Czy w Kościele istnieje problem pedofilii? Wywiad z koordynatorem Episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży
Ostatnia konferencja prasowa z udziałem m.in. Ojca oraz sekretarza generalnego KEP bp. Wojciecha Polaka pokazała, że Kościół nie unika problemu pedofilii wśród duchowieństwa. Podczas konferencji wspomniał Ojciec, że holenderski dziennikarz Ekke Overbeek naliczył 27 przypadków skazania polskich duchownych za czyny pedofilskie. Czy te dane są wiarygodne? Jaka jest według Ojca skala zjawiska wśród duchownych w Polsce?
Na początku naszej rozmowy chcę podkreślić, że jest pani z pierwszego medium katolickiego, poza Katolicką Agencją Informacyjną i „Tygodnikiem Powszechnym”, Redakcją Programów Katolickich TVP, które chce rozmawiać na ten temat. Być może postawa innych katolickich środków przekazu wynika z pewnego zakłopotania. Owszem, powód do zakłopotania jest, ale trzeba stawić temu tematowi czoło. Dlatego martwi mnie fakt, że media katolickie zdają się nie zauważać, w jakim kierunku idą działania Episkopatu w tym zakresie. Wracając do pani pytania, Ekke Overbeek naliczył 27 przypadków skazania polskich duchownych za czyny pedofilskie na podstawie doniesień prasowych. Są to dane dotyczące lat 2001-11. Posiadają one wartość jedynie wskazującą. Agendy państwowe również nie podają danych, na podstawie których można byłoby powiedzieć w sposób pewny, ilu księży dopuściło się w ostatnich latach czynności seksualnych z osobami małoletnimi. Zestawienia mówią tylko o liczbie skazanych odbywających wyroki oraz o zgłoszonych przypadkach takich czynów. Tymczasem poznanie rzeczywistej skali zjawiska byłoby rzeczą bardzo pożyteczną, ponieważ można byłoby wówczas dostosować do niej wiele konkretnych działań.
Czy w Polsce pokutuje przekonanie, że problem nadużyć seksualnych wśród duchownych nie istnieje, że nas to nie dotyczy?
Tak naprawdę niewiele krajów dogłębnie przebadało tę tematykę, jeśli chodzi o Kościół. Dane dotyczące nadużyć seksualnych nierzadko są szacunkowe lub cząstkowe, brakuje też jednej metodologii. Innymi słowy, problem jest złożony, ale i trudny do ujęcia, bo niewiele spraw dotyczących nadużyć kończy się w sądzie. W Polsce ogólnie wiemy, ilu jest skazanych za pedofilię, ale inne bliższe dane nie są znane. W związku z tym, jeśli w społeczeństwie mamy problem z pozyskaniem rzetelnych faktów o zakresie zjawiska, to i Kościół nie jest w tym odosobniony. Oczywiście Kościół ma też własny, wewnętrzny system informacyjny, ale metodologia tych badań jeszcze nie jest do końca wypracowana. Uczymy się tego i ufam, że również Kościół w Polsce będzie z czasem dysponował lepszym rozeznaniem problemu po to, by jego odpowiedź była coraz bardziej skuteczna. Niecierpliwość i oczekiwanie na reakcję Kościoła są zrozumiałe, bo zjawisko, niezależnie od skali, jest niepokojące. Niekiedy przeradza się ona w nacisk pod adresem Kościoła. Uważam, że to w sumie pozytywne, bo od kogo ludzie mają oczekiwać, że zajmie się w sposób dogłębny kwestią nadużyć wobec nieletnich, jak nie od Kościoła, który głosi zasady, a w Ewangelii ma słowa Jezusa: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie przeszkadzajcie im” (Mk 10,14) oraz: „Jeśli ktoś byłby przyczyną upadku jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej byłoby dla niego, aby mu zawieszono kamień młyński na szyi i utopiono w morzu” (Mt 18,6). Ta niecierpliwość bazuje na autentycznej trosce, a jeśli nie, to i tak jest jakąś formą wołania o autentyzm świadectwa Kościoła. Tym wszystkim, którzy uważają, że to jest wymysł wrogów Kościoła, papież Benedykt XVI dał bardzo jasną odpowiedź w maju 2010 r. w drodze do Fatimy: „Największe prześladowanie Kościoła nie pochodzi od zewnętrznych nieprzyjaciół, ale rodzi się z grzechu w Kościele i dlatego Kościół ma głęboką potrzebę ponownego nauczenia się pokuty, przyjęcia oczyszczenia, nauczenia się z jednej strony przebaczenia, ale także konieczności sprawiedliwości”. Te słowa papieża są bardzo ważnym sygnałem, który podpowiada nam, że nie należy się bać szczerości, że trzeba przyjąć oczyszczenie i nie unikać sprawiedliwości. To jest w sumie program odpowiedzi Kościoła na grzech nadużyć seksualnych wobec nieletnich. Kościół oczyszczający się z grzechów nadużyć staje się wolny i wiarygodny, by skutecznie upominać się o krzywdę wyrządzaną dzieciom gdziekolwiek.
W czerwcu został Ojciec mianowany przez KEP koordynatorem ds. ochrony dzieci i młodzieży. Czy miał Ojciec okazję spotkać się z osobami molestowanymi seksualnie przez duchownych?
Jako koordynator - nie. Nie jestem organem, do którego pokrzywdzeni się zgłaszają. Jest nim biskup miejsca bądź prowincjał zakonu. Jednak wcześniej w pracy duszpasterskiej spotkałem się z ofiarami nadużyć seksualnych, również ofiarami duchownych. Stopniowo poznawałem, co może być skutkiem wykorzystywania. Uczyłem się też współczucia. Przez dziewięć lat pracowałem w Kurii Generalnej Towarzystwa Jezusowego w Rzymie. Miałem zatem możliwość śledzenia rozwoju skandalu nadużyć w Kościele w wymiarze światowym. Doświadczenia te przekonały mnie, iż odpowiedź Kościoła musi być w tych kwestiach całościowa i profesjonalna. Powinna polegać na zrozumieniu ofiar, empatii, pomocy tym osobom, ale też prewencji, by do takich nadużyć nie dochodziło.
Jaka powinna być odpowiedź Kościoła w przypadku zgłoszenia wykorzystywania seksualnego nieletniego przez osobę duchowną?
Stolica Apostolska wydała w tej kwestii określone normy, które episkopaty na całym świecie powinny wdrażać w życie zgodnie z wymogami prawa w danym kraju. Pierwszy krokiem po zgłoszeniu sprawy do biskupa lub prowincjała zakonnego i wstępnym potwierdzeniu wiarygodności zarzutu powinno być zawieszenie duchownego. Ma ono na celu przerwanie możliwości szkodzenia. Następnie należy wszcząć tzw. wstępne dochodzenie polegające na zbadaniu sprawy w celu ustalenia faktów. Jeżeli zarzuty względem duchownego się potwierdzą, rola ordynariusza się kończy, a sprawa przekazywana jest do Stolicy Apostolskiej, która decyduje o dalszym postępowaniu.
Jak może zakończyć się taka sprawa?
Jak w każdym postępowaniu karnym: uniewinnieniem lub karą kanoniczną. Najcięższa to usunięcie ze stanu duchownego. Nie w sensie unieważnienia święceń, lecz redukcji do stanu świeckiego. Kościół nie jest państwem, które posiada środki przymusu czy może stosować kary więzienia.
Czy ordynariusz miejsca i prowincjał zakonny to jedyne instancje, gdzie pokrzywdzeni mogą się zgłaszać?
Tak. Ordynariusz zwykle działa przez swojego delegata. Po zatwierdzeniu Aneksów do „Wytycznych Konferencji Episkopatu Polski w związku z oskarżeniami duchownych o przestępstwa przeciwko szóstemu przykazaniu z osobą małoletnią poniżej 18 roku życia”, wzorem Stolicy Apostolskiej i bardzo wielu Kościołów w innych krajach powstaną strony internetowe, gdzie będzie można znaleźć wszystkie dokumenty przydatne nie tylko dla Kościoła, ale i pokrzywdzonych. Chodzi o to, by ewentualne ofiary miały pewność prawa, wiedziały, na jakiej podstawie działa Kościół, znały procedury.
Na czym polega praca koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży?
W moim rozumieniu ochrona polega przede wszystkim na stworzeniu spójnego systemu prewencji, czyli zapobiegania tego typu przestępstwom w środowiskach kościelnych. Nie chodzi tylko o kapłanów, ale też osoby świeckie pracujące z dziećmi i młodzieżą. Podobne systemy funkcjonują w bardzo wielu Kościołach lokalnych na świecie.
21 września w Krakowie rozpoczął się pierwszy kurs prewencji przed nadużyciami seksualnymi wobec dzieci i młodzieży. Na czym on polega?
Odbywa się on w systemie e-learningowym, czyli za pośrednictwem internetu. Uczestniczy w nim 40 osób: księży, sióstr zakonnych i świeckich różnych profesji. Są to psychologowie, wychowawcy szkół katolickich, prawnicy. Wśród duchownych jest wielu pracowników sądów kościelnych i kurii biskupich. Kurs ma charakter interdyscyplinarny, a jego uczestnicy zapoznają się z zagadnieniami m.in. z zakresu psychologii, pedagogiki, prawa, teologii, zarządzania sytuacjami kryzysowymi. Zdobędą również umiejętności praktyczne, np. rozpoznawania oznak nadużycia seksualnego czy umiejętności prowadzenia rozmów z ofiarami. Szkolenie odbywa się w języku obcym. Pierwsza edycja jest poniekąd eksperymentalna. Chcemy bowiem ocenić przydatność kursu do polskich warunków i ustalić, co należy uzupełnić, by dobrze służył w naszym kraju.
Przez ostatnie dni w Polsce wiele mówi się o nadużyciach seksualnych wśród duchownych. Mam wrażenie, że piętnuje się wręcz tę grupę, przypominając m.in. wiele spraw sprzed lat. A przecież przypadki pedofilii zdarzają się wśród nauczycieli, także w rodzinach.
To prawda, że duchowni nie są jakąś szczególną grupą ryzyka. Niemniej jednak od kapłanów oczekuje się, by żyli tym, co głoszą.
Ujawnianie tych przestępstw przez ofiary następuje dość późno, o ile w ogóle. W Stanach Zjednoczonych, Niemczech czy Irlandii zauważono współzależność wzrostu ilości nadużyć z głębokimi przemianami kulturowymi i obyczajowymi w społeczeństwie. W połączeniu z brakiem adekwatnej odpowiedzi formacyjnej na te przemiany w seminariach oraz wielorako uwarunkowaną bezkarnością duchownych spowodowało to wzrost nadużyć w kościołach Zachodu od połowy lat 60. Z perspektywy lat widać, że nie było wtedy odpowiedniej formacji ludzkiej wspierającej dojrzewanie i integrację różnych aspektów osobowości kandydatów do kapłaństwa. Sprawcy nadużyć wśród księży to byli głównie sprawcy okazjonalni. Tacy, którzy nie mieli zaburzonej preferencji seksualnej, tylko jakieś nierozwiązane problemy, które nierozpoznane i nieprzepracowane w czasie formacji czy terapii w latach pracy duszpasterskiej skutkowały zachowaniami niewłaściwymi czy przestępczymi.
Co najmniej od czasów adhortacji apostolskiej Jana Pawła II Pastores Dabo Vobis, dotyczącej formacji kapłańskiej, nie ma wątpliwości, że jednym z jej filarów powinna być formacja ludzka. Łaska bowiem buduje na naturze.
Kościół nie jest środowiskiem, w którym na dzieci czyha więcej zagrożeń niż gdzie indziej. Ma jednak świadomość, iż, podejmując zdecydowane kroki w swoich szeregach, potwierdza swój moralny autorytet, by wskazywać na problem nadużyć seksualnych wobec dzieci i młodzieży w innych grupach społecznych. Wiarygodnym jest nie ten, kto może się pochwalić, że problem go nie dotyczy, ale ten, kto robi to, co do niego należy, kto czyści własne podwórko, równocześnie zachęcając innych do współpracy i wskazując na problem, który istnieje dość szeroko we współczesnych społeczeństwach.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 40/2013
opr. ab/ab