Bł. Matka Teresa z Kalkuty często zwracała uwagę swoim rozmówcom, aby poddając ocenie świat, ludzi, widzieli przede wszystkim dobro.
Bł. Matka Teresa z Kalkuty często zwracała uwagę swoim rozmówcom, aby poddając ocenie świat, ludzi, widzieli przede wszystkim dobro. Gdy ktoś mówił źle o innych, przerywała słowami: „Nie mów tak. Głosisz ciemność!”.
Nieraz dodawała: „Jeśli zacznę osądzać, nie będę miała czasu na miłość”. Kiedyś spotkała się z córką człowieka, który ofiarował jej pierwsze mieszkanie w Kalkucie. Ta zaczęła jej opowiadać o korupcji we władzach miasta, niesprawiedliwości. Matka Teresa przerwała jej słowami: „Wiem o tym! Ale też wiem, że jest tu dużo dobra. Chcę widzieć dobro! To jest wybór, którego dokonujemy, gdy jesteśmy napełnieni światłem Jezusa. Ono sprawia, że możemy widzieć dobro w ogromie zła”.
Tak ją wspomina ks. Leo Maasburg, autor książki „Matka Teresa. Cudowne historie”, przez wiele lat jej kapelan i doradca, towarzysz licznych podróży i tłumacz.
Trudno nie dostrzegać panoszącego się zła, przewrotności działania koryfeuszy cywilizacji śmierci, absurdów politycznej poprawności. Nie wolno dopuścić do tego, że będzie dominować tylko jedna narracja. Ale też nie można pozwolić zepchnąć się do pozycji tego, kto ciągle musi się tłumaczyć, bronić swoich racji - iść tym samym z góry przez kogoś wyznaczonym szlakiem, nie znajdując już czasu ani woli na wyrwanie się z zaklętego kręgu oblężonej twierdzy. Rzecz w tym, że takie związanie blokuje przekaz Dobrej Nowiny, wypacza go.
Jest to pułapka, w którą wpadają - niestety! - nawet duszpasterze i kaznodzieje, dla których warunkiem sine qua non wystąpienia jest zidentyfikowanie wroga (wszystko jedno: rzeczywistego czy wirtualnego), zbudowanie wojennego frontu wobec niego i przeprowadzenie ofensywy! Bywa, że nie ma już w niej miejsca na Dobrą Nowinę. Jaki pozytywny przekaz są w stanie wynieść słuchacze takiego kazania? Czy wyjdą przekonani, że Bóg jest mocniejszy od pana tego świata? Czy wracając do domów, niosą w sobie pokój, jasność? A może jest odwrotnie? Skwaśniali głosiciele Dobrej Nowiny stają się nieatrakcyjni dla świata.
Rozpoczynających każdy przekaz relacją z tragedii, lubujących się w pokazywaniu wszelkich odmian makabry. Tabloidy, gazety bombardujące obrazami śmierci, z jątrzenia i intryg tworzące sposób na zarabianie pieniędzy. Biorące udział w nieprzerwanej rywalizacji: kto krzyknie mocniej, kto bardziej poruszy uwagę odbiorcy, kto zdobędzie się na kolejne przesunięcie granicy dobrego smaku, obalenia tabu, zagranie prowokacją!
Spotykam codziennie ludzi mających zacięte twarze, złe błyski w oczach i zaciśnięte pięści. Wykorzystujących każdą chwilę, aby smagnąć słowem, zmultiplikować szeptem zasłyszany „news”, wzmocnić kłamstwo, zaocznie potępiać - wszystkich wokół, najchętniej tych, którzy nie są w stanie się bronić. Tak mocno wypełnionych mrokiem, że już nawet niebędących w stanie dostrzec dobra wokół siebie i w sobie. A co najgorsze: tak mocno zaangażowanych w „głoszenie ciemności”, że już niemających czasu na miłość.
Zły duch zabierając światło człowiekowi, tworząc struktury ciemności, ubezwłasnowolnia go. Zapętla w gmatwaninie złych emocji. Gdzie jest mrok, tam też zwykle rodzi się lęk. A lęk angażuje całą osobę, nie pozwalając jej na myślenie o czymkolwiek innym. To nie jest przypadek - raczej efekt celowego, długofalowego, przemyślanego działania. Taktyka, która zawsze się sprawdzała w historii świata.
Św. Paweł swego czasu został niesłusznie oskarżony, skrzywdzony. Pisał: „Aleksander brązownik wyrządził mi wiele zła: odda mu Pan według jego uczynków.I ty się go strzeż, albowiem sprzeciwiał się bardzo naszym słowom. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie [Ewangelii] i żeby wszystkie narody [je] posłyszały” (2 Tm 4,14-17).
Chrześcijaństwo to budzenie w sobie świadomości, iż „Pan stoi przy mnie i wzmacnia mnie”. Jesteśmy odpowiedzialni za świat wokół nas, za głoszenie jasności - nie ciemności. Wymaga to zmiany myślenia, wielkiej cierpliwości i mądrości.
Bo ręce czyste, ale puste to zbyt mały atut, aby targować się z Bogiem o niebo.
KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI
opr. ab/ab