znaków. - Mają nam one o czymś przypominać. Podobnie jest ze znakami drogowymi: czy ich przestrzegamy rygorystycznie, czy nie, to jednak spełniają swoją funkcję. Jest zatem nadzieja, że pomniki wzniesione Janowi Pawłowi II, szkoły, place i ulice nazwane jego imieniem będą znakami przypominającymi o istnieniu świętości, którą buduje się na fundamencie codziennej relacji z Jezusem - wyjaśnia zakonnik. - Człowiek, widząc znak, ma szansę przypomnieć sobie o konkretnej rzeczywistości, którą ów znak reprezentuje. Miejmy nadzieję, kogoś poruszy na tyle, że zechce zgłębić sekret świętości Jana Pawła II, który gdzieś nam umyka w natłoku informacji i wydarzeń - dodaje.




SONDA

Które słowa Jana Pawła II są dla mnie najważniejsze?

Euzebia Milczarek, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Sobieniach-Jeziorach

„Nie bój się, nie lękaj! Wypłyń na głębię” - te słowa Papieża Polaka widnieją na znajdującym się w naszej szkole obelisku. To motto, według którego od sześciu lat - bo od tylu placówka nosi imię Jana Pawła II - układamy program szkolny i

staramy się wychowywać naszych uczniów. Jest on podzielony na grupy wiekowe i moduły. Kiedy staraliśmy się o nadanie placówce imienia naszego Ojca Świętego, bp Henryk Tomasik autoryzował nasz program, który zresztą spotkał się z jego ogromną akceptacją. W naszej pracy staramy się nieustannie pamiętać, iż „Troska o dziecko jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka”, oraz że „Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro”. Ważne w moim życiu są także słowa „Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali”. Staram się je przekładać zarówno na grunt prywatny, jak i zawodowy.

Ilona Trojnar, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Diecezji Siedleckiej

Najbliższe memu sercu są te, które papież skierował bezpośrednio do KSM. „Nie wstydźcie się waszych ideałów - wręcz przeciwnie, głoście je i brońcie ich! Liczy na was Chrystus, liczy na was Pani Jasnogórska, liczy na was Kościół. Liczy na was i potrzebuje was Polska! Właśnie jako KSM. Wszak waszym hasłem jest zawołanie: Przez cnotę - naukę- pracę służyć Bogu i Ojczyźnie! Gotów!”. Te słowa wzbudzają poczucie misji, wzmacniają motywację działania w szeregach KSM i są lekarstwem na zniechęcenie. Całe przemówienie jest drogowskazem dla naszej działalności. Lubię też wspomnienia, w których Jan Paweł II powraca do czasów posługi w parafii w Niegowici i Krakowie, gdzie był asystentem KSM. Papież - głowa Kościoła - formował młodzież KSM przed wojną, organizował kursy dla kierownictw i zastępowych, wykłady, dni skupienia, itp. Później ze Stolicy Piotrowej wspierał nas i często pozdrawiał. Jego postać i nauczanie jest szczególnie bliskie członkom naszego stowarzyszenia. Często wspominam także: „Wymagajcie od siebie nawet, gdyby inni od was nie wymagali”. Niby proste, niewymagające komentarza słowa, a jednak zawierające w sobie głębię. Bóg widzi nas w każdej chwili, wie, jak wykonujemy nasze codzienne zadania oraz jakie myśli i uczucia nam przy tym towarzyszą. Wszystko, co robimy, powinniśmy robić z miłością i najlepiej jak potrafimy. Kiedyś będziemy z tego rozliczeni...

Emilia Pałdyna, KSM Diecezji Siedleckiej

Dla mnie, osoby młodej, znaczenie miały i nadal mają papieskie słowa: „Wy jesteście przyszłością świata! Wy jesteście nadzieją Kościoła! Wy jesteście moją nadzieją!”. Powinniśmy o tym pamiętać. To od nas zależy oblicze świata. Podczas pielgrzymek Jana Pawła II wielu młodych Polaków słuchało jego nauk, gromadziło się pod oknem przy ul. Franciszkańskiej 3. Teraz, w niełatwych dla Kościoła i wiary czasach, trzeba te idee wcielić w życie.

Papież powiedział kiedyś, że nigdy nie jest tak, aby człowiek, czyniąc dobrze drugiemu, tylko sam był dobroczyńcą. Jest równocześnie obdarowywany tym, co ten drugi przyjmuje z miłością. To piękne słowa, choć wydaje się, iż wielu ludzi nie myśli w ten sposób. Papież nauczał o miłości do bliźniego, podkreślał także by być świadkiem sprawiedliwości społecznej. Kolejną inspirującą myślą jest to, iż każde ludzkie zadanie, aby osiągnęło swój cel, musi znaleźć oparcie w modlitwie. To wielka prawda. Jeżeli chcemy dobrze wypełniać swoje zadania, powinniśmy rozmawiać o tym z Bogiem, to On daje nam siłę i kieruje naszym życiem. Ważne są też słowa, że człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego prawdziwa godność, powołanie i ostatecznie przeznaczenie. Zdanie to uczy nas, iż w każdym człowieku powinniśmy widzieć bliźniego, w każdym odbija się miłość Chrystusa.

NOT. MD

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama