Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia

O tym, co papież Franciszek mówi o spowiednikach i spowiedzi, o braku rozgrzeszenia, które też jest znakiem miłosiernej miłości Ojca oraz dlaczego konfesjonały stoją w miejscach publicznych

Nikt z nas nie jest panem sakramentu, ale wiernym sługą przebaczenia Boga

„Nie zmęczy mnie nigdy powtarzanie, żeby spowiednicy stali się prawdziwym znakiem miłosierdzia Ojca. Bycie spowiednikiem to nie improwizacja. Spowiednikami stajemy się przede wszystkim wtedy, gdy wpierw sami jako penitenci szukamy przebaczenia. Nigdy nie zapominajmy, że być spowiednikiem, znaczy mieć udział w samej misji Jezusa i być konkretnym znakiem ciągłości Boskiej miłości, która przebacza i zbawia. Każdy z nas otrzymał dar Ducha Świętego dla przebaczenia grzechów i za to jesteśmy odpowiedzialni. Nikt z nas nie jest panem sakramentu, ale wiernym sługą przebaczenia Boga. Każdy spowiednik powinien przyjmować wiernych jak ojciec z przypowieści o marnotrawnym synu: to ojciec, który wybiega na spotkanie syna, pomimo że ten ostatni roztrwonił jego majątek. Spowiednicy są wezwani, aby objąć skruszonego syna, który wraca do domu i by wyrazić radość z tego, że się odnalazł. Niech nie zmęczy spowiedników również to, że będą musieli wyjść do drugiego syna, który pozostał na zewnątrz i jest niezdolny do radości, aby wytłumaczyć mu, że jego ostry osąd jest niesprawiedliwy i nie ma sensu w obliczu miłosierdzia Ojca, które nie zna granic. Niech nie zadają aroganckich pytań, lecz jak ojciec z przypowieści niech przerwą wywód przygotowany przez syna marnotrawnego, ażeby potrafili uchwycić w sercu każdego penitenta wezwanie do pomocy i prośbę o przebaczenie. Spowiednicy są wezwani do tego, aby byli zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji i pomimo wszystko, znakiem prymatu miłosierdzia”.

Papież Franciszek, fragm. Misericordiae vultus, bulla ustanawiająca nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia)

 

Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia

Bóg patrzy w serce

O tym, co papież Franciszek mówi o spowiednikach i spowiedzi, o braku rozgrzeszenia, które też jest znakiem miłosiernej miłości Ojca oraz dlaczego konfesjonały stoją w miejscach publicznych - w rozmowie z ks. Pawłem Siedlanowskim.

Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia

Proszę Księdza, dobry spowiednik to?... Proszę dokończyć.

...to ktoś, kto ma pełną świadomość miejsca, jakie Bóg mu wyznaczył. Wie, że reprezentuje miłosiernego Boga i wspólnotę wierzących. Nie siebie. Potrafi słuchać. Kocha człowieka, który stoi po drugiej stronie kratek konfesjonału - często zbolałego, wylęknionego, zagubionego. Jest cierpliwy, wyrozumiały, ale też mądry: potrafi dobrze rozeznać, co zostaje Bogu, przez jego pośrednictwo powierzone. Umie doradzić, dodać otuchy, zmotywować człowieka w taki sposób, aby wstał od konfesjonału - ze skrzydłami u ramion! - z silnym postanowieniem poprawy tylko dlatego, że na nowo odkrył, iż Bóg jest po jego stronie, kocha go miłością bezgraniczną!

A jeśli trzeba powiedzieć: „Nie mogę ci udzielić rozgrzeszenia. Jeszcze nie jesteś gotowy”? Czy miłosierny Ojciec odwraca się wtedy do człowieka plecami?

To nie jest tak. Warunkiem ważności (i sensowności) sakramentu pokuty jest poprawa, szczera skrucha i żal za popełnione grzechy. Jeśli ich nie ma, nie można udzielić rozgrzeszenia. Nie jest to kara czy zemsta. Bóg jest miłosierny, ale też sprawiedliwy, o czym spowiednik i spowiadający się nie mogą zapominać. Odmowa rozgrzeszenia - a idąc dalej np. ekskomunika (wpada w nią np. mocą prawa osoba dokonująca aborcji, po zaistnieniu skutku - kan. 1398 KPK), suspensa itp. mają na celu zmobilizować człowieka do działania, pełnego nawrócenia, naprawy tego, co popsuł. Odmowa rozgrzeszenia zawsze jest trudna dla obu stron. Wymaga wielkiej delikatności ze strony spowiednika, ale też musi zakończyć się wskazaniem sposobu powrotu do Pana Boga. Paradoksalnie, odłożenie rozgrzeszenia na inny czas również jest wyrazem miłosiernej miłości Ojca i znakiem Bożej troski o nasze zbawienie! Tego, że Bóg traktuje człowieka poważnie. Jak mówił o. Jordan Śliwiński: „spowiedź to nie masaż pleców”.

Pośród zadań stawianych przed spowiednikami papież Franciszek wskazuje m.in., iż „ będą musieli wyjść do drugiego syna, który pozostał na zewnątrz i jest niezdolny do radości, aby wytłumaczyć mu, że jego ostry osąd jest niesprawiedliwy i nie ma sensu w obliczu miłosierdzia Ojca, które nie zna granic”. Jak rozumieć powyższe słowa?

Miłosierdzie Boże nie mieści się w kategoriach ludzkiego osądu. Jest zbyt wielkie, abyśmy byli w stanie je pojąć. Wolimy okrutną zasadę „oko za oko, ząb za ząb”. Nie potrafiąc sobie wyobrazić ogromu przebaczającej miłości Boga - nie umiejąc nawet wybaczyć sobie - mamy do Niego żal! Spotkałem się z pełnym pretensji pytaniem, dlaczego kapłan udzielił rozgrzeszenia zabójcy. A dlaczego nie miałby tego zrobić, jeśli ten okazał skruchę, pokutuje za grzech? Bywa, że ludzie mówią: skoro Bóg jest tak miłosierny, po co się starać? Jestem „porządnym chrześcijaninem”, a on „narozrabiał”, wyspowiadał się i staje ze mną w jednym szeregu?! To niesprawiedliwe! Bóg patrzy inaczej. „Bóg nie sądzi z pozorów - On patrzy w serce” - woła psalmista. Odsyłam do przypowieści o synu marnotrawnym i do słów, które ojciec powiedział starszemu synowi (Łk 15,31-32).

We Włoszech - chcąc zapewnić intymność spowiedzi - proponuje się zamiast konfesjonałów pokoje. Może to pomysł wart powielenia w Polsce?

Z punktu widzenia komfortu spowiednika i spowiadającego się to dobre rozwiązanie. Ale... Spowiedź to doświadczenie wspólnoty. Najpierw z Bogiem, potem z Kościołem. Konfesjonały stoją w miejscach publicznych nie dlatego, aby utrudniać spowiedź, lecz aby pokazać, że pojednanie jest wielowymiarowe. Tak jak grzech, nawet najtajniejszy, zawsze uderza bezpośrednio lub rykoszetem w innych, tak powrót do wspólnoty ma wymiar społeczny, wzmacnia jedność. Zatem spowiedź jest pewnym rodzajem świadectwa wiary.

Swego czasu media cytowały - odpowiednio komentując - następujący fragment z papieskiej bulli: „ Niech (spowiednicy) nie zadają aroganckich pytań [...]”. Mocny tekst. Czy - a jeśli tak - to jakie pytania może zadawać spowiednik podczas spowiedzi?

Mogę się jedynie domyślać, co miał na myśli Franciszek, pisząc o „aroganckich pytaniach”. Spowiednikowi nie wolno penitenta upokarzać. Każdy człowiek, także grzesznik - nawet największy! - ma prawo do poszanowania swojej godności. Rzecz w tym, że spowiedź, aby była ważna, musi zawierać jasne, precyzyjne, proste i szczere wyznanie popełnionych grzechów. Jeśli ktoś ogranicza się do stwierdzenia: „złamałem wszystkie przykazania Dekalogu”, to jest to wyznanie zbyt ogólne. Niekiedy też zdarza się, że został źle przygotowany (albo w ogóle nieprzygotowany) rachunek sumienia. Potrafimy nieraz (podczas spowiedzi) tak pięknie znaleźć wytłumaczenie dla swoich postaw, gładko obciążyć odpowiedzialnością za swoje grzechy innych, że brakuje materii do rozgrzeszenia. Spokojna rozmowa, delikatne wsparcie pytaniami jest wtedy konieczne.

Dziękuję za rozmowę.

WA

 

Formacja do sakramentu pokuty musi rosnąć

Myślę, że jedną z tych trudniejszych sytuacji w naszym Kościele jest fakt, iż uczymy się, jak przystąpić do sakramentu pokuty przed Pierwszą Komunią św. I bardzo często to nasze przygotowanie do spowiedzi niestety z nami nie rośnie. Potem mamy obraz mężczyzny, który skończył 40 lat, jest dobrze zbudowany - jednym uderzeniem mógłby mnie zabić - ale on przychodzi do spowiedzi z książeczką, którą otrzymał w wieku sześciu czy dziewięciu lat i spowiada się z tego, że nie słuchał rodziców. To znaczy, że on w tym sakramencie nie rósł. Że jest zupełnie nieadekwatny. To anegdotyczny opis, ale zdarzają się jeszcze mocniejsze sytuacje.

Jeżeli praktykujemy spowiedź tak, jak dziecko, to nie będzie ona zbieżna z naszym życiowym doświadczeniem. Formacja do sakramentu pokuty musi rosnąć wraz ze mną, a więc co parę lat trzeba zmienić formę rachunku sumienia. Co jakiś czas muszę wciągać do spowiedzi inne przestrzenie mojej refleksji. Dziecko nie będzie zastanawiało się nad oszustwami podatkowymi, a człowiek dorosły powinien włączyć tę sferę w sakrament pokuty, bo on ma obejmować wszystko, co stanowi nasze życie. Dla dziecka tym zadaniem będzie posłuszeństwo wobec rodziców, ale osoba dorosła ma inne zadania i musi je odkrywać. Jeżeli ktoś pozostanie na poziomie dziewięciolatka, to z czasem zacznie ten sakrament bagatelizować i eliminować z życia.

(o. Jordan Śliwiński, fragm. wywiadu udzielonego www.stacja7.pl )

Echo Katolickie 50/2015

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama